Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2017, 17:46   #124
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację

Aegult Constantinides Caidin. Lord Inkwizytor. Protektor Ekspansji Haletic. Mówca Calixjańskiego Konklawe. Nominalny szef Ordos Calixis. To imię, te tytuły, kołatały się w głowie Jethro Sejana, Inkwizytora-Asasyna Zwyczajnego z Ordo Sicarius. Nie tylko ze względu na specyfikę jego Ordo (które zajmowało się kontrolą Officio Assassinorum, wewnętrznym audytem Inkwizycji oraz różnego rodzaju akcjami typu Covert i Black Ops, bez zróżnicowania co do oponentów… czy też celów), ale także ze względu na przeszłość Sejana. Wszak nie wszyscy Inkwizytorzy mają okazję sprawdzić się przed szerszym konklawe, dorwawszy i ubiwszy własnego, zdradzieckiego mentora - i udowodnieniem swej niewinności. To były wyczyny rzadkie, wręcz unikatowe, a być może i legendarne.

Jedno było wiadomo: Jethro Sejan nie był “zwykłym” Inkwizytorem (jeśli w ogóle można było o Inkwizytorach mówić jako zwykłych). Był wysoko postawionym adeptem Ordo Sicarius o sprawdzonej reputacji. Łowcą Carta Extremis i Excommunicate Traitoris - cholernie ważnych osób, w tym Inkwizytorów, które zbłądziły, zeszły na złą drogę, a konsekwencją ich życiowych wyborów miała być egzekucja… wszelkimi dostępnymi środkami.

I tak też było teraz. Ale kto by pomyślał… Sam Lord Caidin, trefny, bluźnierczy, nawet nie do końca człowiek. I cała jego koteria heretyków, hereteków, bluźnierców. Trzeba będzie się nimi zająć. Jakoś. Kasacja Caidina i jego sitwy miała mieć potężne reperkusje dla całego Calixis. Czy jawność herezji i ścięcia głowy Ordos Calixis nie zachwieje posadami całego Sektora… i to znowu? Sytuacja i tak była napięta. Monodominacja i Libricarzy już czekali na wprowadzenie swoich brutalnych porządków i rozświetlenie sektora stosami. Rekongregacja z chęcią przywitałaby brak zasad, aby móc poruszać się swobodniej. Xanthyci i inne radykalne grupy z chęcią zniknęliby z radaru i po cichu robili swoje. Thorianie czy Amalathianie z pewnością spróbowaliby odwrócić sytuację, odbudować się i chwycić wszystkich za mordę - albo wręcz odwrotnie, spisaliby Calixis na straty i wycofali się do Ixaniad albo Scarus. I, co ważne, cicha eliminacja Caidina - nawet jeśli by się udała - sprawiłaby, że Inkwizytorzy zaczęliby grzebać w temacie i wszystko i tak wyszłoby na jaw.

Z drugiej strony, trzymać przy życiu tą abominację na szczycie cholernego Konklawe było zaprzeczeniem tak wszelkich imperialnych i inkwizycyjnych zasad, jak i zdrowego rozsądku. Caidin od dawna nie żył. Zastępowało go to… coś. To coś musiało zdechnąć. Jego otoczenie musiało zostać wypalone. To była Inkwizycja, takie były zasady, to było sednem jej istnienia. A nie było osoby lepiej predysponowanej do tego zadania, jak Sejan. Specjalista. Czyściciel z Ordo Sicarius.

Niemniej jednak Istvanianie nadal stanowili problem wagi sektorowej. Ich calixjańska koteria musiała zostać całkowicie anihilowana, nim mogłaby czmychnąć z Farcast, zapaść się pod ziemię i odbudować swoją potęgę - choćby miało to potrwać sto lat. Lady Olianthe Rathbone, cała jej Kadra, pozostali Akolici (jeśli jeszcze jacyś żyli) oraz pionki musieli odejść w zaświaty. Ich skorumpowaną, zgniłą ideologię należało zamknąć w historycznych archiwach Pałacu Tricorn.

W Sektorze Calixis, zmożonym wojnami, toczonym przez rak herezji, korupcji, bluźnierstwa i przestępstw, nie było już miejsca na skurwysynów i ich jebane pierdolenie, chore wymysły i perfidię.

Spotkanie z El Kangiem miało przybliżyć agentów Operacji Starscream do realizacji tego zbożnego celu.

Takie myśli kołatały się po głowach Sejana i Diesela, kiedy mijali kolejne miejsca - tak na motorach, jak i pieszo. Fawele i przedmieścia Imperialnego Miasta. Posterunki policyjne. Dzielnice mieszkalne, przemysłowe, rządowe. Wreszcie, kordon wojskowy, ogrody pałacowe, same wnętrze okazałego Pałacu Gubernatorskiego, utrzymanego w architektonicznym stylu Wysokoimperialnym. Teraz, krocząc w pełnym rynsztunku Inkwizycji - Inkwizytora OS oraz Komisarza i Agenta Tronu - obydwaj mężczyźni zbierali potężny wianek i ogon innych ludzi. Mobilną eskortę Carabinieri oraz MP-F. Cywilnych gapiów, urzędników i pracowników pałacowych (którzy jednak trzymali dystans). Doborowych strażników z La Guardia, już wewnątrz pałacu. Wreszcie, samą straż przyboczną Imperialnego Dowódcy, Gubernatora Farcast z ramienia Adeptus Terra.

Gubernator znalazł dla nich miejsce w grafiku bez konieczności oczekiwania. Inkwizytor wkraczający oficjalnie do miasta nie czekał na termin audiencji. To on jej udzielał. Rozeta reprezentowała wiele. Od najwyższej powagi w Imperium, aż po widmo śmierci.

Rozeta nie czekała i nie prosiła.


Komnata biurowa Estebana Kanga Durante, El Kangiem zwanego, była przestronna, acz urządzona inaczej, aniżeli pod kuratelą poprzedników czy bardziej fircykowatych Gubernatorów z innych planet. Była ogarnięta utylitarnie, spartańsko. Należała do byłego Generała Imperialnej Gwardii, który nie zakończył jeszcze swej wojny. Mapy, korkowe tablice z danymi wywiadowczymi, teki z raportami, holo-stół (obecnie wyłączony) w centrum, zestaw krzeseł, vox-stacja najlepszej jakości, monitory… i wreszcie sam tron, czy też fotel. Ale jakby… zakurzony, może nawet nieużywany. Od dawna nikt w nim nie siedział.

El Kang stał po drugiej stronie stołu. Dowódca przybocznych obwieścił imiona gości, po czym odmeldował się i wyszedł wraz z resztą gwardzistów. Huk zamykanych, ciężkich, okutych drzwi obwieścił krótką ciszę, w której Gubernator bez słowa zmierzył wzrokiem przybyłych, po czym obszedł stół, podchodząc do nich.

Był średniej posty, żylastym mężczyzną w zaawansowanym średnim wieku. Na jego ciele nie było widać śladów terapii odmładzającej. Więc na imperialne standardy najwyższych dostojników mógł być całkiem młody - jakby to miało teraz jakiekolwiek znaczenie… Nosił się po żołniersku. Mundur Generała IG zastąpiła wojskowa wersja lokalnego, gubernatorskiego wariantu. Z dumnej, iście cesarskiej twarzy spoglądały na gości ciemne, harde oczy.

Zasalutował. Nienagannie, po gwardyjsku.

-Czcigodna Ekscelencjo Inkwizytorze. - zwrócił się najpierw ku Sejanowi, potem ku Dieselowi - Panie Komisarzu.

Sejan wszedł jako pierwszy do pomieszczenia, które od razu przypadło do gustu Inkwizytorowi. Nie było w nim przepychu, tak odpowiedniego dla arystokracji. El Kang mimo stanowiska, zachował stare nawyki co mogło tylko działać na jego korzyść. Na salut odpowiedział skinieniem głowy, a potem dał znak, żeby cała trójka zasiadła przy stole. Sam odsunął krzesło sobie i zasiadł wygodnie na krześle, Wadą Inkwizytora mogło być, że nie lubił pierdolić o niczym. Ważył słowa, i nie rzucał ich za wiele ani zbyt pochopnie.

-Dziękuję za tak szybkie przyjęcie Gubernatorze - odparł spokojnie. Plik z danymi miał Komisarz, który czekał na sygnał od Jethro. -Widzę, że dawne nawyki nie zmieniły przyzwyczajeń Pana. To dobrze. Bóg-Imperator ceni sobie prostotę i lojalność - rzekł z lekkim uśmiechem.

Nie czekając na pozwolenie, wyjął cygaro, które kiedyś dostał na czarnym rynku. Pozostałe dwa wręczył pozostałej dwójce. To była idealna pora i moment by je zapalić.

El Kang odwzajemnił komentarz krótkim, wręcz wymuszonym uśmiechem. Otrzymawszy cygaro, podszedł do biurka, otworzył szufladę i wyjął metalową obcinarkę. Za jej pomocą pozbył się końcówek wszystkich trzech, po czym odpalił je benzynową zapalniczką. Wszyscy trzej mężczyźni zaczęli pykać, powoli wypełniając powietrze w komnacie ciężkim, piżmowo-słodkawym dymem.
-Zapraszam. - rzekł wreszcie gospodarz, wskazując na kilka wygodnych krzeseł przy niewielkim stoliku z popielniczką.

-Czym ja, mój urząd i moja planeta zawdzięczają wizycie Waszej Ekscelencji? I upraszam o wybaczenie, mistrzowie, ale jak was zwą?

-Czcigodna Ekscelencja Jethro Sejan, Inkwizytor Ordinarius z zakonu Ordo Sicarius. Agent Tronu Dieter Diesel. - wyręczył swego mistrza Turbodiesel.

Durante uniósł brew.

-*Ten* Dieter Diesel? Turbodiesel? Słyszałem o… wydarzeniach na Malice. Śledziłem waszą karierę.

Turbodiesel nie odpowiedział. Od czasów Malice… a w zasadzie to nawet od zawsze nie lubił się chwalić. Ani żalić.

-Jeśli to ma teraz jakiekolwiek znaczenie, to potraktowano was w sposób… nienależyty, Komisarzu. Moje kondolencje.

-Dziękuję, Wasza Ekscelencjo Gubernatorze.

El Kang niedostrzegalnie kiwnął głową, po czym przeniósł wzrok na Sejana.

Inkwizytor milczał podczas tej krótkiej wymiany zdań, poświęcając ten czas na dokładniejsze zlustrowanie gabinetu. Nie dziwił się Gubernatorowi, że mógł być lekko poddenerwowany. Niezapowiedziana wizyta i do tego Inkwizytor w asyście sławnego Komisarza. Pyknięcie jedno, a potem drugie i trzecie. Sejan ważył słowa i nie trudno było wyczytać z jego twarzy, że to co za chwilę może powiedzieć będzie bardzo istotne. Dla wszystkich zebranych w tym pokoju.
-Mam mały problem Gubernatorze, i liczyłem że taki człowiek jak Ty, oddany Imperium i Bogowi-Imperatorowi pomoże rozwiązać go mi, jako jego pokornemu słudze - słowa nie zdradzały wiele, ale Sejan musiał mieć pewność, że El Kang jest po właściwej stronie. Czekał na reakcję, wpatrując się prosto w oczy gospodarza.

Twarz Gubernatora stężała. Po oczach widać było niepokój, lecz na pewno nie paniczny strach, którym wręcz ociekali winni.

-Oczywiście. Taka jest moja powinność. Czy ma to związek z moją planetą bądź przewinami jej obywateli?

Niepokój bywa dobry, bowiem prowadzi do strachu a ten prowadzi do uległości. Kang był cwany, i Sejan o tym dobrze wiedział. Zwykły żołnierz nie utrzymałby się tak długo na tej pozycji, gdyby nie miał w sobie umiejętności wykorzystywania sytuacji.

-Tak Panie El Kang. Powiem więcej, mam dowody i listę osób, które nie tylko zagrażają Imperium współpracując ze zdrajcami i heretykami ale także, zagrażają Panu i pańskiej władzy - Sejan dalej delektował się cygarem.

-Słucham?! - przez moment został wytrącony z równowagi, ani chybi była to kombinacja inkwizytorskiej powagi z implikacjami tej wypowiedzi - Buntownicy zinfiltrowali imperialną władzę jeszcze mocniej? Planują zamach?

Zastanowił się.

-Tu nie chodzi o buntowników, czyż nie? Tylko o tych… terrorystów, którzy pojawiają się w mediach i sprawiają mojej bezpiece problemy.

Twarz Sejana nawet nie poruszyła się o milimetr, gdy Durante prawie wybuchnął dowiadując się, że jego władza została zinfiltrowana. Stary żołnierz jednak szybko opanował się, czym zasłużył sobie na szacunek u Inkwizytora. El Kang był dobrym graczem, co dobrze rokowało na przyszłość.
-To nie buntownicy, tylko zdrajcy Imperium, heretycy i osoby na które nałożona została Carta Extremis, a część z tych osób otacza Pana, co bardzo mnie zaczyna niepokoić. - nie dokończył, bowiem teraz reakcja gubernatora powie wszystko.

Przez chwilę zdawał się nie rozumieć, co do niego mówiono. Zmarszczył brwi, zastanowił się… i wreszcie stężał, pobladł jak ściana w szpitalu.

-Carta Extremis. Słyszałem tylko plotki o takim wyroku. Ścigacie jednego ze swoich, Ekscelencjo? Tutaj?

Nie padło potwierdzenie słowne, a jedynie przytaknięcie głową. Gęsty dym wydobył się z ust Sejana, bowiem właśnie gra się zaczęła. Kang z pewnością będzie chciał wykorzystać sytuację, ale to on, Inkwizytor zdecydować ma co finalnie gubernator uzyska.

Wygładził dłońmi mundur. Bardziej wyglądało to na wycieranie potu. Zastanowił się, a kolory zaczęły wracać mu na twarz.

-Ci terroryści mają związek z tymi… zdrajcami, przestępcami od… was, tak? Macie moją pełną współpracę, Inkwizytorze.

Kolejne głębokie zaciągnięcie i ukradkowe spojrzenie na Diesla. Komisarz również zdawał sobie sprawę ze stawki o jaką zaczynają grać.
-Cieszę się z twojej reakcji gubernatorze, bowiem pokazuje to jak lojalnym człowiekiem Imperium jesteś. Problem jednak nie jest taki czarno biały jakby się wydawało. Nie tylko terroryści ale i ludzie powiązani bezpośrednio z Tobą i twoim najbliższym otoczeniem. Dlatego tu jestem, bowiem wierzę, że ty Gubernatorze El Kangu Durante jesteś człowiekiem Boga-Imperatora i jego wiernym wyznawcą. Nim zajdziemy dalej, czy dasz mi słowo pułkownika IG, gubernatora Farcast, że to co zostanie ujawnione w tym momencie zachowasz dla siebie i nie podejmiesz żadnych działań bez uprzedniej konsultacji ze mną? - padło najważniejsze pytanie jakie miał zadań. A przynajmniej w tej części dyskusji najważniejsze.

Wyprostował się na fotelu i odłożył cygaro.

-Tak, Inkwizytorze. Przysięgam na świętą Aquilę i Złoty Tron. Niech Bóg-Imperator dopomoże mi w dotrzymaniu przysięgi.

Skinienie głowy w kierunku Dietera, by wyjął dysk z danymi. Gdy został on położy na stole, Sejan wyjął swój prywatny data-slate, i podłączył go. Monitor skierował ku Kangowi:
- To tak na początek Panie Gubernatorze współpracy. Tylko proszę nie krzyczeć za głośno - Sejan zażartował, choć nie powinien w tej sytuacji.

Gubernator skrzywił się lekko na ów niewybredny żart. Dotarło do niego, najwidoczniej, że Inkwizytor był koneserem ubogiego humoru. Następnie skupił się na monitorze i zaczął czytać. Jego twarz była twarda jak kamień, ale oczy płonęły gniewem, jaki tylko może odczuwać ktoś dogłębnie zdradzony, oszukany.

-A to suka. I on też? Tak mi się odpłaca za to, że dałem mu dowództwo? - mamrotał do siebie przez zaciśniętą szczękę - I nawet Iglesias, ten młody, obiecujący oficer. Niech ich wszystkich diabli wezmą!

Tutaj spojrzał na Inkwizytora.

-Wygląda na to, że Inkwizycja raz jeszcze ma rację. We wszystkim. “Niewinność nie dowodzi niczego”. Ci wszyscy… zdrajcy… należą do sitwy tego waszego poszukiwanego? Czego ode mnie oczekujecie, Ekscelencjo?

Reakcja była do przewidzenia, a stopniowanie szoku było naprawdę dobrym posunięciem. Kang teraz bardziej niż o zyskach, myślał o swoim stołku i zemście. Gniew to przydatne uczucie, trzeba je umieć tylko odpowiednio wywołać.
-Nie poszukiwanego a poszukiwanych. Jest ich kilkoro, a przynajmniej jeśli chodzi o głównych aktorów w tej sztuce. Zanim przejdę do tego czego oczekuję, bo to jest najmniej istotne powiem co jest w obecnej chwili najważniejsze. Sytuacja na Farcast i tak w ostatnim czasie jest dosyć gorąca, i jakiekolwiek przecieki, że w rządzie gubernatora są zdrajcy Imperium nie jest ani nam ani Panu na rękę. Prawda? - było to tylko pytanie retoryczne, bowiem Durante wiedział o tym tak samo jak Sejan. Każda wypływająca taka informacja będzie podkopywać jego autorytet. -Dziś zniknie Sybilla Guyet, o jej zniknięcie możecie sobie oskarżyć Partyzantów. Jej wiedza pomoże nam dotrzeć do kolejnych elementów pewnej układanki, a dzielę się tą informacją z Panem Gubernatorze, bo zyskał mój pan szacunek swoją postawą.

-Oczywiście, Inkwizytorze. Macie rację. Bezzwłocznie wydam stosowne polecenia i… usunę zdradziecki element z rządowego terytorium. Nikt nie będzie bezkarnie łamał praw farcastańskich i Lex Imperialis, póki ja jestem Gubernatorem. Ale, nim to się stanie, muszę zadać dwa pytania. Można?

Sejan przytaknął bowiem to co miał do powiedzenia miało zająć jednak trochę dłużej. Chęć zemsty przysłoniła El Kangowi pewne elementy tej sytuacji. Sejan czekał na owe pytania, nawet bardziej niż na to chciał powiedzieć, a gubernator mu przerwał.

Spojrzał na Sejana z błyskiem w oku, który nadał mu drapieżny wygląd.

-Czy to wy, Ekscelencjo, jesteście członkami tej drużyny specjalnej… Jaguary, tak się bodajże zwała. Z kompanii najemniczej Brutal Deluxe.

- A drugie? - zadał pytanie, od razu przechodząc do kolejnego a towarzyszył temu tylko potwierdzający uśmiech.

-Czy to wasi specjaliści usunęli całkiem niedawno jednego z moich głównych sędziów, naprzykrzającego się “szanownej” pani Eguzkine i jej pomyleńcom?

- Z tym akurat nie mieliśmy nic wspólnego - odparł Sejan, omijając w dalszym ciągu odpowiedź na pierwsze pytanie. Reakcja Inkwizytora powinna mu wystarczyć.-Jednak Gubernatorze, nim zacznie Pan cokolwiek robić proszę mnie do końca posłuchać. Nasze ruchy muszą być precyzyjne, bowiem nasi przeciwnicy wiedzą o nas i jeśli zorientują się, że my również wiemy o nich wszystko albo uciekną albo doprowadzą do takiego chaosu, że cała planeta stanie w płomieniach. Obu rzeczy chcemy uniknąć. Sybilla jest już wspomnieniem dla Pana, i nie powinien Pan o nią się martwić. - nastąpiła chwila ciszy. Dłuższa bowiem było widać, jak Inkwizytor zastanawia się nad kolejnymi słowami. Milczenie zostało w końcu przerwane -Panie Durante nie chcę zabierać Panu zemsty, bowiem wiem czym jest zdrada. Dla kogoś takiego jak Pan czy ja albo Pan Komisarz zdrada wymaga odpowiedniej zapłaty. Dam Panu ją, ale nie wszystko na raz. Jeżeli chodzi o generała Bandera, również zamierzamy sobie z nim porozmawiać i tu będzie nam Pan potrzebny. Do tego dojdziemy jednak później. Płotki, czyli szeregowi żołnierze czy ten młody Inigo będą należeć do Pana. Może to niewiele, ale w tej sytuacji istnieje coś ważniejszego niż Pana czy moja duma. Musimy schować nasze ego i działać roztropnie tak by na koniec tej gry, to My będziemy stać nad ich truchłami a nie odwrotnie. Inkwizycja nie przebacza, ale też nie zapomina - dodał na koniec tej części rozmowy Sejan. Dał znak gubernatorowi by się wypowiedział, bowiem została druga część dyskusji do której cały czas dążył Jethro.

Przez dłuższą chwilę Durante uspokajał się, ważył słowa i obracał myślami w głowie.

- Na liście nazwisk, którą mi przedstawiliście, nie było oznaczonych przedstawicieli rebelii. Jak rozumiem, Inkwizycja zajmuje się ich powiązaniami z tymi zdradzieckimi terrorystami? Nie można odrzucić możliwości, iż obydwie te siły ze sobą współpracują.

-Nie można, ma Pan rację. W tej chwili moi ludzie zajmują się tym problemem, i mogę zapewnić że jeśli wśród partyzantów znajdą się zdrajcy to poczują czym jest gniew Inkwizycji. - odpowiedział spokojnie Sejan, bowiem w końcu El Kang zaczął grać.

- Z całym szacunkiem, Wasza Ekscelencjo, ale Ejercito del Pueblo *są* zdrajcami Farcast oraz Imperium. Posiadam dowody wskazujące na to, że od kiedy rozpoczęła się ta bezsensowna rebelia, zdolność do płacenia Danin, żniw psykerów oraz stania na straży przestrzegania Imperialnego Kredo oraz Lex Imperialis na terenach kontrolowanych przez buntowników systematycznie malała i, obecnie, jest niebywale trudna ze względu na zbrojny opór stawiany funkcjonariuszom *prawowitego* rządu, obranego i usankcjonowanego przez Adeptus Terra. A teraz… pojawienie się tych terrorystów i ich mocodawców oraz ich infiltracja mojego rządu są nazbyt na rękę Cecilii Eguzkine, nie zauważacie, mistrzu?

Sejan wiedział, że dojdzie do tej dyskusji choć liczył, że nie w tym momencie.
- Z całym szacunkiem Gubernatorze, ale jakaś uboga szmata latająca po lesie nie jest obecnie moim największym zmartwieniem. Jeśli będę miał dowód, że współpracuje ona z tymi na których poluję, wierzcie mi, że skończy ona sześć stóp pod ziemią z wielką dziurą pomiędzy oczami. - Sejan wziął swój data-slate i poklikał coś na nim. Na obrazie pojawiły się zdjęcia Lady Olianthe Rathbone i Annabelli Lii Waldcroft -Ci terroryści jak o nich Pan mówi, to te dwie miłe Panie. Ale te dwie miłe Panie są zdrajczyniami Panie Durante, i to one są kolcem w moim oku. Póki ten kolec nie zostanie wyjęty, wszelkie inne sprawy są dla mnie równie istotne co stolec orka. Więc pomóżmy sobie, bowiem inaczej ten kolec dalej będzie mnie uwierał a przez to moje oczy mogą nie dostrzegać innych problemów. Widział je Pan kiedykolwiek tutaj na Farcast? - padło pytanie, które było ostre niczym brzytwa.

Esteban Kang Durante pokiwał głową. Zrozumiał przekaz ukryty między słowami Sejana. Tak ukrytą groźbę… jak i ukrytą obietnicę. Przyjrzał się twarzom kobiet.

- Nie znam ich. - powiedział z rozbrajającą szczerością, która nie była udawana - Ale, jeśli są to byłe członkinie waszej czcigodnej organizacji, to z pewnością zadbały o mistrzowską charakteryzację. Czy macie ich dane biometryczne? Moglibyśmy wzbogacić nimi nasze skanery pałacowe. Jeśli rzeczywiście one tutaj są.

W tym momencie Sejan spojrzał się na Komisarza, by ten powiedział co wiemy i co mamy na ich temat. Liczył na jego doświadczenie i wsparcie w tym momencie.

- Tak, Gubernatorze. - powiedział Diesel, wywołany do tablicy - Mamy pełne pakiety danych dotyczących każdego zdrajcy z organizacji rządowych. Są one do waszego wglądu i wykorzystania. Liczymy na szybkie, efektywne i bezlitosne rozprawienie się ze sprzedawczykami.

- Macie na to moje słowo, panowie. Oczyściłem Farcast z gówna raz, zrobię to po raz drugi. Rozumiem, że najwyżej postawione… osobistości tego spisku chcecie mieć wzięte żywcem?

-Żywcem to raz, dwa po cichu tak by nie wzbudzić pewnych podejrzeń. Ich śmiercią obarczy się albo partyzantów albo…. - tu pojawił się uśmiech na twarzy Sejana -Możemy podłożyć, którąś z grup, która pomaga naszej kochanej Lejdi Rathbone. Będę wdzięczny za przekalibrowanie waszych urządzeń, co być może pomoże nam odnaleźć obie zdrajczynie dość szybko. Proszę jednak pamiętać Panie Durante, że choć są one kobietami to jednak ich zdolności i umiejętności wysoce i daleko przewyższają to co prezentują wasi najlepsi ludzie. To nie są zwykłe dupy. One były elitą elit. Dla Pani Waldcroft mam specjalny prezent, który zamierzam jej przekazać osobiście - złowieszczy uśmiech pojawił się na twarzy Sejana.

-Panie Gubernatorze jeszcze jedna sprawa, i tu Pana udział będzie bardzo duży. Wręcz nieodzowny, bowiem te heretyczki są wspierane przez dwa dość potężne ugrupowania militarne. I tu wasze jednostki, siły zbrojne mogą odegrać dość ważną, jeśli nie kluczową rolę. Nim jednak dojdziemy do tego, musimy oczyścić wasze struktury. Krok po kroku. - zakończył Sejan, tak by zostawić Durantowi tą możliwość do kolejnych negocjacji. Przynajmniej niech ma taką wizję.

- Macie moją pełną współpracę, Inkwizytorze. Wspólnie zdusimy tą plugawą herezję i oczyścimy Farcast z...-

Nie dokończył. Turbodiesel zapracował na swój przydomek, błyskawicznie rzucając się na niego i zwalając razem z nim na podłogę. W samą porę. W fotelu i stoliku pojawiły się dymiące dziury po precyzyjnym, morderczym laserze cyfrowym. Czerwone smugi jeszcze przez ułamek sekundy odznaczały się w oczach Sejana powidokiem.

Drugi element skrytobójczego ataku był gorszy. Mała broszka, mknąca w dół, od strony sufitu, z wciąż doczepionym, podartym łańcuszkiem ze srebra. Zakamuflowany, cyfrowy ładunek wybuchowy.

Wpadł prosto do popielniczki.

Sejan, widząc co się dzieje, runął również na ziemię. Dwa bicia serca tuż za Turbodieslem. W tym samym momencie gdy dotykał ziemi, jego Judgeslayer był już w jego dłoni.Wszystkie implanty w jego ciele zaczęły pracować, a przede wszystkim oko. Wyszukiwało miejsce skąd można było oddać strzały. Sufit. To podpowiadały mu zmysły oraz logika. Poszła salwa z jego pistoletu w tamtym kierunku. Głośne echa wystrzałów rozległy się po komnacie.
-Diesel zabierz stąd Kanga. Już!! - ryknął jeszcze Inkwizytor przetaczając się po ziemi w trakcie oddawania strzałów.

-Aye! - wrzasnął Komisarz, wciskając leżącemu, zdziwionemu Gubernatorowi swój refraktor wz. Bront i odpalając go. Ledwo widoczna, trzaskająca, poszarpana złoto-biała energia otoczyła obydwu mężczyzn. W samą porę.

Cyfrówka pierdolnęła, zmiatając wszystkich trzech, krzyczących ludzi oraz okoliczne meble.

Zanim jeszcze fragmenty padły na posadzkę, drzwi do komnaty jebły na ościerz, ukazując dwóch przybocznych. Zlustrowali wnętrze, ale nie zdążyli zareagować. Silnie skoncentrowana smuga płomieni z cyfrowego flamera ich omiotła, z góry, raniąc, smażąc, podpalając. Natychmiast rzucili się na glebę… a potem smuga z cyfrowej Melty pocięła ich na drgające, usmażone kawały.
Ale Sejan i Diesel mogli ujrzeć zabójczynię. Opięta w anatomiczną synskórę, przylepiona w nieludzko akrobatycznej pozie w górnym prawym narożniku komnaty, przy suficie, ledwo co oświetlonym. Obok niej otwarta wentylacja. W jej rękach już nie śmiercionośna “biżuteria”, a matowe, czarne ostrze oraz niewielki pistolet.

“Judgeslayer” zagrzmiał ogłuszającym hukiem, zwielokrotnionym przez pomieszczenie. Zawtórował mu syk i klekot automatycznego lasera “Fury”. Kawałki gruzu odpadały, a pociski ścigały skrytobójczynię po cholernym suficie. Jakby miała w dupie całą planetarną grawitację.

Ku podłodze pomknęła seria pocisków. Igieł. Większość rozbiła się na tarczy Diesela i Durante, ale któraś musiała się przebić, bo Diesel stęknął.

- Kurwa, znowu…

Wyczuwając okazję, babsztyl bezdźwięcznie oderwał się od sufitu i pomknął w dół, na nich. Dłoń Sejana cofnęła właśnie manualny kurek handkanony. Trzynabojowa kaseta przeskoczyła do kolejnego, ciężkiego pocisku...

Widząc lecącą babę Jethro zaczął naciskać spust, póki komoro losująca nie pokazała brak szczęśliwych numerków. Pistol. Tylko ona miała dość ikry by odwalić taki numer. Rathbone musiała naprawdę się bać, że postanowiła usunąć Durante na jego terenie. Widać ruch Jethro był zaiste trafny i celny.

Drugą ręką sięgnął po drugą handkanonę, “Emperor's Golden" i wypalił z niej. Koniec pierdolenia się. Czas żniw nadszedł.

Obydwie handkanony zaryczały, zagrzmiały. Płomienie wylotowe rozświetliły całą, spowitą półmrokiem komnatę. Prosty, toporny i wielki wybuch z Judgeslayera. Trzy mniejsze, stylizowane przez dziury wylotowe na Aquilę z Goldena. Pociski błyskawicznie pomknęły w stronę zabójczyni. Żaden z nich nie trafił. Nikt nie wiedział, jakim cudem sucz uniknęła ich w locie. Czyżby Imperator sprzyjał i jej? To było nie do pomyślenia.

Zwinnie wpadła między nich. Matowoczarne ostrze pomknęło w stronę wstającego Durante. Brzęknęło z sykiem na polu energetycznym. Generał wystrzelił z własnej rury, ledwo wyjąwszy z olstra. Kula chybiła, mknąc gdzieś na zewnątrz przez otwarte drzwi. Zaraz potem dwa strzały z laspistoletu. Celne. Czerwone smugi przepaliły synskórę i zadały dziewce rany, aż syknęła. Ale zaraz potem czarne ostrze cięło Turbodiesla w policzek, głęboko, przez nos, zatrzymując się dopiero na bionice, po której się ześlizgnęło, zostawiając za sobą rysę. Strzykając juchą, komisarz zatoczył się. Zaraz potem oberwał salwą szpil z igłowca. W międzyczasie, babsztyl wykonał jakiś koci ruch. Pojedynczy kolec z cyfrowego igłowca pomknął ku dłoni Sejana dzierżącej Judgeslayera, przebijając ją na wylot.

Rewolwer padł na posadzkę, wystrzeliwując pod wpływem uderzenia. Kula poszła gdzieś rykoszetem. Zawtórował jej Golden. Pocisk przestrzelił ramię suki, która już miała znów się zamierzyć na Kanga. Wrzasnęła z bólu. Błyskawicznie odwróciła się ku Inkwizytorowi. Pomknęła, puściwszy igłowca z bezużytecznej, broczącej krwią ręki. Ale czarne ostrze już mknęło ku szyi Jethro, składającego się do ponownego strzału.

Kolejny huk. Handkanona “Fate Bringer”, trzymana w dłoniach Gubernatora, dymiła. Wyjąc z bólu, asasynka padła na podłogę jak rażona piorunem, puszczając nóż. Kula utkwiła w dolnej partii kręgosłupa, powodując paraliż od pasa w dół.

Inkwizytor wykonał szybki krok i kopnięcie w głowę podkutym, ciężkim butem. Zamilkła, uśpiona. Zdarł z niej synskórową maskę i gogle typu Preysense.

To nie było Pistol. Ani Rathbone. To była istvaniańska zabójczyni i “dyplomatka”. Annabelle Lia Waldcroft. Ranna, bezbronna, pokonana, sparaliżowana. W rękach Ordo Sicarius.

-Kurwa mać - warknął Sejan, gdy tylko Lia Waldcroft padła na ziemię.

Mając pewność, że Ann nie wstanie sobie za szybko, Inkwizytor szybkim susem ruszył do Dietera. Żył. To dobrze. Wręcz zajebiście. Mieli szczęście. Nie, nie istniało coś takiego jak szczęście. Imperator chroni. Stan Komisarza był poważny, choć nie krytyczny. Medyk wydawał się być najrozsądniejszą opcją.

-Trzymaj się stary dziadzie. Pomoc zaraz nadejdzie - poklepał Turbodiesla po ramieniu, bo gdyby nie on, Annabell załatwiłaby i jego i El Kanga.

Wstał powoli i podszedł do Gubernatora podając mu rękę by ją uściskać:
Gratulacje Gubernatorze. Pierwsza ofiara należy do Pana. Teraz już wie Pan, na co stać naszych przeciwników. - rzekł z krzywym uśmiechem na twarzy -Komisarz potrzebuje medyka, a ja pokoju gdzie będę mógł sobie porozmawiać z naszą małą trzpiotką - padły dwa życzenia.

Gubernator spojrzał się zimno na leżącą sukę, i było widać w jego oczach, że sam też chętnie by zamienił z nią parę słów. Słowa Jethro Sejana zwiastowały jednak, że ten ma dla niej coś specjalnego. Było to widać w sposobie w jaki patrzy na nieprzytomną kobietę. Także lista rzeczy, o które poprosił by je dostarczyć do pokoju przesłuchać, nie zwiastowało niczego dobrego dla niej.

 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline