Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2017, 12:14   #1
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
[Dark Ages] Szepty Kocich Łbów


Kareta zaprzęgnięta w dwa kare koniki zajechała na zamkowy dziedziniec. Dwóch służących od razu podbiegło – jeden by ustawić niewielki podest przy drzwiczkach, drugi – by je otworzyć i umożliwić wyjście siedzącej wewnątrz szlachciance. Dziewczyna ta była tak piękna, że o ten krótki moment, gdy jej delikatna dłoń o alabastrowej skórze dotykała dłoni służącego, młodzianie grali w kości. Teraz też na twarzy służącego, który pomagał wysiąść blondwłosej piękności o karminowych wargach i błękitnych jak niebo w słoneczny dzień oczach, malował się wyraz triumfu. Choć palce białogłowy zaraz rozłączyły się z jego palcami, a ona sama nie poświęciła mu zapewne nawet jednej myśli, chłopak wiedział, że tej nocy nie zaśnie spokojnie przez długi, długi czas.

Aila de Barr zadarła głowę, by spojrzeć na ogromną bryłę zamku o niezbyt wdzięcznej nazwie – Kocie Łby. Westchnęła.

[MEDIA]http://www.castle-vianden.lu/images/chateau.jpg[/MEDIA]

Jakże nienawidziła tego miejsca! A jednak, wciąż tu mieszkała, wciąż wracała, wciąż wierzyła, że pewnego dnia zaskarbi sobie nie tylko uwagę Sire’a, ale także jego miłość. Że on zrozumie wreszcie...

Przecież to nie mógł być przypadek, że się spotkali… i że to akurat jej pozwolił pić swoją krew, otwierając przed nią świat mrocznych namiętności. I choć nigdy nie połączyła ich cielesność, Aila wierzyła, że pewnego dnia i tak się stanie. Wszak czy jakikolwiek śmiertelnik był godzien jej wdzięków? Widziała, jak na nią patrzyli, jak wzdychali, jak celebrowali każdy jej dotyk. Kto więc jak nie ona miał być godzien, by stać się oblubienicą nieśmiertelnego? A na pewno powinna stać się nieśmiertelna. Nikt nie nadawał się przecież bardziej niż ona - piękna, utalentowana, oczytana... i wciąż młoda!

A jednak, był ktoś jeszcze w kolejce po wampirzą obietnicę życia wiecznego. Z niezrozumiałych dla szlachcianki powodów Sire karmił jeszcze przynajmniej jednego człeka swą szkarłatną ambrozją. I to kogo? Skrybę z przypadku! Ani młodego, ani przystojnego, ani znamienitego urodzenia. Taki zupełny... nikt. Dlaczego więc Sire stawiał go na równi z nią – kasztelanką, która mogła zostać nawet żoną księcia z Habsburgów?!

Szeleszcząc ze złością długą spódnicą, Aila ruszyła po schodach do wnętrza zamku. Zatrzymała się tylko na chwilę obok siedzącego na schodku burego kota.
- Przekaż mu, gdy wstanie, że będziemy mieć gościa. – powiedziała do sierściucha, który spojrzał na nią bez zainteresowania, po czym wrócił do czyszczenia futerka. Gdy jednak szlachcianka zniknęła w środku budynku, kot czmychnął w kierunku pomieszczeń gospodarczych.

Ludzie mówili, że to z powodu nazwy zamku wszelkiej maści kocury i kocice nie tylko miały tu spokój, ale wręcz były dokarmiane przez służbę kuchenną. I choć niewielu już pamiętało, czy stał za tym rozkaz pana czy zwykła ludowa słabość do bujd, Aila miała przeczucie, że sierściuchy są tu kimś więcej. Są swojego rodzaju strażnikami i zwiadowcami wampira, który na zamku tym mieszkał. I choć on sam nigdy tego nie potwierdził, zawsze czuła specyficzną nerwowość, gdy któryś z kotów jej się przyglądał.

Młoda kasztelanka szła przed siebie, pokonując kolejne metry ponurych korytarzy, aż wreszcie dotarła do pomieszczenia, przy którego drzwiach napotkała drzemiącą służkę. Dziewczyna zmieszała się na widok szlachcianki i od razu zgięła w ukłonie. Ta jednak nawet na nią nie spojrzała, zmierzając wprost do sypialni swojego wuja - Torina de Barr – niegdyś znanego rycerza, bojownika wypraw krzyżackich – dziś zniedołężniałego starca.

Pomieszczenie urządzone było wyjątkowo skromnie, biorąc pod uwagę fakt, że po śmierci ostatniego władcy - Andrusa z Kocich Łbów, to właśnie Torin uznawany był nieoficjalnie za włodarza zamku. Z lewej i z prawej strony stały po trzy krzesła, zaś na przeciwległej ścianie w formie ogromnego regału z bukowych desek rozciągała się biblioteczka urozmaicona kilkoma zamykanymi szkatułami. W pomieszczeniu tym nie było żadnych arrasów czy gobelinów, nawet bukietu kwiatów. Za jedyną ozdobę można chyba uznać dwa skrzyżowane miecze wkomponowane w drewniany regał, niedaleko którego niemal na środku pomieszczenia stało ogromne dębowe łóżko. Pośród mroku, który rozpraszał jedynie blask wątłego ognia w kominku oraz świecznik zawieszony na prawej ścianie, można było dostrzec w sypialni trzy postacie. Pierwsza – wynędzniała istota, której zmarniałe oblicze wystawało znad puchowych pościeli, miała złączone na wysokości piersi dłonie, jakby się modliła – był to ów Torin zwany niegdyś Dębem z powodu swej masywnej budowy, dziś jednak przywodzący na myśl bardziej chorą brzozę lub osikę. Obok łóżka, pod biblioteczką siedział człek, na widok którego Aila odruchowo się skrzywiła – skryba Alexander d’Eu - człowiek znikąd, który przybył do Kocich Łbów jako jeniec Andrusa, a z niewiadomych powodów został tutejszym skrybą i kapelanem, drugi prócz pięknej kasztelanki de Barr ghul Sire Elijahy. Trzecia osoba… czy raczej osobowość spała smacznie przy kominku w lewym rogu pokoju. Oczywiście, był to kot – tym razem biały w czarne łaty.

- Wuju… wuju, wieści ważne niosę! Z miasteczka wracam. Chłopak stajenny prawdę mówił.
– rzekła Aila, podchodząc do łóżka i ostentacyjnie ignorując postać skryby – Przybył niejaki student z Padwy, historyk ponoć, co chciałby losy zamku spisać. Ja go nie spotkałam, bo jeszcze spał po trudach podróży w tawernie, ale przyjrzałam się jego odzieniu wierzchniemu i koniowi. To rasowe zwierzę, podkowy ma zgrabne, rzeźbione nawet, choć już mocno otarte. Może więc być, że młodzian faktycznie jest tym, za kogo się podaje. Ponoć dziś wieczór planuje przejść na zamek i o audiencję cię prosić. Oczywiście, jeśli nie czujesz się na siłach, mogę go przyjąć...

Umilkła, wyczekująco przyglądając się Torinowi. Nie była wszak nawet pewna czy wuj jest przytomny na tyle, by ją słyszeć.
 

Ostatnio edytowane przez Mira : 05-08-2017 o 09:54.
Mira jest offline