Podarcie prześcieradła na paski i związanie dziewczyny nie zajęło im wiele czasu. Potem Tong ruszył po Raydena. Miał szczęście spotkał go wracającego skądś do komnaty. - Jest sprawa panie Rayden - powiedział Tong, czuł się trochę dziwnie, w sumie nie wiedział jak się do niego zwracać. A coś mu mówiło, że zwrot “boski Raydenie” mógł być poczytany za ironię i nagrodzony piorunem, o ile rzecz jasna nie była to jedna wielka bujda. - Złapaliśmy zabójczynię, przesłuchali byśmy ją, ale… brak nam czasu i…
- Rozumiem, prowadź - odparł Rayden.
Chwilę potem byli już w komnacie. Rayden zmarszczył brwi gdy ujrzał związaną dziewczynę. - Kylen - powiedział zdumiony. - Wybacz mi panie, zawiodłam - odparła unikając jego wzroku. |