Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2017, 11:13   #98
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację



Czy można było narzucać wartości ludzkiemu życiu? Obdarzać jedną istotę większym współczynnikiem od drugiej? Czy nie powinno się szanować życia jako takiego, równo dla każdego, bez oceniania kim ta osoba jest, co zrobiła i dlaczego? Lekarze składają przysięgę ochrony życia, co jednak gdy sytuacja wymaga wyeliminowania jednego człowieka, by ocalić drugiego? Czy powinna taką sytuację potraktować w kryteriach mniejszego zła? W jaki sposób policja wybiera kiedy strzelać by zabić, a kiedy by tylko unieruchomić, by zranić?

Pytania mnożyły się w głowie Samanthy gdy w chaosie emocjonalnym próbowała odzyskać spokój by podjąć chłodną decyzję która mogła na zawsze odmienić nie tylko jej życie ale też każdego, kogo dotyczyła. Jakaś mroczna część jej samej, ta sama która nie pozwalała przyznać atakującym statusu człowieka, namawiała w sposób wyraźny do tego by dziewczyna skorzystała z okazji, dotarła do siekiery i przy jej użyciu roztrzaskała głowę napastnika, raz na zawsze kończąc jego parszywe życie i mszcząc się za tych, którym w trakcie swojego istnienia, je odebrał. Inna jej część, ta w której królowało człowieczeństwo i chęć pomocy każdej żyjącej istocie, sprzeciwiała się temu kategorycznie. “Nie zabijaj” brzmiało szóste przykazanie Dekalogu i chociaż Sam do specjalnie wierzących nie należała to jednak ciężko było je tak całkiem zignorować. Ciężko i dlatego że przecież była dzieckiem zastępczyni szeryfa, a co jak co, zabójstwo nie było tylko grzechem ale i poważnym przestępstwem potępianym przez społeczność i wysoce karalnym. Na koniec była też i ta część jej samej, która wrzeszczała nieprzerwanie by Sam po prostu uciekała, by zadbała o sama siebie i nie zawracała sobie głowy Vesną, która nawet gdy ją uratuje to będzie tylko kulą u nogi, przez którą obie mogą zginąć.

Każda z opcji miała swoje za i przeciw, wybór każdej wiązał się z konsekwencjami zarówno prawnymi jak i moralnymi. Każdy z wyborów groził pozostawienie skazy, z którą Sam będzie musiała żyć do końca swoich dni, lub godzin, a może nawet minut. Ta ostatnia myśl przesądziła sprawę. Jeżeli jej postępowanie miałoby ocalić chociaż to jedno życie, to wszystkie podjęte ku temu kroki były usprawiedliwione. Mężczyzna zbliżający się do Ves był mordercą, co do tego Sam nie miała wątpliwości. Niemal na pewno odpowiadał on również za śmierć Bay’a. Jej Bay’a, pierwszego chłopaka któremu udało się przedrzeć przez jej zapory. Chłopaka którego życie bynajmniej nie było usłane różami, a jak już to tymi kolczastymi. Wzbudzenie w sobie gniewu nie było zatem wcale takie znów trudne. Gniew zaś dość łatwo było przeobrazić w furię. Czekała na kogoś takiego jak on przez całe swoje dotychczasowe życie i nie obchodziło jej teraz że ich związek mógł skończyć się dnia jutrzejszego, za tydzień, miesiąc czy rok. Znalazła go, był jej, a oni go zabrali, zakończyli jego życie nie mając ku temu żadnego powodu poza wyraźną chęcią mordu, niszczenia tego co piękne i dobre na tym świecie. Tak jak teraz jeden z nich chciał zniszczyć owe piękno i dobro jakim była Vesna. Samanthe szlag by chyba trafił gdyby go nie powstrzymała, gdyby posłuchała jednego z głosów i uciekła niczym tchórzliwa mysz. Najwyższa pora by pokazała że nie jest myszą, która struchlała kryje się w bezpiecznej norze widząc skradającego się kota.

Krok po kroku, starając się nie narobić hałasu i nie wpaść w żadną z pułapek, ruszyła w kierunku napastnika i Ves. Jej celem była odrzucona przez niego siekiera, jednak gdyby nie udało się jej do niej dotrzeć zamierzała skorzystać z gaśnicy. Jego życie nie miało dla niej już znaczenia bowiem wysiłkiem woli sprowadziła go do roli szkodnika, karalucha którego trzeba było wyeliminować. Zbierała w tym celu całą złość, nienawiść i ból który do tej pory trzymała w sobie, a było tego trochę. Może i nie była silna ale za to zdeterminowana. Gdyby udało się jej dotrzeć do siekiery, nie miała zamiaru korzystać z tępej strony obucha, a z tej ostrej, która miała szansę zadać większe obrażenia, a przy odrobinie szczęścia raz na zawsze pozbawić życia.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline