Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-07-2017, 00:45   #9
druidh
 
druidh's Avatar
 
Reputacja: 1 druidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputacjędruidh ma wspaniałą reputację
Z cz. I

Leo, niemal w hipnotycznym transie spojrzał na mówiącego do niego Barona. Monety rozsypywały się po ludziach i ziemi zwracając na siebie coraz większą uwagę. Złoto toczące się po ulicach, to jednak nie był zwyczajny widok. Estalijczyka interesowały jednak tylko trzy osoby. Detlef, Baron i oczywiście Alfons. Ten ostatni wydawał się zrobić dokładnie to co do niego należało. Zwrócił więc swój wzrok ponownie na Gustawa i uśmiechnął się bezradnie. Gdy Alfons zrywał się do ucieczki, czekał w gotowości, by utrudnić krasnoludowi i Baronowi wszelką pogoń. Ściganie bandyty nie było jednak możliwe, więc Leo korzystając z tego, że nikt nie chciał go powstrzymać gotował się do powrotu do piwnicy.
Pozostawiony z szefem Karl był jednak już tutaj. Dostrzegł brudny od krwi sztylet w jego ręce i zrozumiał co się musiało stać. W ciągu krótkiej chwili dzięki własnej pomysłowości i łasce Bogini udało mu się doprowadzić do wykonania rozkazów. Może to ją w jakiś sposób obłaskawi i pozwoli zdjąć z niego klątwę? Poczuł jak ogromny ciężar spada z jego serca. Uczucie było tak gwałtowne, że zachwiał się na nogach i żeby nie przewrócić się w sposób niekontrolowany upadł na kolana, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy.

Podążał za grupą, wlepiając oczy w podłogę i nie odzywając się do nikogo. Podobnie dał się opatrzyć Abelardowi, a dzień później medykowi w koszarach. Przy jednej z nielicznych okazji wyszeptał do Grubera, że jeśli to możliwe, chciałby prosić o łaskę udania się choćby na krótką chwilę do świątyni Myrmidii. Pod strażą oczywiście. Prawie stracił życie w tej walce i chciał swojej Bogini podziękować za opiekę.


* * *

Wyrok karceru Estalijczyk, chyba jako jedyny przyjął z radością, a jeśli ktoś w międzyczasie zbliżył by się do celi usłyszał by klepane na okrągło modlitwy o przebłaganie za własną głupotę i samowolę. Dla zajęcia czasu dłubał też w znalezionym w kącie kawałku nadgniłego drewna. Wyobrażał sobie, że w formie zadośćuczynienia odtworzy postać bogini jak ją zapamiętał ze swoich wizji. Dłubiąc nieporadnie palcami i odłupując niewielkie kawałki drewna osiągnął, coś co od biedy przypominało kształt postaci. Wypuszczony z karceru odzyskał spokój psychiczny, ale niósł w oczach żarliwość neofity.

Przez czas pakowania się i wymarszu nie rozmawiał z nikim ograniczając wypowiedzi do krótkich zdań. Rozkazy wykonywał bez szemrania, a cały wolny czas lub kiedy po prostu miał niezajęte ręce poświęcał na rzeźbienie postaci bogini. Pierwsze z nich wyglądały raczej nieciekawie, ale szybko zauważył, że każdy kolejny ruch jest coraz bardziej precyzyjny. Naśladując styl estalijskich rzeźbiarzy, który poznał jeszcze w ojczyźnie, z każdą kolejną próbą zbliżał się do czegoś, co mogło przypominać rzeźbę. Droga do perfekcji była daleka, ale Leo miał czas. Dużo czasu. Tymczasem praca kozikiem uspokajała jego zniszczoną psychikę.


* * *

W pierwszym dniu postoju Leo wykorzystał chwilę wolnego czasu i zakręcił się wokół ciur obozowych, które ciągnęły w pewnej odległości za wojskiem. Wyszukał wśród ich asortymentu niewielkie dłuto, które zaplątało się w ręce jednej z markietanek wraz z innym żelastwem. Nabył je, nie targując się wiele i zadowolony szybko wrócił do obozu.

Pod koniec drugiego dnia marszu Leo umiejscowił się gdzieś w niewielkiej odległości od Gustawa, gdyby ten wpadł na pomysł lub był zmuszony do wykonania jakiejś pracy. Nie zdążył jednak pogrążyć się w rzeźbieniu, gdy po krótkim zamieszaniu z obozu wyjechał na koniu w wielkim pędzie jakiś elf. Spojrzał beznamiętnie na sierżanta i przez chwilę wahał się, czy nie podjąć jakiegoś działania. O ile jednak ręce i nogi miał sprawne, to każdy gwałtowny ruch głową, a z takimi kojarzył jazdę na koniu wywoływał u niego ból i zawroty głowy. Zamarł więc w ruchach oczekując na to co zdecyduje Gustaw. W końcu to on tu teraz dowodził.
 
__________________
by dru'

Ostatnio edytowane przez druidh : 19-07-2017 o 11:07.
druidh jest offline