Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2017, 15:36   #32
Lomir
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Violet, Cotis, Luna

Osobnik ani drgnął. Nie odezwał się również na wołanie. Trójka załogantów powoli zbliżała się do niego, oświetlając otoczenie latarkami i przecinając powietrze celownikami laserowymi swoich broni. Gdy byli kilka metrów od, jak się okazało, mężczyzny zauważyli wokół niego ślady krwi. Plamy i coś jeszcze - jakieś litery wymazane na posadzce. V po raz kolejny zawołała, głośniej, donioślej i bardziej stanowczo, jednak mieszkaniec Arki siedział niewzruszony. Gdy byli już od niego na wyciągnięcie ręki V szturchnęła go lufą karabinu, a mężczyzna osunął się bezwładnie na bok, odsłaniając swoją twarz. W miejscu, gdzie powinny znajdować się oczy były rozszarpane oczodoły, z pogruchotanymi kośćmi czaszki. Brakujące części ciała prędko się znalazły - w zaciśniętych dłoniach mężczyzny, prawie zgniecione na miazgę. Widok był makabryczny, nawet jak dla twardej V. Wtedy załoga przyjrzała się napisom, które głosiły:
"ICHOR" oraz "KREW MARTWYCH BOGÓW" oraz różne ich kombinacje. Napisów było wiele, dookoła zwłok, ale każdy napis skierowany był dołem do mężczyzny co mogło sugerować, że napisał je on sam.

Nagle do uszu trójki załogantów dotarł głos, dobiegający gdzieś z głębi korytarzy, rozchodzący się echem wśród metalowych ścian.
-Krew... Krew... Widziałem to wszystko... Krew martwych bogów... Ichor... Krew...-

Walter, Ceska, Dogma

Po decyzji Rivery trójka załogantów ruszyła w kierunku zamkniętej śluzy. Korytarz, którym podążali nie różnił się od tego na który wyszli wcześniej. Co jakiś czas mijali drzwi po lewej i prawej, opisane jako "KOMORA UPRAW" oraz odpowiedni numer porządkowy. Niektóry z nich były otwarte, a w środku można było zobaczyć, kryjące się w mroku, zarysy stołów uprawnych - czegoś na kształt wielkich donic, gdzie uprawiano niewielkie rośliny.
Po chwili załoganci dotarli do zamkniętej śluzy, która, sądząc po napisie, rozdzielała korytarz na części - gródź ratownicza, w razie dehermetyzacji pozwalała odciąć sekcję pokładu. Drzwi były zamknięte jednak nie zablokowane, więc wystarczyło je otworzyć, ale nauczona poprzednim doświadczeniem Ceska podpięła się do panelu i sprawdziła warunki panujące po ich drugiej stronie. Tlen - OK, ciśnienie - w porządku, grawitacja - działa.
Według odczytów inżynier wszystko było w porządku.

W tym momencie zza pleców trójki załogantów dobiegł trzask rozbijanego szkła, prawdopodobnie z jednego z bocznych pomieszczeń oraz krzyk szału. Po chwili jakaś postać wybiegła z ogromną prędkością z lewej strony korytarza i popędziła w jego głąb, ostro skręcając w prawo, w kolejną komorę do uprawiania roślin. Postać, która przebiegła przez korytarz wyglądała na człowieka, jednak poruszała się zdecydowanie szybciej.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline