Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-07-2017, 23:57   #128
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Siemion Kazik jak każdy baron Kasbaliki posiadał swój własny pałac, z podlegającą mu szlachtą i służbą. Dla niepoznaki szef półświadka zamieszkiwał w dzielnicy dzielnicy uprzywilejowanych bogaczy. Oficjalnie właścicielem jego domu był jeden z wysoko postawionych urzędników El Kanga, ale że był bliskim współpracownikiem Barona, nie miał nic przeciwko, aby ten sobie pomieszkiwał w jego willi. Willi, która oprócz niesamowitych luksusów oferowała także doskonałą obronę przed nieproszonymi gośćmi, jak i generalnym szturmem wojska. Ukryte działka, aktywowane pole minowe, ukryte koszary najlepszych siepaczy Kasbaliki oraz rozległe podziemia spełniające rolę schronu, magazynów i drogi ucieczki. Gdzieś tam ponoć mógł się znajdować garaż z którego na żniwa wyjeżdżał automobil wz. Volga oraz sala treningowa jej załogi. Tyle Matuzalem wyrwał z pamięci jednego ze szlachciców Kasballiki służących pod Kazikiem. Potem oczywiście trzeba było temu człowiekowi wyczyścić z mózgownicy kilka ostatnich minut, jednak ta sztuczka była już przez Astropatę doskonale przećwiczona.
To była łatwa część zadania. Dostanie się na teren posiadłości było o wiele trudniejsze. Mafijne głowy poświęcały duże ilości zasobów, aby zabezpieczyć się przed skrytobójcami, a Szlug, wiedział też na co stać zabójców nasyłanych przez dużo okrutniejszy i bardziej złowrogi element.
Niestety dla nich wszystkich nikt nigdy nie przewidywał, że mogą stać się celami psykera-asasyna. I to takiego, na którym swoje piętno odcisnął sam Bóg-Imperator.
Jedyny pozytyw był taki, że Matuzalem nie planował dziś wysyłać nikogo na audiencję do Niego… ale plany zawsze mogły się zmienić.

Drzwi gabinetu otworzyły się i wszedł przez nie Pan Kazik. Dopiero, kiedy zamknął je za sobą zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak.

+ Dziękuję za zaproszenie.+ rozległo się w jego myślach + Myślę, jednak, że mamy do porozmawiania nie tylko o Syndykach.+

Kazik, nawet jeśli był zaskoczony przybyciem nieoczekiwanego gościa - i to tej klasy co Matuzalem - to nie dał po sobie tego poznać. Był wszak profesjonalistą, równie doświadczonym i wieloletnim, co inni agenci OSS.

Nie odpowiedział od razu. Najpierw podszedł do kredensu, z szuflady którego wyjął zagłuszacz vox, który ostentacyjnie postawił na środku okrągłego stolika i uruchomił. Systemy typu voxlink należące do Matuzalema całkowicie zamilkły.

- Możemy rozmawiać swobodnie. - dodał raczej dla formalności niż potrzeby - Wyjdź z cienia, Matuzalemie, i zasiądź. Mam coś mocnego, na uczczenie naszego zwycięstwa nad tym tak zwanym Dagonem Caidinem.

Na stole pojawiły się dwie kryształowe szklanki oraz flaszka mocnego orujo.

Starzec powoli przeszedł z ciemnego kąta pomieszczenia i zasiadł do stolika. Odchylił lekko maskę, tyle, aby móc się napić.

- Dagonem Caidinem... - mruknął Matuzalem przyjmując od gospodarza trunek - Co to właściwie było?

Chociaż asasyn wiedział już wszystko co trzeba od Zordona, jednak chciał usłyszeć też wersję Kazika. A nóż wiedział więcej… albo i mniej. Tak czy inaczej był to chyba najlepszy temat do rozpoczęcia rozmów o nowym zleceniu.


I zasiedli obydwaj do stolika, racząc się mocnym (ani chybi sześćdziesięcioprocentowym) likworem oraz cygarami lokalnej produkcji.

- Muszę wam pogratulować. Tobie i całej twojej ekipie. Jak do tej pory wszystko idzie tak, jak powinno. A ten co śmiał zwać się Dagonem Caidinem wrócił w niebyt, gdzie jego miejsce.

Westchnął lekko.

- Polowałem na niego od dłuższego czasu. To, oczywiście, nie był prawdziwy przodek Aegulta, ani były Lord Inkwizytor. Nie całkiem. Był to cholerny klon, Fałsz-Człek. Przyleciał tutaj razem ze swoją bandą, by dopilnować wielu różnych spraw na granicy Sektora. W tym was, w tym ubicia Istvanian, w tym znalezienia Mechanizmu Hyades.

Spojrzał na Matuzalema wzrokiem mówiącym “wszystko wiem”.

- A wysłany przez swojego “braciszka”. Drugiego takiego klona. Nasz Mówca, nasz Lord Inkwizytor, jest takim samym tworem, jak ten nieświętej pamięci.

Matuzalem przez chwilę oglądał napój, a raczej “czuł go” przy pomocy swoich zmysłów. Obrócił go w szkle raz i drugi… Odczekał odpowiednio długą chwilę “trawiąc wiadomość”.

- Jeżeli to co mówisz to prawda… - zaczął powoli, przerwał i po chwili dopowiedział Astropata - Jeżeli to co mówisz jest prawdą… Masz jakieś dowody na potwierdzenie swoich słów? Czy Inkwizytor, któremu służysz wie o tym od dawna? Czy powiadomił Lordów Terry?

- Tak. - odpowiedział, wyjmując i darowując Matuzalemowi data-slate. Już szybkie oględziny tekstów i zdjęć potwierdzały zgodność danych z tym, co powiedział Zordon… i dorzucały coś więcej.

- I tak. A przynajmniej tak myślę. I nie wiem. Nie znam zamysłów swojego szefa. Jestem jedynie jego… ambasadorem. I to dość okazyjnym. Ceną mojej swobody jest relatywny brak… konfidencji.

Zachichotał i przechylił kolejny kielich, mocno się po nim wstrząsając.

- Konfidencja nie idzie w parze u mojego. Byłoby cholernie zabawnie ujrzeć coś takiego. A co do Caidinowców… zaczęło to się chuj wie kiedy. Przypuszczam że stary Dagon albo jego kuzyncośtambrat Aegult, kiedy opuszczali ten padół łez i znoju, tak panicznie bali się wygaśnięcia swojej wątpliwej linii genetycznej, że się sklonowali. Bóg jeden raczy wiedzieć, czemu po prostu nie wychędożyli którejś i nie odchowali dziedzica… Cóż. W pewnym momencie jeden se zaginął na krucjacie, drugi przyleciał z listami od Senatorum Imperialis. Gówno prawda. Listy są sfałszowane. A tytuł “Protektora” Ekspansji Haletic, tej za Wielkim Obłokiem Fydae?

Roześmiał się, zaciągnął z cygara i zakaszlał, dalej rechocząc.

- Panie, toż to jeden wielki szwindel. Ta “ekspansja” to raptem pół subsektora w jednej z dzikich przestrzeni, tej na “południe” od nas. I tam ulokował sobie nasz ten Caidin Dagon Autentyczny różnych kurwów. I kultywował taką swoją własną, zakazaną i zabronioną, pseudo-samotnię. Heretecy, wyklęci współbracia i współsiostry z naszej przecudnej organizacji, różnego rodzaju inne mendy społeczne i galaktyczne. I oni mu ten geno-cyrk rozkręcili. A cyrk, proszę ja ciebie, to był pełen, z małpami i słoniami i lwami. Bo oprócz Fałsz-Ludzi typów i facjat wszelakich, to oni ukręcali jeszcze jakieś trefne serwitory, gholamy i inne kurestwo. I używali ich do swoich niecnych planów. A jakie były to plany? Oj, różne. Przez te dziesiątki… kurwa, ponad wiek, różne.

Przechylił się, patrząc w oczodoły maski Astropaty.

- Ale wszystkie miały te same, prozaiczne powódki. Kasa. Władza. Bezpieczeństwo. Nieśmiertelność. Tylko tyle, aż tyle. Caidin, a raczej jego geny, najwidoczniej miały w sobie wyjątkowo silnie rozwinięty instynkt przetrwania.

Usiadł wygodniej, uśmiechając się jak z dobrego żartu i przechylając szklanicę.

W końcu i Matuzalem upił ze szkła, wcześniej wypuszczając powietrze. Ciecz ściekła po gardzieli. Wydał z siebie krótkie sapnięcie. Cygaro tliło się powoli. Starzec nie spieszył się z zaciąganiem dymu, chociaż wiedział, że teraz ten nie miał nawet za bardzo jak mu zaszkodzić.

- Takie zepsucie u kogoś tak wysoko postawionego w naszej Instytucji. - mruknął Astropata, zaciągnął się w końcu i puścił obłoczek.

- Tragedia. - pokręcił głową, wzdychając ciężko - Całe szczęście, że my możemy takie czarne owce usuwać z naszego stada. I to po cichu, by prostaczkowie wciąż uznawali nas za nieprzejednany monolit i młot na czarownice.

Znów się uśmiechnął.

- Parę lat temu ktoś im ten cyrk w Haletic przemeblował. Obecny klon chyba musiał mieć rozwodniony mózg, bo do konfidencji przyjął nieodpowiednie osoby. Kojarzysz może Callidię Mae, tą “Thoriankę”?

- Tak… została wykończona za radykalizm i eksperymenty na ludziach przez…Inkwizytora Serrafa, jeżeli mi pamięć dobrze służy. I jego kompanów

- Ano. I, uwidocznij to sobie, jej były maestro, promotor do Rozety i pewnie kochanek, też Thorianin. I też trefny, też zjechał w tamtą stronę. Ale ten to nie bawił się w jakieś genowirusy, tylko w klonowanie. Na przykład sklonował sobie swojego dawno ubitego arcy-nemezis, by się nad nim pastwić. No to do niego poszedł stary Caidin, albo któryś Caidin, i mu zaoferował współpracę. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że parę klonów mu zwiało. A jemu odpaliło się wielkie nienawistne polowanie jak za dawnych dobrych czasów. Co za małostkowy idiota.

Zarechotał.

- Ale słuchaj dalej. I gorsi kretyni się trafili w ekipie. Wydziedziczony synalek, bękart Rodu RT Wolf, co to chciał po cichaczu swojego półbrata wypstrykać z Upoważnienia Handlowego. I, słuchaj stary, on wykoncypował sobie, że da radę zgarnąć prawniczo-morderczym szwindlem papiery od dwóch innych: Masseau i Nova. I połączyć w jeden Super Papier! Albo Multi Mega, to już by chyba tak wychodziło. Co za pyszałkowaty kretyn.
Nalał do szklanic.

- A do tego jakaś Magosówa, która pod pretekstem bycia cnotliwą, niedymaną dziewicą niejebliwą ortodoksyjną, heretekowała sobie na różne sposoby i próbowała wyprodukować sobie w Lathes lobby mające uznać jej chore jazdy jako kanon Cult Omnissiah. Wyobrażasz to sobie? Co za oderwana od rzeczywistości idiotka.

Pokręcił głową.

- Skracając: zasadzili się na erteków, zjebali sprawę, ertecy się skumali w jakiś ich tam “Sojusz” i rozkurwili tą “Klikę Guanxi”, jak się nazywał triumwirat tego pseudo-Inkwiza, bękarta i hereteckiej baby. Sporo ludzi i nieludzi padło po obu stronach. Żebyś ty wiedział, jakich skurwieli ta Klika sobie wzięła. Piratów ze sfałszowanymi papierami RT, najmitów wyklętych z Bractwa, Zimnych Handlarzy i szmuglerów, chyba nawet xenofilów i xenosów. Brakowałoby jeszcze paktu z demonem. A może był, ale go nie wykryli? W sumie to i lepiej. Caidin nie maczał w tym palców, za bardzo mu się koło dupy paliło, a tych leszczy chciał ukarać. To się odciął. Ale do Haletic latać Sojuszowi zabronił, tak jak od dawna stoi w inkwizytorskich nakazach i zakazach.

Uśmiechnął się pod nosem.

- Zakazać zakazał, jak zakazano. Ale wszystko co tam miał on i jego w tym tamtym Haletic, pewnego dnia, tygodnia i miesiąca w roku, ktoś rozjebał. A tych co tam byli, ktoś wyciął w pień. I ulotnił się bez śladu. A potem raporty, że Klika uwikłała się w krwawą kampanię wojenną z *jakimś* agresorem gdzieś w odmętach Koronus i dostała Wpierdol Ostateczny. Nie świeć Panie nad ich duszami.

Matuzalem znów milczał. Rewelacje jakie mu przedstawiono był ostre. O takich rzeczach zwykle się słyszy jako o… historiach z dawnych czasów. To zaś… to zaś było świeże. W dodatku natrafili na prawdziwą “pozostałość” po tym wszystkim.

- Po co Chaos? Ludzkość sama siebie wykończy w ciągu paru wieków, jeżeli chociaż jeden taki osobnik trafi się na sektor. - mruknął Starzec, jednak zaraz dodał - Ale wątpliwości na bok. Skupmy się na tym co teraz. Caidin chce Mechanizmu, prawda? Chce wykończyć ostatnią poważną konkurencję do niego i wykorzystać wiedzę Kabały Tyrantine, aby rozwikłać zagadkę i zapanować nam Hyadesem i zagładą, która niesie.

- Pewno. Utracił tego z Tricornu, to chce nowego. Taki as w jego zasmarkanym rękawie, jakby Monosy albo Libry się wywiedziały o jego występkach. Chuj tam, występkach. O tym że jest rzeczą, a nie człowiekiem. Puściliby z dymem całą Scintillę by go dorwać, choćby dla zasady. Dlatego nasz Caidinek chce się zabezpieczyć. Po prawdzie Hyades to chujowe zabezpieczenie, ale można nim chociaż straszyć. A raczej nie nim, a tą pieprzoną czarną dziurą.

Westchnął.

- Przysłał tu swojego brata klona i jego przydupasów, by mieli na was oko i zgarnęli wam Hyadesa. Po dobroci, a jak byście się nie zgodzili, to pewnie po przemocy. I pewnie użyliby jakiegoś chamskiego triku. Na przykład implantów Volitor i wbudowanych kill-switchów. Mam rację?

- Nie zaprzeczę, że przez ostatni czas mieliśmy problemy ze zdrowiem, ale już nigdy więcej… - odparł Psyker - Myślę, że jest jedno tylko wyjście. Odnaleźć Hyades zanim przyśle kogoś innego… zniszczyć Mechanizm… i powiadomić Lordów Terry co się tu dzieje. Monosi i Librzy rozpętają Wojnę Inkwizycyjną. Z rozkazu Lordów… nikt z tym nie będzie dyskutował.

- Ha. Patrz, zmyślny kutas. Podpiął Volitory pod zmysły i je nieźle zaprogramował. Ale nie wystarczająco nieźle. Cieszy mnie to. Co do Mechanizmu, to się zgadzam. I co do Istvanian też, bo zakładam, że jednemu heretykowi nie odpuścicie, by polecieć za drugim. Caidin nigdzie się nie rusza, mój drogi. Dorwiemy go choćby i w innej galaktyce. Kurwa jego sztuczna mać, za przeproszeniem dla Duchów Maszyn.

Upił łyk, upalił cygarem.

- Powiem tak. Wasze długi wobec Kasballiki i mnie uznaję za wyczyszczone. Widzisz, nie miałem pewności, czy sami nie jesteście jego wtajemniczonymi. Więc chciałem to sprawdzić, nie mówiąc wam na kogo się zamierzam. I się nie pomyliłem. To wam długi umarzam, bo sam zagrałem brudną kartą.

Spojrzał gdzieś wgłąb butelki.

- Ale Syndykat i Pytajniki… a nawet te różniste mendy półświatkowe od Istv… chcę ich eliminacji. Bo to wszawe heretyki, i psują biznes mojemu alter ego. A o przykrywki trzeba dbać. I sami szukają Hyadesa, na pewno. Więc tak. *Wynajmę* was. Szybki kontrakt na szybkie zajebanie paru chujów. Z korzyścią dla obu stron. A Istvanian też poszturchamy, bo ich obecność na Farcast tylko psuje mi… nam… interesy. Co ty na to?

Na odpowiedź trzeba było poczekać tylko jeden łyk orujo.

- To że go szukają jestem sam pewien. Mam też podejrzenie…że już mogą mieć elementy układanki potrzebne do jego zlokalizowania. Część elementów. Tych których brakuje nam. - odparł Matuzalem.

Nigdy Starzec nie czuł się dobrze w rozmowach z innymi Agentami. Zawsze było to obciążone ryzykiem niezamierzonego przepływu informacji czy dania nieświadomie do ręki teraźniejszego sojusznika broni, która mogłaby zostać użyta później. Ba. Cała sytuacja skłaniała go do nie ufania znajomkowi, ale jakby nie patrzeć udzielił mu właśnie tony informacji. Ilości, która… gdyby Matuzalem uszedł z życiem… pozwoliłaby mu pogrążyć Caidina przed jakąkolwiek wyższą instancją. Albo przynajmniej zdobyć dowody na jego herezję.

- Zbiorę swoich akolitów i paru towarzyszy. Masz dokładniejsze namiary na tych półświadków czy może jednak skusisz się na pakiet “Ostateczne Rozwiązanie”?.

Wyjął drugi data-slate.

- Moje ptaszory niczym innym się ostatnio nie zajmowały. No, może jeszcze kasacją pewnych zdrajców i co bardziej niewypłacalnych dłużników. Z lokalsami to sobie poradzimy sami. Wy rozjebcie mi ten nowy istvaniański pseudo-kartel z tymi Caballeros, Chujorrelos czy Sodomitolleros. I zabierzcie się za pozaświatowców. Jeszcze brakuje nam tu kurwiszonów od Człowieka Bez Twarzy czy… Slaugth.

Wyraźnie spochmurniał po ostatnim słowie, które ciężko mu przeszło przez gardło - nie tylko z powodu bełkotliwości tegoż słowa...


- Dwóch z mojej drużyny miało z nimi styczność. - mruknął Matuzalem kiwając głową na znak, że rozumie konsternację Kazika - Na pewno nie chcesz pakietu “Ostateczne Rozwiązanie”? Myślę, że jako stałemu klientowi możemy zaoferować też ofertę “extra” z dostarczeniem niektórych więźniów lub ich doraźne przesłuchanie po atrakcyjnej cenie. - Astropata zaciągnął się cygarem.

- Co wchodzi w skład zaoferowanego pakietu? - zapytał głosem wytrawnego kupca.

- Osobiście nazywam to Pakietem Machariańskim, za sprawą słynnych słów Lorda Solara o zwycięstwie. Obejmuje likwidację siedziby celu, a dokładnie wymazanie go z rzeczywistości. Jeżeli jest to niemożliwe, dokonujemy czyszczenia miejsca z siły żywej i destrukcję wszystkich obecnych obiektów mogących pozwolić komukolwiek podjąć projekty prowadzone przez cel. W tym wypadku jednak opłata jest symboliczna. Jeżeli jednak Panie Kaziu chciałby Pan skorzystać z oferty kombinowanej, dam panu zniżkę na dostarczenie jeńców. Jeżeli natomiast nie chce Pan sobie brudzić dywanów w ofercie jest również przesłuchanie na miejscu przy użyciu metod wszelakich w tym niewerbalnych wraz ze sporządzeniem stosownego raportu.
Za wszelkie specjalne życzenia eliminacji celu, przykładowo strzałem w potylicę, płaci się ekstra.


- Na jeńcach mi niespecjalnie zależy, ale dawaj, zobaczymy jakich mi wynajdziesz. Przesłuchiwaniem za mnie i za moich się nie kłopocz. A reszta… jedziesz. O to mi chodziło. Kamień na kamieniu ma nie zostać. Jak cała ta planeta się wywraca do góry dupą, to Kasballica ma przejąć większość półświatka. Nie ma dupy. A Amaranty i Pytajniki… ci ludzie nie mają prawa żyć i istnieć.

Matuzalem wypstrykał na dataslate kilka przycisków i głosem wprawnego przedstawiciela handlowego podsumował.

- Pakiet Ostateczne Rozwiązanie z ewentualnym dostarczeniem jeńców. Przesłuchania pozostawione w gestii klienta. - mówił przeciągając słowa i wklepując kolejne klawisze -[i] Proszę przeczytać umowę i podpisać jeżeli akceptuje Pan zawarte warunki. /i] - Astropata dopił alkohol i dopalił cygaro, po czym wstał. -Dziękuję bardzo, za wybranie naszych usług. Będziemy Pana informować o postępach w inwestycji

Baron szybkim wzrokiem ogarnął tekst, uśmiechając się jak z dobrego żartu. Bez słowa podpisał. Po czym zrobił dla siebie kopię w pobliskiej kopiarce i wręczył z powrotem oryginał.

- Jasne. Jakbyście potrzebowali dodatkowych cyngli albo dodatkowej wódy, walcie śmiało. Tylko prośba. Jak wyłączę pudełko, to ty się stąd ulotnij tak samo, jak przyszedłeś. Bez zabijania. Ciężko w tych czasach o dobrą służbę.





 
Stalowy jest offline