Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-07-2017, 22:52   #302
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
HOLIŁUDZKIE ZAGRYWKI


W każdym razie zabawa trwała w najlepsze i nie wyglądała jakoś tak podejrzanie jak wcześniej wieści gminne niosły. Co prawda wóda lała się strumieniami, ale to przecież nic zdrożnego. Podobnie jak i szampany, wina, kawiory, lasery i bajery. Wszystko było dość cywilizowane nawet jeżeli od czasu do czasu dało się zauważyć kogoś "pudrującego" sobie nosek. Właściwie William Praudmoore całkiem miło spędzał sobie czas z laskami, które zabawiały go rozmową i były... no były dość "przyjacielskie", choć seksu nie było. Po tym przyjęciu William rzeczywiście nie wiedział co się odpierdala, bo spodziewał się czegoś zupełnie innego, o czym innym przecież była mowa w planach podejścia do tego bezbożnego przybytku... i wtem William ujrzał nad drzwiami wejściowymi (od wewnątrz) pomiędzy dwoma obrazami krzyż. Może to jednak nie jest bezbożny przybytek?

Ostatecznie kobiety poprosiły Praudmoora, aby ten udał się z nimi "pozwiedzać" (do wyboru: 1. piętro z sypialniami, 2. drugie piętro z różnymi pokojami dostosowanymi do kręcenia filmów aktualnie przerobionymi na pokoje dla gości, 3. piwnice zamienione w niewielkie studio filmowe, albo parter: 4. kuchnie, 5. więcej pomieszczeń z większą ilością imprezowiczów, 6. loża wipowska, 7. biura, 8. garaż). To już jednak należy do jego decyzji, czy pójdzie czy nie. W tym miejscu również istotnym byłoby czy i o co zagaduje do współgości. Można było spodziewać się, że już niebawem reszta ferajny wparuje z mordą na przyjęcie i atmosfera lekko zmieni się. A może nie zmieni się? Może po prostu będzie tak jak było i opozycja nie będzie musiał wzywać do stania na mrozie biednych frajerów. Ciężko powiedzieć. Istotnym było to, że czas działać.

HEJT HEJT WIŚTA WIO


- Na kompost tego skurwysyna! - usłyszał Złomokleta, gdy był zajęty preparowaniem niepokojących wiadomości na temat Bolka. Brzmiało jakby to ktoś kierował do niego, ale to przecież niemożliwe, nie? Tym czasem fale nienawiści przetaczały się przez internet niczym olbrzymia ilość piranii. Wydawało się, że otaczały całą posiadłość i leciały w jego kierunku od krainy traw, od płotów, drzew i wszystkiego co otaczało nieruchomość gruntową. Niemalże w ostatnim momencie Andrzej Nowak przekroczył próg domu, a wirtualne piranie jakby zatrzymały się powstrzymane ścianami budynku i niewidzialną barierą progu. Znalazł się w bezpiecznej przestrzeni, z angielskiego sejf spejs. Równocześnie obserwował jak fale przenikały przez Bimbromantę, Ajeja, Bolka i resztę stojących na zewnątrz nie robiąc im zupełnie niczego. Niczym duchy, czy też fale radiowe. Skoro to jednak były fale radiowe to czemu ściany budynku je powstrzymywały? Przecież to był zwykły budynek, a nie żaden bunkier. Złomokleta szybko rozejrzał się po imprezie i jego wzrok wyłowił z tłumu jedną osobę coś tam piszącą na telefonie komórkowym, a to oznaczało, że sieć tu była... no zresztą była, bo przecież sam przez nią przepłynął, aby znaleźć się w budynku. Więc czemu ściana powstrzymała fale nienawiści?

Niestety przez taką niespodziewaną, ale to zupełnie niespodziewaną, kinder niespodziankę nie udało się osiągnąć pozostałych planów. Co prawda zdalnie Andrzej mógł próbować jeszcze odwracać uwagę Bolka to jednak jednocześnie plan drugiego Andrzeja był w tak zaawansowanej realizacji, że po prostu Bimbromanta i Ajej w końcu dostali się do środka.

DŁUG HONORU


- Dług to dług. - stwierdził Kambrit (czy jak mu tam) usłyszawszy epickie żądania Andrzeja Młota. Dosłownie aż źdźbła najbliższej trawy zadrgały, gdy usłyszały niewielką przemowę Ajeja, która miała przemówić do głosu sumienia ukrytego tak głęboko pod zwałami tłuszczu, chamstwa, marskości wątroby i ciemnoty, że zdawała się nie istnieć. A jednak okazało się, że istniała. Bardzo zakurzona, nieruszana od lat, ale cóż. Korhit (czy jak mu tam) stwierdził, że Andrzej i Ryszard powinni przygotować się.

Po chwili Kutait (czy jak mu tam) zagadał Bolka "gdzie jego, kurwa, sto milionów". Bolek coś tam próbował się migać, ale tym razem nie otaczali go jego lojalni słudzy, a po prostu ochrona Krakowskiego. Ta nie umiała się dokładnie zachować w takich sytuacjach, a to znaczy walić po ryju i nie patrzeć. Kuwejt (czy jak mu tam) był natarczywy i zaatakował z siłą imperialistycznej armii amerykańskiej bombardując argumentami wszystkie śliskie i wierzgające się tłumaczenia Bolka. "GDZIE KURWA MOJA KASA?!" zaczął w końcu ryczeć jak wściekły łoś rzucając przy tym swoje szacowne nakrycie głowy z kutasem na ziemię i skacząc po nim. Rwał przy tym włosy z głowy i podkręcał wąsa.

W tym całym zamieszaniu Andrzej Młot i Ryszard Kocięba , no i Ania bez problemowo weszli na imprezę razem z jakimiś cieciami waflowymi. W środku impreza już trwała na dobre. Wódka lała się strumieniami, muzyka była głośna, a na pobocznym parkiecie - urządzonym między w chuj wielkimi, zakręcanymi schodami z półpiętrem - jakieś typy tańczyły z laskami. Większość panienek miały dość odsłonięte dupy i cycki jakby zaraz miała rozpocząć się ruchanie. Nagle jeden z cieci waflowych odezwał się:
- Szefie, to co dalej robimy? - okazało się, że to Biznesmen i Grażyna w przebraniu cieci waflowych. Taki to był dobry kamuflaż, że gdyby Biznesmen nie odezwał się to nikt by go nie poznał. Bimbromanta nawet zaczął podejrzewać, że tak działają mistyczne moce Anonimowych Alkoholików. Nawet spotkani przypadkowo na ulicy, gdy są w stanie karierowiczostwa, dorobkiewiczostwa i korposzczurostwa to nie sposób ich poznać.

Piątka przede wszystkim odsunęła się od drzwi, bo ochrona szybko zorientowała się, że gdy skupiali się na nowej wojnie w Zatoce Perskiej to ktoś się wpierdolił do środka bez kontroli. Jeden ze strażników aż odezwał się przez krótkofalówkę do strażników przy bramie, czy dobrze trzepali przyjeżdżających. Tamten powiedział mu, że dobrze, ale strażnik przy drzwiach podejrzewał, że tamci to dobrze tylko trzepią swoje kutasy. Nie mógł tak tego zostawić dlatego krzyknął do innego strażnika, żeby go zastąpić, a sam - nie informując nikogo (no bo wstydził się swojego chujostwa) - wkroczył do akcji. Znaczy wszedł na imprezę. Niestety dla niego nie spostrzegł Piątki, a gości było tak dużo... w końcu pierdolnął sobie trochę wódki. Nagle pomyślał, że dobrze będzie trochę popatrolować imprezę.

Tym czasem Karmela (czy jak mu tam) ostatecznie za chamstwo wobec Bolka wypierdolono za bramę. Tyle po imprezie dla tego chujka. Przynajmniej spłacił dług i przy tym nie dostał po ryju.
 
Anonim jest offline