Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2017, 12:24   #15
Googolplex
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Elf wprawnym ruchem noża zaostrzył pióro, zanurzył w atramencie i kilkoma wprawnymi pociągnięciami przelał na pergamin dziwne ni to symbole ni rysunki. Same w sobie niewtajemniczonym nie powiedziałyby zbyt wiele, lecz dla Lugolasa każdy kształt był doskonale znanym przyjacielem.
- Właśnie takie części musimy zdobyć, po kilka sztuk z każdej, najlepiej tuzin, może dwa. Te potrzaski są na tyle skomplikowane, że trudno będzie się z nich wydostać nawet człowiekowi, trzeba znać sposób. Teraz wystarczy tylko znaleźć przynętę i zastawić pułapkę a zwierzyna sama w nią wlezie… albo nie wlezie jeśli nasz cel jest bystrzejszy niż zakładamy. Tak czy inaczej jest to sposób który coś nam powie o zmorze nękającą osadę, a my nie będziemy musieli przy tym marznąć.

Bertrand długo z powątpiewaniem przyglądał się rysunkom. Sam zajmował się płatnerstwem i wykonywaniem broni, próbował się wyznać w szkicach. Gdyby on by się nie wyznał na szkicach, w końcu wytwarzał też skomplikowane bronie, chociażby kusze samopowtarzalne, zapewne i kowal nie wiedziałby o jakie części chodzi.
- Wątpię żeby w tej wiosce znalazł się ktoś kto potrafiłby ci wykonać coś takiego. Jeśli nie potrafisz wykonać tych elementów sam to nie złożysz pułapki. Wprawdzie wiemy o jednym krasnoludzkim kowalu, który potrafi robić potrzaski, lecz to nie wygląda na potrzask.

- No cóż, skoro to przerasta wasze możliwości czcigodny Bertrandzie, nie pozostaje mi nic innego jak tylko poczekać aż zaproponujecie lepsze rozwiązanie. - Odrzekł elf spoglądając czujnie na kapłana swymi fiołkowymi oczami.

Bertrand pokręcił tylko głową.
- Może pod twoją kontrolą, gdybyś cały czas tłumaczył jak ma dokładnie wyglądać cześć, której potrzebujesz, kowal sprosta zadaniu. Tylko nie wiem jak dogadujesz się z krasnoludami, bo nie zawsze waszym rasom to idzie.
Potem podrapał się po głowie.
- No chyba, że części są wykonana z drewna to cieśla. Rozmawialiśmy dzisiaj z jednym Evertem, kuzynem tego kowala. Zatem jak widzicie rzemiosło w tej wiosce prowadzą krasnoludy, wątpię by znaleźli się kolejni rzemieślnicy..

- Pod moją kontrolą? Nie jestem mistrzem kowalskim ani ciesielskim by takiemu mówić co ma robić. Te schematy nakreśliłem tak dokładnie jak tylko mogłem, nawet jakbym stał kowalowi nad ramieniem, to nic czego by w nich nie było mu nie powiem.

- Toż z samego rysunku nawet wielkości nie będzie znał części jaką ma wykonać. Możemy jednak ten rysunek zanieść kowalowi czy cieśli i zobaczyć co z tego wyniknie. Możemy też pożyczyć potrzaski od kowala. Pewnie nie będą tak dobre, jak te które narysowałeś, lecz wobec zwykłych zwierząt pewnie spełnią swoją rolę
Bertrand uśmiechnął się, pociągnął głęboki łyk piwa.

- Myślę że pomysł Dolona nie jest zły - odezwała się nagle Ilaria. Na jej twarzy malowało się co prawda znudzenie rozmową o planach na jakąś machinę wymyślnej śmierci. - Sama bym poszła na palisadę, ale w nocy nic nie zobaczę - wzruszyła ramionami. - Więc jak chcesz Lugolasie to mogę ci towarzyszyć, żebyś się nie zanudził tam na śmierć - zaproponowała.

