Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2017, 20:22   #6
Eleishar
 
Reputacja: 1 Eleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputacjęEleishar ma wspaniałą reputację
O sprawiedliwości słów kilka

Młody Wywyższony czuł jeszcze, jak w tyle głowy wciąż pulsuje mu furia. To co zrobili ci łucznicy mało nie spowodowało by wybuchł. Zapewne przez tę jeszcze nieulotnioną złość zareagował ponownie jako pierwszy, nie czekając by głos zabrał ktoś bardziej obeznany z prowadzeniem dyskusji.
-Twoi ludzie zaatakowali posłańców, a my zatrzymaliśmy rzeź. To się dzieje… - Wycedził, a za jego plecami promienne skrzydła przekształciły się w pięć ostro zakończonych, wijących się wstęg z czystego światła. Aureus może i nie posiadał uroku swego brata, ale był nie mniej imponującą figurą gdy spojrzeć na posturę i złotą zbroję. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest groźny. - Pan tych tutaj wyzwał cię na sąd boży. I w obecnej sytuacji uważam że nie masz prawa mu odmówić. - Młody Solar wskazał na zakrwawionego herolda i jego ludzi. Głos Gwiazdy Zarannej zdradzał, że nie będzie tolerował sprzeciwu.

- Plugastwo n-nie będzie m-mi mówiło co mam r-robić - powiedział Shin. Było widać, że boi się Pomazańców, ale nie zamierza ustąpić - Jestem prawowitym władcą, j-jak mój ojciec i d-dziad przede m-mną. Czemu mam od-oddawać coś, co jest moje?
-To sąd boży, jeśli twoje pretensje są słuszne, wyjdziesz z niego zwycięski. Jeśli zaś odmówisz, bardzo szybko może się rozejść że wątpisz w prawomocność swojej władzy. - Aureus patrzył z góry na Shina i widział żałosnego małego człowieczka, który próbował nieudolnie udawać że kontroluje sytuację, gdy trząsł się ze strachu bardziej niż osika na ostrym wietrze. - Nie wspominając już o tym, że twój honor został splamiony napadem na posłów. - Młody Solar póki co zignorował określenie jego i jego brata jako plugastw, w końcu taka była propaganda.
Mosiężne Słońce powstał od posłańca zostawiając go samego.
- Jak mówi mój brat - zaczął z mocą dzięki której słyszeli go tu wszyscy - Wszelkim prawem ludzkim i boskim życie posłańca jest chronione. Napaść na niego to hańba. Jest tylko narzędziem przekazującym wolę kogoś innego. Przelew jego krwi nie daje nic, a jedynie zaprasza do dalszego rozlewu krwi i pokazuje jak cenisz życie swych poddanych. To twój sługa splamił sobie ręce tą hańbą a poprzez niego i twoje ręce są splamione i przodkowie, jeśli honorem żyli, spoglądają na ciebie z niesmakiem. Co masz na swoją obronę, człowiecze maluczki? - zapytał dając władcy możliwość wypowiedzenia się.

- Nie muszę się n-nikomu tłumaczyć!- krzyknął Wu-Jen, celując drżącym palcem w Exaltedów. Słoneczni mogli usłyszeć jak za wielkimi wrotami poruszają się ludzie, najpewniej wojownicy, a i żołnierze na murze zaczynali odzyskiwać wzrok - O-odejdźcie, albo spadnie na was m-ma furia! - kontynuował władca.

Achmain westchnął niepewnie, wiedząc, że sytuacja nie skończy się dla “kogoś” dobrze. Sprawiedliwość nie była cechą wrodzoną bogów, właściwie wielu z nich było jeno pasożytami żywiącymi się człowieczą wiarą.
- Pojmij człowiecze, że jako władca co pragnie rządzić swymi ludźmi winieneś pojąć, że władca pierwiej swe prawa udowodnić musi nie krwią, co jest jeno wodą innej barwy ale i czynem - rzekł prorok.

- Ja… - oczy władcy zaszły mgłą, gdy magiczny głos Lunara do niego dotarł - Sąd boży, tak, tak, oczywiście. Przyjmę wyzwanie, przyjmę, jakby inaczej? - spytał sam siebie.

Następnie nastąpiły przygotowania do pojedynku. Herold i Shin uzgodnili między sobą czas, miejsce oraz zasady. Każdy z nich miał wyznaczyć jednego czempiona i jego sekundanta. Gdyby wygrali przedstawiciele rodu Wu-Jen, zatrzymaliby władzę, gdyby zaś zwyciężyli Al-Malikowie, to oni przejęliby rolę rodziny królewskiej. Walka miała być honorowa, na broń białą, w samo południe na rynku miejskim An-Teng.
 
__________________
Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja.
Eleishar jest offline