Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-07-2017, 20:30   #247
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Marsz w cieniu drzew nie trwał długo. W końcu dotarli do brzegu niewielkiego jeziorka, które zasilały dwa strumienie od północy. Kilkadziesiąt metrów dalej, przy brzegu leżała porzucona łódź. Balthazaar spojrzał wymownie na rycerkę jakby chciał wiedzieć czy panna Oakenfold ma zamiar przeprawiać się na drugi brzeg, czy raczej szukać dalej tutaj, na tym brzegu.
Rycerka podeszła do łodzi by spróbować ocenić czy była ona w ostatnim czasie używana, albo czy są widoczne jakieś ślady stóp w jej otoczeniu.
Brzeg był gęsto porośnięty trawą, lecz Venora była pewna, że łódź była od dawna nie użytkowana. Porastający ją mech był tego najlepszym dowodem.
- Nie wygląda na to, żeby łodzią ktoś się przeprawiał... Ale w sumie to trupy, więc mogą i w pław, po dnie… - mruknęła do siebie. - Najpierw jednak poszukamy tu - powiedziała już na głos, rozglądając się po okolicy.
Las, jak las. Rycerka widziała wiele podobnych miejsc i na pewno wiele takich zobaczy. Ptaki świergoliły mimo iż panowała tu raczej mroczna aura. Raz na jakiś czas kobieta skupiała się na wyczuwaniu wibracji negatywnej energii, lecz jej zmysły podpowiadały, że póki co, żadne zło nie czai się w pobliżu. Słońce na niebie wskazywało na popołudniową godzinę, a oni ciągle niczego nie znaleźli.

Balthazaar rozglądał się uważnie, wąchał, nasłuchiwał i przyglądał się. Wszystko jednak na marne, gdyż kompletnie nic nie znalazł.
Venora przyglądała się pniom pobliskich drzew, z nadzieją, że znajdzie na nich znaki.
- Czas użyć tej łodzi - zadecydowała i zaczęła wracać do niej, rozglądając się za wiosłami albo chociaż długimi patykami, które mogłyby służyć do odpychania łodzi od dna jeziora.
Balthazaar chyba domyślił się za czym tak rozgląda się Venora. Smoczydło sięgnęło po swój miecz i jednym, silnym ciosem ścięło grubą gałąź, po czym kolejnymi dwoma cięciami obcięło po skrawku z grubszego końca, tworząc bardzo prymitywne wiosło. Skinieniem głowy zachęcił rycerkę by wsiadła do łodzi. Venora skinęła głową i wsiadła do łodzi, przyglądając się uważnie jej dnu, by wyłapać możliwie szybko jeśli zacznie ona przeciekać.
Smoczydło pchnęło łódź do wody z takim impetem, że Venora prawie spadła z deski do siedzenia, a na gadzim pysku pojawiło się coś na kształt uśmieszku. Łódź o dziwo nie przeciekała. W zasadzie to przeciekała, ale na tyle, że kompani mogli spokojnie dopłynąć na drugi brzeg, bez większych obaw.
Woda tutaj była w miarę przejrzysta. Raz po raz, pod powierzchnią wody śmignęła jakaś większa ryba. Balthazaar wpatrzony w drugi brzeg nie zaglądał w toń, w przeciwieństwie do Venory. Paladynka zamarła w bezruchu, gdy niespodziewanie jej wzrok wyłapał młodą kobietę, dryfującą bezwładnie pod powierzchnią wody, pomiędzy korzeniami i glonami.


