Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-07-2017, 02:19   #129
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Arrow

An open battlefield is nothing but a death trap - in war any visible target is a casualty no matter how well protected it may be.
- Tactica Imperialis


Valeria

Kaarel Cotant zapolował na majora Teofila Varrna, pierwszego oficera batalionu Obersoldaten, podczas spotkania tegoż z Armando Le Pazem, audytorem Dynastii Machenko (a de facto kierownikiem na Farcast) w biurowcu Machenków w Imperialnym Mieście. W międzyczasie, kiedy on zabawiał się ze swoim celem, Machenkami i Obersoldatami, Valeria Flavia już infiltrowała zgoła inny cel.

W sercu terytoriów Dynastii Machenko i Departamento Munitorium, roponośnych pól promethium, była nowo wybudowana, silnie obwarowana baza Obersoldaten. Tamże, w centralnym, solidnym bunkrze był obecny szef tej najemnej kompanii, podpułkownik Helmuth von Bergstoff, razem z całym pozostałym mu sztabem - kapitanami poszczególnych kompanii oraz oficerami sztabowymi i aides de camp.

Kobieta nie straciła niczego ze swej dawnej efektywności, sprzed cyborgizacji. Ba, nawet stała się jeszcze lepsza. Jej nadludzkie zdolności raz jeszcze zostały zareprezentowane. Po cichu zdejmowała patrole i warty, omijała innych, zagłuszała bądź podrabiała sygnały i raporty vox, dostała się niepostrzeżenie do bazy, nie dawała się zauważyć ani wykryć.

Wreszcie jednak nadszedł moment ataku. Bunkier był dobrze pomyślany, za dobrze. Wentylacja była minimalistyczna i zabezpieczona. Drzwi tylko jedne, pancerne i zabezpieczone Duchami Maszyny. Tunelów do ucieczki żadnych. Okien żadnych, luftów też. Zbrojony skałobeton wzmocniony flakdyktą. Podkop był niemożliwy, bunkier był prefabrykatem zrobionym i zrzuconym jako jedna całość.

Był tylko jeden sposób by się dostać do środka. By wprosić się na jedną z wielu narad podpułkownika z jego podwładnymi.


Muzyka: Black Ops 2 - The Search for Josefina


Początek był łatwy. Nie było problemu zakraść się do drzwi ani szybko i bezszelestnie wyeliminować dwóch lekkozbrojnych strażników. Nie było problemem szybko użyć multiklucza do otwarcia zamka. Problemem było to, że nawet z płaszczem Cameleoline i synskórą przeciw elektronice, strażnicy i kamery wyraźnie widzieli trupy. A Duchy Maszyny wyraźnie odczuły, że ktoś otworzył wrota.

Alarm rozbrzmiał natychmiast. A wraz z nim zaczął się taniec. Dwóch takich samych wartowników po drugiej stronie otwierających się wrót. Już reagowali, ale za późno. Dwa energetyczne ostrza zakończyły ich żywot szybko, precyzyjnie. Zestaw granatów gazowych, dymnych i ogłuszających już rozleciał się po całej sali, zapełnionej ludźmi i zagraconymi stołami taktycznymi, mapami na stojakach, biurkami z elektroniką.

Seria huków, syków, eksplozji. Krzyki oślepionych, ogłuszonych, zaskoczonych, wściekłych. Terkot autopistoletów, huk półautomatów, handkanon i rewolwerów, syki krótkich laserów. Wtórowały im błyski stali, szum energo-noży, mgnienia zakamuflowanej sylwetki. Krew, wrzaski. Śmierć.

Jeden po drugim ludzie padali. Ale podpułkownik i niektórzy kapitanowie byli za dobrzy na takie sztuczki. Widzieli ją. Nie byli ogłuszeni. Wykorzystali resztę jako osłonę, kupili nimi czas. Złożyli się do strzałów. Ku skrytobójczyni pomknęły pociski z hellpistoli i pistoletów bolterowych. Część zbijała tarcza, inne łamały się na opancerzeniu... ale coraz więcej znajdowało swój cel i omijało jej osłony. Coraz więcej substytutu krwi sączyło się z ran zabójczyni.

