- Hammerstorm!
W drzwiach gospody stanął Joris i sądząc po wyrazie twarzy zdawał się wielce rad z powrotu charakternej krasnoludzicy. Bogowie raczyli wiedzieć, czy nie on jeden w całym Phandalin. - Co tam w wielkim Neverwinter? Fatałaszków nakupiła? - Podszedł do niej i już zciszonym nieco i jak na niego poważnym, tonem dodał - Słuchaj, pogadać musimy. Ale nie pali się więc jak chcesz to przyjdę pod wieczór. - Czy ja wyglądam jak żłopiący piwo kumpel od łajdaczenia się! - obruszyła się krasnoludka - Jeżeli już Hammerstorm, dodałbyś do tego Panienka. Albo mówił po imieniu, bo jak Ci zafunduję "hammerstorm" to gorzko pożałujesz. A fatałaszków owszem, nakupiła. Podoba się?
Krasnoludka wyszła zza stołu i obkręciła się wokół. Szczęka opadała. - Co, Piryt, języka w gębie zapomniałeś? - uśmiechnęła się złośliwie.
Joris podszedł i zagwizdał z uznaniem, bo i iście na co gwizdać było, a i klepnąć w co aż rękę świerzbiło . - Dobrze, że Ty jeszcze go nie zapominasz, bo by tu całe Phan w konkury do Ciebie uderzało - zaśmiał się po czym szarmancko odsunął dla niej krzesło przy małym stoliku - P a n i e n k o Hammerstorm. Skoro już się chcesz po ceregielach szczypać. Problem nam się zapanoszył nieopodal. I jak się go nie rozwiąże to i miasto i kopalnia mogą ucierpieć. Smok poluje w okolicy. - Widziałam ogłoszenie i wyście chyba na głowy poupadali. Sama nie wiem które z was głupsze. Poważnie Joris? Smok? - Turmalina się skrzywiła - Można by na niego Marduka nasłać, jakby walka nie poszła będzie jedno krwiożercze zagrożenie mniej.
Joris zamilkł na chwilę gdy Elsa przyszła z dzbankiem zsiadłego mleka, którym myśliwy zwykł raczyć się w środku dnia, po czym nalawszy sobie i zaproponowawszy krasnoludzicy, odparł. - Nie znam się na smokach. Ale coś z nim zrobić trzeba. Bo może w końcu jakąś karawanę napaść. Albo mieszkańców… Albo jakowyś Waszych krewnych co do kopalni będą zjeżdżać… - spojrzał podstępnie i z uśmiechem w oczy Turmaliny - Będziesz się elfem wyręczać? No weź Turmalina nie daj się prosić.
Nie zaszkodziło spróbować wziąć ją pod włos. - Nikim się nie wyręczam, po prostu nie chce mi się pchać gadowi pod zionięcie. - Turmalina usadowiła się na zydlu i upiła z kufelka. W końcu machnęła ręką i wielkopańsko orzekła - Dobra, niczego nie obiecuję, ale jak zbierzesz grupę, to do MOŻE dołączę. I nie chcę honorarium, tylko uczciwy udział w łupach! Jak smok, to i jakiś skarb być musi. A miejscowi mają się zrzucić na czary ochronne w świątyni, bo jak mi ogień osmali suknię, będę bardzo, bardzo zła.
Joris w odpowiedz klasnął w dłonie. Po prawdzie to nie spodziewał się, że war w garnku się tak łatwo uspokoi. Z krasnoludami to jednak jak z pszczołami… - Wiedziałem, że tego nie zostawisz i…
Nie skończył jednak, bo do drzwi do gospody otworzyły się właśnie z nader głośnym hukiem i oboje z krasnoludką zwrócili spojrzenia w tym kierunku.
__________________ "Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Ostatnio edytowane przez Marrrt : 02-08-2017 o 10:46.
|