Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-07-2017, 05:19   #51
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
Pani z obrazkami chyba nie polubiła Angie. I chyba była zła, że miły Roger zrobił jej motylka i to z cukierkami… a przecież to był taki ładny obrazek! Blondynka nie rozumiała o co chodzi, atak ją zaskoczył. Alkohol, papierosy i buziaki, a także to całe połączenie dusz wprawiło ją w otępienie, no i nie spodziewała się zagrożenia w takim pozornie bezpiecznym miejscu. Straciła czujność, zaufała, że potwory jej nie dopadną, jeżeli pan z obrazkami będzie obok… jakby dziadek to zobaczył to pewnie dziewczyna latałaby przez cały tydzień z plecakiem wyładowanym kamieniami po piachu i w słońcu, żeby zapamiętała… bo karmić by jej nie karmił za bardzo, o wodzie w nadmiarze mogłaby pomarzyć. Błędy zabijały, a pozwoliła się rozbroić i jeszcze siedziała bez ochrony w obcym miejscu, przy obcych ludziach. Na szczęście wypracowane przez lata odruchy działały nawet mimo rozprężenia i skołowania… i jeszcze wujek był za drzwiami! N słuch brzmiało jakby i on się gniewał… czy teraz wszyscy już gniewali się na Angie? Vex też? Już nie będą razem jeździć moturem?

Przyjaciółka Rogera atakowała, wyciągając pazury do przeciwniczki, która w tym wszystkim nie założyła ani koszulki, ani spodni, ale tak było lepiej. Nic jej nie krępowało. No i kolejna zła pani… mogła porwać podkoszulkę z nietoperem, a to była bardzo ładna koszulka i wbrew temu co mówiła, blondynka bardzo ją lubiła. No i była od wujka.

Czarnowłosa Tess okazywała się atakować w niesamowitym zapamiętaniu. Angie czuła jak musi wysilić wszystkie swoje mięśnie by stawić jej odpór ale w końcu udało jej się choć na moment zbić jeden z jej nadgarstków. Czarnowłosą zachwiało, warknęła przy tym coś niezrozumiałego i choć zaraz wróciła do pionu to już wystarczyło nastolatce by wymusić na niej przejście do obrony. Tess miała wyraźnie trudności z nadążeniem za ruchami blondynki choć jej siły nie można było lekceważyć.

Do walczących dziewczyn doskoczył Roger.
- Tess! Przestań Tess! Co ty robisz?! Opanuj się! Tess do cholery jasnej przestań! - tatuażysta krzyczał do czarnowłosej chcąc przemówić jej do rozsądku ale choć udało mu się ją chwycić za nadgarstki więcej nie osiągnął. Dziewczyna z wydziaranym brzuchem i plecami nadal nie ustępowała. Angie udało się wykorzystać wsparcie Rogera. Siadła na tyłku i wbiła stopę przed siebie celując w brzuch między smoki Tess. Udało jej się i choć czarnowłosa zdołała złapać jedną ręką nogę nastolatki, drugie ramię ugrzęzło trzymane przez Rogera, a potem było już za późno. Wychowanka dziadka i Pustyni przerzuciła ją nad sobą przez chwilę czując jej ciężar balansujący na swojej stopie. Zaraz potem Tess gruchnęła o podłogę a Roger trochę po części też. Wykorzystał okazję i próbował siąść na kobiecie a Angie wreszcie zyskała okazję by odskoczyć od walczących i zyskać moment na cokolwiek. Drzwi znowu huknęły gdy wujek się już prawie przez nie przebił. Jeszcze raz, góra dwa i powinien dostać się do środka.

Pan z tatuażami mówił, że będzie mogła zostać i będą rodziną, a nawet przyjacielami. I ona i on i ci, którzy tu mieszkali, ale chyba nie powiedział prawdy. Przyjaciele nie atakowali się i nie chcieli skrzywdzić, a pani z obrazkami ewidentnie chciała to zrobić. W Angie się zagotowało, złość zacisnęła szczęki i spięła mięśnie. Tess zachowała się brzydko, jak wściekły pies, a te się usypiało nim zdążyły kogoś pogryźć… ją na przykład. Tylko chyba Roger byłby potem bardzo zły, bo się lubili i znali dłużej niż z Angie. Powinna ja trzymać na dystans, już wiedziała jak jest silna. Jej ręce same wyciągnęły się do kupki ubrań, gdzie wśród pomiętego materiału leżały nóż i pistolet. Wujek mówił jaki to model i rodzaj, ale nie pamiętała. Taki czarny i niewielki, z metalowo-plastikową obudową i robiący w ciałach czerwone, krwawiące dziury. Zawahała się, dusząc podszepty dziadka nakazujące błyskawiczne rozwiązanie problemu. Już nie była na Pustyni, ale wśród ludziów. Tutaj wypadało słuchać podszeptów wujka i za nimi dziewczyna poszła, łapiąc za opróżnioną prawie całkiem butelkę.

