Roisin przyjęła fakt, że elf wreszcie skonał z wyrazem pewnej ulgi. Przerażało ją to, że cierpiał, ale jeszcze bardziej przerażało ją to, że miałaby spełnić jego ostatnie życzenie i odebrać mu życie. Ścisnęła mocno jego martwe ciało w wyrazie pożegnania i odzyskała nieco kontakt z rzeczywistością. ‘Bądź szczęśliwy, tam dokąd teraz płyniesz’ szepnęła do niego jeszcze, odkładając go delikatnie na pokład.
Bitwa zdawała się kończyć i to szczęśliwie zwycięsko dla Gołębicy. Z dziką satysfakcją obserwowała jak Galadion radzi sobie z ostatnim demonem i rzuciła okiem na Maelara, który zdjął celnym strzałem jednego z łuczników. Widząc, że zrobiło się bezpieczniej podeszła do demona, którego, na to wyglądało, pozbawiła życia i ostrożnie oglądnęła jego martwe ciało. Gwałtowne emocje nie pozbawiły ją rozsądku i z zainteresowaniem oceniła, czy nie posiadał przy sobie jakichś cennych rzeczy, które w obecnym stanie nie były mu już potrzebne. Nie była pewna, czy rzeczy posiadane przez demony, mogą być równie bezpiecznie posiadane przez inne osoby. O to zamierzała zapytać się Galadiona. Na razie jednak zdarła z zabitego płaszcz i okryła nim ciało Villasina.
Następnie podeszła do Galadiona wierząc, że ten zabierze się do zaprowadzania na statku porządku i wyznaczy jej jakieś odpowiednie zadanie do wykonania. Kiedy jednak spróbowała unieść rękę, aby go pozdrowić uświadomiła sobie, że sama odniosła całkiem konkretną ranę, która z pewnością nie zagoi się bez właściwej opieki. Syknęła z bólu i skrzywiła się, gdy na ułamek chwili utraciła świadomość.
- Chciałabym pomóc… ale chyba sama też potrzebuję pomocy. - westchnęła i spuściła wzrok, trochę jakby to, że odniosła jakąś ranę było jej winą. Sama nie wiedziała dlaczego tak robi. Potem nie wiedząc co ze sobą zrobić odszukała wzrokiem Maelara.
- Świetnie się spisałeś - uśmiechnęła się sięgając wzrokiem w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą siedział trafiony przez niego łucznik - Zdaje się, że strzelał do mnie…
Ponownie pociemniało jej w oczach. Nie wiedząc więc zbytnio co robi usiadła na pokładzie i ściągając zniszczoną kurtkę próbowała założyć sobie prowizoryczny opatrunek na rękę. Błędnym wzrokiem spojrzała na Galadiona.
- Chyba wygraliśmy, nie?