Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2017, 20:33   #17
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Brama

Bertrand w końcu dotarł do bramy. Miał zamiar wspiąć do strażników czuwających na niej.
Drewniana konstrukcja “muru” miała kilka metrów wysokości. Na jej szczycie, chyba tylko dla świętego spokoju, zmontowano cztery platformy, mieszczące maksymalnie dwóch ludzi w ścisku. Ot, by spoglądać na górski szlak, nie musząc warować przed murem. Droga do bramy nie była trudna, w zasadzie idąc główną ‘aleją’ powstałą naturalnie między domami, nie dało się nie trafić. Wokół w okolicznych domach paliły się lampy olejne których blask wydostawał się przez szpary w okiennicach. Po drodze kapłan nie spotkał żadnego osadnika chociaż docierały go dźwięki prac w obejściu. Przy bramie grzał się przy żelaznej ‘beczce’ wartownik odziany w grube futrzane rzeczy. Wyglądał zwyczajnie, ot typowy góral łączący w sobie cechy charakterystyczne dla ludzi północy. Zerknął na kapłana i jego świecącą broń. Bertrand mógłby założyć się o sporą sumę, że w myślach górala pojawiło się pytanie w stylu “czy to grzeje?”.

Bertand podszedł do górala wbił okuty trzewik halabardy w ziemię obok.
- Witajcie jestem Bertrand. - wyciągnął swoją olbrzymią dłoń do górala. - Mam kilka pytań dotyczących bezpieczeństwa wioski, wy zaś jako strażnik zapewne będziecie potrafili na nie odpowiedzieć.
- Yyyyyy - ‘wartownik’ podrapał się po potylicy ukrytej pod czapkowatym hełmem. Uścisnął dłoń kapłana machinalnie, pociągnął kilka razy zamarzającymi smarkami i dodał - Co chceta wiedzieć?
Bertrand ścisnął mocno dłoń wieśniak, tak by wiedział, że ma z prawdziwym chłopem do czynienia a nie z jednym z tych, co to tylko gadają.
- O wielu sprawach chciałbym się dowiedzieć. Zacznijmy zatem jednak, jak to mówi Wasz wójt i Otchen od nieumarłych. Widzieliście ich kiedykolwiek, widzieliście coś co mogłoby świadczyć o tym, że nie były to zwierzęta.. Potem uśmiechnął się spoglądając na halabardę.
- Potem porozmawiamy o innych niepokojących mnie w tej wiosce zdarzeniach.
-Ja żem nie widział. Ino w nocy cosik niektórym skrobie po ścianach. Jakby chciało sie do sieni wcisnąć. Evert ma kupe roboty, każdy zasłony z drewna na okno zakłada. Albo nowiuśkie na wymiane prosi. Pono Varrin widział. Ale ja nie. Ja tylko tu bramy pilnuje i otwieram i zamykam. - kolejne pociągnięcie nosem. - Nie przeszkadza wam? - zapytał i nie czekając na odpowiedź kapłana, chłop pociągnął sobie z gąsiorka.

Bertrand uśmiechnął się. Po “przyjacielsku” poklepał po plecach górala, lecz tak by “ciepło” poszło po nim po tym klepaniu.
- Gdzieżby. W końcu sami wiecie ile wypić by zamróz nie chwycił, a wy sami nie zamarzli pijani na warcie. Ani nie usunęli na niej, bo pewnie dałby wam do wiwatu wójt za takie spanie.
Potem spojrzał na wiszącego do góry nogami na palisadzie Pina i Derenia. Psy były tam gdzie powinny być, tam gdzie ich najmniej by się spodziewano oraz w miejscu by mogły zaatakować z przewagą jaką daje wysokość.
- Niektórzy mówią, iż wszystko to przez to, że w bogów nie wierzy wasza wieś. Jak to jest? Nie wierzycie w Lathandera, który może was przed zakusami nieumarłych uchronić swą mocą lub siłą swych sług?
Przy tych słowach ujął, zbrojnymi w pancerne rękawice, lewą dłonią wiszący na szyi medalion Lathandera a prawą pogładził świecące na drzewcu symbole Pana Poranku.
- To Torkun powstał i sie zza grobu pomstuje. Pewnikiem na tych co spiczastym źle życzyli. Ale ja wierze w naszą opiekunkę. I datki daję przykładnie jak ojciec Otchen przykazuje. To mnie złe nie zobierze. - odparł z przekonaniem wartownik.
Bertrand uśmiechnął się tylko dobrotliwie.
- Pewnie zbyt stary już jest i młodszym ustąpić powinien miejsca bo z problemem zmierzyć się musi kapłan Lathandera z towarzyszami. Wszak powinien tą sprawę załatwić Wasz Wielebny Otchen, byście dalszych kosztów na zwalczenie poczwary nie ponosili. Chyba, że tak długo zwlekał gromadząc Wasze datki na profesjonalnych łowców nieumarłych.
Potem uśmiechnął się zatarł dłonie.
- Wiecie może jak to było z tym spaleniem domu elfów? Czy w wiosce mieszka jakiś myśliwy? No i ostatnie moje pytanie i już ideę posłuchać jak w sali spotkań na cytrze gra Bea. Kim jest Warrin i gdzie go znajdę?
- Ano. - skwitował niezbyt zrozumiały dla wartownika wywód. - A spaliła się bo złe czary sprawiały Ci spiczaści. To ich dioboły porwoły. Pono tego dioboła to Varrin widzioł. On tu najmożniejszy. Dużo złota w kiesy ma. To kupiec. Jego dziad opaczał te dziury i ładniusie komyki począł wyciungać. I tera bogacz. A mieszka w najwyższyj chacie. Ma aż trzy poziomy. Ot, przy stoku bodaj naście kroków od kowala. O tam - pokazał ręką ale oczywiście w mroku nie bardzo było widać gdzie znajduje się to “tam”.
Bertrnad pogładził się po brodzie.
- Jest wiosce ktoś kto zajmuje się polowaniem na zwierzęta?
- A no są. Trzej bracia, czasem sie wybiorą za brame i cosik przywiozą. Ale my tu głównie ryby jemy. Łowiecka od święta a rzadko coś inszego - odparł góral.
- Jak ich zwią i jak ich znaleźć?
- Hyzio, Zyzio i Dyzio - odparł pociągnąwszy kolejny łyk. Potupał jeszcze nogami żeby rozgrzać resztę ciała - A pewnikiem teraz siedzą gdzie na przełęczy za drugim gardłem. Za wiochą i za doliną, mówili co sie na niedźwiedzie wybierajo.
- Dziękuje ziomku. Niech Promień Lathandera wiedzie cię przez życie. Po tym pożegnaniu ujął halabardę i ruszył z powrotem ku świetlicy.

Powrót nie był czymś trudnym. Trochę zeszło kapłanowi na odnalezieniu drzwi do świetlicy przez co przypadkiem obszedł budynek naokoło. Wzdrygnął się tylko gdy zaskrzypiała jedna z drewnianych zasłon okna, po czym odnalazł wejście. Drzwi u dołu miały nasypaną lekką warstewkę śniegu. Wewnątrz panował spokój.

Bea pogrywał znowu jakąś skoczną muzykę, dzieciaki tańczyły.
http://www.youtube.com/watch?v=Cc7tP...=RDv0Px_HOquN0
Dolon siedział zamyślony.
Bertrand podszedł do niego po drodze rozdziewając się z płaszcza, halabardę zaś znów oparł tak by wydobywała blask z cytry.
- Dolonie przy bramie rozmawiałem z strażnikiem podobno jeden z najbogatszych mieszkańców widział tego potwora.


 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 23-07-2017 o 20:46.
Cedryk jest offline