Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-08-2017, 22:07   #307
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
MAŁY HOLLYWOOD


Zwiedzając z dwoma panienkami budynek Holiłud zwrócił uwagę, że Bimbromanta i Ajej również dostali się do środka. Najwyraźniej przeprowadzali rekonesans, ale jego samego nie dostrzegli. Wszakże skoro tamci robią rekonesans to i Holiłud to samo robi. Tylko tak jakby w innych miejscach. Dostanie się do piwnic wydawało się dość trudnym zajęcie, bo pomieszczenia grubo nadziewane ludźmi tworzyły istny towarzysko imprezowy labirynt. W rzeczywistości budynek (a przynajmniej jego parter) składał się z dość dużych pomieszczeń połączonych ze sobą szerokimi drzwiami. Na niektórych ścianach było widać plakaty z produkcji, w których mniejszy lub większy wkład miał Tymoteusz Krakowski. Były jakieś seriale, a nawet filmy erotyczne. Były też masowe produkcje, gdzie co prawda Krakowski był jakimś tam trzecim producentem, ale jak forsa zaczęła się sypać no to - no właśnie ten budynek. I kilka innych nieruchomości jakie posiadał. Koks, dziwki, lasery, bajery - życie jak z bajki, a przynajmniej tak mogło się wydawać Holiłudowi dla których bojler z ciepłą wodą to był spory luksus w Zasranych Stanach. Bądź co bądź ostatnie sformułowanie dotyczyło też ekipy, z którą ostatnio działał. Nie przelewało się nikomu z luksusami, ale z drugiej strony człowiek żył z dnia na dzień. Jak ktoś jest zapracowany to z upragnieniem czeka na urlop, ale człowiek wolny jest jak ten niebieski ptak - dziś tu, a jutro gdzieindziej. Zupełnie jak Holiłud, który jeszcze parę dni temu był w jakimś pojebanym budynku w Kansas City, a teraz był w całkiem normalnym budynku.

Jak nie było imprezy i weszłoby się do tego budynku od tyłu to natychmiast trafiłoby się na szerokie schody prowadzące w dół do studia filmowego. Była tam (w piwnicy, jako odnoga głównego korytarza) nawet platforma, którą można było wjechać niewielkimi pojazdami (jak melex) z garażu. W przeciwieństwie do parteru pomieszczenia nie były ze sobą wzajemnie połączone jakimiś przejściami czy drzwiami - wszystkie natomiast łączyły się z szerokim i wysokim korytarzem. Holiłud zaglądał do kolejnych pomieszczeń. Wszystkie były urządzone tak samo w tym sensie, że część ich była jakimś tam, wyimaginowanym tłem sceny, a część zawierała kamery i komputery (i miejsca na droższy, bardziej unikatowy sprzęt). Pierwszy - średniowieczna karczma, nikogo tam nie było. Drugi - biuro z trzema biurkami, a w oddzielonej części dodatkowe elementy, dzięki którym można by było przemodelować scenę. Też tam nikogo nie było. W trzecim był salon, jacyś młodzi (ale nie za bardzo młodzi) ludzie palili tam haszysz. W czwartym pomieszczeniu było bardzo duże łóżko, ktoś pracował przy jednej kamerze i nakręcał jak jakaś parka uprawia seks. Młodsza z kobiet chwyciła Holiłuda za krocze i zapytała, czy chce się dołączyć do sceny. Już wcześniej zadecydował, że się dołączy.

Holiłud musiał wybrać co preferuje, a tym samym pod jakim gatunkiem będzie poszukiwany ten film pornograficzny co z kolei wpłynie na trudność (czy też łatwość) jego odnalezienia w Zasranych Stanach. Ta panienka, która aktualnie jest ruchana na łóżku chętnie też obsłuży Holiłuda. A co po scenie?

Tym czasem Złomokleta zobaczył dokładnie to samo co i Holiłud jeżeli chodzi o pomieszczenia w piwnicy, ale udał się dalej. Tam gdzie - przynajmniej w normalnych okolicznościach - Holiłud nie miałby wstępu. Mianowicie korytarzem da się dojść do garażu (wchodząc po pochylni w górę), ale nie do kolejnych pomieszczeń w studiu filmowym. Tam był zakręt, a za zakrętem była kanciapa z dwoma uzbrojonymi strażnikami. Niewidzialny Złomokleta przeszedł obok nich, ale już po chwili powstały ostre zakłócenia. Korytarz zamienił się w nierealny pokój z biurkiem. Nawet podobny do wcześniej widzianego pomieszczenia przypominającego biuro, ale będące sceną filmową. Nie było jednak tutaj widać kamer, a z pomieszczenia można było wyjść przez drzwi. Za biurkiem siedział niepokojąco wyglądający wąsacz.
- Andrzej Nowak. Proszę opowiedzieć o wydarzeniach związanych ze śmiercią Wiesława Welczyńskiego. - próba wyjścia bez odpowiedzi nie mogła udać się. Wszystko w tym dziwnym pokoju było tak samo materialne jak Andrzej Nowak, więc sztuczki z przechodzeniem przez ścianę czy opętywaniem tutaj nie udadzą się. Wąsacz wyglądał na gliniarza, ale mógł być kimkolwiek innym.

DUŻY AJEJ


Ajej razem z Anią przechadzali się po różnych pomieszczeniach, ale nie znaleźli w sumie nic ciekawego. No dobra, było takie jedno - biuro samego Krakowskiego było zamknięte na cztery spusty i jeszcze stał przed drzwiami ochroniarz. To było dość ciekawe, ale nie było aktualnie sposobu żeby tam się dostać (Ania mogła odciągnąć ochroniarza, ale wciąż drzwi byłyby zamknięte; tu potrzeba jakiegoś wina pałera czy czegoś). Bimbromanta gdzieś wtopił się w tłum, więc na razie Ajej zbierał wincy informacji tak jak już niedługo Niemcy wincy imigrantów. Tak sobie chodząc (już po pierwszym piętrze; biuro Krakowskiego to parter) oboje - w sensie Andrzej i Ania - popijali sobie drinki, co pewien czas coś tam zagryzali i ogólnie co raz lepiej czuli się. Nagle dotarli do pomieszczenia z niewielką ilością osób. Przy stole, na którym widać było torebki po żółtym proszku siedziało kilka typów. Mieli przed sobą karty z jakimiś tabelkami i kostki o wielu bokach. Parę osób obserwowało to. To była jakaś gra. Jeden typ głównie mówił, reszta co jakiś czas deklarowała różne rzeczy, turlali kostkami i dalej to tak szło podobnie. Andrzej Młot zagadał jednego co tutaj wyprawia się i odpowiedziano mu: grają w grę fabularną, Warhammer, legendarna kampania Brzegi rzeki Linsk. Okazało się, że ten co tak dużo opowiadał - Mistrz Gry - to jeden z bliższych współpracowników Krakowskiego i posiada kartę dostępu do wszystkich pomieszczeń (wcześniej Ajej nawet nie wiedział, że drzwi na kartę otwierają się, czytniki są we framugach ładnie zamaskowane). Mistrz Gry nie odejdzie jednak od stołu dopóki drużyna nie dotrze do punktu zdobywania doświadczenia. Niestety gra za bardzo nie posuwa się do przodu, bo brakuje jednego członka ekipy. Andrzej może go zastąpić, ale kim chce grać? Wojownikiem? Porywaczem Zwłok? Kapłanem bóstwa śmierci? Żeby grać koniecznym jest jednak skosztowanie żółtego proszku.

Oczywiście zdobycie karty nie jest aktualnie niezbędne. Andrzej Młot może też zagadywać do gości razem z Anią, ale właściwie o co? Albo udać się do innej części budynku. W innych pomieszczeniach niż z graczami byli różni ludzie i urządzali różne debaty, było trochę spokojniej niż na parterze w sensie ilości ludzi. Widać jednak było, że na piętrze były kliki znajomych, którzy najlepiej czują się we własnym towarzystwie. Jedynie pomieszczenie z grą było przyjaźnie nastawione na nowych przybyszy.
 
Anonim jest offline