Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2017, 10:45   #60
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 13




Rononn brodził w rzecznej wodzie która obecnie bardziej przypominała stojącą, wodę jakiegoś jeziora czy leniwego starorzecza niż rzeki. No i stała tak o całe kilometry od samej rzeki. Przyświecał sobie świeczką od Melody gdy ona sama czekała w wejściu do budynku. Zajrzał przy jej świetle do kabiny pojazdu. Była zalana, zwłaszcza przód. Tylne miejsce od strony pasażera było prawie wolne od wody, miejsce kierowcy było pod wodą prawie do połowy oparcia. Reszta gdzieś tak pośrodku między tymi dwoma skrajnościami. Wszystko i tak było mokre i by pewnie schło bardziej dniami niż godzinami tak jak łódź po zalaniu przez wysoką falę. Silnik i reszta pojazdu czy działał i był do postawienia na koła było trochę kwestią jego stanu sprzed zalania a trochę szczęścia i odporności konstrukcji. Po ciemku od patrzenia na zamkniętą maskę nawet mechanikowi z Detroit nie szłoby zgadnąć w jakim jest stanie. Zdołał znaleźć jakiś koc na tylnym siedzeniu choć obecnie był on mokry to zostawiając go tutaj nadal pozostałby mokry jeszcze długo. Jeśli jednak by go zabrać i wystawić na promienie słoneczne w dzień powinien wyschnąć w ciągu paru godzin. Tyle, że obecnie w środku nocy te “za kilka godzin” wydawało się strasznie odległe i niepewne.

W schowku na rękawiczki znalazł kilka drobiazgów i śmieci. Otworzył bagażnik i w nim znalazł plastikowy pojemnik na jakieś 10 l. Wewnątrz była benzyna choć pewnie ostatnie kilka litrów raczej mniej niż więcej co stwierdził po odkręceniu korka i sprawdzeniu zapachu. Znalazł też łom i jakiś worek z czymś co chyba było łatwiej gdzieś wysypać by sprawdzić co tam jest niż męczyć się trzymając worek w jednej ręce, grzebiąc w nim drugą a świeczkę trzymając w trzeciej. Rąk do tego brakowało. Wtedy gdzieś w oddali ale nie tak całkiem daleko huknął strzał z broni palnej. A potem kolejne. Z ciemności nocy doszły nieco przytłumione odgłosy walki i krzyki przestraszonych ludzi. Choć on sam widział tylko otaczającą go noc i nieco jaśniejszą postać Melody stojącą wciąż w drzwiach. Za to usłyszał z piętra głos siostry.
- Rononn! Wracaj do środka! - krzyknęła ponaglająco.





Vex siedziała po ciemku ze Spike i Mewą. Rozmowa urwała się i jakoś nikt z tej trójki nie kwapił się do jej wznowienia. Zza okna, z dołu dobiegały odgłosy trzaskania metalu i brzdęku klamotów gdzie dwójka na dole pewnie grzebała przy samochodzie. Głosów nie było słychać więc albo gadali tak cicho, że na górę nie dochodziło albo nie gadali w ogóle. Z sąsiednich pokojów na piętrze dochodziło przytłumione odgłosy rozmowy Angie i Sama. Coś im dłużej schodziło. Czasem doszło ich jakieś głośniejsze słowo czy zdanie ale też raczej zachowywali dyskrecje jakby zależało im by się rozmówić w spokoju i na osobności. Wraz z nimi przyszły z piwnicy kociaki. Właściwie to Angie je niosła. A pomiędzy nogami czmychnęła im ciemna, cicha plama ciemności. Po cichym miauknięciu dało się rozpoznać, że to dorosły kot. Pewnie kotka.

Gdy cisza zaczęła się robić taka, że wypadało albo coś z nią albo ze sobą zrobić lub próbować zignorować gdzieś z ciemności huknął strzał. A potem kolejne. Z ciemności nocy doszły ich odgłosy strzelaniny połączone z dopasowanymi do tego krzykami przestraszonych ludzi. Dość odległe ale nie na tyle by czuć się bezpiecznie. Ot, tak gdzieś jak na drugim końcu przecznicy w Det. Mewa chyba spojrzała w pierwszej chwili jak skamieniała siedząc pod ścianą. Potem zerwała się na nogi i stanęła przy oknie.
- Rononn! Wracaj do środka! - krzyknęła gdzieś na dół. Potem spojrzała na zewnątrz. - To chyba od tych samochodów na drodze. - powiedziała wpatrując się w światła wciąż widoczne na drodze którą niedawno jechali. Usłyszeli tupot biegnących butów. Zaraz do środka wpadli Angie i Sam.



- Wiem Angie, wiem. Ty też jesteś najśliczniejszą dziewczyną na świecie. - uśmiech i łagodny ton znów był słyszalny w głosie wujka. Pocałował ją w czoło w czułym i opiekuńczym geście. - I jasne, możemy poszukać Rogera. Ale jak musimy powiedzieć Vex i reszcie. No i nie ma sensu szukać po nocy obcego miasta. Pójdziemy do tych samochodów na drodze. Jechały z tej samej strony co my. Albo Roger jest tam albo może ktoś wie co się z nim stało. - wujek zgodził się i zaproponował swój plan. W końcu był Paznokciem i wujkiem Zordonem więc jak zwykle miał jakiś plan. Poruszanie się po nocy w obcym terenie jeśli nie było absolutnej niezbędności to jak wiedziała Angie nie było zbyt mądre. Raczej prosiło się o kłopoty. Co innego gdy był to swój teren gdzie się go znało i w dzień był sprzymierzeńcem a w nocy też choć z tą typową nutką nocnego ryzyka.

Wtedy właśnie huknął strzał. Wujek szarpnął się od razu w dół pociągając za sobą Angie. A potem kolejne. Dość daleko. Na zewnątrz. Ale na tyle blisko, że słychać było ludzkie krzyki bardzo dopasowane do strzelaniny. Pełne obawy i strachu krzyki ludzi. Wujek wciąż pochylony pociągnął nastolatkę za sobą i przebiegli korytarzem do pomieszczenia gdzie zostawili resztę. Rononn i Melody jeszcze nie wrócili więc w środku były tylko Vex i Mewa. Wujek spojrzał w stronę drogi i widocznych świateł pojazdów. Na ich tle czasem było widać jakiś ruch gdy między reflektorami a obserwatorami w oknie ktoś chyba przebiegał. Wujek sięgnął po swój karabin i znów wyglądało, że celuje w tamtą stronę. Obserwował chwilę co się tam dzieje.
- Ludzie uciekają. Jakieś zamieszanie. Z 300 - 400 m od nas. Biegną przez wodę, większość w stronę budynków. Część nadal jest w samochodach. Nie widzę kto strzelał. Ale kilka osób stoi przy jakiejś furgonetce. - wujek po chwili obserwacji mówił to co widzi. Większość z tego była niewidoczna dla pozostałych bo w światłach reflektorów widzieli urywki tej sceny jaką widać było przez jego celownik.

- Dobra. Ja i Angie i tak mieliśmy się tam przejść. Ktoś chce iść z nami? - powiedział w końcu wujek podając swój karabin nastolatce by też mogła rzucić okiem na scenę za oknem. Sam spokojnie ale metodycznie i całkiem sprawnie zaczął przywdziewać swój ekwipunek. Na podkoszulce znów pojawiła się koszula munduru, na to pancerz i kamizelka taktyczna. Znowu z rosłego faceta zmieniał się na ich oczach w rosłego Pazura. Strzelanina się chyba skończyła. A przynajmniej teraz nikt nie strzelał. Ale nie było wiadomo czy to tak na chwilę czy po prostu się skończyła. Odległość była średnia. Na tyle by dojść w ciągu minut ale przez ciemność i odległość zbyt duża dla większości broni krótkiej i lekkiej. Woda na dole też pewnie nie ułatwiała marszu, biegu czy nawet jazdy co widziała właśnie w seledynowej poświacie Angie gdy widziała jak biegnący ludzkie sylwetki rozchlapują wodę przy każdym kroku wyraźnie wolniej niż przy biegu po czystym i stabilnym terenie. Celownik wujka nie pokazywał detali więc choć same sylwetki całkiem ładnie się odbijały na tle ciemniejszego tła to nie dało się rozpoznać kto to jest czy choćby w co jest ubrany.



Ana wydawała się zaniepokojona tym szybko zbliżającym się samochodem. A gdy Jess przekazała jej strzelby przełknęła nerwowo ślinę ale kiwnęła głową, złapała broń i zaczęła biec po zalanej drodze. W tym czasie rusznikarka zdążyła złapać swój karabinek i odskoczyć o kilka kroków. Kilka kroków w ciemność. Czuła jak jej buty zagłębiają się w jakąś zdechłą, pożółkłą od nadmiaru Słońca trawę. Przez jedną nerwową chwilę widziała dwie sylwetki. Jedna, pieszo, oddalała się biegnąc przez zalaną drogę. Druga, w postaci plam reflektorów i smug światła była znacznie dalej ale za to nieporównywalnie szybciej skracała odległość. W końcu jednak najszybszy pieszy zawsze był wolniejszy od najwolniejszego samochodu.

Światła pojazdu zbliżyły się na tyle, by Jess dostrzegła zarys sylwetki masz
yny. Chyba jakaś osobówka sądząc po niezbyt wysokiej sylwetce więc klasą wozu podobny do tego co mieli z braćmi. Pojazd nadal jechał szybko i ostro dając jasno wyraz, że kierowcy się bardzo spieszy. Nie był jednak ślepy i musiał zauważyć stojący na drodze pojazd z włączonymi światłami. Osobówka zaczęła hamować i zatrzymała się o kilka długości pojazdu od rufy pojazdu Jess i braci. Zahamował tak samo jak dotąd jechał ostro i dynamicznie. Pojazd zapiszczał hamulcami i zaszurał tartym oponami asfaltem. Prawie od razu trzasnęły drzwi gdy pasażerowie zaczęli wysiadać.

- To oni! - krzyknęła jedna z sylwetek biegnąca w stronę nieruchomej bryki Thornów. Jess nie była pewna bo niedowidziała po ciemku. Ale facet miał coś w łapie. Coś co mogło być właściwie czymkolwiek ale mogło też być jakimś łomem czy gazrurką. Machnął tym w stronę nieruchomej maszyny.

- Kurwa pusty! - odkrzyknął drugi ze złością gdy pokonał z połowę odległości między pojazdami. Biegł po drodze więc był dość dobrze widoczny gdzieś do wysokości piersi. Więc u niego pistolet w dłoni było całkiem dobrze widoczny. Schylił się nieco i pewnie przez tylną szybę musiał dojrzeć pustki w samochodzie przed nimi.

- Kurwa woda wylała! - krzyknął jakiś trzeci zostający trochę z tyłu. Musiał dostrzec widocznie przeszkodę przez nieruchomym pojazdem.

- No i chuj?! Muszą gdzieś tu być! Nie mogli uciec za daleko! - krzyknął ten z kijem czy pałką. Dobiegł już do pojazdu Thornów i ze złości rozwalił tylny reflektor samochodu.

- Tam jest jakaś dziwka! - krzyknął nagle jeden z nich wskazując na oświetloną, zalaną drogę i odbiegającą sylwetkę kelnerki. Dzieliło ich już z kilkadziesiąt metrów. Ale sylwetka była nadal widoczna dość dobrze. Dalej była w zasięgu broni krótkiej choć strzał już nie byłby pewnie tak całkiem łatwy.

- A reszta?! Mówię wam, że w środku była czwórka. Dwóch facetów z przodu i dwie laski z tyłu! - krzyknął ten z pistoletem zaczynając się rozglądać po poboczu. Ale tam już nie było tak ładnie oświetlone jak zalana wodą droga. Jess czuła, że tamci w podnieceniu i złości skupili się w pierwszej chwili na ich samochodzie. Teraz trochę uciekająca Ana odwracała ich uwagę. Ale tak naprawdę Jess była zbyt blisko drogi by liczyć, że nawet po ciemku uniknie odkrycia jeśli tamci naprawdę zaczną łazić choćby po okolicy drogi. Widziała u nich broń. Jeden miał jakąś strzelbę. Podobną do klasycznej linii Remingtona 870.

[media]http://www.thespecialistsltd.com/files/Replica_Remington_870.jpg[/media]

Na krótki dystans mordercza broń jak każda śrutówka. Strzał w korpus właściwie wyłączał z akcji nieopancerzonego przeciwnika. Najczęściej posyłał go też do piachu na dobre. Drugi miał pistolet. Broń o mniejszej sile rażenia choć nadal mogą spowolnić po jednym czy dwu trafieniach w korpus i zabić po kilku dalszych. No chyba, że ktoś oberwałby w szyję czy głowę. Wówczas kończył raczej marnie. Ten z kijem czy łomem nie miał niczego do strzelania w łapach. Ale Jess nie była pewna czy w ogóle nic nie ma. Ten ostatni co został w pobliżu ich samochodu był zbyt słabo widoczny by zgadnąć stan jego uzbrojenia lub braku. Jej Bushmaster miał znaczną siłę ognia i zasięgu nad każdą z tych broni. Jeden pocisk NATOwoskiego kalibru 5.56 poważnie ranił cel wielkości człowieka ignorując większość kevlarowych osłon. Triplet posyłał zwykle delikwenta do piachu tak samo jak bliskie trafienie z shotguna. Ale naraz mogła strzelać tylko do jednego z nich a odpowiedź pewnie dostałaby od wszystkich. Dalej zaczynała się chaotyczna, kalkulacyjna zgadywanka jak w każdej walce. Kto strzeli? Kto się zdąży ukryć? Kto oberwie? Jak bardzo? Ktoś odpuści? Wycofa się? Od razu czy jak poważnie oberwie. Tego nie sposób obecnie było przewidzieć.

Jeszcze jej nie zauważyli chyba. Ale gdyby została na miejscu pewnie w końcu by ją znaleźli. Gdyby na serio zaczęli jej szukać nawet na poboczu drogi. Ale jak nie zaczną? Może Ana odwróci ich uwagę? Nią się zajmą? Ale jak ją złapią lub zabiją to wraz z nią pewnie i ich broń. Chłopaki zostaliby tylko z bronią krótką co zabrali ze sobą. Strzał jednak pewnie by ich zaalarmował. Mogła się spróbować wycofać. W ciemność. Ale czy to nie przyciągnie ich uwagi? Nie była w tym tak dobra jak Simon. A może mimo wszystko spróbować negocjacji? Wyglądali na wściekłych i chyba coś imiennie mieli właśnie do obsady pojazdu Thornów. Ale nie wiedziała o co chodzi konkretnie. Więc nie wiedziała jak zareagują. Impas jednak nie był obecnie na topie, cała czwórka z obcego samochodu była w ruchu i po chwili zaskoczenia widokiem pustego pojazdu i odkryciem uciekającej Any zaraz coś z tym zrobią.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 02-08-2017 o 13:06.
Pipboy79 jest offline