Cedmon nigdy nie miał w sakiewce takiej ilości złota i miał wrażenie, że zawartość wspomnianej sakiewki starczy mu na pół życia. Pobyt jednak w Al'Geif szybko wyprowadził go z błędu. Miasto i jego ceny nader skutecznie opróżniały kiesę łucznika, w której powoli zaczęło być widoczne dno. Pozostawało znaleźć szybko dobrze płatną robotę lub wyjechać z miasta.
O innych możliwościach wolał na razie nie myśleć...
Zabójstwo, rabunek - nie pierwsze i nie ostatnie. Cedmon nie był strażnikiem miejskim, by gonić zabójców, chociaż był nieco zdziwiony ich liczbą. No i nie bardzo miał ochotę zadzierać z jakąś lokalną bandą. Skoro jednak tamci postanowili poszerzyć listę ofiar, a na dodatek i jego umieścili na tej liście, to Cedmon nie miał zamiaru stać jak kołek i dać się zarżnąć jak baran.
A że strzała jest szybsza od noża, zatem chwycił za łuk i strzelił do najbliższego napastnika.
Nie dość, że ratował swoje życie, to jeszcze miał nadzieję, że po walce trafi się jakiś łup. Nie mówiąc już o tym, że wysłanie zbirów do piekła byłoby pewną formą sprawiedliwości. |