Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2017, 19:58   #97
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gabriel przeżywał jeszcze poprzednią noc, gdy uderzyły w niego wydarzenia kolejnej. Nie było przeciw niemu żadnych twardych dowodów. Ludzie przyszli podpuszczeni przez kogoś. Bo ktoś widział… Gdyby były twarde dowody, straż już by tu była. Burmistrz darzył go niechęcią jako protegowanego biskupa. Więc wykorzystałby okazję…. W sumie i tak ją wykorzystał najgłośniejszy krzykacz z pewnością był przez niego opłacany. Ironią było, że zabili największe zagrożenie dla Płocka. W zamian ludność owego Płocka... wyżyła się na chorych i doprowadziła do śmierci przełożonej sióstr zakonnych. Jakie Gabriel miał pod opieką. Duchowny spojrzał na Jana i obaj zrozumieli się niemal bez słów.
- Dziękuję wam Weroniko za dochowanie wiary we mnie. Burmistrz próbuje zniszczyć nasze zgromadzenie. Służymy bogu i ludności Płocka. Polityka - westchnął - zawsze odnajduje najmniejszych. Siostro, musimy podjąć działania. Medyk Jan pomoże wam z chorymi. Musimy wrócić do bożej pracy. Jeśli któraś siostra odniosła rany, niech również się do niego zgłosi. Sprowadź do mnie na dół siostrę Bogumiłę i niech ktoś pośle lub sprowadzi tu brata Teodora.
Zakonnica skuliła się.
- Bracie dobry, miasto niespokojne, ludzie wszędzie zagrożenia wypatrują, moze i rację mają? nie wiem… czy starczy mi odwagi w sercu… - wyznała ze wstydem i zaczęła płakać.
- Pan na nas patrzy. - Gabriel przytulił zakonnice - dasz radę dziecko. Nie możemy ulec zawistnikom. Nie możemy pozwolić zniszczyć dzieła Bożego. Ludzie natomiast, nie wiedzą co czynią. My im musimy być pasterzami. - poczekał aż Weronika się wypłacze. Badał też jej myśli czy znajdzie odwagę w sercu. - Mnie wczoraj w nocy prawie zabito. Dziś Burmistrz nasłał na nas zmanipulowanych ludzi. Ja przecież mam już swoje lata. Wytrwałem jednak w wierze. Uwierzyć w obawy ludzi? Toc ten sam staruszek co stoi przed tobą... chorych dogląda. Nagle morduje ludzi w sile wieku? Ilu? Dwóch, trzech? Jeśli zawiedziesz Weroniko szpital upadnie. Ja i to zgromadzenie również. Taki jest cel burmistrza. Znajdź siłę.
Zakonnica była wyraźnie wystraszona, widać było, że cała sytuacja ją zwyczajnie przerasta. Jednak pokiwała główką. zmusiła się do ruszenia w celu sprowadzenia Teodora.
Gdy strach nie odszedł Gabriel spojrzał na kobietę. Nie mógł wymagać zbyt wiele.
- Pomóż Janowi i sprowadź siostrę Bogumiłę. Podał jej też trochę nalewki na uspokojenie.
- Zajmę się chorymi - zgodził się Jan. - Ty, bracie Gabrielu wyjaśnij tą sprawę z władzami. Nikt przecie nie ma dowodów na to niedorzeczne pomówienie i nie odważy się powtórzyć go przed sądem. Winniśmy zatem zażądać ukarania sprawców tego godnego dzikich pogan napadu i ochrony dla zgromadzenia. I to u samego wojewody.
Z kosturem i torbą wyglądał jakby właśnie wrócił z podróży za miasto i zastał cały ten bałagan. Natychmiast zabrał się do pracy, pomagając umieścić chorych z powrotem w ich łóżkach, poprawiając poprzewracane sprzęty i opatrując potrzebujących. Jan i siostry robili co prawda co mogli, ale prawda była taka, że jak któregoś z pacjentów nie wykończyła jeszcze choroba, to i kopniak czy dwa zaszkodzić dużo nie mógł. Życie człowiecze było ciężkie, toteż współcześni nawykli do znoju. Póki nie tracili krwi…
Gdy do Gabriela zeszła siostra Bogumiła zakonnik spojrzał na nią wyczekująco.
- Co sądzisz siostro o tym co się stało? - powiedział zakonnik jednocześnie dając trochę naleweczki. Ilość była rozsądna. Tak by rozgrzać ciało a nie zamglić umysłu. - Na rozgrzanie, po ostatnich godzinach należy się nam odrobina wytchnienia.
Kobieta miała podbite oko, co dowodziło, że i jej się oberwało od gawiedzi. Bogumiła trochę się wzbraniała, ale w końcu przyjęła poczęstunek.
- Trzeba koniecznie iść na posłuchanie do biskupa, no a póki go nie ma, to do dziekana i braci kanoników choćby. No i bracie zaklinam was, nie wychodźcie do rana, dobrych ludzi jakiś diabeł opętał i chodzą ulicami niepokoje wzniecając.
- Diabeł - podrapał się po brodzie. - Być może. Tylko jak nie wychodząc posłuchanie u dziekana wyjednać? Same tu kobiety i jeden starzec. Każdemu strach wyjść. Znasz Pani okolicę i ludzi lepiej. Co radzisz?
- Bracie z rana, jak ludzie rozejdą się do pracy i pokój nastanie, wtedy lepiej iść. To nie jest dobry czas na nocne wędrówki, zresztą, diakon Robert od Ducha zaraz nabożeństwo rozpocznie za siostrę Zytę.
Gabriel pokiwał głową. Pod koniec mocy powie, że poczuł się gorzej. I dzień przelezy u siebie. Spotkanie Wacława ustawiając na noc kolejną. Byli i tak na wieczerzę umówieni.
- W dzień wstawcie solidne drzwi i zabezpieczcie szpital przed takimi najściami. - podał siostrze kilka złotych monet- Zapas jedzenia odpowiedniego dla chorych i sióstr nabyć nam również trzeba. Rozpytaj też wśród braci czy nie przyszedł by kto popilnować nas na kolejna noc. Kilku braci w wierze by się przydało. Niekoniecznie duchownych. Parafian lub byłych pacjentów. Zapłać siostro im jeśli trzeba. Byleby pewni w ręku byli. Teodor - Gabriel westchnął - wiedział, że ma przyjść. Skoro nie dotarł znaczy miasto niebezpieczne.
Bogumiła pokiwała głową.
- Nawet dla sutanny poszanowania dziś ludzie nie mają, może to i by było lepiej jakby rycerze domu niemieckiego miasto w opiekę wzięli - pożaliła się zakonnica zaskakując rozeznaniem w polityce.
- Może i to prawda siostro. Zadbaj za dnia by skargi na to zajście złożyć. Protestować, ochrony żądać. Ponadto oczywiście by majaki tłumu nie przerodziły się w oficjalne oskarżenia. Dowodów nie mają i mieć nie będą. Jednak burmistrz nieprzychylny. Odpowiednio biegły w prawie duchowny musi nas natychmiast wspomóc.


