Walter maszerował razem z resztą drużyny. Elf miał nad nimi najprawdopodobniej przewagę i musieli się śpieszyć, żeby zastawić na niego zasadzkę. Pod warunkiem, że w ogóle będzie tędy szedł. Zawsze mógł wybrać inną drogę niż ta, której się spodziewali.
Na miejsce dotarł ledwo żywy. Usiadł na pniu spróchniałego drzewa, wziął manierkę i napił się łyk wody. Przez chwilę oddychał ciężko, ale powoli oddech uspokajał się. Nadal czuł ból w nogach.
W końcu zebrał dość siły by wstać i podejść do stojących i rozmawiających ze sobą przy rannym koniu Diuka i Abelarda. -Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy nie powinniśmy zastawiać tej pułapki? Ten przeklęty długouchy w każdej chwili może się tutaj znaleźć. |