Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-07-2017, 23:22   #170
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

Horst musiał przyznać sam przed sobą, że czynność, którą aktualnie wykonywał sprawiała mu przyjemność. Nie chodziło oczywiście o samo ratowanie życia, a o fakt przesuwania skalpelem po skórze, oddzielania kolejnych warstw ciała by dotrzeć w końcu do tego, co skrywały, do wnętrza człowieka. Czynność ta miała w sobie jednocześnie pierwiastek niebiański jak i cząstkę piekielną. Niosła ze sobą przyjemność, którą Green 4 czerpał pełnymi garściami, wiedząc że chwilowo jest ona jedyną jaka jest mu dostępna. Nie mógł wszak wykorzystać swych umiejętności do tego, do czego najbardziej lubił je wykorzystywać, co stanowiło esencję jego egzystencji. Ograniczała go Obroża tkwiąca na jego szyi, dopuszczająca wykorzystanie ostrza jedynie w dwóch przypadkach. Zabijania wrogich celów i ratowania życia. Nie był pewien na ile owe zasady można było nagiąć i póki co wolał nie ryzykować podejmowania czynności mających na celu sprawdzenia ram, które owe zasady otaczały. Nie musiał, miał od tego kogoś, kto pragnął być jak on sam, kto mógł być jego ręką, jego wolą. Niestety, Jessica znajdowała się obecnie w innej części bunkra, a on sam tkwił w ambulatorium próbując ocalić życie człowieka, który nic dla niego nie znaczył, który był jedynie skorupą, nosicielem czegoś, co nagle w sposób wyjątkowy zaczęło Horsta interesować. To co Mahler i pozostali mieli w sobie, a co zapewne było niczym innym jak kolejnym xenos lub jakąś odmianą tych stworzeń, łączyła więź z istotą, z którą nawiązał kontakt w kinie. Oczywiście, o ile przyjęło się wersję w której słowa aresztantki miały w sobie nieco więcej niż tylko ziarno prawdy. Jakaś jego część pragnęła by tak było, inna wyraźnie się temu sprzeciwiała, jeszcze inna nakazywała roztropność i powściągliwość. Po krótkim namyśle postanowił usłuchać tej, której przeważnie słuchał, czyli ostatniej. Musiał być ostrożny w swych domysłach bowiem informacje które posiadał nadal były tylko szczątkowymi fragmentami obrazu w jego głowie. Nie posiadał żadnych konkretnych danych, żadnego dowodu na to że kobieta się nie myliła. Wiele wskazywało na to, że jednak były to tylko jej szaleńcze twory. Wiele, jednak w takim wypadku sam siebie musiałby nazwać szaleństwem, bowiem w jej słowach odnalazł nadzieję.

Operacja trwała bez większych problemów, nawet bez pomocy wyspecjalizowanego personelu. Po prawdzie Horst wolał owe złudne poczucie osamotnienia, gdzie był tylko on i mężczyzna, spoczywający na stole. W swym umyśle odszukał jeden ze swoich ulubionych utworów klasycznych, który to zwykł puszczać w trakcie przygotowywania potraw, a który pozwalał mu odciąć się od otoczenia, zagłuszyć wszelkie dźwięki i stłumić bodźce, które zagrażały jego skupieniu na wykonywanej czynności. Przyglądając się otoczonemu błonami pasożytowi, rozważał swój kolejny krok. Odcięcie obcego organizmu mogło wiązać się z jego natychmiastową reakcją obronną, która mogła zagrozić nie tylko lekarzowi, który ów zabieg wykonywał ale i nosicielowi. Nie mógł jednak zwlekać dłużej, bowiem z każdą chwilą obcy rósł w siłę czerpiąc ją z człowieka, w którym się zagnieździł. W każdej chwili mógł też osiągnąć odpowiedni etap rozwoju by samemu opuścić ciało nosiciela. Horst nie miał pojęcia jakich szkód doznałoby wtedy ciało Mahlera i chociaż z chęcią uzupełniłby swą wiedzę z tego zakresu to jednak wiedział doskonale, że nie skończyłoby się to dobrze dla niego i jego planów. Potrzebował zaufania pozostałych by móc poruszać się wśród nich swobodnie. Potrzebował także zapasów, które mogli uzyskać, a bez których jego przetrwanie stawało się dość problematyczne. Nie bez znaczenia był także fakt, że miał on już upatrzoną ofiarę owych zabiegów i nie był nią ten, którego obecnie operował. Biorąc to wszystko pod uwagę, zignorował podszepty swej mrocznej strony oraz hałas, który próbował przedrzeć się przez jego zapory i skupił się na wydobyciu obcego ciała z wnętrza Mahlera.

Operacja trwała. Green 4 zagłębiał swoje chirurgiczne narzędzia w ciele pacjenta. A dokładniej między jego ciało a ciało pasożyta. Chirurg wkraczał w najważniejszy etap operacji jakim była sama ekstrakcja obiektu. Po kilku wstępnych ruchach był już świadom ciężaru i jak głęboko jest on osadzony. Po kolei oddzielał ciało pasożyta i nosiciela. Widział jak kokon opływa lub sączy się jakiś różowy płyn na pewno nie będący normą u zdrowego człowieka. Sam pasożyt był też jak najbardziej żywy. Lekarz i widział jak kilkukrotnie się coś poruszyło poprzez tą skórzastą osłonę jaja. Czuł ten ruch poprzez swoje narzędzia. Musiał też przygotować się na wydobycie ciała obcego i zastanowić się co z nim dalej zrobić. Właściwie nie wiedział jak zareaguje pasożyt na próbę wyjęcia lub samo wydobycie z ciała. Nawet te ruchy jakie obserwował poprzez skórzastą powłokę nie był pewny czy to norma czy efekt jego działań. Analogia do ziemskich stworzeń mogła być albo bardzo pomocna albo bardzo myląca. Nie był pewny czy kiedykolwiek wcześniej ktoś przeprowadzał taki zabieg. Jeśli tak to obowiązująca sztuka medyczna o tym całkowicie milczała. Choć rzadkość występowania xenos powodowała, że wszystko co z nimi związane było nacechowane nieznanym i pionierskie.

Podniosłość tego wydarzenia majaczyła gdzieś na obrzeżach świadomości Horsta, gdy pokonywał kolejne przeszkody stojące mu na drodze do celu, którym było oczyszczenie ciała mężczyzny, z pasożytującego na nim organizmu. Na ustach błąkał mu się lekki uśmiech, gdy kolejne fragmenty brzmiącego w jego umyśle utworu nakładały się na pracę jego rąk. Była to chwila narodzin, podniosła i pełna wyczekiwania. Niosła ze sobą wiele pytań i niewiele odpowiedzi, a jedynie nadzieję na to, że niektóre z owych pytań je otrzymają. Ostrze w jego dłoni sunęło pewnie, odcinając dostarczające substancji odżywczych połączenia. Gdyby miał kogoś do pomocy zarządziłby odsysanie różowego płynu, biorąc jednak pod uwagę to, że był sam, postanowił to zadanie pozostawić na późniejszy czas, licząc że szkody które ewentualnie spowoduje, będą odwracalne. Gdy był już pewien, że wszystkie połączenia są odcięte, odłożył skalpel i starając się być tak delikatny, jak tylko potrafił, przystąpił do finałowego momentu owych narodzin. Do wyciągnięcia pasożyta z trzewi nosiciela. Uśmiech na twarzy Horsta pogłębił się przy tym. Mahler stał się ojcem wcześniej nawet niż to zaplanowała Maya. Wątpił jednak by mężczyzna dostrzegł humorystyczną część całego wydarzenia, wymagało to bowiem dość specyficznego spojrzenia na świat.


Kolejne etapy operacji płynęły tak samo jak i kolejne minuty. Sprawność medyczna Green 4 była na tyle duża, że nawet bez personelu pomocniczego zdołał zakończyć operację pomyślnie. W końcu trzymał w szczypcach chirurgicznych obce ciało przypominające skórzaste, kurze jajo choć trochę bardziej wydłużone. Zostawało zakończyć operację czyli pozszywać pacjenta i wybudzić go ze śpiączki.

Ulga. Zadowolenie. W końcu westchnienie, które wyrażało jedno i drugie. Szybkie zerknięcie na monitor potwierdziło sukces operacji. Teraz pozostawało odłożyć “jajo” do wcześniej przygotowanej misy i zszyć pacjenta. Zarówno jedna i druga czynność nie wymagały od niego tak wielkiej uwagi jak sam proces wydobywania pasożyta, co jednak nie zmieniało tego, że dokładnie tyle samo uwagi zamierzał tym czynnościom poświęcić. Uznał jednak, że uniesienie głowy i spojrzenie w kierunku zebranych za szybą osób nie wpłynie zbytnio na stan jego skupienia, podobnie jak posłanie czarnowłosej partnerce rozłożonego na stole mięsa, pokrzepiającego uśmiechu. Dociekanie tego, kim był nieznajomy, który do nich dołączył, zostawił na później, ponownie wyłączając z zakresu swej uwagi, istnienie osób trzecich. Im szybciej doprowadzi Mahlera do stanu używalności publicznej, tym więcej czasu będzie miał by go poświęcić Mai. Nie był do końca pewien, a nie chciał tego roztrząsać w tej chwili, dlaczego tak mu zależało na pomocy tej kobiecie. Wiedział jednak, że dopnie swego i świadomość ta przywoływała pełen zadowolenia grymas, który nakładał się na jego maskę.

W jakiś czas później, gdy już wnętrze mężczyzny zostało oczyszczone z różowego płynu, szwy założone, a wskaźniki dawały zielone światło dla rozpoczęcia procedury wybudzania, Horst przystąpił do owej czynności ówcześnie podając Mahlerowi środki przeciwbólowe. Byłoby okrutne z jego strony gdyby wybudził go bez nich, przede wszystkim jednak podważyłoby to zaufanie którym go obdarzono, a które wciąż było mu wszak potrzebne. Nie mówiąc już o tym, że takie marnowanie pozyskanych do tej pory atutów było zwyczajną głupotą. Horst zaś w swym dotychczasowym życiu określany był wieloma epitetami, “głupi” jednak wciąż się do nich nie zaliczał i tam musiało pozostać.
- Witam ponownie w świecie żywych - powiedział ciepłym, przyjaznym głosem, gdy tylko pacjent zaczął wykazywać oznaki powrotu świadomości. - Jak się czujesz? - dorzucił pytanie, uważnie monitorując odczyty by w razie niespodziewanych kłopotów móc odpowiednio szybko zareagować.
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline