Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-07-2017, 20:49   #211
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Pierwsze na co zwrócił uwagę Wagner to smród zgnilizny. Był on na tyle obrzydliwy, że czeladnik dopiero po pewnej chwili zdał sobie sprawę z kojącego chłodu panującego w jaskini. Moritz szedł z pochodnią niedaleko za krasnoludem. W pomieszczeniu będącym składzikiem drewna, taczek, skrzyń i narzędzi wzrok mężczyzny zaczął szukać źródła smrodu. Uwagę towarzyszy zwrócił Khazad pokazując wymownie w kąt groty. Dopiero kiedy Moritz zbliżył się z pochodnią okazało się, że spoczywał tam olbrzym. Nie był on raczej największym przedstawicielem swojej rasy, ale i tak był zdecydowanie większy od człowieka.

Wagner nie miał pewności czy stwór był żywy, ale Kaspar rozwiał jego początkowe wątpliwości. Głowa giganta poruszyła się, a zatem musiał spać. Być może bestia, która stała za całym okolicznym złem drzemała sobie smacznie nieopodal stóp bohaterów. Czeladnik postąpił kilka kroków naprzód trzymając się za swoim brodatym przyjacielem. Czeladnik był czujnym niemal wstrzymując oddech. Jego czujność rozchwiał jednak Grimm, a raczej jego grymas kiedy zobaczył twarz bestii. Ta okazała się gigancim dzieckiem. Jak na standardy gigantów małym, kruchym i bezbronnym... Wagner nie mógł rozpłakać się nad losem potwora, ale jeżeli to jego rodzicie mścili się na ludziach za zabicie ich pociechy to w pełni ich rozumiał. Ba. Sam będąc na ich miejscu z chęcią pomściłby śmierć swojej pierworodnej, nadal filigranowej i niewinnej.

W kurhanach kryli się zatem ludzie, a raczej to co z nich zostało. Grimm przypuszczał, że historia z gigantem, który przeklął całą okolicę mogła być wyssana z palca do czego Wagner zaczął powoli przystawać. Brodacz chciał zwiedzić resztę kompleksu, a na pewno jego najbliższą część. Moritz chciał natomiast pochować ciało olbrzymiego dziecka. Ono nie zasłużyło na koniec, który gotowały mu robale i szczury. Z pomysłu wyciągnięcia ciała drużyna zrezygnowała postanawiając spalić ciało. Wagner nie mógł postąpić inaczej niż ułożyć kopiec z drewna i dla lepszego ognia podlać go odrobiną oliwy…

Po spaleniu zwłok i odprawieniu krótkiej modlitwy Wagner miał w planach kontynuować śledztwo. Nie żyli ludzie, nie żyło gigantyczne dziecko, ale problem Heisenbergu pozostawał żywym. Drużyna nadal musiała powiązać panującą zarazę z ostatnio zdobytymi informacjami. Wagner miał w planach zaproponować drogę w górę rzeki i sprawdzenie czy wysoko w górach - przy jej źródle - nikt nie truje wody. Być może to był dobry pomysł.
 
Lechu jest offline