Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2017, 00:45   #55
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację


Vex nie miała trudności by razem ze Spike dogonić odjeżdżającego Taunusa. Motocykl był szybszy i miał lepsze przyśpieszenie. Na oko dziewczyny z Det ta obdrapana fura była dość mułowata. Ale jak już Melody udało się ją rozpędzić ciągnęła całkiem przyzwoicie. Przejechali w ten sposób obok tej osady przez jaką kilka godzin temu przejechali. Tym razem minęli ją po lewej stronie jadąc na przełaj przez pole albo coś podobnego. Płaska powierzchnia w ciemności w praktyce jazdy wstrząsała “co krok” jakimiś nierównościami, grzędami, mocniejszymi kępami trawy na których i jednoślad i dwuślad podskakiwały dać odczuć i kierowcom i pasażerom uroki nocnego off road. W osadzie też błyskały światła pojazdów i warczały silniki, brama za odjeżdżającymi też musiała puścić bo widzieli wyjeżdżające światła jadące ich śladem. Wszyscy dość zgodnie zdawali się uciekać od rzeki. Niemniej gdy koła zetknęły się wreszcie z asfaltem drogi od razu wszyscy odczuli poprawę.

Vex orientowała się, że Melody jedzie na północ. Nie było to zbyt dziwne bo droga od mostu w Pendelton prowadziła prawie prosto na północ. Przy okazji oddalając najkrótszą drogą od rzeki jaka została za ich plecami na południu. Mijana sceneria niby nie była jakoś specjalnie inna od tej jakiej można by się spodziewać po tej okolicy w nocy. Ot, płaski teren, nierzadko z przydrożnymi drzewami, czasem jakiś niskopienny budynek rodem z amerykańskich przedmieść tylko bez amerykańskich przedmieść. Wszystko mijało za szybami, wyłaniając się na chwilę z plam reflektorów by zaraz zniknąć rozmazaną plamą trochę jaśniejszych barw za oknami.

Natura martwa była więc niezmienna i obojętna na to co się dzieje. Co innego natura żywa i jeszcze żywa. Nawet przez głośno pracujące wyścigowym trybem silniki słychać było ujadania spanikowanych psów, muczenie krów i innych przerażonych nadciągającym kataklizmem zwierząt. Dołączały one do kakofonii chaotycznych dźwięków i rozmazanych świateł mijanych bliżej i dalej w ciemnościach. Wnętrze Forda Taunusa też było bardzo żywe. Angie obawiała się tej całej topiącej wody i wszechobecnych dookoła odgłosów ludzkiej i zwierzęcej paniki. Rononn panował nad sobą bardziej choć nie miał pewności ile jeszcze starczy mu sił by trzymać się w garści i sprawiał wrażenie zaniepokojonego. Za to jadąca za nimi Vex wydawała się w pełni kontrolę nad sobą i choć tego nikt nie widział zachowała spokój i trzeźwość umysłu.

- Dokąd jedziesz? - zapytał Pazur siedzący obok brunetki za kierownicą.

- Byle dalej! - Melody odpowiedziała ze zdenerwowaną desperacją.

- Nie prześcigniesz fali! Jakaś góra? Wzniesienie? Jest tu coś? - wujek Zordon starał się zachować spokój ale też wydawał się być spięty.

- Nie ma! Tu wszystko jest płaskie jak stół! - Melody syknęła ze złością uderzając w kierownicę ale jechała dalej. Widać było zbliżające się ciemne bryły jakichś zabudowań. Chyba kolejna osada.

- A jakiś budynek?! Porządny i wysoki! No i blisko, w jakiejś szopie nie przetrzymamy! - Pazur próbował wybrnąć z innej strony.

- Więzienie! - Melody wykrzyknęła jakby nagle coś pod czaszką jej zaskoczyło i doznała olśnienia.


Obdrapany Ford przy pierwszych zabudowaniach skręcił w jakąś boczną drogę. Zatrzymał się przy jakimś większym budynku gdzie na parkingu tam i tu wciąż stały jakieś pojazdy. Choć po ciemku i na szybki rzut oka nie dało się stwierdzić czy to wraki czy w jakimś zdatnym do drogi stanie. Podobnie nie dało się sprawdzić jakości i wytrzymałości ciemnej bryły budynku ale nie było na to czasu.