- Pewnie była sługą nekromanty… - powiedziała Venora do Balthazaara, wskazując na topielca. - To może oznaczać, że jesteśmy na dobrym tropie.
Po kilku chwilach wiosłowania, udało im się dotrzeć na drugi brzeg. Była to swego rodzaju nietypowa granica, gdyż nie dało się dostrzec żadnych oznak żywotności. Venora znała takie miejsca, gdzie śmierć była szczególnie obecna, odstraszając nawet zwierzęta. Smoczydło wyskoczyło z łodzi, kiedy byli już blisko brzegu i wciągnęło ją na ląd.
Paladynka wyskoczyła z łodzi i podeszła do wody, by nieco opłukać zbroję z błota, które jeszcze nie chciało odpaść samo z siebie.
- No i jesteśmy na miejscu- skomentowała pod nosem Venora, rozglądając się wkoło. - Póki licz jest martwy, nie jest tu aż tak niebezpiecznie - dodała głośniej, spoglądając na smoczydło. Odeszła od wody i ruszyła na przód. - Chodź - ponagliła swojego towarzysza.
Balthazaar odprowadził ją wzrokiem i w końcu również ruszył za nią. Kolejną godzinę błądzili po okolicznym lesie szukając czegokolwiek co mogłoby ich naprowadzić na ślady nekromanty.

Venora ucieszyła się w duchu, gdy w końcu dostrzegła wyryte nożem na korze symbole. Smoczydło stanęło za nią przyglądając się uważnie tym znakom i już miało coś powiedzieć, gdy z oddali zagrzmiał potężny ryk. Balthazaar aż się wyprostował i spojrzał na rycerkę.
- Idziemy tam - powiedziała paladynka wpatrując się w kierunek, z którego dobiegły ich te przerażające odgłosy. Venora dobyła Pożogi i bez wahania ruszyła. Już miała postawić krok, kiedy poczuła silny uścisk na ręce. Spojrzała w dół i ujrzała łapę Balthazaara, który próbował ją powstrzymać.
Panna Oakenfold zatrzymała się i uniosła spojrzenie na pysk smoczydła, a jej mina wskazywała na zdziwienie jego zachowaniem.
- Co jest? Zauważyłeś jeszcze gdzieś te znaki? - zapytała go.
-Znam ten warkot… To był okrzyk smoka…- odparł patrząc jej w oczy.
- Oh... - paladynka zamyśliła się chwilę nad tym co powiedział. Balthazaar wyglądał jej na mocno przejętego i może nawet wystraszonego. - Pewnie to o nich mówił Opiekun Lasu… - mruknęła pod nosem z niezadowoleniem malującym się na jej twarzy. - A to znaczy, że może to nie być tylko jeden smok - westchnęła ciężko. - Jeśli wolisz to możemy przeszukać wpierw tamtą okolicę gdzie nie było słychać ryku - zaproponowała.
-Całe te bagna to fatalny pomysł…- odrzekł wielkolud, lecz zanim zdążył dodać cokolwiek więcej kompani usłyszeli huk eksplozji, gdzieś w oddali.

Venora natychmiast skupiła swoją uwagę w tamtym kierunku, po czym spojrzała na smoczydło.
- Sprzeciw trzeba było składać kilka godzin temu, a nie kiedy jesteśmy tuż tuż, u celu - odparła mu paladynka pouczającym tonem głosu. - Chodź, sprawdzimy co tam się dzieje - dodała z zainteresowaniem i gdy tylko to powiedziała, ruszyła w tamtym kierunku. Mimo posiadania na sobie zbroi płytowej, rycerka starała się robić jak najmniej hałasu, by to coś, co tam przed nimi robiło ten cały harmider, nie zwróciło za szybko na nią swojej uwagi. Im bliżej źródła hałasów się znajdowali, tym wyraźniejsze były dźwięki. Dalo się usłyszeć huk błyskawicy, krzyki, oraz dźwięki łamanych i powalanych drzew. Skradanie się nie miało większego sensu, bo i tak raczej nikt nie zwróciłby na Venorę uwagi. W końcu dotarli do krzewów, zza których było widać całą scenę walki. Złotowłosy elf w błękitnej szacie, ciskał błyskawicami w czarnego jak węgiel smoka. W boju towarzyszyło mu dwoje wojowników, lecz jeden na ich oczach został zmiażdżony wielką łapą smoka.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline