Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2017, 09:03   #18
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Dublin nigdy nie słynął z rzek, ale jak każde większe miasto miał jedną czy dwie. Wszystkie zlewały się Liffey, wpadającą do Zatoki Dublińskiej. Jedną z takich rzeczek było Dodder, odległe o ledwie kwadrans spaceru od szpitala gdzie Elaine zostawiła znajomych magów.

Kamienista plaża przy parku była całkiem urokliwym i spokojnym miejscem. Co zostało docenione co najmniej przez dwójkę nastolatków która została zmuszona do nagłego czmychnięcia głębiej w krzaki kiedy Elaine zachrzęściła butami po kamieniach.

Miejsce było ciche i spokojne - pod wszystkimi względami. Żadnych zaklęć, zaburzeń czasu, innych nadnaturalnych istot - tylko szum wody i ćwierkanie ptaków. W sam raz żeby dojść do ładu z tym co się właśnie wydarzyło.
Elaine przysiadła na jednym z większych kamieni. Dłuższą chwilę wpatrywała się w płynącą leniwie rzeczkę. Lubiła wodę. Płynęła niczym czas. Jak każdego człowieka i jej los był nieuchronny. Ach, no i była siłą… potężną siłą. Pozostało pytanie czemu to konkretne miejsce czemu ta rzeczka.

Zdjęła z szyi zegarek i odpięła od niego monetę. Chwilę wpatrywała się w oba przedmioty. Minął kwadrans…
To był dom. Zawsze. Tydzień temu - choć Elaine nawet nie wiedziała o jego istnieniu - miesiąc temu, rok, dekadę, wiek, milenium temu. Nie miał konkretnego kształtu ani pozycji - te zmieniały się w czasie - stałe było tylko atrium odlane z zastygłej lawy z białym pulpitem na środku. Dom wam przeznaczony, dom chroniący przed upływem czasu. Stały punkt w czasie, olbrzymia zmarszczka na powierzchni czasu, widoczna tylko dla was. Elaine kusiło by sięgnąć głębiej, spróbować zrozumieć istotę i przeszłość tego domu, ale wiedziała że nie powinna popychać tego na siłę. Założyła wisiorek, odpinając do niego monetę i wydobyła szkicownik. Powoli zaczęła rysować w nim wciąż świeżą wizję. Była ciekawa czemu przyszłość tak bardzo domaga się teraz od niej uwagi jednak musiała się zająć najpierw czymś innym. Płótna!

Wstała z kamienia, chowając szkicownik i ruszyła w kierunku swojego ulubionego sklepu. Po drodze planowała zajrzeć do Blaithin.


Nie było jej w jej studio nad najstarszym dublińskim zegarmistrzem - ale jeden telefon i zjawiła się w mgnieniu oka. No, bardziej w ciągu kilku minut.
Mieszkanie było dokładnie takie jak ona - eleganckie, dostojne...bliskie. W ciepłej czernii, w harmonijnych wzorach, z zapachem burzy zwiastującej coś nowego i tykaniem zegarów odliczających sekundy do tej chwili. Blaithin nie była potężnym - ani nawet doświadczonym magiem. Po prostu była we właściwym miejscu i czasie kiedy Elaine stawiałą pierwsze kroki. Miała za to inne zalety.


- Już myślałam że zapomniałaś adres
Elaine chwilę delektowała się atmosferą miejsca nim odpowiedziała.
- Prędzej zapomnę gdzie sama mieszkam. - Uśmiechnęła się zaciągając się zapachem deszczu. - Mogę ci zająć chwilkę?
- Myślę, że da się coś zorganizować. Coś się dzieje, czy…? - zrobiła króciutką pauzę z delikatnym uśmiechem, jakby czekała na obwieszczenie że świat się wali i pali.

Elaine machnęła ręką i rozsiadła się na jednym z foteli. Tykanie zegarów uspokajało ją, sprawiało że czas jakby wracał do swojego rytmu.
- Wiesz jak jest. Świat się nigdy nie wali czasem tylko nadchodzi nieuknikniony koniec jakiegoś etapu. - Wydobyła z torby szkicownik z rysunkiem altany i niebieski dziennik. - A dziś moje przeznaczenie po prostu dziwnie starało się o uwagę i muszę uspokoić myśli. - Położyła rzeczy na stoliku przed sobą i skupiła na nich wzrok.
- Mam coś w sam raz na to - od niechcenia odsunęła dłonią kosmyk włosów z twarzy niewiele młodszej koleżanki...i poszła do kuchni. Chwilę później wróciła z dwiema filiżankami pachnącej cytrusami zielonej herbaty. Podała jej beżowy kubek i usiadła naprzeciwko bez słowa.

Elaine przyjęła naczynie i chwilę piła herbatę wsłuchując się w tykanie zegarów. Chciała się na chwilę oderwać. Oczyścić głowę, nim zacznie analizować to wszystko.
- A co tam u ciebie? - Podniosła wzrok na Blaithin.
- Próbuję uratować tramwaje w centrum - zaśmiała się - Te cuda techniki które nie powinny być w stanie ruszyć od dekady, a ciągle jeżdżą. Ktoś postępowy w ratuszu uznał że wszystkie opóźnienia w mieście to ich wina i ruszył na krucjatę. I wyszło że po części miał rację. - z torebki wyciągnęła kilka zdjęć, spojrzała na nie jeszcze raz i podała Elaine .


- I jak planujesz je uratować. - Elaine sięgnęła po zdjęcia i zaczęła je przeglądać z uśmiechem. To było takie zwyczajne, bez magii, grimuarów.
- Mogłabym je skorygować zaklęciem na czas decyzji, w końcu to tylko cztery egzemplarze. Ale wolałabym coś trwalszego, coś co będzie się samo utrzymywać

I to tyle jeśli chodzi o brak magii.
- W sumie można by zrobić tak by sprzyjały temu kto je prowadzi. - Elaine pogładziła tramwaj na zdjęciu. - Omijałby korki, unikały wypadków… może po prostu prowadziłoby się je wygodniej niż pozostałe pojazdy i z czasem nawet kierowcy nie chcieliby się ich pozbyć.
- Tylko to są zaklęcia których nie jestem w stanie wiecznie podtrzymywać. A z czasem się wykrzywiają i będzie jeszcze gorzej
- Najprościej by było gdyby ktoś je po prostu spowalniał i dało się przełamać to zaklęcie. - Elaine oddała fotografię.
- Czasami nie wszystko jest tak magiczne jak byśmy chciały.
- Dzisiaj byłam w bardzo magicznym miejscu. - Sięgnęła po herbatę i ją dopiła. - Była tam całkiem silna czarodziejka.
- Mhm? - mruknęła z zaciekawieniem, pijąc herbatę.
- Kojarzysz Central Mental Hospital? Była tam dziewczyna Julia. Leżała w śpiączce, a mimo to była powiązana magią z wieloma ludźmi. - Elaine sięgnęła po grimuar i zaczęła go kartkować, pobieżnie przeglądając spisane w nim Roty. - Ba! Rzucała zaklęcia.
- Kojarzę - zastanowiła się chwilę - Jakie zaklęcia? - zapytała
- Gdy się pojawiliśmy w szpitalu rozpętało się małe szaleństwo… wiem, że to dom wariatów, ale według mnie ewidentnie było spowodowane magią. - Elaine przyglądała się krojom pisma, patrząc czy niektóre wydają się jej jakby starsze, pisane piórem, a inne nowsze. - Miała bardzo przyjemną aurę, dającą zrozumienie drugiej istoty.
- Arkanum Umysłu? Szaleństwo na jak dużą skalę? Improwizacja, rota? Co z paradoksem?- najwyraźniej miała jakiś pomysł.
- Na pewno ruszyło cały szpital, nie sprawdzałam czy poszło po wszystkich powiązaniach. A Julia była związana z wieloma osobami. - Elaine zamyśliła się. - W sumie na nas nie zadziałało, a z nami też była związana.

Przekartkowała grimuar szukając czegoś, co choćby odrobinę przypominałoby jej to, co zaobserwowała w szpitalu. Z tego co znalazła przynajmniej 2 roty - pasowały jak ulał.
- Czyli nie była to świeżo Przebudzona, tylko ktoś doświadczony - odstawiła filiżankę na stolik i podeszła do swojej biblioteczki.
- Podejrzewam, że ta śpiączka mogła być skutkiem tego, że złamała przysięgę. - Elaine przyglądała się swojej mentorce.
- Czyli wiemy nieco więcej - wybrała jakąś książkę z regału, ale odłożyła ją na ziemię koło swojego fotela - Co jeszcze? - kobieta była podekscytowana, ale całkiem zgrabnie panowała nad swoim nawykiem głaskania przedmiotów.

Elaine pomachała trzymaną książeczką.
- To grimuar, który miała przy sobie. Wydaje mi się, że z dwie ze spisanych tu Rot, mogą być tymi, których użyła. - Uśmiechnęła się. - No powiedz, co tam masz ciekawego.
- Kodeks Astralny. O celowym rozdzielaniu świadomości i ciała. W którymś momencie Strażnicy Zasłony zaczęli publikować takie książeczki żeby zaciemnić obraz, ale ta wydaje się być jedną która przemknęła przez ich sito - nieco wstydliwie podała Elaine książkę. Co było do niej bardzo, bardzo niepodobne.

Elaine skinęła z wdzięcznością i chwyciła kodeks.
- Skąd ty bierzesz takie skarby? - Spytała, nawet nie oczekując odpowiedzi. Otworzyła księgę i powoli zaczęła przeglądać ją, bawiąc się drugą dłonią wiszącym na szyi zegarkiem.

Książka z wierzchu była typową brednią pełną new-ageowego slangu, tanich obrazków raniących poczucie estetyki i wrzut jak to tylko wtajemniczeni mogą to poczuć. Albo jesteś wtajemniczony albo nie. Ale hierarchia światów astralnych - płycizny snów, głębiny duszy, wspólna świadomość ludzkości i makrokosmos - zgadzała się z tym co Elaine słyszała od magów. I, co gorsze dla zachowania tajemnicy, książka podawała zwykle pomijany warunek udanej podróży astralnej - należało się znaleźć w miejscu z osłabioną Zasłoną.

Elaine cmoknęła i podniosła wzrok na Blaithin. Zamknęła księgę i oddała ją swojej mentorce.
- Myślisz, że Julia mogła próbować się przenieść?
- Mogła nie być w śpiączce.
- Tylko działała z innego planu? - Elaine wyraźnie spodobał się ten pomysł. - W sumie poczułam związek z pewnym miejscem, ale będę chciała je sprawdzić bardziej. - Podała Blaithin kartkę, na której naszkicowała altanę. - Widziałam ją na końcu ścieżki.
- Wygląda dość swojsko. Jesteś w stanie określić gdzie to?
- Musiałabym pogrzebać głębiej, a nie chciałam tego robić na Wybrzeżu. - Elaine przyglądała się swojej mentorce. - Wiem tylko, że istnieje jakby poza czasem. Ale jestem w stanie sobie wyobrazić siedzącą w tej altanie Julię.
- Poza czasem... - Blaithin na chwilę stwardniała - To byłoby groźne miejsce
- A czy jest jakieś niegroźne miejsce? Jedno z nas oszaleje i całe to miasto może się stać bardzo groźne. - Elaine oparła się wygodnie w fotelu i chwilę wsłuchiwała się w dźwięk zegarów. - Namówię cię na jeszcze jedną herbatę?
- Groźne gdyby wpadło w ręce kogoś niepowołanego - wstała i oparła ręce na biodrach - Herbatę? Tak
- A co mam szansę namówić cię na coś więcej? - Elaine podniosła się z fotela, zgarniając swoją filiżankę. - Pomogę ci.
- A ja tobie, jeżeli dasz się namówić - lekko rozbawiona wstawiła wodę na palnik - Ciągle jestem w stanie.
- Namawiaj. - Elaine przygotowała herbatę i oparła się o szafkę kuchenną obserwując Blaithin.
- Widzisz… - powolnym, zmysłowym krokiem cofała się z kuchni z powrotem w stronę stolika. I wyciągnęła coś z tylnej kieszeni - Myślę, że masz w tej sprawie jeszcze co najmniej jeden ślad, kochana.
Elaine oderwała się od blatu i ruszyła za swoją mentorką.
- Chcesz mi zdradzić jaki to ślad, piękna?
- Nie - zamknęła oczy, dotknęła grymuaru i zaczęła pewnym głosem zaczęła inkantację w Wysokiej Mowie. Mówiła o przyczynach i skutkach, o przeszłości i o osi czasu, o spojrzeniu w tył i drogach które zeszły się tutaj. Jej własny zegarek - stary, zdezelowany mechanizm który działał tylko dzięki jej trosce - zaczął rozkręcać się w jej dłoni do nienaturalnych prędkości.
To ją zaskoczyło. Nie zastanawiając się skróciła dystans. Jedną dłonią sięgnęła do wiszącego na szyi zegarka, a drugą do ramienia Blaithin.

Imago zaklęcia tworzonego w umyśle Elaine niespodziewanie stanęło na tle Rzeki Czasu Arkadii - wiecznie płynącej i wiecznie zmiennej. Świat - syk palnika, szum samochodów zza okna, ruch cień chmur - zwolnił na żądanie. Czarodziejka chwyciła grimuar i wyjęła go z dłoni Blaithin. Kobieta drgnęła i jak na zwolnionym filmie zaczęła osuwać się na podłogę.
 

Ostatnio edytowane przez Aiko : 01-08-2017 o 11:29.
Aiko jest offline