- Do środka! - ponaglił wszystkich wujek otwierając drzwi od swojej strony. Melody też już wysiadała. Rononn jako osoba siedząca pomiędzy dwoma pasażerkami wysiadł na końcu. Melody pobiegła pierwsza w stronę wejścia do budynku. Angie i Mewa nie zwlekając tuż za nią. Rononn ruszył za nimi akurat jak Vex podjeżdżała na swoim Spike. Usłyszała ale bardziej zobaczyła ponaglająco - zapraszające gesty Sama wskazujące na budynek do którego już wszyscy z samochodu biegli. Widzieli, że biegnącym postaciom wypadło ale nie zauważyły tego albo miały inne priorytety. Angie czuła, że chyba coś upuściła ale nie miała chęci ani głowy zajmować się czymkolwiek innym niż jak najszybszym schronieniu się w budynku. Rononn zauważył, że nastolatka coś upuściła ale sam nie dość, że biegł w środku peletonu to z trudem opanował się na tyle by zabrać i trzymać w kupie swoje rzeczy. Vex jednak i zauważyła i miała na tyle opanowania by zwłóczyć te nerwowe sekundy na zewnątrz budynku.




Jessica czuła się przytłoczona przez tą wszechogarniającą ciemność za oknami. Tylko deska rozdzielcza wewnątrz pojazdu dawała słaba poświatę ale poza tym wewnątrz pojazdu było właściwie ciemno. Na zewnątrz też nie licząc tego co przed frontem samochodu oświetlały świetlne strugi reflektorów. Za nimi słychać było ten straszny rumor. Brzmiało jakby coś tam miażdżyło, łamało i rozbijało w drzazgi wszystko na co natrafiło. Żadna ludzka budowla czy pojazd zdawały się nie mieć szans na przetrwanie z taką potęgą. Niemniej jednak Jess nie była sama w tej ciemności. Była z dwójką braci i tą barmanko - kelnerko - łaziebną z lokalu jaką na noc przygruchał sobie Simon.

- Hej, Ana! Dziewczyny! Pogadajcie sobie co? Poznajcie się czy co! - krzyknął Simon pewnie zdając sobie lepiej sprawę od czarnowłosej pracownicy lokalu ze stanu w jakim jest Jessica. Ana która dotąd rozglądała się trwożliwie po szybach i z obawą wypatrywała nadciągającej fali ciemności spojrzała teraz zdezorientowana. Najpierw na siedzącego przed nią tył głowy Simona, potem na siedzącego nieco dla niej po skosie Lestera którego plama twarzy wykonała twierdzące ruchy głową a na końcu na siedzącą obok Jessicę. Chwila szaleńczej ciszy wewnątrz pojazdu tak bardziej kontrastującym z chaosem jaki dobiegał przez otwarte szyby z ciemności nocy.

- Wzięłaś bardzo ładny szlafrok! Po kąpieli. Bardzo mi się podoba, to mój ulubiony. Ładnie w nim ci było. - w końcu Ana desperacko wystrzeliła się chyba z tego co jej pierwsze do głowy przyszło. Słowa wzmocnił uścisk jej dłoni jaką dla pokrzepienia jakie próbowała przekazać ale i chyba samej wziąć uścisnęła dłoń Jessici. Sama wyglądała na słuch i nerwowe ruchy jakby się miała lada chwila rozpłakać. Obydwaj bracia chyba jednak też byli zastrzeleni takim wyznaniem. Simon nie mógł odwrócić głowy by na nią spojrzeć więc spojrzał na siedzącego obok brata jakby upewniał się czy dobrze usłyszał. Ten na chwile odwrócił głowę by spojrzeć na kelnerkę a ta z konsternacją odwzajemniła spojrzenie sądząc po ruchu bladej plamy jej twarzy. W końcu Lester odwrócił się z powrotem przed siebie.

Przejechali jakiś kawałek po jakichś drogach. Wokół wciąż mijali głównie puste przestrzenie nie dające żadnego schronienia. Minęli jakąś osadę ale pojazd tylko przez nią śmignął. Tu też kwitło życie gdy ludzie wyskakiwali z domów do swoich pojazdów, wozów, koni czy nawet pieszo. Nie wszystko poszło łatwo i gładko. Gdy pojazd skręcał jakaś sylwetka nagle znalazła się na jego drodze. Na zakręcie samochód zwolnił ale i tak ten ktoś został trzaśnięty zderzakiem i przeturlał się po masce, uderzył jakoś w szybę przez co pojawiły się na niej miejscowe pęknięcia i zniknął z widoku za pojazdem. Obydwaj bracia krzyknęli, Ana pisnęła przestraszona tym wypadkiem ale Lester twardo krzyknął by jechać dalej. No to pojechali. Raz jeszcze zaliczyli kolejną stłuczkę. Ktoś wyjeżdżał z bocznej uliczki tyłem i tak gwałtownie, że uderzył w ich pojazd rufą w ich burtę. Akurat od strony pasażera czyli Lestera i Jessici. Samochodem miotnęło, tak samo jak żywą zawartością. Ludzie krzyknęli i chodź uderzenie nie było bardzo mocne i poszło w przednie nadkole pojazdu Thornów to jednak wybiło ich z rytmu. Wkurzony Lester wydobył pistolet i wycelował przez otwarte okno z drugi pojazd strzelając kilka razy a Simonowi kazał jechać dalej.

Wyjechali wreszcie z tamtej ogarniętej chaosem osady. Znowu znaleźli się wśród jakichś pól i pojedynczych drzew przy drodze i dalej. Po zderzeniu coś zaczęło rzęzić z przodu. Bracia zdawali sobie sprawę z tego faktu i konsekwencji ale postanowili zaryzykować nawet większe uszkodzenie pojazdu niż zostać w miejscu. Jechali więc dalej aż w końcu coś huknęło jak wystrzał. Pojazdem zabujało i choć Simon dość szybko odzyskał panowanie nad kierownicą do słychać było z przodu charakterystyczne trzepotanie sflaczałej opony. Przejechali tak już wolniej gdy młodszy Thorne wyraźnie siłował się ze słabnącym pojazdem gdy reflektory pojazdu wyłowiły odblaski przed nimi. Samochód zahamował. Teraz w świetle reflektorów widzieli już wyraźnie, że dalsza wstęga asfaltu niknie pod warstwą rozpędzonej wody.


- No to dojechaliśmy. - burknął Simon z cieniem ironii w głosie.

- Mam nadzieję, że Brown się nie potopił. Jak tak to wszystko chuj strzeli. - powiedział zamyślonym głosem Lester wpatrzony przez pękniętą szybę na toczącą się przed nimi pas wody.

- Dalej nie pojedziemy. - Simon po chwili milczenia i wpatrywana się w starszego brata wrócił do tego o czym właśnie mówił.

- To co teraz zrobimy? - zapytała z obawą Ana z wahaniem w głosie. Po zgaszeniu silnika słychać było dobiegający od przodu szum płynącej wody. Co chwila w paśmie światła reflektorów przepływał i znikał w ciemności jakiś przedmiot. Fragmenty drzew, nawet może i całe mniejsze drzewa, jakieś chyba ciało zwierzęcia raczej nieruchome, krowa porwana przez nurt za to dla odmiany żywa a coś co płynęło a było trudniejsze do rozpoznania trudno było zliczyć.

- Tym gruchotem nie pojedziemy. Nie mamy zapasowego koła. I trzeba zobaczyć jak to wygląda. - powiedział Simon wysiadając z samochodu. - Hej ale w ogóle żyjecie wszyscy nie? - zdołała nawet uśmiechnąć się gdy jego głowa na moment wróciła z powrotem do wnętrza pojazdu i spojrzała na pozostałą trójkę. Lester coś mruknął twierdząco i też zaczął wysiadać. Ana nieśmiało pokiwała głową i uniosła kciuk do góry.

- Jess chodź zerknij na to. - powiedział Lester zachęcająco machając ręką. - Albo trzeba zrobić ten gruchot albo skołować następny albo zasuwać z buta. Następnego nigdzie nie widać a z buta zasuwać mi się nie chce jeśli da się zrobić ten szajs. - powiedział starszy Thorn oglądając z młodszym to co było pod maską i uszkodzone nadkole no i samo koło w postaci owiniętej czarnym pasem sflaczałej na feldze gumy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 23-07-2017 o 01:17.
Pipboy79 jest offline