Tess szarpała się i wierzgała pod Rogerem jak dzika klacz na rodeo pod jeźdźcem. Rogerowi udawało się na niej utrzymać ale z najwyższym trudem. Podskakiwał na jej brzuchu, piersiach i biodrach mocując się przy tym z jej nadgarstkami. Angie podbiegła do nich ze złapaną butelką którą wcześniej tak wesoło opróżniała razem z Rogerem. Trzasnęła z góry na dół próbując trafić gdzieś w twarz czy głowę Tess. Przy tak wierzgającym i ruchomym celu dokładniejsze celowanie było nierealne. Butelka zahaczyła o splecione ze sobą ramiona Tess i Rogera gdy ci tarzali się już prawie po podłodze przekrzykując się wzajemnie i rozbiła się o podłogę tuż przy wierzgających, czarnych włosach Tess.
Drugi cios jednak był precyzyjniejszy albo bardziej fartowny. Połowa butelki trzasnęła gdzieś w bok głowy czarnowłosej przeciwniczki i ta jęknęła boleśnie i zwiotczała. Roger był tak zaskoczony, że wciąż trzymając nadgarstki Tess upadł właściwie na nie, przyszpilając je do ziemi.

Drzwi zaś trzasnęły raz jeszcze, otwarły się z hukiem i trzasnęły znowu o ścianę. A wraz z trzaśniętymi drzwiami wpadł do środka wujek Zordon.
- Angie! - krzyknął próbując ogarnąć scenę w pokoju. Z naguśką blondyneczką, Rogerem ubranym w spodnie siedzącym okrakiem nad naguśką brunetką.

Dopiero kiedy pani z obrazkami znieruchomiała do Angeli zaczęły dochodzić inne niepokojące dźwięki. Odrzuciła połowę butelki ciągle ściskanej w dłoni i już miała zapytać się wujka co się dzieje, kiedy przypomniała sobie o czymś bardzo ważnym.
- Zobacz wujku, mam motylka! I ma cukierasy na skrzydełkach! - zakomunikowała z pełnią szczęścia, podnosząc przedramię i pokazując opiekunowi żeby lepiej zobaczył.

Wujek Zordon uniósł brwi w zdziwieniu widząc nowy dodatek pod zgięciem prawego łokcia nastolatki. Potrząsnął głową i pochylił się po jej ubranie.
- Ubieraj się! Prędko! Coś się dzieje na zewnątrz, musimy być gotowi do drogi! - ponaglił ją wręczając jej jej własne spodnie i podkoszulkę z nietoperkiem. Roger westchnął z ulgą ale Angie nie była pewna czy z powodu zachowania Tess czy wujka czy jej samej. Usiadł wygodniej na brzuchu Tess i spojrzał na nią niepewnie. Z boku głowy, tam gdzie trafiła ją butelka kierowana przez blondynkę widać było pęczniejące smużki o szkarłatnej barwie. Teraz gdy ucichła sytuacja w pokoju Angie usłyszała podniesione i zdenerwowane okrzyki i ponaglenia innych domowników. Nerwowa atmosfera musiała udzielić się wszystkim chyba a przynajmniej na tyle wielu by takie sprawiać wrażenie. Ale słyszała też to o czym mówił wujek. Coś tam było. Za oknami, w ciemności nocy. Coś potężnego, chyba dalej niż okna, farma i jeszcze dalej ale było na tyle potężne by wwiercać się drażniąco pierwotnym strachem pod czaszkę.

- Co to za gromy? Takie głośne - dziewczyna wzięła ubranie i z niechęcią, ale szybko narzuciła je na ciało. Zniknęła taka przyjemne swoboda ruchów, wróciły gryzące skórę szwy. Doskakała do wujka, wciągając jednocześnie spodnie, a kiedy to zrobiła objęła go ramionami i przycisnęła się mocno do mundurowej bluzy. Teraz już było dobrze, nic się nie stanie jak wujek stał obok - Bo ten pan co mówił w radyjku… wtedy na drodze jak już przejechaliśmy rzekę łódką. - zaczęła marszcząc brwi i gapiąc się spod paznokciowego ramienia na nieprzytomną panią z obrazkami i Rogera - Trzeba ją związać, mocno. Czymś mocnym, bo jest bardzo silna. Myślałam że mi zmiażdży tego motylka i kości. To jest ten jej gorszy dzień, jak się zmienia w potwora? Jak się obudzi to może znowu… być niemiła. Mówiłeś, że tu jesteście przyjacielami... i że będę mogła zostać, ale jak mam zostać jak ona mnie nie lubi? A z nią też się dzieliłeś duszą, to ja lubisz i… to ja już pójdę, a ty ją zwiąż. Porządnie. Rozwiąż jak odzyska rozum - dokończyła smutno, ale poderwała głowę, bo zmieniła wątek, a mówiła o czymś ważnym - Aaaa, ten pan z radyjka! On gadał że tu jakaś tama pęka. Czy to rzeka? Te gromy za oknem? - ścisnęła mocniej wujka, patrząc do góry na jego twarz w napięciu - Czy jak będzie źle to Roger może iść z nami? On jest miły… i robi obrazki i pokazał mi parę fajnych rzeczy. Chcesz zobaczyć? - na koniec się rozpromieniła.

Gdy Angie mówiła Roger zdołał wstać ale wciąż głównie patrzył się na leżącą bezwładnie Tess. Pokiwał głową twierdząco gdy Angie zapytała o gorszy dzień czarnowłosej kobiety. Ta wciąż żyła bo po brzuchu i piersiach widać było jej oddech. Wujek też kiwał głową gdy słuchał nastolatki i cierpliwie podawał jej kolejne elementy garderoby by jakoś przyśpieszyć jej ubieranie się. Zdołała już wciągnąć na siebie podkoszulkę i spodnie, zostały jeszcze buty a właściwie jeden gdy doszła w swoim ciągu myślowo - słownym do tego co mówił facet w radio.

- Tama! O kurwa tama puściła! - Roger wydawał się być jakby go ktoś pod prąd podpiął tak nim szarpnęło ta co powiedziała właścicielka wydziaranego motylka z czaszką i cukierasami.

- Dojdzie tu?! - zapytał go wujek krzycząc by przekrzyczeć rumor z zewnątrz i krzyki ludzi w domu.

- Nie wiem! Nigdy nie puściła wcześniej! - krzyknął Roger i schylił się by złapać bezwładną Tess. Wujek nie czekał tylko złapał Angie za rękę i pociągnął z powrotem przez drzwi na schody.

- Choć Angie, musimy trzymać się razem! Mamy samochód! Musimy uciekać! - krzyczał po drodze wujek gdy zaczynali zbiegać po schodach. Angie jeszcze zdążyła zauważyć jak Roger dźwigając Tess też wybiega z pokoju.

Napięcie w ruchach wujka udzieliło się i blondynce. Skoro on się bał, to znaczy robiło się źle.
- Nadchodzi woda? - zapiszczała biegnąc obok niego i ściskając go za rękę coraz mocniej. Nie chciała się utopić, a najbardziej bała się o biegnącego obok blondyna. Nie mogła mu się stać krzywda, bez niego… nie chciała niczego bez niego - Wujku gdzie Vex? Trzeba iść po Vex! I karabin, nie mam karabinu dziadka. I Mewa! Patyk! I knuja! Potopimy się? Topienie bardzo boli?

- Nie utopimy się! Ale musimy…
- wujek prawie krzyczał gdy zbiegali po schodach. Wokół był półmrok rozświetlany przez jakąś świecę tam, inną lampę tu.
Gdy zbiegli na parter z większego pomieszczenia jakie mijała nastolatkę idąc wcześniej na górę wyskoczyła jakaś para ludzi. Prawie zderzyliby się z nimi ale biegnąca na przedzie potężna sylwetka wujka Zordona odepchnęła ramieniem jedną z nich i ta z jękiem upadła na podłogę. Obok musiała być dziewczyna bo zapiszczała przestraszona. Zaraz za zbiegającą parą zbiegał Roger. Jego bose stopy wydawały inny odgłos na deskach niż tupiące odgłosy biegnącego wujka.

- Roger! Co się dzieje?! Roger! Co to za facet?! - dziewczyna sądząc po głosie musiała być młoda i nieźle przestraszona.

- Tama poszła! Do samochodów! Wszyscy do samochodów i spieprzamy do Dew! - Roger na chwilę zatrzymał się u podnóża schodów by krzyknąć tak głośno jak mógł. Dziewczyna przez chwilę znieruchomiała ale zaraz pomogła chłopakowi którego trącił wujek powstać do pionu. Reszta hałasów w domu też jakby przybrała na sile gdy wszyscy co usłyszeli i to co za oknami i to co krzyczał Roger ruszyli się z miejsca. Na podwórku ktoś nawet już odpalał jakiś silnik. Angie zaś wciąż ciągnięta za rękę przez wujka Zordona już wpadała przez tą dawną pralnię do garażu.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.

Ostatnio edytowane przez Czarna : 17-07-2017 o 05:48.
Czarna jest offline