Jak Maya miała wytłumaczyć komuś co dzieje się w ambulatorium, skoro z nerwów nie była w stanie złapać głębszego oddechu, a szczęki zawarły się jej zaciśnięte aż do bólu? Trzymała się Karla i załzawionymi oczami wierciła szybę za którą odbywała się operacja. Parchy niosły na pancerzach masę zarazków, obecność postronnych przeszkadzałaby, a rozpraszanie Jacoba brzmiało podobnie do wydania wyroku na operowanym. Pojawił się co prawda drugi lekarz, ale w stanie wybitnie wskazującym na spożycie. Widząc go Vinogradowa zgrzytnęła zębami.
- Jest pan w ogóle w stanie podjąć się pracy? - spytała nim zaczęła cokolwiek wyjaśniać.
- Jakiej pracy? Jak chcesz wyrwać zęba to ci mogę od ręki w minutę dwie zrobić. A jak coś innego to mówcie. - starszy facet w białym fartuchu wzruszył ramionami. Mówił dość niechętnie i w końcu znowu z Brown 0 spojrzał na szybę i toczącą się za nią operacją. - Co on w ogóle robi? - zapytał patrząc na operującego Parcha i nieruchome ciało marine.
- Wyjmuje to. - odezwał się Roy wskazując na obraz wyświetlany na skanerze.
- O cholera! Co to jest?! Jakaś narośl? - Kozlov otworzył oczy ze zdumienia i podszedł by przyjrzeć się bliżej. Pierwszy raz wydawał się być przejętu odkąd zobaczył mundury policyjne na swoim lokalu.
- Pasożyt. Trzeba go wyjąć. Dasz radę? - do rozmowy wrócił Hollyard bo Roy miał wyraźne trudności jak sformułować tą informację.
- Wyjąć? No człowieku, to nie jest wyrwanie zęba. - lekarz pokręcił głową wciąż wpatrując się w skaner. Mówił i patrzył w ten ekran jakby to nie zapowiadało się na prosty zabieg ale nie dał jeszcze ostatecznej odpowiedzi.
- A dasz radę usunąć blokady antykoncpcyjne? - zapytał Roy wracając do tematu z początku rozmowy.
- Jemu? - zapytał Kozlov kiwając głową na ekran. Był tam tylko korpus więc dołu ciała nie było na nim widać.
- Jej. - brodacz wskazał na Vinogradovą. Lekarz odwrócił się i zerknął na nią. W końcu pokręcił głową.
- Odradzam. To bardzo ryzykowny zabieg. Jak się po prostu wykroi to zostaje chabanina. Zwykle są problemy potem. - machnął reką lekarz i odwrócił się patrząc na Karla. A bardziej na butelkę którą mu zarekwirował.
- Opracowałem chemiczny rozpuszczalnik ale sam nie dam rady zrobić osłony. Potrzebuję konsultacji lekarza. - wyjaśnił Roy cierpliwie tłumacząc co i jak. Karl przechwycił spojrzenie lekarza i uniósł pytająco brwi jakby też czekał na odpowiedź.
- No mogę zerknąć. - powiedział w końcu z niechęcią Kozłov widząć, że Raptor czujnie pilnuje butelki. Westchnął i jeszcze bardziej smętnie spojrzał na kubek z kawą jaki dostał jako substytut kieliszka. Podniósł głowę i trwająca za szybą operacja znów przykuła jego wzrok i ciekawość. - Zaraz skończy. - powiedział bez żadnego związku z toczoną się rozmową. Roy i Karl jednak od razu również spojrzeli na scenę za szybą.
- Uda się? - zapytał z napięciem i niepewnością w głosie Hollyard. Wstał z krzesła i zrobił krok w stronę sali operacyjnej.
- Nie jestem wróżką. Ale ten podpięty na razie odczyty ma w normie. - wzruszył ramionami lekarz mówiąc nadal z niechęcią czy urazą nawet. Spojrzał za to bystro na szafkę gdzie Raptor zostawił butelkę.
- Uda się, musi - Brown 0 zastąpiła drogę do butelki - W tym czasie spróbujmy tego o czym mówi Roy. Osłony.