Enki zgrzytnęła zębami, patrząc jak dwójka zbirów znika w mroku nocy. Oj brakowało jej tej trucizny zużytej na ludzi Hamadrio, brakowało. Teraz do jej zwyczajnych lęków związanych z przebywanie w mieście miał dojść jeszcze jeden - że ktoś potajemnie "poczęstuje" ją sztyletem w gęstym tłumie, mszcząc się za nocną potyczkę i śmierć towarzyszy.
Krzyknęła za bandytami przekleństwo w rodzinnym języku i opuściła łuk, nie zdejmując jednak strzały z cięciwy i rozglądając się wokół uważnym wzrokiem. Ciemność i liczne załomy uliczki mogły kryć jeszcze niejedną przykrą "niespodziankę".
- Cedmon ma racja, ale nasza robi wszystko szybko. Oni móc wrócić z więcej! - syknęła, wbijając oczy w mrok. Nie miała zamiary przebywać w tym miejscu ani o chwilkę dłużej, niż było to absolutnie konieczne.