Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2017, 12:49   #2
Morel
 
Morel's Avatar
 
Reputacja: 1 Morel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputacjęMorel ma wspaniałą reputację
Karcer. Małe, ciasne, ciemne pomieszczenie. Kiedy Oleg trafił do zatęchłej izby wiedział, że długo tu nie wytrzyma i albo w ataku paniki rozbije sobie głowę o kraty, albo utonie w odmętach szaleństwa. Nim jednak zdążył postradać zmysły wejście zostało otwarte, a Oleg niczym więzień, który ujrzał światło dzienne pierwszy raz od dekady, wypadł na zewnątrz wciągając powietrze głęboko kręcił opuszczoną głową z niedowierzaniem.

Informacja o rychłym wymarszu niezwykle uradowała włóczęgę, gdyż uśmiech nie znikał z jego twarzy, jakby nigdy nic się nie stało. Jedynie zerkając na Detlefa pochmurniał chwytając się za wciąż trzeszczącą żuchwę.

Podczas całonocnej krzątaniny udało mu się także wymataczyć starą drewnianą faję z porcją wsadu. Nie było to trudne, gdyż z radością przepłacił za nią dwukrotnie, byleby tylko móc wypełnić płuca dymem i poczuć delikatny zawrót łowy. Nie zważając na koszty również zaopatrzenie się w porcję alkoholu wziął za priorytet tej nocy.

Gdy opuścili garnizon z radością wysunął się na front swojej grupy i mimo nieprzyjemnego obciążenia raźnym krokiem maszerował przed siebie. Szczęściem pod okiem przełożonych utrzymany został w ryzach i nie opuścił maszerującej kolumny, gdyż czół się znów, jaku siebie i trudno było mu zwalczyć chęć zejścia z udeptanego szlaku.
Szczęściem w nieszczęściu nieregularne tempo w połączeniu z obciążeniem i żarem lejącym się z nieba w krótkim czasie Oleg stracił zapał do pieszych wycieczek. Mimo to zadowolenie wciąż było widoczne na jego spoconym obliczu, zwłaszcza gdy na poboczach dróg udało mu się dojrzeć znajome rośliny, które ochoczo zrywał. Gdy część z nich od razu rozgryzał można było usłyszeć krótkie chichotanie.

I tak maszerował dysząc ciężko i wpatrując się w zarośla. Nie dało się odeprzeć wrażenia, że nie zdaje sobie sprawy z tego dokąd i dlaczego maszeruje. Zdawał się świetnie bawić, kiedy zazdrośnie chował przed wzrokiem rozważywszy swe znaleziska, by ukradkiem , jak dziecko pochwalić się nimi przed Abelardem, którego najwyraźniej polubił.
Z innymi kompanami stronił od rozmów, a gdy któryś z maszerujących zagadywał go o ostatnie nie wydarzenia związane z miejskimi zamieszkami, albo mistrzowsko grał, albo naprawdę nie miał pojęcia o czym oni mówią.

Nieplanowana warta mimo początkowej niechęci upływała błogo i przyjemnie. Choć jego bystry wzrok skupił się na romantycznym, złocistym niebie, zamiast na linii horyzontu, to przynajmniej nie zasnął.

O przejażdżce konnej butnego Elfa zorientował się dopiero słysząc niepokojący hałas i znajome już khazadzkie przekleństwa odbijające się echem w rześkim ciężkim powietrzu. Gdy dotarł do bram zobaczył jedynie koński zad znikający w zaroślach i Krasnoluda zbierającego się z ziemi. Podbiegł do Detlefa i rzucając się na kolana pochylił się nad nim. Mimo okazywanej jawnie niechęci tym razem w oczach Olega pojawiła niespodziewana troska o stan kompana. Czy była spowodowana głęboko skrywaną sympatią, czy chęcią wyrównania rachunków osobiście, a nie za pośrednictwem nielubianego notabene Elfa, tego prawdopodobnie nie wiedział nawet on sam.

Tak, czy inaczej wyciągnął do niego ramię by pomóc mu wstać.
- Jebaniutki?! To tak można? - w jego głosie słychać było zazdrość, kiedy spoglądał w głuszę w której zatopił się Elfi dezerter - Cały jesteś? - Oleg wciąż starał się unieść krasnoluda, mimo, że ten stał już na równych nogach. Dopiero, kiedy oderwał wzrok od bramy i spojrzał na Derlefa puścił go i odstąpił na krok, znów mając to uczucie, jakby trzymał za kitę wściekłego psa.
 

Ostatnio edytowane przez Morel : 24-07-2017 o 10:49. Powód: poprawiona interpunkcja i powtórzenie.
Morel jest offline