Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-07-2017, 17:31   #241
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nagle u wyjścia z jaru mgła zaczynała gęstnieć i unosić się coraz wyżej niemal sięgając koron okolicznych drzew. Venora znów poczuła charakterystyczny uścisk w brzuchu, kiedy jej zmysł paladyna wyczuł negatywną energię w pobliżu. Venora widziała w mroku i mgle trzy skupiska zła, które powoli sunęły w jej kierunku przybierając coraz wyraźniejszy kształt. Panna Oakenfold zacisnęła dłoń na rękojeści buzdyganu i w końcu usłyszała brzęczenie ciężkich, żelaznych buciorów. Z mgły wyłonił się ożywiony truposz w przerdzewiałej kolczudze, z kompletnie skorodowaną bronią. Zombie o zgnitej, trupiej twarzy powoli sunęło w kierunku Venory pojękując przy tym żałośnie.


Widząc przeciwnika czarnowłosa poczuła się tak jakby lepiej. Cielesny nieumarły to przynajmniej było coś z czym mogła sobie poradzić z pomocą buzdyganu. Paladynka uwolniła moc zaklętą w tarczy i po tym skupiła się na boskiej energii, by natknąć nią swoją broń. Dopiero tak przygotowana zaatakowała w końcu nieumarłego. Jej buzdygan gruchnął celnie w czerep ożywieńca roztrzaskując starą czaszkę w śmierdzącą breję. Zombie padło bez ruchu na ziemię, lecz rycerka nie miała czasu na łapanie tchu, gdyż z mgły wyłoniły się kolejne truposze. Venora zrobiła jeden krok w tył.
- To nie było dobre miejsce na nocleg… - mruknęła pod nosem i kątem oka zerknęła w kierunku dzieci, bo nie chciała pozwolić dać się zaatakować od tyłu. Zachodziła w głowę, gdzie też się podział Balthazaar. Dopiero wtedy ruszyła na kolejnego przygnitego przeciwnika, robiąc szeroki zamach buzdyganem, żeby nadać siły uderzeniu. Opłaciło się to rycerce, gdyż buzdygan z łatwością zmiażdżył pierś ożywieńca posyłając go na glebę. Trzeci, którego dostrzegła Venora człapał niezgrabnie tuż za swoim “kompanem niedoli”. Trup zamachnął się całym impetem swojego ciała uderzając rycerkę w ramie. Cios nie wyrządził jej wielkiej krzywdy, a tylko bardziej rozjuszył.

- Skąd wyście się tu wzięli… - warknęła paladynka i zamachnęła się buzdyganem od dołu i z ukosa celując w bok zombiaka. Zamaszysty atak rycerki uderzył potężnie w miednicę umrzyka, łamiąc go w pół jak suchą gałąź. Truposz padł jak długi nie próbując nawet się podnieść. Mgła przesuwała się w jej kierunku i po kilku chwilach przykryła pokonane trupy i zaczyna powoli sięgać jej kolan. Paladynka już miała ruszyć w tą mgłę gdy rozsądek podpowiedział jeszcze jedną możliwość. Venora sięgnęła dłonią do medalionu z symbolem jej boga.
- Helmie, pozwól mi użyczyć swej mocy by przegonić istoty, które już nie należą do świata żywych - wypowiedziała głośno te słowa, wpatrując się w mgłę, która bardzo szybko spowiła całą okolicę. Te opary miały w sobie mnóstwo negatywnej energii, zupełnie jakby właśnie z niej się składała.
Udało się. Pulsująca pomarańczową poświatą esencja zniknęła w momencie, lecz Venora długo nie świętowała zwycięstwa. Podobne skupiska mocy rycerka poczuła, gdy spojrzała w prawo, to samo było kiedy wejrzała w lewo.
- Co to jest?! - warknęła rozglądając się wkoło. Odeszła kawałek od wozu, myślała intensywnie nad tym jak skupić "uwagę" tego czegoś na swojej osobie i zarazem odciągnąć to od dzieci.

- Chodźcie tu do mnie! - powiedziała wyzywającym tonem ku tym skupiskom zła. - Balthazaar, odezwij się! - krzyknęła w kierunku gdzie ostatni raz słyszała coś co można było przypisać działalności smoczydła.
Długo nie musiała czekać. Nie zdążyła złapać tchu po krzyczeniu, a gdzieś nieopodal rozległ się warkot jaszczura. Jak na umiejętności Balthazaara dość długo szła mu walka, o ile w ogóle walczył. Venora miała złe przeczucia, skupiska negatywnej energii powoli sunęły w jej kierunku.
- Balthazaar! Przestań być uparty niczym osioł i wróć tu! - krzyknęła ponownie, bo sama nie zamierzała zostawiać dzieci na pastwę nieumarłych i iść po niego. - Nie pokonasz tego zwykłą bronią! - a gdy to wypowiedziała to już tylko wyczekiwała momentu, aż to nieokreślone zło zbliży się do niej na tyle, by mogła je odegnać. Coś z nią wyraźnie igrało. W kulminacyjnym momencie, kiedy już trzymając święty symbol Helma, miała przegnać precz nieumarłych, zła energia zniknęła w sekundę. Venora rozglądała się uważnie, lecz nic nie mogła dostrzec.

-Cioooociuuuuu!- usłyszała głos Netira, lecz był on straszliwie zniekształcony, jakby przemawiała przez niego inna istota.
Panna Oakenfold natychmiast poczuła dreszcze na plecach. Przypomniało jej to boleśnie moment gdy demon przejął kontrolę nad Albrechtem. Venora rzuciła się biegiem w kierunku wozu, szykując się by odegnać nieumarłych, gdy tylko zbliży się do dzieci. Rycerka przebiegła kilkanaście kroków, by wydostać się z objęć mgły. Dzieci na wozie czekały przerażone, lecz cierpliwie ufając, że rycerka je obroni.
-Ciociu Ven, co się dzieje?- znów spytał Ergon. Venora prędko policzyła czy nie brakuje żadnego z jej podopiecznych. Całe szczęście wszystkie dziatki siedziały na wozie tak jak wtedy gdy odchodziła od nich. Panna Oakenfold poczuła wielką ulgę widząc, że Netir jednak nie jest pod wpływem złych mocy.
- Pod żadnym pozorem nie schodźcie z wozu, dobrze? Pamiętacie modlitwę, którą uczył was Albrecht? - zapytała spoglądając po dzieciach, ale nie czekając na odpowiedź mówiła dalej. - Zacznijcie ją odmawiać, a to pomoże mi i Balthazaarowi walczyć ze złem - stwierdziła zdobywając się na uśmiech. Z trzymanym w dłoni buzdyganem gotowym do działania, Venora zacmokała by przywołać Młota, bo w takich warunkach, na pewno nie mogli tu dłużej zostać. Dzieci posłusznie splotły dłonie do modlitwy, tak jak nakazała Venora. Jej czarny rumak prychał nerwowo, potupując kopytem w ziemię, jakby chciał odgonić otaczającą ich aurę złej energii.

Nagle pod nogami rycerki przetoczyła się głowa. Własność jednego z umrzyków, które przed paroma chwilami pokonała zniknęła gdzieś pod skalną ścianką jaru. Venora odwróciła się i ujrzała potwornego kościeja z ożywionego trolla. Masywny szkielet był ledwie widoczny w gęstej mgle, lecz ona doskonale czuła jego aurę. Twór ruszył w jej kierunku powolnym i pewnym krokiem. W kościstych łapach trzymał wyrwane, młode drzewo.
- Balthazaar, mam tu trolla śmierdzącego bardziej niż zwykle - Venora aż musiała zadrzeć głowę, żeby przyjrzeć się całemu nieumarłemu trollowi.
~ Oby nie miał zdolności regeneracji żywego ~ przeszło jej z obawą przez myśl. Paladynka położyła dłoń na swojej piersi i uleczyła drobne obrażenia jakie do tego momentu zebrała. Dopiero wtedy ruszyła szarżą na umrzyka.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline