Pani z obrazkami chyba nie polubiła Angie. I chyba była zła, że miły Roger zrobił jej motylka i to z cukierkami… a przecież to był taki ładny obrazek! Blondynka nie rozumiała o co chodzi, atak ją zaskoczył. Alkohol, papierosy i buziaki, a także to całe połączenie dusz wprawiło ją w otępienie, no i nie spodziewała się zagrożenia w takim pozornie bezpiecznym miejscu. Straciła czujność, zaufała, że potwory jej nie dopadną, jeżeli pan z obrazkami będzie obok… jakby dziadek to zobaczył to pewnie dziewczyna latałaby przez cały tydzień z plecakiem wyładowanym kamieniami po piachu i w słońcu, żeby zapamiętała… bo karmić by jej nie karmił za bardzo, o wodzie w nadmiarze mogłaby pomarzyć. Błędy zabijały, a pozwoliła się rozbroić i jeszcze siedziała bez ochrony w obcym miejscu, przy obcych ludziach. Na szczęście wypracowane przez lata odruchy działały nawet mimo rozprężenia i skołowania… i jeszcze wujek był za drzwiami! N słuch brzmiało jakby i on się gniewał… czy teraz wszyscy już gniewali się na Angie? Vex też? Już nie będą razem jeździć moturem?
Przyjaciółka Rogera atakowała, wyciągając pazury do przeciwniczki, która w tym wszystkim nie założyła ani koszulki, ani spodni, ale tak było lepiej. Nic jej nie krępowało. No i kolejna zła pani… mogła porwać podkoszulkę z nietoperem, a to była bardzo ładna koszulka i wbrew temu co mówiła, blondynka bardzo ją lubiła. No i była od wujka.
Czarnowłosa Tess okazywała się atakować w niesamowitym zapamiętaniu. Angie czuła jak musi wysilić wszystkie swoje mięśnie by stawić jej odpór ale w końcu udało jej się choć na moment zbić jeden z jej nadgarstków. Czarnowłosą zachwiało, warknęła przy tym coś niezrozumiałego i choć zaraz wróciła do pionu to już wystarczyło nastolatce by wymusić na niej przejście do obrony. Tess miała wyraźnie trudności z nadążeniem za ruchami blondynki choć jej siły nie można było lekceważyć.
Do walczących dziewczyn doskoczył Roger.
- Tess! Przestań Tess! Co ty robisz?! Opanuj się! Tess do cholery jasnej przestań! - tatuażysta krzyczał do czarnowłosej chcąc przemówić jej do rozsądku ale choć udało mu się ją chwycić za nadgarstki więcej nie osiągnął. Dziewczyna z wydziaranym brzuchem i plecami nadal nie ustępowała. Angie udało się wykorzystać wsparcie Rogera. Siadła na tyłku i wbiła stopę przed siebie celując w brzuch między smoki Tess. Udało jej się i choć czarnowłosa zdołała złapać jedną ręką nogę nastolatki, drugie ramię ugrzęzło trzymane przez Rogera, a potem było już za późno. Wychowanka dziadka i Pustyni przerzuciła ją nad sobą przez chwilę czując jej ciężar balansujący na swojej stopie. Zaraz potem Tess gruchnęła o podłogę a Roger trochę po części też. Wykorzystał okazję i próbował siąść na kobiecie a Angie wreszcie zyskała okazję by odskoczyć od walczących i zyskać moment na cokolwiek. Drzwi znowu huknęły gdy wujek się już prawie przez nie przebił. Jeszcze raz, góra dwa i powinien dostać się do środka.
Pan z tatuażami mówił, że będzie mogła zostać i będą rodziną, a nawet przyjacielami. I ona i on i ci, którzy tu mieszkali, ale chyba nie powiedział prawdy. Przyjaciele nie atakowali się i nie chcieli skrzywdzić, a pani z obrazkami ewidentnie chciała to zrobić. W Angie się zagotowało, złość zacisnęła szczęki i spięła mięśnie. Tess zachowała się brzydko, jak wściekły pies, a te się usypiało nim zdążyły kogoś pogryźć… ją na przykład. Tylko chyba Roger byłby potem bardzo zły, bo się lubili i znali dłużej niż z Angie. Powinna ja trzymać na dystans, już wiedziała jak jest silna. Jej ręce same wyciągnęły się do kupki ubrań, gdzie wśród pomiętego materiału leżały nóż i pistolet. Wujek mówił jaki to model i rodzaj, ale nie pamiętała. Taki czarny i niewielki, z metalowo-plastikową obudową i robiący w ciałach czerwone, krwawiące dziury. Zawahała się, dusząc podszepty dziadka nakazujące błyskawiczne rozwiązanie problemu. Już nie była na Pustyni, ale wśród ludziów. Tutaj wypadało słuchać podszeptów wujka i za nimi dziewczyna poszła, łapiąc za opróżnioną prawie całkiem butelkę.
Tess szarpała się i wierzgała pod Rogerem jak dzika klacz na rodeo pod jeźdźcem. Rogerowi udawało się na niej utrzymać ale z najwyższym trudem. Podskakiwał na jej brzuchu, piersiach i biodrach mocując się przy tym z jej nadgarstkami. Angie podbiegła do nich ze złapaną butelką którą wcześniej tak wesoło opróżniała razem z Rogerem. Trzasnęła z góry na dół próbując trafić gdzieś w twarz czy głowę Tess. Przy tak wierzgającym i ruchomym celu dokładniejsze celowanie było nierealne. Butelka zahaczyła o splecione ze sobą ramiona Tess i Rogera gdy ci tarzali się już prawie po podłodze przekrzykując się wzajemnie i rozbiła się o podłogę tuż przy wierzgających, czarnych włosach Tess.
Drugi cios jednak był precyzyjniejszy albo bardziej fartowny. Połowa butelki trzasnęła gdzieś w bok głowy czarnowłosej przeciwniczki i ta jęknęła boleśnie i zwiotczała. Roger był tak zaskoczony, że wciąż trzymając nadgarstki Tess upadł właściwie na nie, przyszpilając je do ziemi.
Drzwi zaś trzasnęły raz jeszcze, otwarły się z hukiem i trzasnęły znowu o ścianę. A wraz z trzaśniętymi drzwiami wpadł do środka wujek Zordon.
- Angie! - krzyknął próbując ogarnąć scenę w pokoju. Z naguśką blondyneczką, Rogerem ubranym w spodnie siedzącym okrakiem nad naguśką brunetką.
Dopiero kiedy pani z obrazkami znieruchomiała do Angeli zaczęły dochodzić inne niepokojące dźwięki. Odrzuciła połowę butelki ciągle ściskanej w dłoni i już miała zapytać się wujka co się dzieje, kiedy przypomniała sobie o czymś bardzo ważnym.
- Zobacz wujku, mam motylka! I ma cukierasy na skrzydełkach! - zakomunikowała z pełnią szczęścia, podnosząc przedramię i pokazując opiekunowi żeby lepiej zobaczył.
Wujek Zordon uniósł brwi w zdziwieniu widząc nowy dodatek pod zgięciem prawego łokcia nastolatki. Potrząsnął głową i pochylił się po jej ubranie.
-
Ubieraj się! Prędko! Coś się dzieje na zewnątrz, musimy być gotowi do drogi! - ponaglił ją wręczając jej jej własne spodnie i podkoszulkę z nietoperkiem. Roger westchnął z ulgą ale Angie nie była pewna czy z powodu zachowania Tess czy wujka czy jej samej. Usiadł wygodniej na brzuchu Tess i spojrzał na nią niepewnie. Z boku głowy, tam gdzie trafiła ją butelka kierowana przez blondynkę widać było pęczniejące smużki o szkarłatnej barwie. Teraz gdy ucichła sytuacja w pokoju Angie usłyszała podniesione i zdenerwowane okrzyki i ponaglenia innych domowników. Nerwowa atmosfera musiała udzielić się wszystkim chyba a przynajmniej na tyle wielu by takie sprawiać wrażenie. Ale słyszała też to o czym mówił wujek. Coś tam było. Za oknami, w ciemności nocy. Coś potężnego, chyba dalej niż okna, farma i jeszcze dalej ale było na tyle potężne by wwiercać się drażniąco pierwotnym strachem pod czaszkę.
- Co to za gromy? Takie głośne - dziewczyna wzięła ubranie i z niechęcią, ale szybko narzuciła je na ciało. Zniknęła taka przyjemne swoboda ruchów, wróciły gryzące skórę szwy. Doskakała do wujka, wciągając jednocześnie spodnie, a kiedy to zrobiła objęła go ramionami i przycisnęła się mocno do mundurowej bluzy. Teraz już było dobrze, nic się nie stanie jak wujek stał obok -
Bo ten pan co mówił w radyjku… wtedy na drodze jak już przejechaliśmy rzekę łódką. - zaczęła marszcząc brwi i gapiąc się spod paznokciowego ramienia na nieprzytomną panią z obrazkami i Rogera -
Trzeba ją związać, mocno. Czymś mocnym, bo jest bardzo silna. Myślałam że mi zmiażdży tego motylka i kości. To jest ten jej gorszy dzień, jak się zmienia w potwora? Jak się obudzi to może znowu… być niemiła. Mówiłeś, że tu jesteście przyjacielami... i że będę mogła zostać, ale jak mam zostać jak ona mnie nie lubi? A z nią też się dzieliłeś duszą, to ja lubisz i… to ja już pójdę, a ty ją zwiąż. Porządnie. Rozwiąż jak odzyska rozum - dokończyła smutno, ale poderwała głowę, bo zmieniła wątek, a mówiła o czymś ważnym -
Aaaa, ten pan z radyjka! On gadał że tu jakaś tama pęka. Czy to rzeka? Te gromy za oknem? - ścisnęła mocniej wujka, patrząc do góry na jego twarz w napięciu -
Czy jak będzie źle to Roger może iść z nami? On jest miły… i robi obrazki i pokazał mi parę fajnych rzeczy. Chcesz zobaczyć? - na koniec się rozpromieniła.
