Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2017, 11:37   #95
Gormogon
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację
Biegł przez las trzymając się tuż za Calistrim. Ledwo się zatrzymał, gdy tuż przed Danny'm spod ściółki wystrzeliła metalowa, najeżona ostrymi końcówkami siatka.
- O kurwa, co tu się odpierdala - wrzasnął w kierunku kumpla. Potrzebował kilku sekund, żeby ochłonąć. Chwilę później znów przedzierali się przez las, lecz tym razem byli już ostrożniejsi. Krótki krzyk. Obaj stanęli jak wryci. To był chyba Jerry. A z nim była Kim. Miał już zrywać się do szaleńczego biegu w jej kierunku, lecz Danny zaczął coś do niego mówić.

- Wiem, że tam jest królowa twojego serca, Marty, ale musimy iść dalej. Kim na pewno sobie poradzi, poza tym są tam we czwórkę, a do nich idzie dwóch dzikusów. Mają przewagę i łby na karku, nie dadzą się zabić. Kluczyki do autobusów mamy prawie na wyciągnięcie ręki, trzeba tylko przeskoczyć na drugą stronę ścieżki, a potem już z górki. Idziesz, czy nie? - spytał Danny, patrząc w oczy Blake'owi.

Marty słuchał, chciał wierzyć kumplowi. Musiał mu uwierzyć skoro kiwnął potwierdzająco głową i ruszył za nim.
 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”
Gormogon jest offline