Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2017, 01:19   #153
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Lotte Visser


Lotte spostrzegła zadbaną ścieżkę, przy której wznosiły się małe, kamienne grobowce. Nie były to mauzolea na miarę egipskich faraonów, lub arabskich arystokratów, jednak bez wątpienia świadczyły o pewnej zamożności. Z każdym krokiem Visser zagłębiała się w coraz starsze i starsze alejki. Niektóre z grobowców zaczęły wyglądać na zaniedbane. Tu pęknięta betonowa płyta, tam statua anioła z połamanym skrzydłem. Lotte szukała nazwiska Aalto.

Przemierzała kolejne alejki. Wydawało się, że sprawdziła już wszystko. Już miała przejść na kolejną część cmentarza, kiedy dostrzegła jeszcze jeden budynek. Wyglądał na najbardziej wiekowy i wpierw Lotte przeoczyła go, gdyż nie znajdował się przy uliczce, lecz w samym rogu cmentarza. Przysłaniały go drzewa i krzaki. Visser podeszła bliżej. Grobowiec z pełnym powodzeniem mógł być starszy od całego Hietaniemi. Zdobiły go kamienne płyty, na których niegdyś wyrzeźbiono napisy, jednak wiatr, deszcz i słońce zdążyły je zetrzeć.


Lotte weszła do środka przez grube, drewniane drzwi. Mogła spodziewać się ruin i gruzów, tymczasem prawda okazała się zupełnie inna. Wnętrze było zadbane i nowoczesne. Podłoga dębowa i bez wątpienia niezbyt stara. Przed sobą miała granitową ścianę, w którą wprawiono sześć tablic z nazwiskami rodziny Aalto. Zapewne za nimi znajdowały się trumny. Ściana po lewej stronie Lotte ukazała kolejne drewniane tablice.Ta po jej prawej zdawała się biedniejsza - znajdowały się tam trzy tablice, przy czym tylko dwie oznaczono nazwiskami. Nad nimi widniał duży, czarny kształt w kształcie młota, lub kotwicy. Powtarzał się on na każdym nagrobku. Co mógł oznaczać? Lotte miała wrażenie, że już gdzieś go widziała. Nie dostrzegła ani jednego krzyża, jak gdyby Aalto nie przynależeli do żadnej chrześcijańskiej religii.

[media]http://i.imgur.com/B0UQ0ze.png[/media]

Visser przystanęła na chwilę. Wokół niej cisza zdawała się absolutna i prawie fizycznie napierała na nią. Spostrzegła, że groby Alvara Aalto i jego dwóch żon są lekko obluzowane - zapewne rezultat niedawnych przenosin zwłok. Inne tablice zdawały się nietknięte. Zapewne to Atte postarał się o relokację, aby w jej trakcie móc spokojnie obejrzeć truchła. To nie mogło być trudne. Wystarczyło uzyskać dostęp do rejestru cmentarnego, po czym wpisać do księgi trzy dodatkowe nazwiska.

Za Lotte, tuż przy drzwiach, znajdowała się wielka Waza Aalto o dość charakterystycznych, nowoczesnych kształtach. Miała co najmniej metr wysokości i wykonana została z grubej tafli przyciemnianego szkła. Stała na niewysokim piedestale, na którym wyryto litery. Lotte przykucnęła przy nich.

Cytat:
Vuoden aikana rakastuimme jälleen
Visser przesunęła palcami po napisie, aby zetrzeć kurz. Odczytała litery, po czym… piedestał poruszył się. Lotte musiała aktywować jakiś mechanizm. Waza podniosła się o piętnaście centymetrów… ukazując tarczę do wpisania hasła.



Sharif Khalid


Sharif zdołał oddzielić się od grupy bez zwracania na siebie niepotrzebnej uwagi. Siedział na ławce, symulując ból głowy. Wnet Alice zniknęła wraz z Żydówkami. Irakijczyk wstał, wyszedł z muzeum i ruszył w kierunku kościoła.

Z każdym krokiem sylwetka budowli stawała się coraz większa. Khalid obserwował architekturę najważniejszego na wyspie budynku. Wydawał się… zwyczajny. Ani brzydki, ani wprawiający w zachwyt. Wszystko wskazywało na to, że zbudowano go bez większego polotu. Bez wątpienia jego fasada nie miała zrzeszać wiernych swoją wyjątkowością. Być może pierwotnym celem kościoła w ogóle nie było gromadzenie chrześcijan, lecz raczej…
No właśnie.

