Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2017, 22:02   #12
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
- Witaj Sang, dawno się nie widzieliśmy - Seraphine uśmiechnęła się do Azjaty naciągając rzeczywistość. Byli w regularnym kontakcie i kotołaczka była pewna, że mafioso miał zdawane raporty z jej okoliczności. - Zaczynałam myśleć, że o mnie zapomniałeś - rzuciła lekką zaczepkę - więc musiałam coś wymyślić.
Spojrzała na kelnerkę.
- Dla mnie kawałek qiēgāo i jaśminowa herbata - wyszeptała zamówienie, a dziewczyna kłaniając się i znów składając ręce w ‘wai’ wycofała się cicho.
- Nie zapomniałem, ale chwilowo zastój w interesie. - Kącik ust Sanga drgnął lekko zauważalnie, a wzrok skierował się ku wejściu do kuchni, gdzie właśnie znikał ochroniarz z szamoczącym się człowiekiem. - Przynajmniej w kwestiach w których się specjalizujesz. A ja jak widzisz mam tak mało czasu, że nawet obiad jadam późnym wieczorem i muszę z pracą to łączyć. - Pokiwał smętnie głową nad swoim smutnym losem i uniósł do ust kawałek ciasta, za które zapłacił tu pewnie więcej niż dwutygodniowe wyżywienie dla rodziny mieszkającej na przedmieściach.
- Może powinieneś o wakacjach pomyśleć zatem? Odrobina relaksu nie zaszkodzi. - kotołaczka podjęła lekko temat biednego bogatego mafiosa - lub też w ramach oderwania się od rutynowych obowiązków zająć się czymś nietypowym? - pytanie rzucone zostało już wraz z kusząco powłóczystym spojrzeniem.
- Jeżeli to propozycja, to warte by wszystkie sprawy tego świata poczekały do rana - Sang uśmiechnął się jakby zapominając na chwile o cieście. W jego zmrużonych oczach widać było, iż stara się zgłębić co kryje się za słowami kotołaczki. Nie bardzo wierzył, że Seraphine odezwała się do niego prosząc o spotkanie, bo nabrała nagłej ochoty na seks z szefem toronckiej Triady.
Cóż miał rację…
- Oczywiście, że propozycja. - Seraphine uśmiechnęła się nieco szerzej - Propozycja udzielenia pomocy przyjaciółce. - lekko uniesiona brew dodała twarzy kotołaczki lekko trzpiotowaty wyraz, gdy ta przekomarzała się z jednym z najgroźniejszych mężczyzn tego regionu. Spoważniała.
- Potrzebuję bezpiecznej miejscówki, Sang i pomocy z policją. - dodała już bez ogródek - W zamian za …. - zawiesiła głos by w zwyczajowej grze to on wypełnił puste miejsce.
- Wszyscy czegoś potrzebują - westchnął teatralnie jakby nagle zderzył się z odkrytą przez siebie prawdą. Na powrót zajął się ciastem, a kelnerka podeszła właśnie z porcją Seraphine, stawiając ją przed nią i odchodząc w ukłonach. - Może najpierw powiedz mi czemu policja cię szuka, hm?
- Nie policja. - Seraphine ukroiła pierwszy kawałeczek ciasta z zadowoleniem wciągając pierwszy, nieśmiały niuch jaśminowego naparu w nozdrza - Koenig. Ja jedynie potrzebuję przystopować jego … - kotołaczka wydęła lekko usta zatrzymując dłoń z widelczykiem w powietrzu - ...zakusy. Nasłał swoim piechurów by włamali się mi do kościoła zamiast zachować się cywilizowanie - rzuciła lekkim tonem jednak i ona i Sang wiedzieli oboje jak istotne było to stwierdzenie. Seraphine szczerze wątpiła by Sang darował podobne traktowanie w swoim przypadku. Ona sama zaś miała podobne podejście. Różnica była jednak zasadnicza. de Noir nie posiadała prywatnej armii.
- Koenig? - Chińczyk wyglądał na zdziwionego. - Wydawało mi się, że z nie-wampirów, Ty z tą nieumarłą banda masz najlepsze relacje w całym Toronto.
Seraphine wzruszyła ramionami:
- Życie zweryfikowało to jak widać. Mam za swoje za niemieszanie się do ich polityki. - kotołaczka w końcu posmakowała delikatnego, niemal puchowego ciasta. Oparła się wygodniej w fotelu i zrelacjonowała wydarzenia mijającego dnia. Liczyła, że jak i wszyscy do tej pory szef Triady zrzuci wszystko na karb jej nieudolności. Czekając na jego reakcję nalała sobie czarkę parującego naparu, który stawiał jej kubeczki smakowe na baczność.
- Nie rozumiem w czym potrzebujesz w tym układzie pomocy z policją - Li zostawił dla siebie to co poczuł słuchając opowieści. - Wszak oni cię nie szukają.
- Chcę to rozegrać oficjalnie i zyskać oficjalne poparcie śmier… ludzi. Tak by kogokolwiek Koenig podkupi nie mógł mi nabruździć. Do tego potrzebuję przyjęcie i nie wywalenie do kosza mojego zgłoszenia włamania. - Seraphine odstawiła czarkę. - Chyba, że masz kogoś zaufanego w mediach?
- Niewysoko, ale ktoś mógłby się znaleźć. Dlaczego jednak uważasz, że zgłoszenie może wylądować w koszu? Władze Kanady wciąż są mocno cięte na Koeniga, wystarczy zeznanie z podejrzeniem poszkodowanej. Larsson w tej układance... i będzie wręcz odwrotnie. Władze dadzą priorytet - mafiozo zastanawiał się na głos. - Są jakieś powody aby policja kryła tego wampira?
- Sam fakt, że poszedł po całości świadczy o tym, że albo ma wysokie plecy albo haka na kogoś. Koenig nie ma władzy nad Toronto, ja nie należę do jego świty. A jednak tak postąpił. Wolę mieć pewność, że zeznanie nie zniknie. Dlatego proszę o pomoc Ciebie. Media to kolejny kanał do wykorzystania. Z pewnością znajdą się niezależne stacje chętne do niesienia krzyża.

Seraphine zmarszczyła nos:
- Sang, mimo całego niewygodnego zachowania Koeniga, który zdecydował w szalonym widzie, że to ja będę jego czarną owcą, cel mamy wspólny. Jakkolwiek cynicznie może to zabrzmieć. Ghetto. - znający kotołaczkę Azjata mógł w mig pojąć jej motywację. - Nie chcę rozpętywać świętej wojny jako tematu zastępczego. Chcę zdjąć Koeniga z pleców. I mieć kogoś - pokręciła głową - w miarę uczciwego po swojej stronie by zapobiec rzezi w Saskatchewan. - de Noir rozłożyła ręce.

Chińczyk w zamyśleniu stukał palcem w stół.
- Media tego nie wezmą. Włamanie do kościoła na poziomie gruntu to kiepski temat. A podejrzenia o planowanej przez sabat rzezi to z drugiej strony temat za mocny. Nawet te hieny znają granice, panika uczyniła by tu armageddon. Mogę wykorzystać wpływy w policji, tylko nie wiem na ile Ci to da oddech. Koenig nawet z policja na plecach to ostry zawodnik. Schronienie na jakiś czas to też nie problem. Mam kilka lokum, gdzie się relaksuję. - Uśmiechnął się. - Wiedząc jak bardzo te wydarzenia mogły Toba wstrząsnąć, mogę nawet tej nocy osobiście zadbać o… Twoje bezpieczeństwo Seraphine.
- Moim przywilejem jest zatem życie w pobliżu potężnych mężczyzn - kotołaczka rzuciła uprzejmie zaowalowanym komplementem kończąc swój deser. Najchętniej zamówiłaby jeszcze kawałek. Albo dwa.
Na propozycję Sanga lekko zmrużyła oczy:
- Pamiętam ostatnią propozycję zadbania - mruknęła - Kolejne przyjęcie?
- Dokładnie. We dwoje?
- U mnie? - uśmiechnęła się lekko de Noir.
- Nie mówiłaś przypadkiem, że zostało tam kilku typów Koeniga? - Uśmiechnął się z pewnym rozbawieniem.
- Owszem - de Noir rzuciła spojrzeniem w kierunku kuchni, gdzie czas jakiś zniknął ochroniarz mafioso. Uniosła brew z rozbawieniem obserwując jak Sang wyjdzie z tego z twarzą.
- Sprytne, sprytne… - Jego wzrok się ochłodził. - Skonfrontowanie. Pokazanie, że masz ochronę. Przetrzepanie dupsk tym leszczom. Ja nie muszę wiedzieć gdzie mnie pakujesz - mówił patrząc jej w oczy. - Więc nie zostanie to odebrane przez Koeniga jako atak na niego. Ot nieporozumienie zakończone rozwałką jego ludzi przez piękną intrygantkę. Z drugiej strony Koenig będzie się musiał zastanowić, czy opłaca mu się dalej siedzieć ci na plecach. Czy coś nas nie łączy… - zastanawiał się na głos. - Czy warto Cię szczuć dalej… To Ci chodzi po tym uroczym łepku?
- Brzmi dość wiarygodnie. Nie byłoby to nasze pierwsze wspólne wyjście - Seraphine nie była naiwna i oboje doskonale zdawali sobie sprawę, że pokazywanie się Sanga z nią publicznie też niosło swoje bonusy dla kolekcjonera jego pokroju w wąskim światku jej specjalizacji. - ani pokazanie się publiczne. - kolejny łyk jaśminowego naparu przerwał jej cichą i łagodną odpowiedź.

Na chwilę zamilkła odchylając nieco głowę do góry i po chwili koncentrując wzrok na siedzącym naprzeciwko Li.
- Przyznaj, to brzmi kusząco i gdybyś był na moim miejscu sam byś na to wpadł. - westchnęła cicho - Jednak chyba mieszanie Ciebie i Twojej organizacji aż tak bardzo otwarcie to nie najlepszy pomysł. - mafia i budowanie wiarygodności u Nedveda nie brzmiało jak dobry pomysł. Mafia i ghetto brzmiały jeszcze gorzej. - Wybacz.
- Nie ma czego wybaczać. - Wzruszył lekko ramionami. - Oboje nie wahamy się przed pewnymi działaniami. A sam pomysł jest. Bardzo interesujący. - Zmrużył oczy i spojrzał na nią jakby intensywnie o czymś myślał.

Kotołaczka nie przerywała jego zamyślenia, sama na szybko kalkulując cenę za ewentualną pomoc.
Przed oczyma przewijał się jej obraz ghetta przerobionego na darmową fabrykę siły roboczej.
- Sam powiedz - uśmiechnęła się ciepło pomimo myśli - późny obiad przestał być nużącym obowiązkiem - zaśmiała się cicho, kręcąc ciemną grzywą.
- Spotkania z Tobą nigdy nie są nużące, Seraphine - odezwał się w końcu i wyjął niewielki projektor. - Znasz go? - spytał wyświetlając holo chłopaka, którego kotołaczka widziała chyba po raz pierwszy w życiu.
Seraphine pokręciła przecząco głową:
- To jakiś piosenkarz? - rzuciła całkowicie zgadując. Nie specjalizowała się we współczesnej popkulturze. Zdecydowanie bardziej wolała stare woluminy i numizmaty.
- Blisko. Syn jednego rockmana będącego w Japonii wręcz niczym Bóg. Podoba Ci się?
de Noir nie zdołała ukryć zmarszczenia brwi i zaskoczenia.
- Sang - zaczęła ostrożnie - nie gustuję w młodszych. - sięgnęła po czarkę by ukryć minę. - Czego potrzebujesz?
- Hm - popatrzył w bok jakby namyślając się co powiedzieć. Albo raczej “jak”. - Na wstępie ustalmy, że jeżeli nie spodoba Ci się co usłyszysz, to uznasz, że nic nie powiedziałem - odezwał się po chwili ciszy i powracając na nią wzrokiem.
Kotołaczka ponagliła go jedynie gestem.
- Są i były różne fetysze. A ostatnio… no cóż, jest więcej. Przelecieć wampirzycę, de facto trupa - aż się skrzywił - nie jest trudno. One są… sama wiesz jakie są. Ceną za to zwykle jest trochę własnej krwi, a one same szukają okazji. Problem, gdy ktoś ma pierdolca na innym punkcie kotku. - Ostatnie słowo zaakcentował wpatrując się w nią bez wyrazu. - A jeszcze większy, jak w swoim kraju jest się śledzonym 24h na dobę przez media popkulturowe dla których super newsem jest ile razy jakiś celebryta siknął i gdzie. W Japonii nic nie znajdzie tak by to nie wyciekło, a poza nią nie ma kontaktów. Wasz rodzaj się nie afiszuje, stara się żyć z boku. Jeżeli skucie ryjów tym co są u Ciebie i manifestacja względem Koeniga mnie w coś wplącze, to… - zawiesił głos. - Bym miał jakąś rekompensatę z awantury. Jeżeli Koenig odpuści, to o tym chłopaczku spokojnie możesz zapomnieć.
- Bardzo go lubisz? - zdumiona Seraphine sama się zdziwiła, że to było jej pierwsze pytanie.
- Mam go w dupie Seraphine. - Sang ponownie wzruszył ramionami. - Ale jego ojciec będzie potrafił się odwdzięczyć. To interesy, nie prezent dla znajomego.
Kotołaczka niemal parsknęła głośnym śmiechem.

W oczach błysnęła jej lekka złośliwość, gdy obserwowała siedzącego przed nią mężczyznę. Sama propozycja nie była niczym zaskakującym w ustach mafiosa. Jednak potencjalne konsekwencje zdawały się omijać Li.
Przez chwilę bawiła się myślą czy uprzedzać o nich czy nie.
Upiła herbaty by zagrać na czasie.

- I to jedyna opcja jaka przychodzi Ci do głowy w ramach interesów? - uniosła brew.
- Dziś? Tak. Za tydzień, miesiąc… kto wie, może wyniknie sprawa w której pomóc będziesz mogła inaczej.
- Czyli za swoją pomoc dzisiaj chcesz trzykrotnej zapłaty - de Noir szepnęła odstawiając czarkę i pochylając się nieco bliżej Sanga czarując głosem i kocim wdziękiem - Nie wydaje Ci się, że to dość wygórowana cena?
- Trzykrotnej?
- Relaks dzisiaj, ten młodzik i sprawa za tydzień czy miesiąc - kotołaczka nie spuszczała intensywnego spojrzenia z Li.
Uśmiechnął się.
- Zapracowany jestem, Seraphine, a czas to pieniądz. Nie powiem też, że nie pewna przyjemność przy okazji… - Wzrok stał mu się drapieżny gdy zerknął ku drzwiom do kuchni. - Tylko dobry relaks jest dla mnie alternatywą, abym zrezygnował z ciężkiej pracy. Rozumiesz. Etos. - Seraphine przewidywała, że ta “ciężka praca” z pewnością ma coś wspólnego z palnikiem plazmowym i czyjąś twarzą. Wspomniała rozpaczliwy krzyk wyciąganego z sali człowieka. - Chłopiec… to tylko jako rekompensata dla mnie gdyby się okazało, że mój relaks który da ci spokój, wiązać się będzie z moją stratą. Tylko wtedy gdyby Koenig jednak nie odpuścił i się odgrywał. A sprawy “za tydzień, czy za miesiąc” nie biorę teraz pod uwagę. Jak wyniknie “za tydzień lub za miesiąc” to podejmując się jej możesz liczyć na zwykłe gratyfikacje. Nie, że będziesz mi to winna za dziś i Koeniga.

Seraphine odwróciła dłoń o długich wąskich palcach do góry wnętrzem wyciągając ją lekko ku Sangowi w zapraszającym geście.
- Zrelaksujesz się na moich zasadach? - uśmiechnęła się lekko i łagodnie, mierząc szefa Triady tajemniczym spojrzeniem spod długich rzęs.
Powolnym ruchem otarł usta serwetką rzucając ją po tym nie na talerzyk a po prostu na podłogę. W chwilę później poczuła jego dłoń na swojej.
- Włoże bardzo wiele, wiele wysiłku Seraphine, by się o to postarać - uśmiechnął się.
Musnęła czubkami palców wnętrze nadgarstka mężczyzny:
- To proste pytanie, Sang - trzymając jego dłoń w swojej wysunęła się zza stołu powolnym ruchem - Wiesz, że chcesz przytaknąć. - stanęła tuż przed siedzącym Azjatą.
Skinął głową oblizując lekko usta.
Seraphine potrafiła uderzać do głowy jak mało kto.
 
corax jest offline