Ale ta w końcu do nich dopadła. Ich mono i piło-ostrza starły się z energią zabójczych noży. I pękły, tak samo jak ciała ich samych. Jeden po drugim padali, nie mieli szans z nią w zwarciu. Ale kiedy ona ich eliminowała, inni dalej strzelali.

Wreszcie, bunkier był pusty. Stała w nim tylko ona, okolona dymem, dipolami, kamuflażem, trzaskającą tarczą refrakcyjną. Otoczona krwawą mgiełką, oświetloną błękitnym, szumiącym światłem energo-ostrzy. Jej cel był martwy. Helmuth von Bergstoff nie żył, tak jak cały jego sztab i wszyscy kapitanowie Obersoldaten.

Połowa misji zakończona. Teraz trzeba było uciec, ulotnić się. Przeżyć. Wrócić do Kadry.

To miało być trudniejsze, niż zakładała.

Kiedy załoga bazy nie otrzymała zwrotnych przekazów od pomordowanych dowódców, w sposób chłodny i profesjonalny założyła najgorsze. I zastosowała odpowiednie protokoły na taką okazję. Do środka bunkra wpadło kilka mocnych granatów. Valeria kryła się po kątach, za maszynerią i meblami, podczas gdy eksplozje zmasakrowały całe wnętrze.

Do środka wpadali Obersoldaten w pełnym rynsztunku. Ich wizjery i percepcja były dobre. Momentalnie ją namierzyli i posłali w jej stronę smugowe, ciężkie kule. Ta unikała, tańczyła, skakała, w pełni sprawna nawet mimo ran i uszkodzeń. Odgryzała się granatami, ostrzami do rzucania. Jednak wróg był twardy. Mieli ciężkie pancerze. Niektórzy byli ranni, ale żaden nie padł. Dopiero jak do nich doskoczyła... ale za każdego z nich ilość ran na bionicznym ciele asasynki rosła.

Wreszcie walka ucichła. Ubiła tych, co weszli. Nowi nie wchodzili. Ale ona też nie mogła wyjść. Zamknęli wrota. Już dobierała się do multiklucza i elektronicznego zamku, ale wiedziała, że po drugiej stronie będą ją stopować – a jak już znów otworzy wrota, to będzie czekał na nią komitet powitalny. W odpowiedniej odległości i odpowiednio ciężki.

Zastanowiła się, kiedy zabierała się do pracy. Ciało działało samo, wyuczone odruchy zaskoczyły. Ale umysł zbłądził. A co... jeśli to była jej ostatnia misja?

Po chwili miała pewność. Zamek puścił bardzo szybko. Ale wrota się nie otworzyły. Na monitorze pojawił się napis.

Manual Override – Autodestruct Pattern Acknowledged

Uśmiechnęła się. Więc to był ten dzień. Ten moment. Odchodziła w Jego objęcia... nareszcie. I to z ostatnim wykonanym zadaniem na pasie.

Kiedy plazmowa eksplozja z trzewi ziemi anihilowała cały bunkier w słonecznym rozbłysku, ona stała w jego epicentrum, oddając salut energo-ostrzami.



Jaguary

Podobnie jak Valerii, Kaarelowi udało się sprawić Obersoldaten sporo problemów – głównie w postaci nagłych wakatów i ubytków kadrowych, w tym na posadzie zastępcy głównego dowódcy. Nie bez znaczenia była też cała pokazówka, która nie poszkodowała żadnego z cywili ani ludzi Machenko, a zareprezentowała kunszt Brutal Deluxe i ich Jaguarów. W przeciwieństwie jednak do skrytobójczyni, zwiadowcy-Kasrkinowi udało się ocalić skórę i wrócić do bazy.

Czy jednak przetrwałby na terenie Obersoldatów? Valeria była lepsza w klocki skradajkowe i brzytwowe od Cotanta... a jednak nie uszła z życiem. Mimo, iż Obersoldaten utracili prawie całą kadrę oficerską i część swoich najlepszych strażników, to jednak nawet okrwawieni i oszołomieni, odgryźli się na Kadrze Sejana... I to bardzo boleśnie. Valeria Flavia nie żyła. Uosobienie samej Śmierci zostało uśmiercone.

Pozostałe działania poszły podobną drogą, co akcja Kaarela. Baron Kazik przekazał agentom OSS sporo ekstra danych wywiadowczych, dając im do rąk poważne dowody przeciwko “Aegultowi Caidinowi”. Umorzył również ich długi wobec Kasballiki, a nawet podpisał z Jaguarami kontrakt na eliminację rodzącego się istvaniańskiego kartelu i Caballeros, a także Amarantynowego Syndykatu oraz fagasów od Postrzępionego Zapytania. Dostarczył im też dość danych, by mogli zacząć natychmiast uderzać – przynajmniej w pionki Istv oraz w Amarantów, w Exteriorze i Paramos de Vaquero.

Operacje w Pałacu Gubernatorskim potoczyły się jeszcze lepiej. Sybilla Guyet była w rękach Mordaxa i Durrana, cała, zdrowa, obezwładniona i gotowa do przesłuchań – wyekstraktowana minimalnym kosztem zasobów, atencji i żyć ludzkich. A Jethro i Dieter odnieśli swój własny sukces, kto wie, czy nie lepszy. Imperialny Dowódca-Gubernator na Farcast, przedstawiciel Adeptus Terra, Esteban Kang Durante, przeszedł na stronę prawowiernych Agentów Tronu, oferując im pełne wsparcie w obławie na Istvanian i ich marionetki. I zaraz potem prawie padł łupem skrytobójczyni – kobiety o imieniu Annabella Lia Waldcroft, zaufanej agentki Lady Rathbone. Prawie, gdyż dzięki poświęceniu Turbodiesla oraz współpracy wszystkich trzech mężczyzn, udało się ten atak odeprzeć, życia zachować, a samą asasynkę pojmać.

Mieli w ręku jedną z Istvanian, równie obezwładnioną (chociaż raczej dużo gorzej – bo permanentnie, biorąc pod uwagę sparaliżowane ciało od krzyża w dół) co Guyet. A El Kang już słał swoich siepaczy do rozprawienia się ze zdrajcami na rządowym podwórku.

W półświatku szło dobrze. Wstępne ataki Blackhole'a, poparte własnymi działaniami Familii Rodriguez i kartelu Ortega, z nielichym wsparciem wywiadowczym od szpiegów Kasballiki, zmasakrowały najbardziej widoczne, najbardziej narażone na atak i, jednocześnie, najwartościowsze zasoby rodzącego się kartelu istvaniańskiego. Doszło też do walk z Caballeros, które potwierdziły w praktyce dane wywiadowcze. Niemniej jednak teraz kartel miał zewrzeć szyki, a kto wie, czy nie dostać wsparcia od Istv. Pierwszy ruch w tym kwadrancie był mocny, ale to nie był koniec wojny. Do tego było jeszcze daleko.

Na polu tych sukcesów, spotkanie Corteza z Cecillią Eguzkine wypadło blado. Cortez, mimo iż jako tako doświadczony w gadkach oraz (zdecydowanie bardziej) w żołnierskim obyciu, nie był żadnym dobrym dyplomatą. Babsztyl go pokonał swoim doświadczeniem i umiejętnościami. Ostatecznie Cortez mógł się tylko wycofać do ostatniej linii oporu - “przekażę to szefowi, on zdecyduje”. Eguzkine potwierdziła, iż jej Volgiccy gwardziści byli podwójnymi agentami “tych pozaplanetarnych terrorystów”, podobnie jak wielu innych ludzi w EP, i że już zajmowała się przeprowadzeniem gruntownej czystki. Nie dała jednak listy nazwisk, zażądała natomiast pomocy w rozprawieniu się ze zdrajcami (oczywiście pod komendą Eguzkine i jej “oficerów”) oferując w zamian własną “po zakończeniu czystki”... Oczywiście, jeśli Jaguary miały uznać, że z pewnością władza El Kanga była jeszcze bardziej przeżarta terroryzmem – jeśli ich w ogóle nie wspierała bądź była ich twórcą.



Dwa tygodnie później

Muzak: Black Ops 3 – P.A.W.W.S.


Drugi miesiąc pobytu na Farcast był już na półmetku. Planeta zmieniła się prawie nie do poznania. Przyczyna była prosta. Ze stosunkowo “drobnego” konfliktu typu low intensity, wojna domowa na Facrast rozgorzała nowym, morderczym płomieniem.

El Kang, Eguzkine, a nawet Jaguary, nie docenili czujności ani stopnia przygotowania Istvanian i ich marionetek na najgorsze.

Ledwo godziny po dorwaniu Waldcroft i Guyet oraz po rozkazach El Kanga, najpierw Pałac i jego Ogrody, potem ulice Imperial City i korytarze statków oraz stacji FAS-F, wreszcie mniejsze miasta, miasteczka, porty, a nawet bazy wojskowe i wioski rozbrzmiały ogniem broni, eksplozjami, totalnym chaosem i rozpierdolem.

Zdrajcy nie mieli zamiaru dać głów pod katowski topór. Postanowili więc drogo sprzedać własną skórę, sabotować co się da, uciekać, kontratakować. Wywołało to iście makabryczny burdel i bratobójcze walki, chyba najkrwawsze jak do tej pory w całej historii Farcast.

W ciągu pierwszych trzech dni siły lojalne El Kangowi odzyskały zasnute dymami pożarów, poznaczone kraterami, przyprószone ceglanym pyłem ImpCity. Prawie wszyscy zdrajcy z La Guardii i Carabinieri oraz organizacji spod parasola Adeptus Terra gryzła glebę lub dyndała na szafotach. Z MP-F było podobnie. Plotka głosiła, że jako tako ze swoimi traitoris uporała się też Eguzkine.

Dużo gorzej poszło z armią obronną Farcast. Prawie całe FAP-F i FAS-F wpadło w ręce Istvanian. Rathbone, wariatka, zrobiła coś totalnie nieprzewidywalnego. Wyszła na jaw, prosto do mediów wszelakich, na wszystkie kanały vox. W pełnym rynsztunku Inkwizytorki, z Rozetą w ręku. Przedstawiła się i rzekła, iż ma zamiar oczyścić Farcast z bluźnierców, heretyków i przestępców. Z Eguzkine, z El Kanga, z Kasballiki, ze skorumpowanych organizacji planetarnych, z wszawych gringos spoza planety. A najgorsze było to, że zadziwiająco dużo ludzi poszło za nią. Za dużo. Ze strachu, z wiary, z lojalności, z pokuty, z gniewu, z żądzy zemsty i oczyszczenia swojego domu ze Zła. Wszak kto byłby w tym momencie lepszym liderem dla planetarnego Oczyszczenia niż Inkwizytor? A za nią murem stanęło wielu. Siły Obrony Planetarnej i Systemowej. Obersoldaten. Machenko. Caballeros. Kawał półświatka. Spory kawałek Carabinieri, Milicji, partyzantów EP. Dochodziło już do pierwszych starć o niepokojąco dużej intensywności. Straty w tej cholernej wojnie gwałtownie wzrosły. Zaczęły płonąć wioski, mniejsze miasteczka, obiekty wojskowe – na całej planecie. Istvaniański kartel też działał w najlepsze, zmuszając kolejne gangi do przyłączenia się, atakujący bądź wciągający obiekty Rodriguezów i Ortega.

A po drodze, w tym całym burdelu, Amaranty i Pytajniki kontynuowali swoje szemrane spiski, fragmenty kodu lokalizacji Hyadesa gdzieś tam były, planetarne władze i rebelianci wciąż do siebie strzelali, Pax Behemoth przepadł jak kamień w wodę, a Machenko już całkiem wypięli się dupą na Jaguary, uznając “oficjalną” Inkwizytor Rathbone jako swoją protektorkę.

Sytuacja się skomplikowała.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 29-07-2017 o 02:35. Powód: Poprawki.
Micas jest offline