Mumamba powoli ujął w dłoń sztylet. Zważył go, badawczo potrząsając umięśnioną ręką, po czym bezceremonialnie cisnął go z powrotem na stół. - Jest trzecia opcja - zwrócił się do towarzyszy - można młot w garść i rozbić kawał żelaza. Tfu, czarcia magia mogła skazić nas wszystkich, a widziałem ja więcej zła powstałego od czarów niż od miecza. - Tu ukradkiem spojrzał na zamaskowaną wiedźmę, jakby upewniając się, że słyszała. - Zniszczmy ostrze, a łupy spieniężmy. Sekta może silna być, silniejsza niż sami my, miasto nie jest bezpieczeństwem. |