Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2017, 07:16   #56
Czarna
 
Czarna's Avatar
 
Reputacja: 1 Czarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputacjęCzarna ma wspaniałą reputację
I znowu Vex i Patyczak i Angie i Wujek i Mewa i niemiła pani i zła woda! I MG

Vex przeklęła widząc, że auto skręca. Teren cały czas był płaski i zaczynała mieć obawy czy uda się im odnaleźć schronienie. No i nagle pojawił się budynek. Teraz już bez skrępowania rzuciła “Kurwa” i zaczęła się rozglądać, czy uda się schować gdzieś Spika, przynajmniej na tyle by nie porwała go woda.
Nie widząc żadnego konkretnego schronienia dla swego partnera, ruszyła w kierunku drzwi, zwalniając tak by pozostali mogli się schować. Przystanęła zgarniając, opuszczoną przez Angie rzecz. Podniosła prostopadłościenny przedmiot, który okazał się być krótkofalówką. Wrzuciła ją do jednej z sakw i widząc jak ostatnia osoba znika we wnętrzu budynku, dodała gazu i wjechała do środka.
Zatrzymała się dopiero wewnątrz korytarza.
- Tutaj się będziemy chować? - Spytała, wydobywając z sakwy krótkofalówkę i wyciągnęła ją w stronę blondynki. - Zgubiłaś coś Angie.

Rononn obejrzał się na wjeżdżającą do środka Vex. Uniesienie brwi w podziwie pozostało niezauważone, z powodu braku/nikłego światła oraz oczywiście, niemal niezdejmowanej maski przeciwgazowej.
- Najlepiej to chyba jak najwyżej. Pewno niższe poziomy zaleje. Dach może? - odparł monter obeznany z wylewami rzeki. Oczywiście, nie w takiej skali, ale rzeka to rzeka. Czasem wylewa.

Obwieszona szpejem blondynka pociągała nosem i szybko przebierała nogami za wujkiem. Na razie uciekli złej wodzie, ale na jak długo? I co ważniejsze gdzie był pan z obrazkami? Zgubili ich w mroku, rozdzielili się i Angie bardzo się smuciła i martwiła i w ogóle wzrok uciekał jej za okno... ale było za hałaśliwie i źle poza budynkiem, żeby myśleć o poszukiwaniach. Teraz chciała schować się w kącie, nakryć kocem i z latarką przeczekać aż zrobi się lepiej, no ale nic nie zapowiadało poprawy. Do tego wujek chyba się na nią gniewał... za tego motylka. Tylko przecież to był bardzo ładny motylek i miał cukierki i czachoobrazek, no ale wujek nie wyglądał na zadowolonego, potem też nie mówił nic do Angie, tylko krzyczał z knują i w rezultacie zostali sami, bez miłego pana z takimi ślicznymi obrazkami.
Do w miarę rzeczywistego klimatu przywołało ją dopiero wołanie zza pleców. Przystanęła, przekręcając kark w stronę miłej Vex. Uniosła pytająco brwi, nie do końca rozumiejąc. Zgubiła coś? Coś...
- Radyjko! - krzyknęła i zrzuciwszy manele na ziemię, doskoczyła do motocyklistki, praktycznie wyrywając jej prostokącik z rąk. Prawie zgubiła radyjko! Szybko przypięła bardzo ważną rzecz do paska od spodni i dopiero wtedy skoczyła do przodu, rzucając się na miłą Vex. Wpadła na nią z impetem, oplatając ciasno ramionami i przyciskając się do niej z wdzięcznością.
- To moje radyjko, dziękuję! Jakby trzeba było się porozumieć z wujkiem, a ja bym je zgubiła to byłby jeszcze bardziej zły niż jest teraz, a tak może będzie się mniej gniewał. Bo to bardzo ważne radyjko, wujek ma drugie i my czasem rozmawiamy na odległość i przez ściany - nadawała nerwowo, podejmując próbę wytłumaczenia jak bardzo znaleziony przedmiot jest dla niej ważny.

