Na widok osobliwej sylwetki Luna zamarła. Była fizycznie wycieńczona wspinaczką po schodach, a kolejne piętra-widma tego molocha sprawiały, że hormony stresu rozlewały się po jej ciele lodowatą falą.
- Trup - zawyrokowała patrząc na zwiotczałe ramiona mężczyzny. - Niezły komitet powitalny...
Cała trójka stała dłuższą chwilę w ciszy, Luna postanowiła więc zabrać ponownie głos.
- V, dajmy sygnał ostrzegawczy i jeśli nie zareaguje, to obejdźmy go we dwie z flanki. Jeżeli wszystko będzie ok, młody powinien rzucić na niego okiem medyka...