Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-07-2017, 22:03   #14
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Ignorując wykrzyknienia Wielebnego, de Noir położyła lekko dłoń na ramieniu Sanga, tak jak zwykła to czynić podczas ich wspólnych wyjść. Tutaj naturalny już w przypadku obojga gest sugerujący zażyłość miał jakby na celu uspokojenie gościa.
- Wybacz, mój drogi tę… niespodziankę. - posłała kojący uśmiech do Sanga by zwrócić się po chwili ku trójce nieproszonych odwiedzających - Nie znam tych panów. Nie wyglądają na miejscowych. Zapewne zaraz powiedzą co tu robią, dlaczego włamali się i - wyjrzała ponad ramionami trójki ludzi Koeniga - dokonali zdewastowań i porwania. - zmrużone ze złością oczy skierowała na niebieskowłosego przywódcę - Zanim zadzwonię na policję. Prawda?

- Dostałem polecenie dowieść panią w pewne miejsce, gdyby wróciła pani do siebie. Pojedzie pani z nami - niebieskowłosy miał wyraz twarzy z którego wyczytać nie dało się nic.

- Ktokolwiek jest waszym pracodawcą, powinien wiedzieć, że nie działam w ten sposób. Zainteresowanego współpracą zapraszam tu by omówić ewentualne wspólne interesy. Obawiam się jednak, że o owocnej współpracy raczej nie ma mowy po pokazanym wstępie. - Seraphine włączyła emiter klawiatury, aby trójka ludzi Koeniga doskonale widziała co robi i powoli wybrała na niej numer policji.

- Takie dostałem polecenie musiałbym skontaktować się z kimś kto może to zmienić. Policją mnie nie strasz, bo się może okazać, że zgarnie twoją obstawę, a nie nas.
- Skoro przeszliśmy na Ty - kotołaczka uniosła lekko brwi - możesz zadzwonić od razu do prawnika lub kogoś kto zechce wpłacić za ciebie kaucję.
de Noir wcisnęła ostatnią cyfrę numeru i zawiesiła palec nad znaczkiem połączenia.

- (...) Suko upadłaaa! Dziwko szatana!!! Ty wrzodzie (...) - Wielebny Gustafsson dawał z siebie wiele. Nie wiadomo czy rozochociła go o wiele większa niż zwykle publika, czy napar “Dziwki Szatana”, jaki dostarczył mu mały Bill.

Sang zniecierpliwiony machnął dłonią dając znak jednemu z ludzi. Gest siły. Mimo potencjalnej wymiany ognia oddelegowanie jednego z cyngli do skucia ryja bezdomnemu.

- Zadzwonię do szefa. Zobaczymy co powie. Jak nie to dzwoń, a ty Sang wiedz, że kaucja wyznaczana jest indywidualnie, dojebią ci srogą. - Niebieskowłosy wyraźnie zaczął tracić pewność siebie, ale wyglądał na zdeterminowanego. Jakby właśnie zaganiano go do kąta.

- Przekaż od razu, że wystawię mu rachunek za straty. - rzuciła de Noir marszcząc brwi - I pospiesz się. Mam gości i coraz mniej cierpliwości. - kotołaczka postąpiła pół kroku do przodu wciąż z palcem gotowym do wybrania numeru.

Niebieskowłosy powoli uniósł dłoń i wyciągnął zza pazuchy kurtki niewielkie gogle, po czym założył je.
- Będziesz się smażyć w piek… ARGH - z tyłu zaczynały dobiegać odgłosy srogiego, metodycznego manta.

- Szefie, jest problem - Azjata dowodzący trójką ‘włamywaczy’ odezwał się po zainicjowaniu połączenia. - Nie. Ona… wróciła, ale jest z Sangiem i jego ludźmi. - Wypowiedzi przerywane były chwilami milczenia, gdy cyngiel Koeniga odbierał instrukcje lub słuchał pytań. - Pięciu, plus ona i Sang. - Kącik jego ust powędrował lekko w górę, a sam Azjata jakby się minimalnie odprężył. - Za ile będą? Zrozumiałem. Tylko… ona chce dzwonić po gliny… Jasne. - Tym razem uśmiechnął się bardziej otwarcie, ale wciąż jedynie półgębkiem. - Powtórzę.

Powolnym ruchem zdjął gogle i schował je do wewnętrznej kieszeni kurtki.
- Chce z wami rozmawiać. Za 5 minut. A jak chcesz dzwonić na policję - zrobił ruch podbródkiem w kierunku holopanelu ostentacyjnie wyświetlanego przez emiter przez kotołaczkę. - Droga wolna - uśmiechnął się szerzej i złośliwie.

Seraphine za to dostała powiadomienie o przychodzącej wiadomości, którą sprawdziła już w trybie prywatnym.
Cytat:
Od: Li Sang
Jeżeli załatwił, że wezwana policja zgarnie mnie i moich ludzi do wyjaśnienia zostaniesz sama względem tych co Koenig przyśle w drugim rzucie.
de Noir wzruszyła ramionami:
- Życzenia kogoś kto się włamuje do siedziby innych niewiele mnie interesują. Sami wyjdziecie czy wam pomóc? - kotołaczka zaczynała czuć pulsującą furię i jakieś zniechęcenie. Najdziwniejsze dla postronnych było to, że pomimo napięcia wciąż mówiła szeptem.

- Mam polecenie - powtórzył, ale cofnął się odruchowo. Po raz pierwszy wyglądał jakby to zaczynało go przerastać. - Pierwszy otworzysz ogień, Sang? - Bladość jego oblicza była wyraźnie zaakcentowana przy niebieskich włosach. - Ma zaraz zadzwonić, może się dogadajcie…

- To moja siedziba. - Seraphine syknęła cicho lecz dźwięk przypominał koci i postąpiła kolejny krok do przodu - Wynoś się i nie wracaj. - niski, dziki pomruk zaczął rosnąć jej gdzieś w piersi i wydobywać z wykrzywionych pięknych ust. Pochyliła lekko głowę, prostując jednocześnie napinając ciało i wpatrując się w niebieskookiego niczym polujący kot na ofiarę. - Już! - ostatnie słowo mimo cichego tonu wydało się smagnięciem doprowadzonej do ostateczności kotki. Jedynie de Noir wiedziała, że była to w dużej mierze bufonada, bo delikatnej budowy Bubasti nie miała przewagi fizycznej. Bluff kociej gry i użycie daru podszyte złością w sporej mierze okazywały się bardziej niż skuteczne w przypadku kotołaków. Szczególnie tych, które wolały z racji wielkości wolały lub były zmuszone unikać rzeczywistych konfrontacji, w zamian za to sięgając do całego arsenału trików i grania va bank.

Sang nawet się nie poruszył jego ludzie też nie celując jedynie wciąż do trzech ‘włamywaczy’. Ten piąty właśnie wrócił z katowania Gustaffsona, ale nie unosił nawet broni. Niebieskowłosy nie wyglądał na wystraszonego występem kotołaczki, ale wciąż sprawiał wrażenie, że kompletnie nie wie co robić. Musiał by wytłumaczyć się z odstąpienia wbrew poleceniu jakie pewnie Koenig powtórzył mu przez omni. wskazywanie, że odpuścił bo groziła mu wściekła kobieta zapewne poskutkowałoby srogimi konsekwencjami. Wampiry nie były znane z pobłażliwości i wyrozumiałości.

Sang chyba też to zrozumiał.
- Wejdziemy teraz do środka - odezwał się podchodząc o krok. - Jeżeli któryś z was spróbuje choć zajrzeć przez drzwi to zostanie odstrzelony. Poczekacie sobie tam - wskazał za AV. - Koenig ma mój numer jakby faktycznie chciał rozmawiać. - Spojrzał pytająco na Seraphine, a Niebieskowłosy w nerwach oblizał wargi też na nią zerkając. Mocniej uchwycił pistolet.

- Wynoś się razem ze swoimi kumplami. - Seraphine powtórzyła raz jeszcze zgadzając się na sugestię Sanga. - Koenig ma mój namiar. Jeśli nie ma, ma go Larsson, który otrzyma rachunek za zniszczenia. - wyciągnięty palec wskazywał cynglom drogę.

- Pieprzona dziwka - wycedził niebieskowłosy odsuwając się. Podejmując decyzję nabrał pewności siebie. Nawet jak wybrał źle, co miało okazać się już niedługo, to przynajmniej miał jasność co dalej czynić.

Odsunął się na bok i kiwnął na staruszka, oraz niskiego cyngla w pstrokatym stroju, którzy nie opuszczając broni i ubezpieczając się ruszyli za nim. Azjata przystanął za AV i zaczął poruszać dłonią, jednocześnie znów wyjmując gogle a de Noir zamknęła drzwi do sklepu.

Oparła na chwilę czoło o framugę i nabrała głębokiego oddechu.
Odwróciła się następnie do Sanga:
- Mam wrażenie, że nic z tego nie będzie. - mruknęła cicho - Myślę, że lepiej zmienić przybytek jeśli masz chwilę cierpliwości. - spojrzała na Azjatę. - Przykro mi, że odwiedzasz kościółek w takich okolicznościach. - uśmiechnęła się wbrew sobie na powrót wracając do uprzejmej wersji siebie.
- Zobaczymy - Sang zmrużył oczy. - Jeżeli Koenig chce się skontaktować, zobaczymy co ma do powiedzenia. Ciekawe… to nie są jego ludzie.
- Zdawało się, że Cię znają. Przynajmniej ten pyskaty.

Seraphine ruszyła do nawy z ziołami ze skrytek wyciągając swoje gotowe zestawy i pakując je do torby. Wolała mieć zapas trucizn pod ręką na wypadek konieczności ucieczki.
- Coś do picia?
- Wybierz coś co polecasz. - Rozsiadł się zamyślony. - Zna mnie, ja go też. To ronin nie związany mocno z nikim. Najczęściej robił dla Yakuzy, mieliśmy trochę z nimi starć. Ale nawet dla nich nie chciał robić na stałe. Stąd nie przewiduję, by ostatnio zmienił nastawienie i stał się nagle częścią ekipy trupa.

Z niejakim roztargnieniem przygotowany ‘Old fashion’, do którego brunetka składniki miała zawsze stanął wkrótce przed szefem mafii.
Seraphine usiadła obok zakładając nogę na nogę i rozglądając się po bałaganie uczynionym przez ludzi Koeniga.

Naklikała szybką wiadomość do Larssona:

Cytat:
“Ciekawy sposób przekonywania do współpracy. S.”
A następnie na kontakt podany przez Wiedźmę:

Cytat:
“Spotkanie w sprawie dzisiejszych wypadków w West Queen West dzisiaj za godzinę w Inferno? Babcia”
Spojrzała na Sanga:
- Nie wiem jak Ty, ale ja chętnie zmieniłabym miejsce pobytu. Ciężko o relaks w tym bałaganie - rzuciła lekkim tonem marszcząc jednak lekko brwi. Jeśli to ronin, to albo na szybko najęty albo niekoniecznie pracuje dla Koeniga.

Kotołaczka rozważała opcje przedstawiane jej przez klona próbując dopasować je do wydarzeń i napadu na jej siedzibę.
- Do mnie? Mam jedną miejscówkę nie tak znowu dalek… - urwał. - Tak, jest - dodał po chwili innym, bardziej spiętym tonem. - Poczekaj. - Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej emiter, którego używał już w Bangkok, po chwili przed nim i kotołaczką wykwitł obraz Larsa Koeniga wyświetlany w powietrzu.

Sang musiał zmienić układ swoich kamer, bo postać księcia wampirów poruszyła głową jakby przenosząc spojrzenie za zmiana obrazu.
- Seraphine, jak dobrze cię widzieć . - Lars epatował humorem, choć gdzieś tam na twarzy czaiło się napięcie. Jak to zwykle on, prezentował do videopołączeń całą sylwetkę, a nie jedynie twarz. Kochał być wielbiony i podziwiany. Zwykle zakładał do takich połączeń rozchełstaną koszulę ukazującą wysportowany tors, ale teraz ubrany był po prostu w garnitur. Włosy jak zwykle specyficznie zmierzwione i epatowanie swadą były bardzo charakterystyczne dla Kainity. - Czuję się urażony, że nie przyjmujesz mojego zaproszenia.

- Nie przywykłam do zaproszeń dostarczanych przez najeźdźców i porywaczy, Lars - de Noir skrzywiła się lekko - a z tego co słyszałam o Tobie zupełnie inaczej wyobrażałam sobie nasze pierwsze ewentualne spotkanie. - kotołaczka znała próżność wampira i lekko połechtała jego ego - Zazwyczaj prowadzę interesy w spokojny sposób nie ponosząc strat z powodu wandalizmu. - przelotny smutek przemknął jej przez twarz.

- Zazwyczaj - zgodził się łaskawie. - Zazwyczaj też nie pomagasz sabatowi i wilkołakom. Lubię gdy jesteś zazwyczaj.

- Zazwyczaj jestem przekonana, że nic co dzieje się w ramach wampirzej społeczności nie umyka ani Larssonowi ani Twoim ludziom. Nie śmiałam przypuszczać, że w tym przypadku było inaczej. James to członek sabatu?

- James, to kretyn. Ale świadomie czy nie: coś spieprzył i konsekwencje za to poniesie, Seraphine. To się tyczy nie tylko niego.

- Trudno mi ocenić stan intelektualny tego akurat wampira. Wydawał się dość przerażony. Skąd wniosek, że ja pracuję z Sabatem lub wilkołakami?

- Istnieje takie podejrzenie. Przyjedziesz, zweryfikujemy to. Skoro odmawiasz, znaczy masz coś na sumieniu. To co, wysłać po ciebie AV? - Lars mówiąc to był uprzejmy, zbyt uprzejmy jak na niego w takiej sytuacji.

- Przykro mi, Lars. Życie nie jest czarno-białe, a podejście albo-albo zupełnie do mnie nie przemawia. Jest wiele innych opcji, których zdajesz się nie brać pod uwagę. Szczególnie przykre jest to, że w rozmowie z Larssonem potwierdziłam swą chęć współpracy. Widać uznałeś moje usługi za nieprzydatne. - de Noir wydęła lekko usta szepcząc do księcia wampirów.

- Mówił, że chciałaś działać niezależnie. Po swojemu. Bez nadzoru. - Książę lekko pochylił się w kierunku kamery. - Nie preferuje takich rozwiązań w tak ważkiej sprawie. Wiesz o co idzie ta gra, prawda?

- Znasz mnie i wiesz, że od lat działam w ten sposób. Szczególnie w ważkich sprawach. - kotołaczka skinęła głową potwierdzając dodatkowo swą odpowiedź Koenigowi.

Przez chwilę milczała:
- Gdybym zawiodła w przeszłości, nie byłoby mnie już na rynku.
- A Ty Sang? - Koenig zwrócił się do Chińczyka. - Masz zamiar siedzieć u niej ze swymi ludźmi cały czas? Przydzielisz jej ochronę ryzykując wojnę? Dla jednej kobiety?

Azjata nie odzywał się jakby się namyślał.
- Chcesz wojny z ludźmi, Lars? Myślałam, że Tobie idzie o coś wręcz przeciwnego i o to chodzi w całym tym zamieszaniu. - Seraphine zmarszczyła brwi.

Książę milczał przewiercając Sanga wzrokiem.
- Masz zamiar się w to mieszać Seraphine? Saskat? - spytał ignorując zdawałoby się pytanie wampira, co ten mógł odebrać jako obrazę. Przez chwile w holo mignęła sylwetka Larsona pochylającego się do ucha Koeniga i coś szepczącego.

Seraphine spojrzała na swego długoletniego bliskiego znajomego. Nie nazywała go przyjacielem bo ich relacje nie były na tym poziomie. Z resztą czy którokolwiek z nich mogło sobie tak naprawdę pozwolić na przyjaźnie?
Powoli pokiwała głową potakując.

- Niezależnie od księcia Koeniga - użyła tytułu wampira - nie mogę siedzieć bezczynnie i pozwolić tylu ludziom być wyrzynanym. - zapatrzyła się w oczy Sanga próbując wzrokiem przekazać, że poza rozgrywką na holo, kierują nią inne pobudki. Mniej oczywiste.

- Powiem ci tak, Koenig - Sang nie odrywając spojrzenia od kotołaczki odpowiedział w końcu wampirowi. - Ja sobie cenię jej niezależność, sprawdza się. Więc mam dla ciebie nowinę trupku… Czeka cię lekcja pod tytułem “nauka ufania w prace zlecone niezależnym podwykonawcom”. Coś jak sprawność skauta w zeszłym wieku. - Odwrócił się do holo. - Dasz jej udowodnić, że nie jest z sabatem, a do tej pory zostawisz ją w spokoju. Jak jej się nie uda udowodnić tego, jak dojdzie do tej rzezi, to zorganizujesz sobie to śledztwo czy tam przesłuchanie. Nie wcześniej. Ruszysz ją wcześniej, to jakbyś ruszył kogoś ode mnie.

Lars Koenig patrzył na Li Sanga i był jak na małostkowego megalomana dziwnie spokojny pomimo tej wypowiedzi i tego jak brzmiała.

- Za takie słowa, dawniej, śmiertelniku…
- Dawniej Koenig. Dawniej.
- Postaram się, Seraphine, zapomnieć o fakcie, że w ogóle istniejesz. Nie wchodź mi lepiej w zasięg zmysłów zanim nie zażegna się kryzysu. Jeżeli już będziesz chciała, to do Larsona, bo ja za siebie nie ręczę. Zrozumiałaś?

Jedno co zwróciło uwagę natrętnie wręcz przysłuchującej się de Noir było “w zasięg zmysłów”.
Przez chwilę wpatrywała się w twarz wampira kalkulując zawzięcie ile kosztowałoby ją przekazanie mu dowodów na samą szeryf. Jak bardzo zabolałoby go to i jak… przerwała ten tok myślenia.

Był nieproduktywny.

- Żegnam zatem. - cały absurd sytuacji zaczynał ją męczyć, a protekcjonalność Koeniga, choć obliczona na efekt, zaczynała włazić jej pod skórę. - Larson wie jak mnie znaleźć na wypadek konsultacji. - dodała zmęczonym już szeptem.

- Ah, bym zapomniał - rzekł Koenig odwracając holograficzna twarz do szefa Triady. - U mnie marnie z prawem, nie moja specjalizacja. No ale ty obeznany jesteś. Powiedz mi, jak mocno można oberwać, gdy nagła kontrola UNCAIRN znajdzie nieautoryzowaną wysoką SI monitorująca na przykład… nie wiem, system zabezpieczeń rezydencji? A zresztą nie kłopotaj się. Sam jakoś sprawdzę.

Holopołączenie zostało przerwane, a Sang patrzył jeszcze chwilę w miejsce gdzie swą ‘zajebistością’ próbował epatować książę wampirów.

- Skur-wy-syn… - wycedził zagryzając szczęki.
- W czym mogę pomóc? - Seraphine nie do końca zrozumiała jak duży haczyk znalazł Koenig na Sanga. Niemniej zadała ciche i odruchowe pytanie.
- W niczym. Chyba, że masz na podorędziu wolny certyfikat CAIRN na SI, to wtedy owszem, bardzo bys pomogła.
de Noir nie skomentowała.

- Co dalej? Zostajesz czy przenosimy się?
- Nie mam dziś już nastroju na cokolwiek, poza relaksem. A tu zdaje się, na razie od niego nic ci nie grozi.

- Twoi ludzie dadzą radę nadzorować ślusarza? - kotołaczka wskazała drzwi do sklepu w teorii zamknięte.

- Oni tylko wyglądają jak małpy - uśmiechnął się po raz pierwszy od wejścia do kościółka - potrafią myśleć.

Seraphine odpowiedziała uśmiechem.
- Chwilkę. Zamówię usługę.
 
corax jest offline