Stołówka wyglądała znacznie lepiej, niż te, do których był przyzwyczajony. Jedzenie, choć amerykańskie, chyba też był ok, no i było go ile trzeba. Jedyny minus stanowiła kolorowe czupiradło, które nie wiedzieć czemu chciało z nim gadać. Widząc reakcje obsługi bazy, domyślił się, że lepiej załatwić sprawę szybko, inaczej będzie się ciągnąc jak wyprute z człowieka flaki za niedźwiedziem...
- Zjadam ludzi. - odparł kobiecie kamiennym tonem
- Na surowo. -
Jego angielski był tak nasycony rosyjskim akcentem, że chwilami ledwo dało się go zrozumieć. Tym razem jednak był bardzo sugestywny. Wykorzystując chwile konsternacji, ruszył w kierunku jedzenia. Niego nie wiadomo, kiedy znowu wpadnie jakiś cudak, oznajmiając, że koniec posiłku i trzeba do roboty...
*****
No i wykrakał. Dopiero co przyleciał jednym pudłem, to już wpakowali go w drugie i wieźli „na robotę”. Yuri zachowywał spokój i ciszę, starając się robić, czego od niego oczekiwano. Choć to wszystko było dla niego nowe. To znaczy, robinie ludziom krzywdy za pieniądze w żadnym razie nie było dla niego nowe, ale to wszystko...
- Amerykanie... - parsknął pod nosem, po czym koleś, który niewyraźniej był tu kimś w rodzaju kapo wprowadził ich w misje, wyraził oczekiwania względom jej wykonania (akurat tego Yuri za cholerę nie zrozumiał) i dał im jakieś elektroniczne śmieci.
- No i co niby kurwa mam z tym zrobić?! -
Warknął Rosjanin w odpowiedzi. Miał ochotę ostentacyjnie rozjebać badziewie o podłogę transportera, ale włożył je tylko do kieszeni kurtki. Całe to gadanie działo mu na nerwy. Na szczęście za chwile przyziemili i zamiast gadania, zaczęto do nich strzelać. Tu przynajmniej wiedział, co do niego należy.
- Zostaw samochód. - rzucił oschle do Margaret, obok której akurat się znalazł
- Będzie mi potrzebny. -
Miał coś jeszcze dodać, żeby osłaniali potem tych gliniarzy, czy coś takiego, ale w sumie co go obchodzą jakieś krawężniki? Poza tym czuł, że z gadaniem zaczyna być już coraz trudniej... Kątem oka zarejestrował jeszcze przemianę doktorka w gadziego kurczaka. Trzeba będzie pamiętać, żeby go przypadkiem nie zeżreć. Było by nie kulturalnie.
Podczas gdy reszta ekipy kryła się przed ostrzałem jak mogła, Yuri najzwyczajniej w świcie wyszedł zza swoje osłony, po drodze zostawiając za nią tylko kurtkę. To była w końcu dobra, rosyjska kurtka. Tutaj raczej takiej nie znajdzie. Pierwsze kule świsnęły mu koło głowy. Kolejna rozorała ramię i udo. Nie zwrócił już na to uwagi. Nawet tego nie poczuł. Sylwetka Rosjanina zaczęła się zmieniać. Rósł w oczach. Ręce i nogi wydłużały się, nabrzmiewające mięśnie rwały ubranie, tors poszerzył się niemal trzykrotnie a skóra ekspresowo pokrywała czarno brązowym futrem. Najbardziej rzucała się w oczy jednak głowa. Nagle wydłużona, przesunięta do przodu w stosunki do szybko rosnącego karku, z wyraźnie powiększającym się kształtem wielkiego pyska pełnego ostrych zębów. Całość zajęła zaledwie parę kroków, ale...
URSUS
Pół człowiek, pół niedźwiedź jeszcze w trakcie ryku przeszedł do biegu. Poruszał się szybko, pomagając sobie wszystkim kończynami. Szarżował w kierunku terrorystów ostrzeliwujących radiowóz, ale chciał zwrócił na siebie uwagę wszystkich. Sam samochód zaś za chwilę wejdzie na nowy etap swej służby.