Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2017, 14:52   #214
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
Dalsza droga była spokojna, ale mniej przyjemna, prowadziła przez rozliczne wzgórza aż do ziemi niczyich. Gdzie nie można było uświadczyć ludzkich osad zaś kontakt z ludźmi mógł się źle skończyć w tej okolicy. Na przestrzeni lat jedną z popularniejszych kar dla kryminalistów i zbrodniarzy w północnych królestwach było wygnanie na te ziemie, praktyka ta była też spotykana wśród Shoanti pozbywających się w ten sposób tych którzy szkodzili swemu klanowi lub byli nielojalni wobec swych pobratymców. Na ziemi niczyjej łatwo było zginąć ale na nieszczęście dla wszystkich ci wygnańcy którzy przetrwali zbierali się w grupy maruderów, kryjących się w dzikich ostępach i sprawiając problemy wszystkim w terenach sąsiednich jak i tym którzy podróżowali przez te tereny. Kolejny powód popularności szlaku wodnego na ich szczęście nie natknęli się na żadnych łupieżców w czasie podróży, ale sam trakt był w dość marnym stanie prowadził wzdłuż tutejszej rzeki lecz im dalej na północ tym bardziej przypominał starą porzuconą dróżkę na jakiejś wsi niż ważna niegdyś drogę łączącą z północą. Podążając dalej resztkami traktu zbliżyli się do wybrzeża rzeki Par, gdzie droga rozdzielała się. Ta lepiej zachowana część prowadziła ku przeprawie w postaci starego mostu nadgryzionego już zębem czasu. Bardziej interesowała ich jednak odnoga prowadząca na zachód wraz ze starym znakiem głoszącym “Do Brinewall” i zwiastującym że po ostatnich kilkunastu dniach podróży przez pustkowia zbliżali się do celu podróży.
- No w końcu, jeszcze może dzień drogi biorąc pod uwagę stan drogi i zarośla co ? - powiedziała zadowolona z siebie Ameiko, patrząc na dróżkę prowadząca w ciemny las..
- Oj nie wiem, las jest gęsty a droga nie była używana wcale wszystkie karawany omijały ją obawiam się że do samego Brinewall będziemy musieli dotrzeć na piechotę. Podjedziemy ile się da rozbijemy obóz no i trzeba będzie się przeprawić przez las. - odparł Sandru gładząc się po swej bródce.
- No to w drogę. - odparła i zgodnie z jej życzeniem ruszyli w stronę lasu.
Im dalej w las w tym gorszym stanie była droga stopniowo zanikające i poddając się naporowi natury, jednak nie tylko droga nikła w oczach Ameiko w przeciągu kilku godzin wyglądała na coraz bardziej zmęczoną i pozbawioną entuzjazmu, zapytana odparła tylko że zapewne ostatnia potrawka musiała jej zaszkodzić. W końcu dotarli do miejsca gdzie droga uległa lasowi i nie było już możliwości kontynuowania podróży wozami, zaczęto rozbijać obóz jak i planować wyprawę w stronę ruin.
- Możemy ruszać choćby zaraz. - rzuciła Ameiko choć jej głos nie był dość przekonywujący.
- Może jutro ? Nie wyglądasz najlepiej. - powiedziała Koya, przyglądając się blednącej w oczach bardce.
- Nie trzeba, tylko zbiorę się w sobie i możemy… - nie dokończyła podpierając się o stół zachwiała się po czym przewróciła na ziemię.
- Pani Ameiko! - zawołała Hotarubi.
Arabel już od dłuższego przyglądała się Ameiko z niepokojem. Myślała czy nie przemóc się i nie ugotować jej gulaszu, ale wtem Ameiko zemdlała.
- AMEIKO! - paladyn podbiegła do bardki by ją zbadać.
- Lady Ameiko! Arabello zróbmy miejsce dla Pani Koyi ona najlepiej z nas zna się na leczeniu my możemy asystować. - Choć był równie przerażony co dzielna paladyn spróbował zachować nieco zimnej krwi w obliczu zagrożenia.
- Tak, oczywiście. - rzekła paladyn odsuwając się.
Kenji stał z boku. Przy Ameiko było już dużo osób i nie chciał robić większego tłoku, ale bardzo martwił się o swoją przyjaciółkę. Żałował, że nie jest kapłanem, wtedy mógłby dla niej coś zrobić. Póki co postanowił nie przeszkadzać tym, którzy znali się na rzeczy.
- Ludzie, ludzie… zadusicie ją. Normalnie jak durne kwoki… - Posępna Arija, siedziała na stopniach swojego wozu, karmiąc swoją gekonicę ciemkami. Należała do tych, co twardo stąpa po ziemi i jakieś mdlące lale, nie robiły na niej wrażenia.

Leczenie ST 20
Lajos: 6+9=15
Koya: 18+11=29

Nieprzytomną przeniesiono do jednego z wozów gdzie stara kapłanka z pomocą Lajosa przystąpiła do badania, sam ewangelista nie mógł stwierdzić dokładnej przyczyny choć miał wrażenie że nie było to naturalne zjawisko za to Koya potwierdziła te obawy.
-Ameiko jest w głębokiej śpiączce i wygląda że przyczyną jest tutaj magia choć nie wiem czy to jakieś zaklęcie czy może klątwa związana z jej rodziną. Zaczęła czuć się gorzej gdy zbliżyliśmy się do ruin dlatego podejrzewam że ma to jakiś związek. Choć są jeszcze inne możliwości… - staruszka przedstawiła sytuację z kwaśna miną.
Jakby na zademonstrowanie tego śpiąca rozwarła usta biorąc nienaturalnie długi wdech po czym przemówiła beznamiętnym głosem w rodzimym języku co Kenji i Hotarubi zrozumieli mniej więcej jako.
Strzeż się ptaków które pragną latać lecz nie mogą…” - po tym wróciła do spokojnego snu.
- Strzeż się ptaków, które pragną latać, lecz nie mogą? - spytał Kenji, tłumacząc słowa na lokalny język - Co to znaczy?
- Metafory mają panie Kenji to do siebie, że potrafią być wieloznaczne - Hotarubi do tej pory stała z boku przysłuchując się rozmowom, gdyby miała być potrzebna. Dla niej brzmiało to jak banialuki. Niepokoiła ją za to reakcja pani Arabeli.
Ptaków… teraz wszystko nabiera sensu. Wszystko…
- Ona mówiła o ptakach, rozumiecie? - zapytała paladyn i zaśmiała się nerwowo - ZazewiedziałamzawszewiedziałamzawszewiedziałamZ AWSZEWIEDZIAŁAM - skryła twarz w dłoniach.
- Spokojnie, Arabelo. - kunoichi objęła ramieniem paladynkę.
- Co wiedziałaś? - spytał Kenji. Martwił się teraz nie tylko stanem Ameiko, ale także Arabel.
-One pragną naszej zguby, rozumiesz? Roznoszą zarazy, jedzą żywcem ludzi, torturują ich. - oczy paladyn błyszczały błękitem.
- To może być tylko metafora, a nie informacja o prawdziwych ptakach. - Rubi próbowała uspokoić przyjaciółkę. Przy okazji gromiąc wzrokiem Kenjiego.
- Hmmmmm… - to jedyny komentarz na jaki zdobył się kitsune. W jego głosie dało się wyczuwać wyraźny gniew i irytację. Nawet teraz, w tak smutnym i poważnym momencie, paladynka musiała pokazywać wszystkim jaka jest “mądra” i “inteligentna”. Czy ona nie miała za grosz instynktu samozachowawczego?!
- Spokojnie Bello na pewno pomożemy Ameiko. Wydaje mi się że mamy dwa wyjścia albo spróbujemy się cofnąć w nadziei że oddalenie od tego całego Brinniwal spowoduje że Pani Ameiko się polepszy i wypytamy się jej o rodzinę legendy albo jedziemy dalej szukając sposobu złamania klątwy.- Lajos choć bardzo się martwił starał się podejść do sprawy logicznie.
- Nie będziemy marnować czasu i zapasów na cofanie się, jeśli ta śpiączka nie zagraża jej życiu… - Maguska wtrąciła się, wzruszając niedbale ramionami, przyzwyczajona do dziwnego zachowania paladyn, po czym zastanowiła się nad ostrzeżeniem. To mogły być zwierzęta, magiczne bestie… lub humanoidzi. Może jakieś pierwotne plemię? Kult? Bogowie wiedzą, co się uroiło na tych pustkowiach przez te wszystkie lata.Będzie musiała mieć oczy otwarte skoro ta zgraja przygłupów, aktualnie lała w gacie z powodu złego samopoczucia bardki.
- Robimy postój. Rano zadecydujemy co robimy dalej, jeśli Ameiko się nie obudzi. Kenji… skoro znasz język w którym ona mówi, bądź blisko niej… może jeszcze coś ciekawego nam powie, a reszta niech lepiej uważa, bo nie wiadomo co nas może spotkać dzisiejszej nocy.
- Tak masz rację Rubiś, Metafora, na pewno chodzi o jakiś podłych kultystów. Tylko musimy iść, to na pewno ma związek z Brinewall. Musimy tam jak najszybciej dotrzeć. Rodzina Ameiko ma mroczną przeszłość i nie zdziwię się, że odkryjemy kolejne sekrety. - wsparła się na ramieniu Hotarubi i i potarmosiwszy ją po głowie, ruszyła dalej.
- W każdym razie warto tam się rozejrzeć. - skwitowała kunoichi.
- Jeszcze sporo czasu do zmierzchu więc możecie spróbować przynajmniej przyjrzeć się tym ruinom i zastanowić gdzie zacząć poszukiwania. Z tego co wiem to było małe miasto które nie miało szansy się rozrosnąć nim zostało zniszczone w niejasnych okolicznościach. My zajmiemy się obozem i zabezpieczeniem go na wypadek gdyby coś czaiło się w tych lasach. - Sandru przedstawił swoje spojrzenie na obecną sytuację zapewniając też że jeśli Ameiko by się odezwała spróbują zapamiętać jej słowa.

Piesza podróż do Brinewall nie należała do łatwych trzymali się tego co uważali za kamienną ścieżkę teraz pochłoniętą przez las i ledwie widoczną, można było się zastanawiać czy część starych pni znalazła się na niej naturalnie czy z czyjąś pomocą.

Po jakimś czasie w końcu dotarli do celu wychodząc na nie zarośniętą jeszcze drogę ruin wioski przed nimi roztaczał się dość ponury widok na zrujnowaną osadę, naprzeciw siebie mieli kilka zrujnowanych budynków i zatokę która była tutejszym portem. Nie dało się nie zauważyć że pomiędzy sypiącymi się pomostami i zatopionymi statkami znajdowała się na wpół zatopiona łódź nie pasująca do pozostałych z dwóch powodów, po pierwsze nie pasowała do reszty była wykonana w Ulfeńskim stylu ludzi z północy ponadto zniszczenia były całkiem świeże. Nie była porośniętą a drewno nie było podgniłe wyglądało na to że nie byli jedynymi których interesowało to miejsce, tylko gdzie byli właściciele łodzi ? Gdzieś w budynkach opuszczonej osady czy może niewielkim zamku stojącym tuż nad wybrzeżem gdzie rzeka wpadała do morza ? Po ich prawej stara droga prowadziła na niewielki szczyt gdzie znajdowała się latarnia morska po ich lewej zaś między drzewami i na uboczu osady dostrzegli niewielki cmentarz co ciekawe był on w znacznie lepszym stanie niż reszta osady jakby osada wcale nie opustoszała. Budynki osady otaczały też niewielki zalew zbyt płytki by służyć jako port ale zapewne służył tutejszym mieszkańcom jako łowisko oraz na inne sposoby.
 
Rodryg jest offline