Sięganie w czasie Elaine zawsze przypominało pływanie. Gdy wyciągała dłoń wydawało się jej, że natrafia na przyjemny, chłodny opór wody, a fale które w ten sposób wywołują uderzają z większę lub mniejszą siłą we wszystko co ją otacza. Czasami, gdy wykonywała gwałtowny ruch w czasie wydawało jej się, że fala rozbija się o wszystko wokół.
Teraz zrobiła to samo. Sięgnęła w przeszłość i przyciągnęła ją do siebie, czując jak czas stawia opór. Zegarek na jej szyi krążył jak szalony. Woda poddała się i Elaine ponownie znalazła się w kuchni.
-
Widzisz… - powolnym, zmysłowym krokiem cofała się z kuchni z powrotem w stronę stolika. I wyciągnęła coś z tylnej kieszeni
Elaine doskoczyła do niej i chwyciła jej rękę, wyciągnęła ją pewnym ruchem przed siebie.
-
Oho! - rzuciła żartobliwym tonem kiedy Elaine ruszyła. Nawet zdążyła ruszyć jej na przeciw. Jednak kiedy najstarsza Wolnej Rady ujawniła jej podstęp, przez twarz przemknęło oburzenie. Które bardzo szybko ustąpiło miejsca zrozumieniu.
-
Nie rób rzeczy, których będziesz żałować, dobrze? - Objęła Blaithin wolną dłonią, ściskając jej nadgarstek, tak by puściła to co miała w ręce.
-
Widzę zaburzenie czasu...a ty nie potrafiłaś czytać myślach. Więc? - wracała już do siebie, ale bynajmniej nie miała zamiaru puścić zegarka który trzymała. Łudząco podobnego do tego który kiedyś zerwała jej z szyi.
-
Dobrze, że użyłaś czasu przeszłego. - Elaine uśmiechnęła się. Jej dłoń, objęła dłoń Blaithin, trzymającą zegarek. -
Nie lubię jak wykorzystuje się moją własność bez z mojej zgody. Co kombinujesz, kochana?
-
Znalazłaś miejsce które jest poza czasem. Ale ta księga także. I chciałam ci powiedzieć gdzie się spotykają.
-
Chcę na razie sama go przebadać, dobrze? - Z ust Elaine nie znikał uśmiech, choć czuła lekką złość. -
Czarodziejka, która go miała jest martwa. Przynajmniej fizycznie. Nie chce by ciebie spotkało to samo.
-
Dziękuję - z lekkim wyrzutem spojrzała na ściskany nadgarstek -
Wydawało mi się że przyszłaś po pomoc.
Elaine poluzowała chwyt.
-
Nic nie pomaga mi bardziej niż rozmowa z tobą. Zawsze bardzo otwiera mi oczy.
-
Woda już jest - odsunęła się nieco i obróciła, żeby nie było widać twarzy
Elaine puściła ją.
-
Nie wygląda na to byś chciała pić ze mną jeszcze jedną herbatę. - Podeszła do stołu by zgarnąć swoje rzeczy.
-
To nie tak. Ale daj mi chwilę - zalała dzbanek i dłuższą chwilę stała w miejscu -
Nie jest dać się przerosnąć - wróciła do stolika, już jakby spokojniejsza
-
Kto tu kogo przerósł? - Elaine wrzuciła rzeczy do torby i zerknęła na Blaithin. -
Wiesz, że nadal uważam cię za moja mentorkę.
-
Ty. Większość magów na wyspie - dopiero po chwili zdecydowała się założyć nogę na nogę tak jak lubiła -
Byłam ostatnio w Konsylium. Pamiętasz tego małego rudzielca którego przygarnęłaś na tydzień?
-
Coś się z nim stało? - Elaine nie była pewna czy przerosła kogokolwiek. Nigdy nie interesowała ją siła jako taka, chodzi tylko o to by być bliżej Arkadii.
-
Szukał cię. Radcy Wolnej Rady, Wielkiej Mistrzyni - ktoś uczynny go dobrze poinformował. -
Jak dobrze zrozumiałam, po prostu chciał podziękować
-
Hm… będę musiała go złapać. Przejęłaś się tymi tytułami?
-
Przejęłam się tym że przespałam moment kiedy koleżanki po fachu zaczęły mieć dzieci
-
Nie mam dzieci. - Elaine upiła odrobinę herbaty.
-
Tylko wychowanków. Czyjeś dzieciaki biegały po Konsylium - dodała, patrząc w kubek
-
Sama też jestem wychowanką. - Elaine uśmiechnęła się. Zastanawiała się, czy ją też martwiłyby takie rzeczy.
-
Każde dziecko ma rodzica - podniosła wzrok -
Mnie to ruszyło. Ile można spędzić nad mechanizmami?
-
To prawda… - Elaine nie myślała jeszcze o dziecku, nie byłaby pewna czy kiedykolwiek zdecyduje się na ten krok. Ona sama mogłaby ze swymi obrazami spędzić całe życie. -
Myślisz o zmianie?
-
Na razie chyba zrobię sobie wakacje na parę dni. Gdzieś między pasjonatów, gdzieś gdzie nie oczekują za dużo. Jak tylko skończę z tramwajami.
-
Jakiś wyjazd, czy raczej tu na miejscu. - Elaine cieszyła się ze zmiany tematu.
-
Japonia, jak wymyślę jak obejść barierę językową
Elaine gwizdnęła, nawet zmartwiła się trochę.
-
Daleko… - Zerknęła w stronę odłożonego kodeksu. Trochę bardziej mimo woli niż celowo. -
Wybacz, po prostu lubię cię mieć blisko.
-
O to w tym chodzi żeby było daleko - uśmiechnęła się w końcu -
Może mnie nawet odwiedzisz?
-
Hm… może by mi się przydało wyrwać. - Elaine odwzajemniła uśmiech.
-
Umówmy się: ja skończę swoją sprawę, ty swoje i spotykamy się na końcu świata.
-
Brzmi jak plan… - Powiedziała cicho Elaine gotowa stawić opór nadchodzącemu zaklęciu.