Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-07-2017, 17:26   #5
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Gwiazda Zaranna wzniósł się w powietrze na swych złocistych skrzydłach. Zaprawdę, piękny był to widok, nawet jeśli budzący trwogę w sercach obecnych. Wszyscy bali się Anathema, Plugastw, które niegdyś żerowały na ciałach i duszach śmiertelników, dopóki Smocza Krew nie wygnała ich z tego świata z pomocą Pięciu Smoków Żywiołów. Na placu zapanował jeszcze większy krzyk i panika, w miarę jak wszyscy zdali sobie sprawę z prawdziwej tożsamości Aureusa.

Wkrótce wielka jasność spłynęła na to miejsce, oślepiając wszystkich. Uciekający ludzie potykali się o siebie lub przedmioty, albo stali w miejscu, zakrywając oczy dłońmi i modląc się do lokalnych bóstw o litość. Oślepieni zostali także żołnierze, zarówno ci służący rodowi Al-Malików, jak i na rozkazach Wu-Jenów. Upuścili oni swe bronie i kręcili głowami na boki, jakby oczekując, że ślepota przeminie i będą w stanie dostrzec się nawzajem.

W tym samym czasie Achmain zaczął swoją przemowę. Jego głos, wspierany subtelną Esencją, dotarł do zarządcy. Magia Lunara widocznie zadziałała, gdyż padł na kolana, a po jego policzkach zaczęły spływać słone łzy. Gdyby nie ogólny chaos panujący na placu, Wybraniec mógłby usłyszeć jego szept-mantrę:

- Żałosny mój pan, żałosny i ja. Żałosny, żałosny, po stokroć żałosny…

Mosiężna Słońce rozbłysnął zaś własnym światłem, lecząc herolda. Mężczyzna zakrztusił się własną krwią, ale był żywy. Spojrzał mętnym wzrokiem na Solara, dygocząc ze strachu. Widocznie bał się antycznego zła, które było tak blisko niego.

Jako, że żaden z Exaltedów nie miał ochoty atakować śmiertelników-wojowników (którzy i tak zostali spacyfikowani), Wybrańcy czekali na dalszy rozwój wydarzeń. Po kilku minutach na murach pojawił się chudy, wysoki, blady człowiek o zimnym obliczu, noszący na głowie srebrno-złotą koronę. Najwyraźniej był to wspomniany wcześniej Shin Wu-Jen, sądząc po bogatych szatach i lśniących pierścieniach z klejnotami na jego palcach.

- Co tu się dzieje? - spytał. Spoglądał niepewnie na swojego zarządcę, dalej szepczącego pod nosem o żałosności, który aktualnie kiwał się w przód i w tył.
 
Kaworu jest offline