Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2017, 11:20   #65
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Przeszukiwanie ciała demona nie przyniosło Roisin bogactwa, chociaż bez wątpienia zyskała na tej czynności. W przypiętej do pasa sakiewce znalazła sztukę złota i czternaście srebrnych riv’ów. Oprócz tego na wskazującym palcu prawej dłoni poległego pirata, tkwił złoty pierścień z szkarłatnym okiem trzymanym przez srebrne szpony. Pierścień zsunął się łatwo, tym bardziej że dłoń demona splamiona była jego własną krwią. Znalazła także sztylet prostej budowy za to bardzo dobrego wykonania, którego rękojeść wystawała zza pleców trupa, zapewne będąc tym, po co sięgał w trakcie potyczki z dziewczyną.

- Wygraliśmy - potwierdził Galadion, przyklękając przy Roisin i kładąc jej dłoń na ramieniu. - Teraz jednak czeka nas wiele pracy. Jak Maelar słusznie zauważył - tu anioł uniósł wzrok ku górze by spojrzeć na elfa. - Mamy teraz na głowie problem w postaci zbędnego statku, którym to problemem trzeba będzie jak najszybciej się zająć. Jestem pewien, że Illisir już nad tym myśli i wkrótce wszyscy poznamy jego decyzję. Teraz jednak, jak słusznie zauważyłaś i o czym wspomniał twój towarzysz, musimy zająć się odniesionymi w boju ranami. Zobaczmy czy Oren nadal spogląda na nas swym łaskawym okiem - dodał, uśmiechając się łagodnie do Roisin po czym przymknął oczy, a z ust jego popłynęły ciche, melodyjne słowa modlitwy.

- Ja także mogę pomóc - do rozmowy wtrącił się cichy głos Firy, która stanęł przy Mealerze, wyglądając jakby sama przede wszystkim potrzebowała pomocy. Na pierwszy, jak i drugi rzut oka, nie odniosła ona żadnych ran, jednak jej wycieńczenie było aż nadto widoczne. Najwyraźniej odsyłanie dusz do Ogrodów było zajęciem nie tylko czasochłonnym ale i męczącym. Na wpół przytomnym spojrzeniem omiotła pokład, jakby dopiero zaczynało do niej na powrót docierać gdzie się znajduje i co się wokół niej dzieje. Nagle jej wzrok zatrzymał się, a z ust wyrwał jęk.
- Nie… - wyszeptały jej usta. Nie bacząc na dopiero co zaoferowaną przez siebie chęć pomocy, ruszyła w stronę leżącej na deskach góry mięsa, bowiem nie dało się użyć innego określenia, widząc nieruchome ciało Grosha. Liczne rany broczyły obficie kontrastując z nielicznymi skrawkami nagiej skóry, która swą bielą odcinała się od szkarłatu posoki. Dwie strzały wciąż dumnie tkwiły w jego ciele, dwie kolejne, odłamane w trakcie walki, zaznaczały swoja obecność sterczącymi w niebo, nadłamanymi kikutami. O dziwo jednak, demon wciąż zdawał się przebywać wśród żywych, o czym świadczył ledwie dostrzegalny ruch jego klatki piersiowej. Płuca usilnie próbowały wpompowywać kolejne dawki powietrza, nie bacząc ani na krew spływającą z ust ciężko rannego, ani na to, że najprawdopodobniej wysiłek ów jedynie przedłuża jego męki.

Roisin czuła jak w jej ciało wstępują nowe siły, jak ból rany ustępuje ledwie wyczuwalnemu rwaniu, a sama rana zasklepia się, chociaż czynność ta, gdy Galadion zakończył swą modlitwę i ponownie uniósł powieki by na nią spojrzeć, nie została w pełni zakończona.
- Dzięki i za to - westchnął wyraźnie rozgoryczony częściowym jedynie powodzeniem swych modłów, po czym wstał i podobnie jak chwilę wcześniej Fira, powiódł wzrokiem po pokładzie. - Mamy wśród załogi dwóch kapłanów którzy już zajęli się pomocą rannym - przy tych słowach wskazał na starszego elfa pochylającego się nad usilnie powstrzymującym upływ krwi z rany brzuch współbratem oraz na młodszą od niego, czarnowłosą elfkę, która stała przy kapitanie. - Sam także mogę pomóc, jednak jak widać, łaska którą kiedyś cieszyłem się u Oren nie jest już tak wielka. Jeżeli jednak…
- Nie kłopocz się - Silli, która właśnie podeszła, przerwała aniołowi w dość opryskliwy sposób. - Lepiej będzie jak się zajmiecie swoimi sprawami - wskazała na kapitana, którego wzrok właśnie utkwił w ich małej grupce, a który stał teraz sam. Elfka, z którą rozmawiał, odchodziła właśnie, kierując się ku kolejnemu rannemu.
- O ile wasz stan nie jest krytyczny, a chyba nie jest, to możecie poczekać i pomóc zbierać ciężej rannych, którzy nie mają tyle szczęścia - jej wzrok spoczął na Grosh’u. - Słyszałam że kapłani mają zamiaru urządzić lazaret dla tych, którym magia nie jest konieczna, pod pokładem.
- Masz rację, zwykle szpital urządzany jest w najwyżej położonej ładowni, tuż przy kajutach kapłańskich - potwierdził anioł, nie sprawiając wrażenia rozgniewanego impertynencją młodej kobiety. - Zostawię was więc w rękach waszych towarzyszy. Jak słusznie zauważyłaś, Sillio, kapitan będzie zapewne chciał zamienić ze mną słowo lub dwa - skinął głową lwicy, a następnie podobnym gestem obdarzył Mealer’a i Roisin, na tej ostatniej skupiając wzrok o kilka sekund dłużej, nim oddalił się by dołączyć do Illisira.
Spojrzeniem pożegnała się też Silli, która najwyraźniej zrobiwszy swoje uznała że nie będzie dłużej marnować czasu stercząc z Roisin i Maelarem i ruszyła do Firy, która zdawała się po raz kolejny pogrążona w modlitwie. Czy jednak była ona nakierowana na uleczenie ran demona czy bezpieczną drogę dla jego duszy, teraz żadne z nich nie wiedziało, bowiem z ust kapłanki nie padały żadne słowa które czuły słuch elfa zdołałby pochwycić.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline