Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2017, 11:41   #39
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Rozkazy sierżanta były jasne. Dowodzona przez krasnoluda grupa miała zabrać rannego zwierzaka i zasadzić się dalej w kierunku Nuln na uciekającego lasem elfa. Czekający na podopiecznych Detlef nie uczestniczył w rozmowach o szyku drugiej grupy, zamiast tego uważnie łypał okiem na poczynania zagranicznego cudaka, który majstrował coś przy porzuconym przez elfa wierzchowcu.
- Skubany, wywinął się... - mruknął, gdy czterokopytny nie zdołał trafić kopytem w zbliżającego się od zadniej strony Estalijczyka.

Gdy ten ostatni odkrył lśniące nowością i pachnące smarem pistolety czujny kapral był już w pobliżu.
- Wszystkie fanty zabieramy z koniem. - Oznajmił tak, aby wszyscy przeglądający końskie juki nie próbowali "przykleić" sobie czegoś do rąk. Armia równie surowo ścigała i karała tych, którzy z niej uciekali jak i tych, którzy przywłaszczali sobie jej własność. Oczywiście drugi przypadek nie dotyczył tych, którzy byli wystarczająco sprytni lub mieli "plecy" wśród wyższych szarż. Z kolei oddanie armii wierzchowca z osprzętem mogło pomóc, jeśli przeklęty długouchy jednak im ucieknie. Kolejną rzeczą, jakiej armia nie znosiła były porażki i niewykonanie rozkazów.

Dalszy marsz był ciężki, ale zdecydowana większość utrzymała tempo z czego kapral był całkiem zadowolony. W końcu umgi raczej nie byli znani z tego, że potrafili długo i wytrwale maszerować, a tutaj większość wczorajszego dnia i całą noc dali radę. Nieźle.
- No dobra, żołnierze, dość już buty zdarliśmy. Poczekamy na tego chudego popaprańca tutaj. - Zdecydował ignorując Olega, któremu ziemia uciekła spod nóg.

- Karl i Walter zostaniecie po tej stronie, a ja, Oleg i Abelard zasadzimy się tam. - Wskazał kciukiem przeciwległy brzeg. - Złazimy pod most i siedzimy cicho. Można odpoczywać, ale przynajmniej jedna osoba z każdej grupy ma być na nogach i rozglądać się za elfem lub innym zagrożeniem. Jeśli szyszkojad wlezie na most, to czekamy aż podejdzie do połowy i wyłazimy na trakt. Uszykujcie wszystko, czym można przywalić na odległość, żeby nam menda nie nawiał do wody. Jeśli się podda, to bierzemy żywcem, a jeśli będzie stawiał opór... - nie dokończył, ale wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że ten wariant odpowiadałby mu najbardziej.

- Wszystkich innych przepuszczamy nie ujawniając się. Gdyby zrobiło się groźnie, to dawać znaki tym z naprzeciwka albo drzeć mordy. W nietypowych sytuacjach dam wam znać, co robić. Pamiętajcie - nie jesteśmy tu po to, żeby dać się zabić w jakimś cholernym lesie. Jest tyle lepszych miejsc na chwalebną śmierć... - wyszczerzył się.

- Pomóż mi załadować go na konia i chodźmy na drugą stronę. - Powiedział do Abelarda i podszedł do leżącego na ziemi Frietza.

Wierzchowca zamierzał spętać i pozostawić przywiązanego do drzewa w pewnym oddaleniu od drogi. Na tyle jednak blisko, żeby w razie czego móc ruszyć z odsieczą pilnującej go osobie (na zmianę Abelard i Oleg), a ta mogła pomóc na moście, gdy już elf się pojawi. Szczegóły wyjaśnił podczas przeprawy na drugą stronę.

Pozostało czekać.

Frietz musiał odpocząć, stąd Nossenkrap został przydzielony do opieki nad rannym koniem, a Detlef czuwał pod mostem. Dobrze, że był już ranek - łatwiej będzie nie zasnąć.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline