Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-07-2017, 23:41   #14
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Father’s Pride

Chris nie miał nic przeciwko jedzeniu, a jeszcze mniej przeciwko rozmowie z Deanną. Poszli jeszcze raz w to samo miejsce, a Bones liczył że lunch okaże się równie smaczny jak śniadanie. Zamówili coś standardowego i za sugestią Deanny zabrali się za zbieranie faktów. Chris ze swojej strony chciał również ustalić, co powinni robić dalej. Nie lubił się przemęczać, ale jeszcze bardziej nie lubił być bezużyteczny. Sam nie wiedział nic, poza tym, gdzie Jo trzyma zapasowe klucze. Nie znał oblizanego gościa wgapiającego się w Pat, nic nie usłyszał też o Smithie. Na temat Thomasa udało mu się jedynie ustalić, że czas przeznaczony na sen wydawał bezmyślnie na wkurzanie ludzi w miasteczku. Trochę zaczynał rozumieć jak to działało. Najprawdopodobniej dużo obserwował, a zadawanie standardowych pytań potrafiło zdenerwować niejednego człowieka tutaj. To jednak było za mało. Thomas był przecież profesjonalistą i nie było czynników, które zmuszałyby go do tak głupiego zachowania. Albo miał więc problemy osobiste, albo było coś o czym nie wiedziała ich trójka. Jeśli miał problemy musiały być one duże i pojawić się ostatnio, bo wcześniej nikt nie narzekał na jego pracę.

Podzielił się tą błyskotliwą myślą z Deanną i zadowolony z siebie postanowił posłuchać z zainteresowaniem, co ma do powiedzenia jego bardziej doświadczona koleżanka. Uwielbiał rozmawiać z kobietami, więc lunch zapowiadał się podwójnie ciekawie.
- Nie sądzę, żeby chodziło o problemy osobiste Thomasa - kobieta potrząsnęła głową. - Miał jakiś powód, dla którego się tak zachowywał. Nie widzimy go na razie, ale za jakiś czas dostrzeżemy. Najdalej jutro policja wejdzie do pokoju Thomasa, postaram się przy tym być, może coś zauważę… - napiła się łyk soku z pomarańczy. - Mają tu cmentarz? Ciekawa jestem, gdzie żona Joachima jest pochowana. I czy w ogóle.
- Znakomite pytanie
- potwierdził Chris - też mam wątpliwości, czy wszystko odbyło się zgodnie z utartymi zwyczajami. Co do Thomasa, to nie jestem pewien. Jego zachowanie było ewidentnie głupie. Narażał dobro śledztwa i w zasadzie niczego nie ugrał. Nie wiem co można zyskać doprowadzając do totalnego zmęczenia. Mógł się bać i nie sypiać, ale wtedy raczej by stąd uciekł, a nie rozmawiał, powiedzmy, że normalnie, z mieszkańcami. Gdyby chciał załatwić obserwację zgodnie ze sztuką, to znalazłby czas na sen. Jaki racjonalny motyw może cię pchnąć do tego, że nie będziesz spać? - powiedział Chris i z zadowoleniem ziewnął. - Jedyne co mogę podać jako uzasadnienie to ogromny, albo przeciągający się stres. - zabębnił widelcem w blat - Albo… albo… - gwałtownie wycelował sztućcem w Deannę - albo sam chciał coś na tym ugrać. Obserwował trochę, ale miał przed oczami coś wartościowego i starał się to zdobyć. Kombinował coś na lewo, co liczył, że uda mu się szybko dostać. To też jest jakaś opcja. - rozluźnił się ponownie i wrócił do jedzenia.
- Ten chłop co przylazł do motelu, też łaził po jakichś krzakach. Może to co ciekawe jest nie w miasteczku, ale poza nim. Proponuję obczaić okolice i cmentarz. Może jeszcze jakieś miejsca, gdzie uda nam się nikogo nie wkurzyć. Wszyscy tutaj są wyjątkowo drażliwi. Jest to męczące. - poprosił kelnerkę o espresso i zaczął wgapiać się w ulicę, czekając co powie lub zdecyduje szefowa.
- Musiał mieć powód - Deanna była co do tego przekonana. - Albo coś się wydarzyło, co zaburzyło jego percepcję. Stres, substancje psychoaktywne, zmiany w mózgu...Nie mam pojęcia. Dobrze, obejrzymy cmentarz, Może dopytasz tę kelnerkę? - wskazała widelcem unurzanym w sosie pomidorowym dziewczynę, która obsługiwała ich rano. - Wydaje się martwić o Joachima, może coś ci powie na temat śmierci jego żony. Może jakaś rodzina?

Dziewczyna z rana dalej gdzieś kręciła się po restauracji. O tej godzinie były tylko dwie kelnerki, z rana widzieli jeszcze trzecią, ale biorąc pod uwagę obecną liczbę klientów nie było potrzebne aż tyle obsługi. Spostrzegli, że dziewczyna czasem rzuca im ukradkowe, przelotne spojrzenie, nikogo innego poza nią raczej nie interesowali, pomimo tego, że goście byli tu raczej rzadkością. Przynajmniej według tego co twierdził Joachim.

Chris chwilę jeszcze pogapił się bez celu w okno próbując ustalić kiedy będzie miała chwilę przerwy. Następnie podszedł do niej ze zmartwioną miną pytając o możliwość krótkiej rozmowy. Dziewczyna przytaknęła głową niepewnie, wzięła szmatkę i zaczęła wycierać lekko zabrudzony blat.
- Odebrałem rano wrażenie, że martwisz się o Joachima. Rozmawiałem z nim wczoraj i trochę też dziś. Mam wrażenie, że… wiesz.. nie pogodził się ze śmiercią żony. To było pewnie dla niego ciężkie doświadczenie. Ale takie rzeczy się zdarzają. To naprawdę spoko człowiek. Bardzo miły. - uśmiechnął się trochę bezradnie. - Niemniej trochę zaniepokoiła mnie jedna rzecz. Dziś po śniadaniu Joachim wrócił do siebie wcześniej, a my wpadliśmy do niego jakiś czas potem. Na recepcji zaskoczyliśmy jakiegoś człowieka, który wyraźnie czegoś tam szukał pod nieobecność Joachima. Wystraszyłem się go, on chyba nas też. Zachowywał się bardzo dziwnie, a po tym jak wszedłem na recepcje szybko wskoczył do swojego auta i odjechał. Wyglądał niechlujnie i obrzydliwie. Raczej nie był stąd. Mam nadzieję, że nie chciał Joachimowi nic zrobić. On mieszka sam w tym motelu? Nie ma żadnej rodziny? - Chris podrapał się po brodzie nerwowo i westchnął ciężko. - Bardzo mnie to wszystko zdziwiło.

Deanna przysłuchiwała się rozmowie - a raczej tym jej fragmentom, które miały szanse do niej dotrzeć przez barowy gwar. Ona poprowadziłaby tą rozmowę inaczej - Chris za dużo nawijał - ale z drugiej strony: znudzona kelnerka chętniej pogada z przystojniakiem z miasta, niż z nią.

Dziewczyna miała chyba lekki problem z przetrawieniem tak wielu informacji na raz, Chris zdecydowanie troszkę ją zaskoczył. Schowała szmatkę do kieszeni fartucha i wytarła o niego delikatne ręce.
- Eeeeem - zaczęła spoglądając gdzieś na bok nie wiedząc od czego zacząć. - No nikt z nim już nie mieszka, tak? Kiedyś mieli syna, ale wyjechał do miasta na studia i… no i nigdy nie wrócił. Dziwna to była sprawa, już dawno temu… chyba byłam w podstawówce. Jego żona źle zniosła to zaginięcie - pokręciła głową, wędrując gdzieś wspomnieniami. - No ale raczej nie ma więcej rodziny, więc nie wiem kogo pan tam widział. Różni ludzie się tędy przewijają, szczególnie po tej całej aferze z imigrantami sprzed kilku lat...
- Hmm… no nie wyglądał na imigranta
- zmartwił się - właśnie wyglądał jak… tu u was w mieście takich nie ma… sami porządni ludzie. Ten wyglądał jak jakiś żul bez dachu nad głową. Jonathan nie zachowywał się ostatnio jakoś dziwnie? Może coś go niepokoi, ale to twardy facet, pewnie nie chce się tym dzielić.
- Oh no nie wiem… jest troszkę zamknięty w sobie, wszyscy chcieli mu jakoś pomóc, zawsze go wesprzeć czy coś, ale zdawało się, że dobrze se radzi. No a potem wiadomo, zaczęło mu się wydawać, że wcale go nie opuściła -
powiedziała smutno. - A co do tego gościa to naprawdę nie wiem, ale dużo rolników tu wygląda na… wyrobionych. Ciężka praca w polu, masa piachu, słońce wypala skórę, wie pan jak jest - powiedziała oczywistą oczywistość.
Chris zwrócił uwagę na jej plakietkę z imieniem i odezwał się już nieco bardziej personalnie.
- Darlene, to nie był rolnik. Tego jestem pewien. Rolnicy to porządni ludzie, nie kryją się jak gdzieś wchodzą, bo po co, nie? I pewnie by znał Joachima. - Bones wbił wzrok w ścianę jak by intensywnie myślał. - Joachim pewnie tęskni za żoną. Ciężko mu znieść jej brak. My pewnie też byśmy trudno znosili rozstanie, gdybyśmy znali kogoś tyle lat, nie? - uśmiechnął się smutno - Chciałbym odwiedzić grób jego żony, to pewnie gdzieś niedaleko, prawda?
- Cmentarz jest pod największą górą w okolicy, w pobliżu tej okropnej kopalni… jest strasznie stary, ale zbudowali go chyba razem z miasteczkiem. Jakoś niecałe dwie mile stąd.
- Okropnej kopalni, Darlene? Słuchaj, pewnie jesteś trochę teraz zajęta. Może wpadłbym tutaj na chwilę po Twojej zmianie, usiedlibyśmy tutaj na chwilę na spokojnie i opowiedziałabyś jak wam się tu żyje. Może wpadniemy na to kto to mógł być…


Bazgrząca bez celu po papierowej serwetce Deanna zanotowała “okropna kopalnia”. Nie wiedziała, jak miałby to ich przybliżyć do znalezienia Thomasa, ale taki trop był lepszy, niż żaden. Miała nadzieję, że poszukiwania samochodu coś dadzą…

Darlene spojrzała na zegarek za ladą.
- Kończę zmianę za pół godziny, dzisiaj jestem od rana, a zaraz 14… w sumie mogę, ale żeby nie za długo, potem muszę pomóc mamie z obiadem, żeby tatko miał co zjeść jak wróci. Możecie tyle poczekać? - spytała.
- Super, bardzo Ci dziękuję - Chris uśmiechnął się - to poproszę jeszcze koktajl truskawkowy. - skinął głową uprzejmie i uśmiechał się raz jeszcze wracając do stolika.

- Dobrze. Może to coś, może nic. Tak się martwię o tego Joachima. Mam nadzieję, że to wszystko się wyjaśni - uśmiechnął się do Deanny - no i musimy zaglądnąć na ten cmentarz. Kupię jakieś kwiaty - a zniżając głos dodał - mam coraz większe przekonanie, że okolica kryje też wiele tajemnic. Chyba możemy poczekać to pół godziny, nie spieszy się nam, nie?
- Poczekam
y - zgodziła się Deanna, przeglądając kartę. - Na cmentarz powinniśmy pójść w nocy, nie sądzisz? - wbiła w Chrisa poważne spojrzenie. Nie drgnął jej żaden mięsień na twarzy. - Tak przynajmniej robią szanujący się detektywi w serialach – zaśmiała się. – Dobra, dość żartów. Dziewczyna chce z tobą gadać, trzeba kuć żelazo póki gorące. Z kwiatami nie przesadzaj, potem będę musiała rozliczać wydatki. Jak mam to zaksięgować? „kwiaty na grób – żywej wg jej męża – właścicielki hotelu”. – zajrzała znów do menu – Lody zabaione. Nie mam pojęcia, co to jest zabaione. Chcesz też?
- Kupie od serca, a w nocy to chodźmy do kopalni
- spojrzał na szefową. - Tak przynajmniej robią bohaterowie w horrorach. Ty… ale popatrz… oni wszyscy coś tymi nocami robią. Ciężko mi sobie wyobrazić, że w tym mieście może się coś dziać w nocy… a lody zjem - uśmiechnął się. - Odkąd tu przyjechałem chyba przesadzam ze słodkim.
- Hmm..
- zamyśliła się na moment, po chwili złapała spojrzenie kelnerki i domówiła dwie porcje lodów. - Wracamy do pytania, czemu Thomas siedział i palił zamiast spać w nocy. Też powinniśmy się tutaj nocą rozejrzeć.
- I zanim się zorientujemy też będziemy chodzić jak lunatycy
- zażartował Chris, ale natychmiast spoważniał. - To jest ważne pytanie, ale mamy chyba za mało danych. Czyli, albo obserwacja, albo przepytanie mieszkańców, albo rozglądnięcie się po okolicy. Albo wszystko razem… czy co? Mamy tą przewagę, że jest nas dwoje.
Pokiwała głową i wstała.
- Dobrze więc, nie będę wam przeszkadzać. Zjedzcie sobie razem z Darlene lody, pogadajcie. Dopytaj o kopalnię. Ja przejdę się na cmentarz, może spotkam jakiegoś pastora, lub księdza.. Dowiem się więcej o żonie Joachima. I okolicznościach jej śmierci - powiedziała, wychodząc.
- Ok. Uroczo
- mruknął Chris rozsiadając się na kanapie i sięgając po komórkę, żeby zaraportować żonie, że żyje i wysłać kilka smsów do koleżanek.

Darlene przysiadła się nieśmiało po jakimś czasie, który dla Chrisa minął niewiarygodnie szybko. Sama wzięła sobie kubek kawy ze śmietaną.
- Myślę, że mam jakieś dwadzieścia minut… - powiedziała spoglądając na drobny zegarek na nadgarstku.
Chris uśmiechnął się przyjaźnie.
- Super. Dzięki za pomoc. Tak, w ogóle, to fajnie ci się tu pracuje? Pracowałem kiedyś w kafejce. Ciężka praca, ale ją lubiłem.
- Jedna z lepszych robót jakie można tu załapać. Jeśli nie chcesz pracować na roli to jest… rolnictwo w tych okolicach to dużo potu, krwi i łez, więc jestem bardzo zadowolona
- powiedziała z uśmiechem.
- Cieszę się. No i jedzenie jest tu świetne, więc pewnie goście zadowoleni. Jak jest miło to przyjemniej się pracuje, nie?
- Myślę, że po trochu znam wszystkich którzy tu zachodzą, czyli większość miasteczka i wszystkich lubię, więc tak, jak najbardziej mił
o - potwierdziła kiwając głową. Spojrzała na zegarek i dopiła kawę.
- Ok. To fajnie… - chrząknął. - Zastanawiałem się kto odwiedził Joachima… Skoro mówisz, że lubisz tu wszystkich, to on na pewno nie był stąd. Tak się zastanawiam, po co wpadają do was ludzie z zewnątrz? Pewnie zwracacie na nich uwagę, nie?
Darlene wzruszyła ramionami niepewna swojej odpowiedzi.
- Czy ja wiem… sporo ludzi tutaj mieszka na farmach nieco dalej od samego miasteczka, więc są przyzwyczajeni do życia lekko na uboczu i pilnowania swojego nosa. Poza tym raczej mało kto tutaj zostaję. Przejeżdżają tirowcy, zatrzymają się u Joachima na noc, rano zjedzą tu śniadanie, kupią coś w jednym, drugim sklepie i jadą dalej. Kiedyś w trakcie tego kryzysu imigracyjnego z Meksyku było trochę gorzej, przewijało się tędy sporo podejrzanych ludzi, ale potem mocniej przymknięto granice i zrobiło się lepiej.
- Aaa. Rozumiem, a ostatnio nie pojawili się jacyś ludzie, którzy nie byli tirowcami? Ten od Joachima był zaniedbany i niechlujnie ubrany, ale mógł z kimś współpracować. Może czegoś tutaj szukają. Dziwna sprawa…
- Szczerze mówiąc, to nie wiem. Jeśli nawet to tutaj nie zawitali
- wzruszyła ramionami przepraszająco.
- Jasne. Nie ma sprawy. Może to po prostu jakiś samotny szaleniec. Opowiesz mi jeszcze o tej kopalni? Dlaczego jest okropna? - Chris zaczynał się przekonywać, że to, że nikt nic nie widział mogło po prostu oznaczać, że nikt nic nie widział.
- Bo to stara, opuszczona kopalnia - powiedziała stwierdzając oczywistą oczywistość. - Kiedyś się chyba nawet zawaliła. Wygląda jak z horrorów. Za dzieciaka się chodziło w pobliże, ale nikt nie wszedł dalej niż kilkanaście metrów w głąb… No i… w sumie - podrapała się po głowie. - Wiele razy ją zamykana, zabijano wejścia dechami i w ogóle, ale zawsze ktoś na nowo ją otwiera. Dziwna sprawa, ale nikomu nie szkodzi więc nikt się tym nie przejmuje.
- Pewnie ktoś sobie melinę urządził. Może ten drań co niepokoi Joachima. Gdzie jest ta kopalnia? Pewnie gdzieś blisko miasteczka skoro chodziliście się tam bawić, nie?
- Po drugiej stronie góry pod którą jest cmentarz… dla nas to niedaleko, bo wszędzie mamy daleko
- odpowiedziała z uśmiechem.
- To była kopalnia złota, nie? Bo węgla tu chyba nie uświadczysz… ale ja się słabo znam na geologii - uśmiechnął się trochę zakłopotany.
- A no tak - pokiwała głową. - Całe miasteczko powstało wraz z gorączką złota, więc kopalnia może być nawet starsza od miasta - dodała z nutką zastanowienia. - No, ale to nie wiem. Musiałby pan spytać kogoś starszego.
- Na pewno spróbuję. Ty pewnie musisz już iść, co? Słuchaj, w życiu to różnie bywa, jak byś kiedyś potrzebowała pomocy w LA to daj znać
- położył przed nią wizytówkę Chris E. Bones / Trade Support z numerem komórki. - Jak byś sobie coś sobie przypomniała interesującego to też możesz zadzwonić. Uśmiechnął się sympatycznie.

Dziewczyna grzecznie podziękowała, odstawiła filiżankę na ladę baru i w lekkim pośpiechu wyszła z baru.
Chris zapłacił, a potem – nieco ociężałym krokiem – udał się do swojego samochodu. W planach miał przejechanie się po okolicznych dróżkach leśnych (znaczy pustynnych) przed wieczorem, potem wysłucha raportu od Pat, a potem pobiega pod wieczór i lulu.

Cmentarz

Nie należało się spodziewać wiele po cmentarzu obsługującym tak umiejscowioną i zaludnioną miejscowość. Umiejscowione pod pasem wzgórz i jednej większej góry na pustynnym pustkowiu miejsce pochówku mieszkańców Father’s Pride był minimalistyczny. Bez ogrodzenia, porządnie zorganizowanych szeregów grobów, czy jakiejkolwiek granicy. Wyglądało na to, że powstał w sposób naturalny. Ktoś kiedyś, dawno temu zmarł w tym miejscu więc tu go pochowano. Potem by nie zostawiać samotnego krzyża pochowano kolejną osobę, a później wszystko poszło samo.
Może miało to związek ze wspomnianą kopalnią, do której wejście znajdowało się gdzieś na dole góry, pomiędzy wzgórzami. Możliwe było, że doszło do wypadku, gdzie zginęło na raz wiele osób, których nie dało się wydobyć, więc wydano im symboliczny pochówek blisko miejsca śmierci.
Odnalezienie grobu konkretnej osoby było trochę trudno, bo chociaż nie był to ogromny cmentarz, to nie był też w żaden sposób zorganizowany, ale ostatecznie znalazła grób Marty Krull. Gruby biały krzyż, bez dedykacji, jedynie z personaliami, datą urodzenia i śmierci.
Deanna przeczytała napis na nagrobku, a potem na okolicznych grobach - szukała nazwiska “Krull” zakładając, że członków rodziny chowa się obok siebie.
Potem rozejrzała się dookoła. W takich miejscach zwykle bywali jacyś kościelni, lub inne osoby odwiedzające swoich zmarłych, albo zajmujące się porządkowaniem terenu i utrzymaniem go w czystości.
Znalazła jeszcze dwa groby z nazwiskiem Krull, Joseph i Maria, sądząc po datach byli to rodzice Joachima.

Nie dostrzegła nikogo, w rogu cmentarza znajdowała się średniej wielkości, wiekowa, drewniana szopa, w której zapewne trzymano wszystko co niezbędne do utrzymania cmentarza w godnym stanie.
Podeszła do szopy, zajrzała przez okno, sprawdziła drzwi, były zamknięte, ale coś udało się jej dostrzec przez okno. Niestety jednak nie było tam nic interesującego na pierwszy rzut oka. Liny, szpadle. Łopaty, trochę bali drewna i kilka pustych trumien i gołych nagrobków czekających na właściciela. Nie planowała się – na razie – włamywać do szopy choć bez dwóch zdań był tam podkop prowadzący do kopalni…
Wyszła z terenu cmentarza. Na wyprawę do “okropnej kopalni” nie była przygotowana logistycznie, więc rozejrzała się w poszukiwaniu kościoła, albo innej plebanii, która powinna znajdować się gdzieś w pobliżu . Nikogo nie zobaczyła.

Ktoś musiał opiekować się cmentarzem, takie miejsca nie są pozostawione same sobie. Postanowiła wrócić do miast i popytać wśród mieszkańców, kto zarządza cmentarzem. Spróbuje spotkać się z ta osobą. Potem jeszcze odsłuchanie reszty – Pat długo się nie odzywała – raport i może iść spać. Organizm gwałtownie domagał się odpoczynku. Na nocne wyprawy przyjdzie jeszcze czas, zaczynała mieć przekonanie graniczące z pewności, ze w tej dziurze wszystko, co najważniejsze, rozgrywa się w nocy. Nie bez powodu Thomas wysiadywał na ławce.

-----
Po dotarciu do motelu Deanna pozwoliła , żeby prysznic zmył z niej pył z całego dnia. Potem postanowiła wyciągając się na łóżku, że odpocznie 15 minut, zanim zabierze się za raport. Oczywiście, zasnęła natychmiast.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline