Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2017, 07:09   #93
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Ponoć w życiu dwie rzeczy należały do sfery zdarzeń pewnych i to wręcz w przysłowiowy sposób, a chodziło o śmierć i podatki. Zwykle powiedzenie przywoływało na twarz uśmiech w rożnych odcieniach, lecz leżąc na mokrej, miękkiej ziemi Vesnie nie było do śmiechu. Nigdy wcześniej nie widziała jak ktoś umiera, tka na żywo. Filmy, jako fikcja i wizja artystyczna, się nie liczyły. Przekazywały sam obraz, często złagodzony, łaskawie ocenzurowany… a tutaj?

Tutaj panowało Piekło, sprawione człowiekowi ręką drugiego człowieka. Rzeź niewiniątek, choć ten aspekt należał akurat do dyskusyjnych. Niemniej nie zmieniało to gorzkiego i przerażającego faktu - w cichej dotąd leśnej ostoi ludzie żegnali się z życiem. Ludzie, których Chorwatka znała... i ten jeden z niewielu, darzony czymś więcej niż przyjaźń.
Wpierw pojawił się szok, stopujący w miejscu, zmieniający bolące mięśnie w bryły słonego lodu. Nie przywykłą do wysiłku, z tężyzna fizyczna od zawsze stała na bakier, a Bay kazał jej biec. Wokół królowało szaleństwo, fundowane przez obce, przerażające istoty o twarzach naznaczonych szaleństwem. Niby człekokształtne, lecz ludzkich odruchów nie posiadały.
Rwały, szarpały, miażdżyły i łamały, używając do tego rąk, noży i prostych narzędzi.

Zostało tylko jedno - bieg. Szybko, szybciej! Upadek. Wstać, podnieść się, biec, uciekać! Zapach krwi i strachu brutalnie wdziera się w nozdrza, dusi, mdli. Szybko, szybciej! Strach paraliżuje, zaciska krtań, mąci w głowie. Słowa zachęty krzyczane przez Silvę, jego dłoń zaciśnięta na jej dłoni. Uciekać! Musieli uciekać! Potknięcie, upadek, wstrząs, chwila szoku i znów bieg. Szybko, szybciej! Szarpnięcie, świat wiruje feerią barw, drobne gałęzie chwytają złośliwie długie włosy, tłuką zapłakaną twarz. Żołądek skręca się boleśnie, gorycz i żółć na ustach, w piersi narasta krzyk. Nawoływania dookoła, płacz i odium mieszające się z hukiem krwi w uszach. Odejdźcie, precz! Kojąca zieleń kontrastująca z rzezią. Szybko, szybciej!

Kolejne szarpnięcie i szok. Teatrum śmierci rozgrywające się na jej oczach. Ostre szpikulce wchodzące w czaszkę Byrona, kończące brutalnie jego życie. Krew. Krew na liściach, drewnie, ubraniu. Krew na skórze i w powietrzu. Padające gęstymi kroplami na zielony mech. Zaskoczenie…. Chwila niezrozumienia, a potem paraliż. Głos więźnie w gardle, w oczach stają łzy. Czemu? Czym na to zasłużyli? Przecież nigdy nie zrobili nikomu krzywdy, nie tej realnej. Starali się być… w porządku, a teraz los zmienił ich w zwierzynę.
Bydło uciekające i wierzgające w ostatnim, przedśmiertnym akcie desperacji.

Nie miała siły uciekać. Nie miała siły puścić trzymanej kurczowo dłoni drżącej w ostatnich, agonalnych podrygach. Dłoni jaka nie raz przynosiła ukojenie i spokój. Wspierała w ciężkich chwilach teraz stygła i nieruchomiała na wieczność.
Nie! To nieprawda! Tak… tak nie może być! To sen! Okropny, czerwony i wrzynający się metalicznym odorem prosto do mózgu koszmar
- N...nie. Nie, nie, nie, nie… - ochrypły bełkot był wszystkim, na co dziewczyna dała radę się zdobyć. Ciemnowłosa głowa kręciła na boki, gdy podtrzymywała ciało przyjaciela, osuwające się na ziemię. Było takie ciężkie, nieporęczne. Wiotkie, przelewało się przez ramiona i ciągnęło oboje do gruntu. I oczy, przerażone oczy wpatrzone prosto w jej oczy. Patrzyły z niemą nadzieją i przerażeniem, jakby mogła im pomóc. Zrobić coś, zmienić przebieg wydarzeń. Odwrócić przeznaczenie. Gdyby tylko mogła.
Nawoływania i hałasy za plecami, nie miała czasu! Nie da rady go podnieść! Wściekłość i gorzkie, gorące krople toczące się po policzkach. Zbliżali się, nie odpuszczali. Polowanie trwało.
- Przepraszam… - jedno słowo, drżące wargi połączone z tymi nieruchomymi. Posmak krwi na języku, szkarłat i miedź na języku, a potem ruch. Szybki, paniczny zryw na czworaka i bolesna świadomość własnej słabości. Nie ucieknie, nie da rady. Słaba, mizerna… nie umie walczyć. Zostawało jedno - ukryć się! Schować! Przeczekać, a potem… nie wiedziała co potem.

Gęste paprocie skryły ją łaskawie wśród rozłożystych, zielonych liści. Wczołgała się w niej, przypadając płasko do ziemi. Wciskała twarz w mokrą trawę, jakby to mogło jej pomóc stopić się z florą, ukryć. Nie słyszeć tego, co działo się wokoło. Zamknęła oczy, lecz fonii nie dała rady wyłączyć. Słyszała bardzo wyraźnie jak myśliwi się zbliżają, dyskutuję, choć ludzkiej mowy to nie przypominało. Odważyła się unieść wzrok na trzy sekundy, lecz szybko pożałowała.
Pierwotna, pozbawiona wyższych uczuć gęba oprawcy przyprawiała o dreszcze. Wyglądał jak żywcem wycięty z programów dokumentalnych o zaginionym ogniwie ewolucji. I stał tuż obok.
“Odejdź… odejdź proszę. Idź sobie, nie chcę umierać. Dobry Boże, nie chcę umierać.” - powtarzała w myślach, zaciskając kurczowo dłonie na ramionach, zwinięta w embrion. Bała się ruszyć, bała się oddychać. Bała się… zrobić cokolwiek. Może odejdą, mo0że ja zostawią. Wtedy wstanie i spróbuje. Spróbuje wstać. Uciec, ale teraz… teraz mogła tylko leżeć.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 30-07-2017 o 04:31.
Zombianna jest offline