Khalid spojrzał na zegarek. Wybiła godzina szesnasta, co znaczyło, że kościół właśnie teraz był zamykany dla zwiedzających. Żaden turysta nie miał pałętać się pod ich nogami. Dobrze. Na dodatek budynek był otoczony drzewami, co zapewniało pewną prywatność. Atrakcje turystyczne - zarówno te małe, jak i wielkie - znajdowały się w oddaleniu. Zwiedzający nie będą próbować dobijać się po godzinach do kościoła, lecz najprawdopodobniej ruszą ku wspaniałym fortyfikacjom, wieżom i muzeum.


Sharid rozglądał się uważnie. Niczego niepokojącego nie zauważył. Jeżeli ktoś go obserwował, to najpewniej w ukryciu. Mężczyzna przekradł się ścieżką i wnet znalazł się przy głównych wrotach prowadzących do wnętrza kościoła. Poruszył klamką, lecz zamek był zamknięty na klucz. Postanowił szybko obejść budowlę, aby zobaczyć, czy do wnętrza prowadzą jakieś inne wejścia. I rzeczywiście, pojedyncze drzwi po prawej stronie budynku były otwarte.

Irakijczyk przeszedł przez nie. Znajdował się w dość skromnej zakrystii. Na biurku leżało pismo święte zaznaczone na ustępie z Ewangelii według świętego Mateusza.

Cytat:
Wyjawienie zdrajcy

20 Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu <uczniami>. 21 A gdy jedli, rzekł: «Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was mnie zdradzi». 22 Bardzo tym zasmuceni zaczęli pytać jeden przez drugiego: «Chyba nie ja, Panie?» 23 On zaś odpowiedział: «Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. 24 Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził». 25 Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, rzekł: «Czy nie ja, Rabbi?» Odpowiedział mu: «Tak jest, ty».
Widocznie tutejszy ksiądz lubił wielkanocne ustępy nawet w środku lata. Sharif spojrzał na ustawione nieopodal świece, rekwizyty oraz szafę z sutannami. Nic ciekawego. Następnie wyszedł na korytarz.

Spostrzegł niczym niewyróżniający się ołtarz oraz główną nawę. Szedł dalej. Wokół nie było ani żywego ducha. Kiedy zmrużył oczy, ujrzał kilka kamer zamontowanych na kolumnach. Przeczucie podpowiedziało Sharifowi, że nawet nie nagrywają i są jedynie atrapami. A nawet jeśli rzeczywiście rejestrowały obraz, to prawdopodobieństwo, że jakiś strażnik akurat teraz monitorował wnętrze kościoła było znikome. Jeszcze mniejsze, że spoglądał na zapis z właściwej kamery. Lokalna ochrona musiała polegać na detektorach ciepła. Gdyby alarm pojawił się z nich… wtedy zapewne w niedługim czasie cały pluton zbrojnych zgromadziłby się wokół zapisów z kamer.

Khalid ujrzał drobne skrzynki umiejscowione co kilkadziesiąt metrów. Zielone diody migały wyzywająco. Kiedy Irakijczyk podszedł bliżej, zrozumiał, że ma do czynienia z detektorami termicznymi. Gdyby ktokolwiek inny wszedł do środka, zapewne od razu zapaliłyby się na czerwono. Jednak Sharif zdawał się dla nich niewidoczny. Jako Parapersonum I stopnia posiadał moc blokowania emisji ciepła z własnego ciała. Dlatego prawdopodobnie nikt inny na całej planecie nie nadawał się do tego zadania tak dobrze, jak on.

Khalid wiedział już od jakiegoś czasu, że przyjdzie mu za zadanie unieszkodliwienia tego typu detektorów. Przygotował się do tego. Obszedł cały kościół. Wnet wszystkie diody zgasły. Budynek przestał być monitorowany przez ten typ zabezpieczeń. W rezultacie, tak właściwie, już nic go nie chroniło.

Wydawało się, że poszło zbyt szybko. Zbyt prosto.
Lecz tak naprawdę Khalid był aż tak dobry.

