Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2017, 11:14   #7
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację

Wychodząc z komnaty Alexander rozmyślał nad czymś kierując się do komnat Aili, która opuściła ich jakiś czas wcześniej. Stając przed drzwiami zawahał się lekko, ale w końcu zapukał.

- Kto tam? - usłyszał jej głos za drzwiami. Po chwili zaszurał jakiś mebel. Najpewniej dziewczyna wstała z krzesła.
- Alexander. Wiem, że późna pora… To dosyć ważne.

Nie odpowiedziała. Przez chwilę wyglądało nawet, że go zignoruje, gdy nagle skobel ustąpił, a drzwi otworzyły się.

- Wejdź. Nie chcę żeby... żeby cię widziano o tej porze pod moją komnatą. - powiedziała, wpuszczając go do środka.

Faktycznie musiała szykować się już do snu, bo odziana była jedynie w długą, białą koszulę na ramiączkach - z pewnością kosztowna, patrząc na to jak pięknie delikatny materiał układał się na ciele zgrabnej dziewczyny. Jej włosy zaś były rozpuszczone, puszyste. Sądząc po leżącej przed zwierciadłem szczotce w srebrnej oprawie, Aila właśnie nie rozczesywała.

W pierwszej chwili skryba pod wrażeniem zapomniał języka w gębie i jakby zapomniał z czym przyszedł. Starał się opierać przemożnej chęci śledzenia wzrokiem ułożenia materiału koszuli na ciele. Alex był mistrzem jeżeli idzie o czytanie ludzkich emocji, ale swoich kryć nie potrafił.

- Ten scholar… - desperacko uczepił się jakiejś myśli wyprowadzającej go z otumanienia. - Co wiesz o nim Pani…?

Ona zaś chyba nieświadoma wrażenia, jakie robiła, podeszła do kominka, by grzejąc się w jego cieple... obrzucić skrybę zimnym spojrzeniem.

- To co mi powiedział. Gdybyś się nie spóźnił, to sam byś usłyszał. - nie omieszkała wytknąć zachowania Alexandra, po czym jednak dodała - O co dokładnie pytasz?
- Czy coś w nim dziwnego nie zauważyłaś. Oczytany trochę jest, nie przeczę, ale przy tym bardzo sprytny. Niezwykle zręcznie zmieniał temat gdym chciał wybadać swa wiedzą czy naprawdę nauk zaznawał czy jeno scholara udaje. Nie znaczy to jednak, że w temacie nie zaznajomiony, mógł nie podejmując naukowej dysputy z innych powodów to czynić. -
Alexander zbliżył się o krok. - Ale nie wszystko tak skryć można. Jego ruchy to ruchy woja, nie skryby. Z mieczem, częściej po drodze mu było niż z księgą. Albo co skrywa, albo podaje się za kogo innego niż jest, nie wiem w jakim celu. - Spojrzał w ogień. - Poza tym zdecydować nam trzeba czy zabić go czy panu oddać. Do lochów.

Aila słuchała go z coraz większym zdziwieniem. Widać, że o tym nie pomyślała. Po chwili jednak przyswoiła informację i zaczęła przechadzać się po komnacie, mimo stroju, który na tle ognia z kominka raz po raz ukazywał zarys jej kształtów.

- Taaak, jest w nim coś więcej. - rzekła z dziwną nutą w głosie, jakby rozmarzeniem - Jednak skoro w taką podróż wyruszył... można się spodziewać, że do tego zadania nie wyznaczą jakiego pasibrzucha z uniwersyteckiej biblioteki. Temat zamków jest mu niewątpliwie znany i... no cóż, ja go na niewiedzy nie przyłapałam, choć fakt, że bardziej interesował się mieszkańcami Kocich Łbów niż samą budowlą. Ale może to po prostu chęć poznania z kim mu przyjdzie bywać? Doprawdy nie przesądzałabym jego losu. Nie wiemy wszak komu listy posłał o miejscu swego pobytu. Jeśli to faktycznie Uniwersytet za tym stoi i zaczną nam tu swych przedstawicieli słać... - nie dokończyła - Nie trzeba nam rozgłosu. Toteż myślę, że trzeba go obserwować na razie... i dowiedzieć się z kim koresponduje. I jak często. Ja... mogę podpytać nazajutrz czy ma jaką damę serca. - wydawało się, że sama Aila jest tym zainteresowana.
- Można i tak zrobić. On jednak drążył będzie czyj to zamek i komu podległy. Jeżeli go zbędziemy to może na dworze książęcym lub biskupim rozpytywać i wyjdzie mu prawda. Wtedy tylko czekać zarządcy nowego Kocich Łbów, albo książę w lenno jakiemu swemu rycerzowi je daruje. Do jutra jeszcze zaginięcie jego na Łysego Peterzoona zwalić można.

Przygryzła wargę. Amory amorami, ale Aila de Barr nie zamierzała łatwo oddać nikomu prawa do zamku.
- Musimy go wsadzić do powozu jutro. - powiedziała z mocą - Chyba... chyba jednak pojadę. Bo mi będzie wypadało prosić go o towarzystwo, a jemu odmówić już niezbyt. Pytanie co z tobą? - spojrzała prosto w oczy Alexandra.
- Mój plan zakładał, że zniewolą mnie i wyrżnę ich nocą, tam gdzie zabiorą licząc na okup za moją nędzną osobę. Bez zbrojnej obstawy nie obronimy się. Gdy będziemy próbować to opornych powystrzelają z kusz i łuków lub zmogą przewagą liczebną. Jeżeli wziąć liczną obstawę dającą nadzieję na victorię, to Peterzoon po prostu nie uderzy. Jeżeli zaś będziesz wśród osób, które wedle planu mego ujmą by do swej kryjówki zabrać, gdzie mam zamiar ich wybić…
- nie skończył. Nie trzeba było. - Chyba, żeby przekonać banitę, że zamach na twą cześć obniży okup. - Zamyślił się. - By wstrzymali się przynajmniej tego wieczora gdy nas pochwycą. Myślę, że mógłbym przekonać go do tego, ale ryzyko istnieje. - Spojrzał na nią jakby oceniając jej odwagę.
- A jeśli nie wzięliby za ciebie okupu? Zgłupiałeś?! - prychnęła Aila niczym kocica, po czym wyraźnie się zmieszała. Wszak zawsze dawała Alexandrowi do zrozumienia jak niewiele dla niej znaczy, czy nawet - że jest przeszkodą w jej drodze ku świetności.
- Krew sire’a jest w nas. Z nią... możemy więcej. - powiedziała, a jej oczy zapłonęły wewnętrznym ogniem - Nie skrzywdzą mnie. Jeśli mają choć odrobinę rozumu... nie zrobią tego. Jak każda szlachetnie urodzona panna jestem wszak cenna dopóty, dopóki mojego wianka nikt nie zerwie. A jeśli dostaną okup... będą mogli kupić sobie najpiękniejsze dziewki. Ty zaatakujesz ich, gdy będą spać. Oboje... ich zabijemy.

Zarumieniła się znów, lecz nie spuszczała wzroku.
- Masz lepszy plan, by pozbyć się naszego gościa w taki sposób, by na nas nie wskazywał? A tutaj... dwie pieczenie na jednym ogniu. Warte ryzyka.
- Prawda… -
odpowiedział niechętnie. - Bez ciebie, ze mną tylko, Italczyk może nie zechcieć jechać, a z drugiej strony może za to chcieć bronić Twej czci podczas ataku. Wtedy nawet nie będziemy my musieli z nim nic robić, bo zginie z ręki banity. - Westchnął. - Dobrze, zrobię wszystko co w mocy mej by wzmocnić w nich poczucie, że nieskalaną będziesz im cenniejszą. Pókim żyw na hańbę nie pozwolę - słowa Alexandra nie pasowały do skryby - ale tak czy owak, ostrożną bądź proszę. Na srogi hazard się porywamy.

Palce, które szlachcianka teraz sobie wyłamywała, wskazywały na nerwowość, lecz na jej twarzy pojawił się wyraz zwykłej dla niej zarozumiałości.
- Jeszcze pomyślę, że ci na tym zależy, skrybo. Daruj sobie... oboje mamy w tym... korzyści, to i działamy razem. Jeśli jednak gestem choćby mnie zdradzisz, naślę na ciebie wszystkich ludzi mego wuja... i nie tylko.

Przez myśl przeszła mu ulotna myśl, czy grupowy i wielokrotny gwałt półtuzina dezerterów i rabusiów wymazałby tę zarozumiałość. Poczuł do siebie obrzydzenie, że w ogóle pojawiła się w jego głowie. Za to z zewnątrz zauważyć można było, że jej słowa go ubodły i zabolały. Elijah odarł go ze wszystkiego i gnębił, a tu jeszcze ona. Podważając honor oraz w wątpliwość poddając jego pobudki ochrony niewiasty przed zagrożeniem. Co było przecież podstawą.

- Oddalę się, wybacz to najście Panienko.Trzeba nam obojgu wypocząć, bo wieczór jutrzejszy wiele sił nas może kosztować. - Skłonił się lekko nim skierował się do drzwi.
- Poczekaj! - wykrzyknęła spontanicznie, po czym nerwowo przygryzła wargi - karminowe, pulchne i zapewne delikatne jak płatki kwiatu. On zaś wstrzymał się i odwrócił głowę.
- Ja... jestem ci wdzięczna za pomoc. I okazaną troskę. - powiedziała po chwili cicho. Tym razem jej wzrok błądził gdzieś po gobelinie, unikając spojrzenia mężczyzny - Ja... również życzę ci spokojnej nocy. Postaraj się by... nikt nie zauważył, że z moich komnat wychodzisz, skoro moja cnota winna być nie do podważenia.
- Nie frasuj się. Służba wie, że masz mnie za nic.
- Uśmiechnął się lekko. - Choćbym i po wyjściu szaty poprawiał nie pomyślą o tem. Śpij dobrze - dodał wychodząc.

Tym razem już go nie zatrzymywała, patrząc z namysłem na drzwi jeszcze przez jakiś czas, gdy zamknęły się za drugim ghulem.
 

Ostatnio edytowane przez Mira : 05-08-2017 o 09:53.
Mira jest offline