Nie znacie dnia ani godziny...
To powiedzenie znane było Randulfowi, lecz cóż z tego? Dał się zaskoczyć. Nie pomyślał o tym, że powinien mieć obu ochotników na oku, nie spodziewał się, że kultyści mogą mieć kolejnego wspólnika. Może powinien był podać każdemu rękę? A nuż zobaczyłby przyszłość i nie wpakowałby się w tarapaty.
Ale dać się zaskoczyć to jedno, a pozwolić zarżnąć jak baran to coś całkiem innego. A chociaż wszyscy wiedzieli, że kochał łuk, to sztuka władania innym orężem również nie była mu obca. A że jego przeciwnik gadał, zamiast atakować, to stworzył okazję do rewanżu.
Randulf cofnął się o krok, równocześnie wyciągając miecz, po czym zadał błyskawiczne pchnięcie, a zaraz potem drugie.
Mówią, że co nagle, to po diable, no i (prawie) się sprawdziło. Wyprowadzony na szybko cios rozciął jedynie rękaw Reimdara. Za to drugie uderzenie było celne.
_____________________
K100=56>54
K100=21; k10+5=8 |