Teraz mógł zadzwonić do Alice.

[media]http://i.imgur.com/7WaJrM0.png[/media]

Alice Harper


[media]http://www.youtube.com/watch?v=rPIJk0MKSWM[/media]

Alice zmieniała się.

Już od dłuższego czasu czuła, że funkcjonuje inaczej. Drobne prądy fluxu wsiąkały w nią jak w gąbkę. Chłonęła najmocniejszy psychiczny zapach, jaki unosił się nad Helsinkami. Przesycał ciało, umysł, duszę. Na tym polegała jej szczególna umiejętność. Harper dostrajała się do obiektu o największym PWF w otoczeniu. Jej podświadomość nasycała się i wnet nastrój przebijał się do świadomości.

Śmierć.

Uosobienie zimna, nicości, utracenia. Przemijanie, entropia, chłód.
Alice w całym swoim życiu nigdy nie czuła nic podobnego. W przeszłości zmieniała się - czasami świadomie, jednak częściej bez własnego postanowienia. Nigdy jednak nie była pod tak mocnym, wyraźnym wpływem.

Każda moneta miała awers i rewers. Jeżeli na pierwszym wyryto dobro, a na drugim zło… to Alice nie była żadnym z tych rzeczy. Stawała się brakiem monety. Pustką, do której trafiali zmarli i z której pochodziły noworodki. Przemijaniem. Nicością.

Śmiercią.

Już nawet nie zwracała uwagę na swoją otoczenie. W każdym razie nie w tej chwili. Nie na swoje towarzyszki. Nie na przewodników. Nie na turystów. Nie na zabytki. Alice z każdą chwilą wybijała się w jakimś innym, nie do końca zrozumiałym, astralnym kierunku. Szła za Barbarą. Uśmiechała się. Dla postronnego obserwatora funkcjonowała normalnie. Jednak jej psychika przypominała kulę bilardową wybitą w przestrzeni kosmicznej.

Patrzyła na kolejną stację. Biblioteka Suomenlinny. Zupełnie jak gdyby rozszczepiła się na dwie części. Jedna prowadziła niezobowiązującą konwersację z Barbarą i Żydówkami, przechadzała się wśród regałów z książkami i zbierała ulotki o wiekowych tomach, natomiast druga… pogrążała się w eterycznym bezkresie. Podążała spiralą w dół wprost w ramiona śmierci.

Część jej duszy ujrzała mężczyznę. Widziała już go wcześniej. Czy to ta wizja, kiedy leżała w hotelu nieprzytomna? Kiedy Maxinne zatruła jej ciało środkami usypiającymi?

Pamiętała słowa, jak gdyby przed chwilą je ujrzała.

Cytat:
KŁAMLIWY JĘZYK, ZŁY JĘZYK
WYRWAŁAM GO, MACICĘ FAŁSZU
KŁAMLIWA AMELIA, ZŁA AMELIA
TRZEBA WYSZOROWAĆ JEJ PASKUDNĄ GĘBĘ
Ten fragment dotyczył ojca Alice. Wbrew temu, co matka wcześniej twierdziła, był nim zupełnie obcy mężczyzna. Robert Douglas.
Potem Amelia wskazała inną ścianę. Słowa układały się w nieco bardziej poetyckie, rymujące się wersy.

Cytat:
Już wschodzi Słońce, już niebo jaśnieje
Wokoło radość, gdzie wesołe knieje
Rodzi się starzec, zły diabeł zamiera.
Bóg nad wszystkimi, dwoista chimera.
Potem Alice ujrzała pewnego, przystojnego mężczyznę. Ciemne, splątane włosy opadały na symetryczną twarz, której szczegóły niknęły w skąpym świetle. Wpierw wydawał się bardzo młody, lecz po chwili… Harper dostrzegła drobne zmarszczki w kącikach oczu i ust, które sugerowały, że ich właściciel skończył już co najmniej czterdzieści lat. Wokół niego roztaczała się przyjemna, piżmowa woń, natomiast oczy… Harper wstrzymała oddech. Dostrzegła w nich przebiegłość, inteligencję, przenikliwość… lecz także, pewnego rodzaju... zło.


- Jesteś już blisko, moja droga - uśmiechnął się do niej.
 
Ombrose jest offline