Elf tylko westchnął, bo cóż innego mógł zrobić.
- Ustępuję przed siłą. - Stwierdził unosząc dłonie w geście rezygnacji z dalszej walki na argumenty. - Użycz nam więc swych mocy Dolonie.

Dolon zdziwił się, że jego pomysł został ostatecznie zaakceptowany, a zaraz potem zmieszał się.
- Oczywiście mogę rzucić taki czar, lecz… Jakby to powiedzieć. Nie przypuszczałem, że będą go wymagały aż dwie osoby… - tłumaczył się. - Ale jeżeli ma to pomóc w naszej sprawie to mam i na to remedium. - monologował zbliżając się jednocześnie do Ilarii.
- Proszę - rzekł wręczając jej srebrny pierścień z małym rubinem ukształtowanym w płomień, który ściągnął ze swojego palca. Mogłoby się wydawać, że jakim cudem miałby zmieścić się na placu dorosłej kobiety, lecz nie był to problem. Oto bowiem zaraz po tym jak dotknął skóry kobiety powiększył się na tyle, by mógł być bez przeszkód przez nią noszony. - Będzie Cię chronił przed chłodem. Ale po wszystkim oddasz mi go, dobrze? To prezent od mojej żony. - wyjaśnił, po czym odwrócił się w kierunku elfa. - Teraz twoja kolej.
Wraz z końcem tych słów po pomieszczeniu rozniósł się delikatny zaśpiew. Poważny, miejscami dość mroczny, lecz spokojny i odpędzający lęki. Z chwilą kiedy się zakończył Dolon chwycił elfa za ramię, a wtedy tego wypełniła magiczna energia sprawiająca, że żaden mróz, czy upał nie były dla niego straszne. Jeżeli miał np. zziębnięte stopy, albo inną podobną dolegliwość to te ustępowały sprawiając, iż czuł się całkowicie komfortowo. Pierścień działał identycznie, lecz tylko w odniesieniu do zimna.
- Gotowe. Teraz będziesz odporny na każdy, nawet największy naturalny chłód. Efekt ten utrzyma się przez mniej więcej dwadzieścia cztery godziny.

Bertrand uśmiechnął się do niziołka.
- Godne uznania zaangażowanie Dolonie, lecz zupełnie niepotrzebne. Jeśli tylko chcesz możesz odzyskać swój pierścień ochrony przed zimnem już teraz, zwłaszcza że jest to prezent od żony. Zapewne nie darowałby ci, że dałeś go obcej kobiecie. Oboje z Beą modlimy się, tak daleko na północy, o ten sam czar co ty Dolonie. Korzystamy z niego jedynie w razie załamania pogody i trzeszczących mrozów. Normalnie, nawet tutaj, wystarczają w tym przedwiosennym okresie porządne zimowe ubrania. No może czasami trochę winiaka lub gorzałki. Na pewno zaś pomagają porządne tłuste posiłki w tym okresie. Zatem jeśli panna Ilaria zgodzi się rzucę na nią to zaklęcie lub poproszę o to Beę.

- Dziękuję Dolonie - uśmiechnęła się Canvas patrząc na pierścień, który od niego otrzymała. Był naprawdę piękny i bardzo w jej guście. Pokręciła zaraz głową. - Ale nie potrzebuję pomocy z chłodem - popatrzyła po kapłanach. - Pochodzę z południa i po tym jak przeniosłam się do Neverwinter wiecznie było mi zimno. A że mieszkam tam już kilka lat to zdążyło znaleźć się rozwiązanie na ten mój problem - mówiąc to pogładziła materiał swojego płaszcza, który cały czas miała na sobie. Pochwyciła dłoń niziołka i położyła mu na niej pierścień. Dolon mógł poczuć ciepło jakie biło od Ilari, prawie tak jak u osoby w gorączce, lecz jej było przyjemne.

Tymczasem Lugolas zgarnął swe rzeczy z powrotem do torby, zmieściły się tam zarówno narzędzia, jak i instrument, a także pergamin na którym nakreślił szkice, elf postanowił odwiedzić kowala skoro i tak musiał wychodzić. Pomimo zaklęcia szczelnie opatulił się płaszczem, założył rękawice i naciągnął kaptur.
- No dobrze, skoro trzeba nam iść to nie zwlekajmy.

Bertrand wstał nałożył suszący się płaszcz, chwycił opartą o przepierzenie halabardę.
- Przejdę się z wami obejrzę jak wygląda palisada. W jakim jest stanie
Po tych słowach dwa razy modulowanie gwizdnął, Lugolas dosłyszał w tych gwizdach po dwa dźwięki, jeden był identyczny dla obu gwizdnięć. Z przepierzenia zeskoczyły dwa psy.

- Dlaczego Czcigodny milczeliście wcześniej, jakbyście powiedzieli, że wam się nocna przechadzka marzy to by Dolon zaklęcia na mnie nie marnował. - Stwierdził Lugolas zarzucając torbę na ramię. Po czym wskazał na broń świątobliwego męża. - Ale to, to musicie tu zostawić albo blask czymś zakryć, bo taka iluminacja bez wątpienia odstraszy licho na które nam się zaczaić trzeba.

Ilaria uniosła brew w zdziwieniu na decyzję kapłana. Jej rola była ograniczona do towarzyszenia Lugolasowi. Dwoje to jest dużo ludzi, ale trójka to już był tłum i taka liczba mogła odstraszyć stwora. Szczególnie jeśli będą świecić pochodnie czy lampy.
- To tylko siedzenie na szczycie palisady - wzruszyła ramionami. - Chyba damy sobie radę z tym we dwójkę. Raczej nic nas nie zje do świtu… - powiedziała do Bertranda. - No chyba, że widzisz w ciemności, a to był jedyny powód, że gonimy na mróz naszego szpiczastouchego kolegę.

Słysząc to określenie elf aż się wyprostował i pod kapturem zastrzygł uszami ze złości, to był najczystszy przejaw gatunkizmu! Szybko jednak się uspokoił. Po pierwsze dlatego, że kobieta nie miała chyba zamiaru go obrażać, po drugie dlatego, że była piękna, a to zdecydowanie łagodziło ból jaki zadała jego dumie rasowej.

Bertrand uśmiechnął się
- Światła potrzebuję by palisadę obejrzeć. Nie miałem zamiaru z wami czuwać w nocy, przynajmniej nie tej nocy. Obejdę wioskę wzdłuż palisady, zorientuje się w jakim jest stanie i wracam. Nie zajmie mi to zapewne więcej niż pół dzwonu.

- Jak tam uważacie czcigodny, lecz i bez was byśmy palisadę zbadali, czas tylko marnujecie. - Elf nie próbował przekonywać Berthranda, po prostu stwierdził fakt. Otworzył drzwi i chwilę później był już na zewnątrz, w paszczy lodowego smoka, a przynajmniej tak mu się zdawało sądząc po temperaturze. Zaklęcie choć chroniło przed zimnem, nie było dość dobre by zapewnić mu komfort ciepłego paleniska… niestety.

Bertrand uśmiechnął się tylko do swoich myśli. “Cóż bard a raczej łotrzyk może wiedzieć o przydatności palisady do obrony.”

Na co Lugolas uśmiechnął się do swoich. ”Cóż kapłan może wiedzieć o przydatności palisady do obrony.”

Kot należący do Canvas zeskoczył z kolan właścicielki i zaraz, jednym susem, wskoczył na stół. Usiadł na nim i spoglądał wyczekująco na Ilarię. Kobieta wstała ze swojego miejsca, podniosła plecak z podłogi i narzuciła go na ramię. Następnie wzięła w ręce kota i schowała go pod płaszczem.
- No to skoro tak, to chodź kapłanie - odparła do Bertranda i ruszyła za elfem.
 
Googolplex jest offline