Motocyklistka zachwiała się na motorze, z którego nie zdążyła zsiąść. Dopiero gdy pierwszy szok minął objęła zestresowaną Angie.
- Wobec tego, dobrze, że nie zginęło. - Pogładziła blond czuprynę. Zerknęła też na Sama, czy rzeczywiście był zły. W sumie nie miała pojęcia co wydarzyło się nim pojawiła się w garażu i zaczęła się ta cała ewakuacja. Ale… może będzie lepiej jak ewentualnie spyta później. Opuściła wzrok z powrotem na Angie. - To co idziemy się schować w bezpiecznym miejscu?

Jasna czupryna pokiwała energicznie na znak zgody, ale zaraz zaczęła kręcić się przecząco.
- Ale tam został Roger! Ze złą wodą! - znowu zaczęła piszczeć, tym razem Vex do ucha. Trzęsła się i nie wyglądało jakby miała zamiar się odkleić - On też jest bardzo miły! I nie ma go tu… a jak go porwie fala?! Jak nie umie pływać?! Ciemno jest, a woda mokra to gasi światła i niesie różne brzydkie rzeczy! Konary, kamienie! Trupy! Jak on sie utrupi tam? Albo go niemiła Tess utrupi?! Była bardzo zła i się na mnie rzuciła! Ale ją uspokoiłam butelką! O tu - puknęła palcami w skroń drugiej kobiety - Tylko ona się w końcu obudzi… a zachowywała się… była bardzo niemiła. Możemy pojechać po Rogera? Zobaczyć czy jest cały i nic na niego nie zasadzkuje - ostatnie powiedziała do wujka, łypiąc na niego spod potarganej grzywki.

Vex otworzyła szerzej oczy. Czy dobrze zrozumiała, że Angie przywaliła jakiejś Tess butelką w łeb? Spojrzała lekko zaskoczona na wujka.
- Wiesz Angie… Roger jest dorosłym człowiekiem i ma pod opieką sporo ludzi… na pewno zabrał ich gdzieś by się ukryli. Bo… skoro jest miły to jest też raczej odpowiedzialny, prawda? - Kurierka czuła, że wolałaby już nie opuszczać schronienia. - A skoro się ukryli to raczej ciężko będzie ich znaleźć, tym bardziej, że woda już chyba powinna być w tamtej okolicy.

- On jest odpowiedzialny -
nastolatka przytaknęła, wracając do mniej stresujących tematów. Zwolniła też odrobinę chwyt, ale ciągle trzymała mocno - Dużo go pytałam, a on odpowiedziował i tłumaczył i się nie denerwował na mnie, tylko mówił że rozumiałam… a potem o jakiś ćmach. Że jestem ćmą i będę szukać cukierków a potem mnie ktoś spali. Albo się sama spalę… i że nie znajdę domu. Takiego miejscowego - posmutniała - I mówił coś o Dew, ale nie wiem gdzie to jest. Może Mewa będzie wiedziała? - Zapaliła się do tego pomysły i nagle zeszło z niej powietrze. Ściszyła głos i dalej nadawała szeptem żeby tylko miłą Vex i wujek słyszeli - Albo ta knuja. Nie lubię jej. Celowała do wujka, jest niemiła i jeszcze kłamała Rogerowi żeby nas wyrzucił i zrobił krzywdę. Bo chciała to coś co wujek im zabrał. To… urzędzenie? Ona by za nie z nas trupy zrobiła, gdyby tylko mogła… a my z nią tu przyjechaliśmy - burknęła motocyklistce w kołnierz.

- Najważniejsze, że jesteśmy bezpieczni, prawda? - Vex uśmiechnęła się ale w jej głowie szalał mały tajfun. Była osobą, która nie lubiła wiedzieć za dużo, a teraz jej głowa została wypełniona masą informacji. - A skoro Roger jest odpowiedzialny tak jak mówisz, to na pewno sobie poradzi.

- Na pewno sobie poradzi?
- Angela zadała jeszcze jedno pytanie, przekrzywiając głowę żeby móc patrzeć Vex w twarz. Sapała przez nos, zaciskając usta i niepewnie marszcząc brwi - My też sobie poradzimy? To… może chodźmy już - obróciła głowę gapiąc się w ciemność i na stare, ceglane ściany.

- Nie jestem na ciebie zły Angie. Po prostu byłem zaskoczony a potem wszystko się posypało. - powiedział wujek słysząc chyba o czym rozmawiały obydwie kobiety. Sam przez ten czas stał chwilę przy oknie obserwując co się dzieje na zewnątrz. Z ciemności dobiegały krzyki ludzi, ryki zwierząt, też nacechowanych strachem i nerwowością. Słyszeli silniki odjeżdżających i przejeżdżających pojazdów. Ale najbliższe musiały być kilka domów albo ulic dalej bo pod oknami żaden nie przejechał. Ale gdzieś dalej widać było światła jadących pojazdów. Nawet kilku. Chyba z tej samej strony co i oni właśnie przyjechali.
Angie widziała jak wujek położył swoje graty na stole i wrócił do okna z karabinem. Wycelował w ciemność. Wiedziała, że ma na nim taki fajny celownik który pozwala widzieć w nocy. Na zielonkawo. Chociaż obraz śnieżył i było raczej widać sylwetki a nie detale to i tak pozwalał na lepsze widzenie niż samo ślepienie się w ciemną noc. Wtedy bardziej słuch się przydawał.

- Będziesz do kogoś strzelał?
- zapytała niepewnie Melody obserwując plecy celującego przez okno najemnika.

- Tylko patrzę. O cholera! Fala idzie! Na górę! - Phoenix odpowiedział spokojne ale chyba ledwo w to powiedział musiał dostrzec to o czym mówił. Bo oderwał się od okna i biegiem ruszył do “swojego” stołu. Po ciemku, po nocy a wewnątrz budynku było jeszcze ciemniej pośpiech nie był wskazany w obcym budynku. Ale jednak nadciągająca groźba wydawała się groźniejsza. Wujek zapalił latarkę na swoim karabinie i oświetlił wąskim promieniem najbliższe schody. Poczekał aż wszyscy wbiegną i sam też wbiegł na piętro.

Na górze słychać już było narastającą panikę w sąsiedztwie. Inni najwyraźniej też zdali sobie sprawę z nadciągającego wreszcie niebezpieczeństwa. W naturalny sposób wszystkich kusiły okna. Przynajmniej Mewa się tam zawiesiła z przejęciem oparta o parapet. Pazur też tam podbiegł. Z okna widać było ruchomą ciemność. Wyróżniała sie nawet wśród ciemności nocy. Zupełnie jakby ktoś na ziemię nasuwał czarny dywan. Tylko czoło fali załamywało się trochę, odblaskami na resztkach księżycowego światła dając znać gdzie się znajduje. Widzieli też jak uderza i wprowadza chaos w światłach pojazdów jadących na drodze. Przewracała je tak łatwo jak dzieciak przewraca zabawkowe samochodziki. Ale nie zakryła ich. I światła po minięciu fali dalej były widoczne. Była więc szansa, że nie jest zbyt wysoka.
Obserwatorzy szybko przekonali się sami. Fala zdawała się sunąć złudnie powoli choć z bliska zdawała się przyśpieszać. Widzieli i także słyszeli jej groźny pomruk gdy rozbijała, przesuwała lub uderzała o napotkane przeszkody. Była już blisko ulicy która prowadziła do więzienia. Rononn poczuł jak pod wpływem napięcia siostra kurczowo złapała go za ramię. Pewnie dla dodania sobie otuchy. Ale jej paznokcie nieprzyjemnie mocno wbijały się w jego skórę.

- Angie. Chodź do mnie Angie. - wujek Zordon oderwał głowę i wzrok od tego co działo się za oknem i objął opiekuńczym gestem nastolatkę. - Wszystko będzie dobrze. Tylko spokojnie. - powiedział pozwalając jej wtulić się w siebie. Jego wzrok chyba spoczął też na Vex. Przynajmniej tak dziewczyna z Det miała wrażenie bo po ciemku widziała tylko blady owal jego twarzy. Ale zaraz Sam wyciągnął drugą dłoń w jej stronę w zapraszającym geście.

Vex stała obok rzeczy zdjętych ze Spika. Nie bała się, nie lubiła bać się rzeczy, na które nie miała wpływu, tyle że… Na dole został jej przyjaciel. Zacisnęła dłonie na kurtce, krzyżując ręce na piersi. Martwiła się… cholernie się, martwiła. Widząc wyciągniętą w swoją stronę dłoń, na początku nie wiedziała co ma zrobić. Chwilę wahała się, ale w końcu podeszła do Sama i dała mu się objąć.
Fala zaś przelała się przez ulicę i nie zwalniając uderzyła w Forda jakim przyjechali. Maszyna huknęła jak to uderzony tępym przedmiotem metal ma w zwyczaju. Fala z chlustem przelała się przez jej maskę i otwarte szyby przesuwając ją samą o szerokość pojazdu. Samochód chyba w coś przy tym uderzył bo przekrzywił się gdy moc wody dalej przesuwała go w kierunku domu gdzie schroniła się grupka uciekinierów. Prawie od razu fala dotarła do budynku i ludzie wewnątrz i poczuli i usłyszeli jak fala uderza w ściany budynku. Jak huknęło, chyba jakieś dechy czy coś pękło, jak woda wdarła się do środka i tam z dołu, gdzie przed chwilą byli przewala się przez stoliki, meble czy co tam było. A potem nie czuła na wrażenie lub szkody jakie wyrządziła potoczyła się dalej, w głąb lądu. Wszystko zdawało się cichnąć. Ludzie, krzyki, ryki zwierząt, silniki pojazdów i szum oddalającej się dali. Noc znów zdawała się uspokajać i wracać do normy.

- Chyba już przeszła. - odezwała się pierwsza Melody. W napięciu jakie zapanowało w pomieszczeniu jej głos wydawał się brzmieć jakoś dziwnie. Jakby ludzie ze strachu bali się odezwać by nie ściągnąć na siebie nieszczęścia. - I pewnie zalała silnik. - westchnęła nieco smutniej i ciężej wskazując ruchem kciuka na dół na pojazd jakim przyjechali. Głowy wyjrzały przez okno na pokancerowana osobówkę. Już wcześniej nie sprawiał wrażenia w pełni sprawnej. Fala zalała ją gdzieś w połowie wysokości więc silnik pewnie też. Teraz też stała w wodzie choć już niższej. Ale fala rzuciła ją w jakieś zagłębienie więc akurat przód był zanurzony dość mocno. Rononn i Vex wiedzieli, że to jeszcze nie przesądza o sprawności pojazdu taki dość krótkotrwały kontakt z wodą. Ale też na pewno żadnej maszynie to nie pomagało. Zwłaszcza ani nowej ani w pełni sprawnej już wcześniej.

- Roger sobie na pewno poradzi. I w Dew właśnie jesteśmy. Tu jest Dew. - odpowiedziała Melody opierając się plecami o ścianę. Wydawała się być przybita i zmęczona. Zrobiła ruchem dłoni dookolny gest mając na myśli pewnie okoliczne budynki bo gdy się zbliżali jadąc drogą wyglądało właśnie na początek jakiejś osady.

- Na razie spróbujemy tu zostać. - zaproponował Pazur patrząc na zebrane twarze. - Nie wiemy czy będą kolejne fale. - dodał jakby dla uzasadnienia swojego pomysłu. - Dlatego musimy sprawdzić czy jest tu bezpiecznie. - powiedział do otaczających go plam twarzy. - Chodź Angie, sprawdzimy to. - poklepał po przyjacielsku ramię nastolatki dając znać, że chce ją zabrać na obchód.

- Pójdę zerknąć co ze Spikiem. - Vex narzuciła na ramię plecak, w którym miała kilka niezbędnych rzeczy. Niby zaparkowała motor w głębi korytarza i drzwi przejęły główny impet, ale… nerwowo zerkała w stronę schodów. Niewiele zobaczy, ale musiała tam pójść.

Rononn głaskał siostrę po ramieniu. Również czuł niepokój, ale nie tak mocny by otępiało umysł. Po przejściu fali nastała względna cisza, przerywana jedynie odgłosami krzątaniny i nieznacznym szumem przetaczającej się wody. Zbiornik musiał być wielki skoro czoło fali mknęło dalej w głąb lądu. Na szczęście brak kolejnych dźwięków dewastacji okolicy, zwiastował brak następnych. To go trochę uspokoiło. Można by powiedzieć, że najgorsze za nimi. Widząc zbierającą się Vex klepnął w ramię swoją siostrę.
- Chodź, pójdziemy pomóc. Może nie będzie potrzebna, ale i tak. Przypominam, że nie mamy transportu. Zapewne przeczekamy do rana i woda wsiąknie w wyschnięte podłoże. Jutro pewno mnóstwo błota zastaniemy. Vex! Chcesz pomocy? Nie obiecuję, ale zalane silniki na kutrach już naprawiałem. - zapytał jeszcze motocyklistkę.
Po chwili namysłu spojrzał na siostrę - Masz może latarkę wśród swoich klamotów?
Nie czekając zbytnio na odpowiedź siostry Rononn rozpoczął spokojny marsz w stronę wyraźnie zmartwionej Vex.
- A, jeszcze jedno. Nie radze się kąpać w tej wodzie bez dobrych gumiaków. Niby to nie Missi, ale jej dopływ. Skażona tak czy inaczej będzie. A na pewno niech wam do głowy nie przyjdzie z tego pić. - uprzedził mimochodem monter.

- Chętnie skorzystam z porady... - Vex uśmiechnęła się do Patyczaka. - ale zazwyczaj nie pozwalam nikomu dotykać Spika. Jednak jeśli na niego zerkniesz będę wdzięczna.

- Się nie narzucam. Ale jeśli będę mógł pomóc to pomogę. - odparł po prostu.

Wujek był lepszy niż najlepszy kocyk. Taki duży i ciepły i gdy ją obejmował, Angie powoli zaczynała się uspokajać, a przynajmniej nie panikowała bardziej. Jak to robił, że mimo złej wody, nerwów i niepewnego miejsca pozostawał spokojny? Wiedział co mówić i mądrze mówił. Nie znali terenu, wypadało go zabezpieczyć. Sprawdzić czy nic brzydkiego nie czai się w kątach, a jak czai to posprzątać. Układał plan podczas gdy blondynką telepało gdzieś pod jego opiekuńczym ramieniem. Tuliła się do niego i karabinu przez cały atak wody i do Vex kiedy tylko podeszła. Razem było... tak dobrze. Jak w rodzinie. Angie bardzo chciała mieć rodzinę, nawet jeżeli była tą ćmą o której wspominał Roger.
- Tutaj jest Dew? - spytała niemiłej pani, przełamując niechęć. Ciągle się na nią gniewała za mierzenie do wujka i późniejszą pogadankę za zamkniętymi drzwiami. Blondynka składała powoli fakty, przypominając sobie tamto zajście. Knuja wypadła na korytarz bez spodni. Angie i pan z obrazkami ściągnęli spodnie żeby się poprzytulać... czyli knuja też się chciała z nim tak pobawić, ale ją wywalił... i dobrze jej tak.
- Gdzie może być Roger? - dodała jeszcze jedno pytanie i popatrzyła do góry, na twarz wujka. Coś czuła, że prócz zwiadu chodzi o pytania. Wujek lubił dużo wiedzieć, najlepiej wszystko, a sam mówił że zaskoczył go widok jaki zastał w pokoju pana z obrazkami - Poszukamy ich? Żeby sprawdzić czy nic im nie jest? Mogą potrzebować pomocy, albo ich coś raniło. Może ich bardziej zalało? Tamte bryki na drodze - pokazała palcem w ciemność gdzie stały zalane maszyny - Jak sprawdzimy czy tu nic nie zasadzkuje to mogę po nich iść? Pokazać że tu sucho i bezpiecznie i można przenocować... albo niech kłamczucha idzie - palec przeniósł się na niemiłą panią. - Będzie szybciej.

- Nigdzie nie idę. Mam dość. Roger z resztą pewnie gdzieś tu będzie. Zadekuje się i rano go będzie można poszukać.
- Melody rzuciła zrezygnowanym głosem i powoli osunęła się po ścianie zmieniając pozycję na siedzącą. Położyła ramiona na kolanach i na nich złożyła swoją głowę chowając w nich twarz tak, że opadające włosy zasłoniły jej ramiona i kolana. Przez chwilę ta zmiana przykuła spojrzenia ale właściwie prawie każdy miał coś innego do zrobienia.
 
__________________
A God Damn Rat Pack

Everyone will come to my funeral,
To make sure that I stay dead.
Czarna jest offline