***

Po około godzinie miejsce udało się ogarnąć. Wtedy też siostra Bogumiła poinformowała “lekarzy” że u drzwi stoi jakiś mężczyzna i uparcie rozpytuje o Gabriela.
Gabriel poprosił by zaprowadzić go do okna lub innego miejsca gdzie będzie mógł się przyjrzeć nieznajomemu. Pozostając niezauważony. Zapytał również ponownie o brata Teodora, który jeszcze się nie zjawił.
Obcy zaś był szczupłym, lecz rosłym mężczyzną ubranym w podróżny płaszcz. Był bardzo opanowany, był nieufny i był ghulem.
Gabriel zaczął czytać jego myśli. Chcąc dowiedzieć się kto go przysłał i w jakiej sprawie. Planował zaprosić go do środka. Minimum ostrożności jednak nie zaszkodzi.
Jan przypasał broń i stanął obok.
- Ciekawe, kto go przysłał i czemu nie przyszedł samemu - szepnął. - Pomówmy z nim, nam dwóm nie dostoi..
- Zaraz go zaprosimy. Chcę wiedzieć co skrywają jego myśli. - powiedział Gabriel w zamyśleniu.
- Myśli o kobiecie. Nie znam jej. Cóż wypada się przekonać, siostro. Przyjmę go na tyłach szpitala. Przebiorę się tylko.
- Wskaż mi tylko miejsce skąd będę mógł was obserwować i przyjść z pomocą w razie czego - rzekł Jan.
 
Icarius jest offline