Gdy Angie mówiła Roger zdołał wstać ale wciąż głównie patrzył się na leżącą bezwładnie Tess. Pokiwał głową twierdząco gdy Angie zapytała o gorszy dzień czarnowłosej kobiety. Ta wciąż żyła bo po brzuchu i piersiach widać było jej oddech. Wujek też kiwał głową gdy słuchał nastolatki i cierpliwie podawał jej kolejne elementy garderoby by jakoś przyśpieszyć jej ubieranie się. Zdołała już wciągnąć na siebie podkoszulkę i spodnie, zostały jeszcze buty a właściwie jeden gdy doszła w swoim ciągu myślowo - słownym do tego co mówił facet w radio.
- Tama! O kurwa tama puściła! - Roger wydawał się być jakby go ktoś pod prąd podpiął tak nim szarpnęło ta co powiedziała właścicielka wydziaranego motylka z czaszką i cukierasami.
- Dojdzie tu?! - zapytał go wujek krzycząc by przekrzyczeć rumor z zewnątrz i krzyki ludzi w domu.
- Nie wiem! Nigdy nie puściła wcześniej! - krzyknął Roger i schylił się by złapać bezwładną Tess. Wujek nie czekał tylko złapał Angie za rękę i pociągnął z powrotem przez drzwi na schody.
-
Choć Angie, musimy trzymać się razem! Mamy samochód! Musimy uciekać! - krzyczał po drodze wujek gdy zaczynali zbiegać po schodach. Angie jeszcze zdążyła zauważyć jak Roger dźwigając Tess też wybiega z pokoju.
Napięcie w ruchach wujka udzieliło się i blondynce. Skoro on się bał, to znaczy robiło się źle.
- Nadchodzi woda? - zapiszczała biegnąc obok niego i ściskając go za rękę coraz mocniej. Nie chciała się utopić, a najbardziej bała się o biegnącego obok blondyna. Nie mogła mu się stać krzywda, bez niego… nie chciała niczego bez niego -
Wujku gdzie Vex? Trzeba iść po Vex! I karabin, nie mam karabinu dziadka. I Mewa! Patyk! I knuja! Potopimy się? Topienie bardzo boli?
- Nie utopimy się! Ale musimy… - wujek prawie krzyczał gdy zbiegali po schodach. Wokół był półmrok rozświetlany przez jakąś świecę tam, inną lampę tu.
Gdy zbiegli na parter z większego pomieszczenia jakie mijała nastolatkę idąc wcześniej na górę wyskoczyła jakaś para ludzi. Prawie zderzyliby się z nimi ale biegnąca na przedzie potężna sylwetka wujka Zordona odepchnęła ramieniem jedną z nich i ta z jękiem upadła na podłogę. Obok musiała być dziewczyna bo zapiszczała przestraszona. Zaraz za zbiegającą parą zbiegał Roger. Jego bose stopy wydawały inny odgłos na deskach niż tupiące odgłosy biegnącego wujka.
- Roger! Co się dzieje?! Roger! Co to za facet?! - dziewczyna sądząc po głosie musiała być młoda i nieźle przestraszona.
-
Tama poszła! Do samochodów! Wszyscy do samochodów i spieprzamy do Dew! - Roger na chwilę zatrzymał się u podnóża schodów by krzyknąć tak głośno jak mógł. Dziewczyna przez chwilę znieruchomiała ale zaraz pomogła chłopakowi którego trącił wujek powstać do pionu. Reszta hałasów w domu też jakby przybrała na sile gdy wszyscy co usłyszeli i to co za oknami i to co krzyczał Roger ruszyli się z miejsca. Na podwórku ktoś nawet już odpalał jakiś silnik. Angie zaś wciąż ciągnięta za rękę przez wujka Zordona już wpadała przez tą dawną pralnię do garażu.