Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-08-2017, 23:26   #155
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Rozmowa z Joakimem, część II

Joakim spojrzał na nią uważnie.
- Nie sądzę, że mogłabyś mnie wydać. Przed latami to ty przyszłaś do mnie pierwsza i zmieniłaś mnie. Uczyniłaś tym, kim jestem. Dubhe przyrzekła, że powróci do mnie w wizji, lecz pod postacią swojej córki. Oto jesteś. Czy mogłabyś być aż tak okrutna i bawić się ze mną w ten sposób? - zmarszczył brwi. - Pierwszy raz ukazałaś mi się, kąpiąc się w pewnej rzece. Przejrzałem niezliczoną ilość atlasów, aż przypadkiem natrafiłem na pewną rzekę w Lanarkshire. Teraz nazywa się Douglas Water, ale nazwa ta pochodzi ze znacznie starszego, gaelickiego wariantu. Dubh-glas, co znaczy “ciemna woda”. Dubhe pokazała mi się w rzece Dubh-glas, czy to nie oczywiste? - zaśmiał się. - Uznałem, że to wskazówka. Zacząłem śledzić losy klanu Douglasów, których miano pochodzi od “ciemnej wody”. Wreszcie przed latami natrafiłem na ciebie, Alice. Było to cholernie trudne, bo nie miałaś odpowiedniego nazwiska, lecz wszystkie środki Kościoła Konsumentów przeznaczyłem na ten cel… i udało się. Nie dość, że wyglądałaś tak samo, to jeszcze przeszłaś próbę - dodał. - Księżyc i Słońce okrążają Ziemię w wiecznej gonitwie za sobą. Czy Księżyc jest w stanie zdradzić Słońce, mimo że wychowały go gwiazdy?
Alice chłonęła to co mówił ze spokojną miną. Starała się nie okazywać nic po sobie, ale z drugiej strony chociażby akt, że słuchała mógł mu dużo powiedzieć.

Dahl przysunął się bliżej Alice. Cała jego sylwetka dawała do zrozumienia, jak bardzo mu zależy.
Ona tymczasem nie odsunęła się, ale dalej uważnie mu przyglądała.

- IBPI mi ciebie wykradło, mimo że to ja pierwszy cię znalazłem - rzekł. - Ale nie myśl, że IBPI stoi po twojej stronie - dodał. - Oni wiedzieli to wszystko, o czym mówię i nikt ci nie powiedział prawdy. Zamiast tego faszerowali cię kłamstwem. Te wszystkie wizje. To, że jesteś w stanie przebić się do mnie nawet przez moje więzienie. Czy przeszło ci przez myśl, że nie jesteś Parapersonum? - zapytał. - Egzekutorzy fałszują wszystkie wyniki twoich wskaźników PWF, aby nie wyszło na jaw, że tak naprawdę zaliczasz się do Paranormalium. Wsadziliby cię do Ergastulum, gdyby nie bali się, że przez to zezłośliwiejesz i osiągną tym odwrotny skutek. IBPI to kłamcy, którzy nałożyli na ciebie szereg linek i sterują tobą jak marionetką. Ja oferuję ci tylko prawdę. Jestem pierwszą osobą w twoim życiu, która dała ci taki dar - Joakim zawiesił głos. - Czy to w porządku oceniać mnie i moich przyjaciół przez pryzmat tak zwanej “prawdy” serwowanej przez tamtejszych badaczy? To przezabawne. Kiedyś byłem jednym z nich, ale ty skierowałaś mnie na inną ścieżkę. A teraz role odwróciły się. Dlatego też nie wierzę, że mogłabyś mi zaszkodzić. Światem nie rządzą aż tak okrutne prawa.

Alice dostała bardzo dużo informacji, z którymi nie wiedziała co ma zrobić. Nie była Parapersonum? Przecież inaczej nie pozwoliliby jej swobodnie chodzić… Prawda? Paranormalium?!
- Czyli… Sugerujesz… Że moje PWF sięga powyżej 40? - zapytała trochę niedowierzająco, ale cień niepewności przebiegł po jej twarzy. Czy w innym wypadku towarzysze na misji z nią otrzymaliby specjalne zlecenia związane z jej osobą?
Kłamstwo. Wszędzie nici niejasności. Niedobrze jej się od nich robiło. Dobrym posunięciem ze strony Joakima było teraz uderzyć w temat prawdy. Skoro nawet jej własna matka dopiero w dniu śmierci odważyła się napisać jej jakąkolwiek prawdę… Coś zabłyszczało w jej spojrzeniu
- Wszyscy kłamią… Wszyscy wykorzystują… Ufam swojemu osądowi. Masz rację, nie powiem nic. A rozważę czy ci pomóc, jeśli twoi znajomi uwolnią moją siostrę. - powiedziała, stawiając mu warunek. Częściowo dlatego, że naprawdę chciała jej bezpieczeństwa, a częściowo dlatego, że chciała sprawdzić jak daleko sięgają sznurki, które on ze swojego obecnego miejsca może pociągnąć.

- A tak z ciekawości… Co według ciebie mam na sobie? - zmieniła temat, jakby wcale minutę temu nie rozmawiali o czymś bardzo poważnym. Jakby była po prostu zaciekawioną czymś dziewczynką, która sprawdza zdolności swojej nowej zabawki… Ona widziała się w fioletowej sukience, ale skoro jej wizja wyglądała nieco inaczej niż jego, co w takim razie dostrzegał on?
Joakim spojrzał na nią dziwnie, jak gdyby zapytała się, czy podobają się mu jej perfumy, albo upięcie włosów. Trywialna kwestia na tle innych, poważniejszych spraw.
- Za każdym razem wyglądasz tak samo. Nie zmieniłaś się od czasu, kiedy widziałem cię po raz pierwszy w rzece - rzekł. Nie dokończył, jednak posłał jej nieco zmieszane spojrzenie… jak gdyby była naga. Szybko zmienił temat, czy też raczej odpowiedział na jej wcześniejsze pytanie. - Co przydarzyło się twojej siostrze? - zapytał. - I którą ze swoich sióstr masz na myśli?

Alice nie dostała tak do końca odpowiedzi na zadane pytanie, ale nieco rozbawiło ją jego skonfundowanie.
- Porwała ją helsińska mafia… Mam na myśli Natalie. Była ze mną wykonać zlecone zadanie. Skończyło się tym, że ją porwano, a mnie i moich towarzyszy próbowano zabić bombą czasową… Od paru dni to już dla mnie prawie codzienność. Brakuje jeszcze tylko Yakuzy… - westchnęła ciężko i skrzyżowała ręce, nieco zamykając się w sobie.

Joakim zmienił się po wypowiedzi Alice. Postronny obserwator nie zauważyłby różnicy, jednak Harper przez jakiś czas już rozmawiała z nim i bacznie śledziła jego mimikę i gesty. Zastygł w bezruchu, a na jego twarzy pojawiła się maska neutralności… bardzo chłodnej, wręcz wykutej z lodu.
- Ktoś próbował zabić cię bombą czasową? - zapytał głosem pozbawionym emocji. Bez śladu gniewu, radości, zaskoczenia, żalu. Mimo to w każdy słowie z osobna tkwił pewien szczególny ciężar, jak gdyby dźwięk pochodził nie z ust Dahla, lecz bitego dzwonu.

Alice uniosła lekko brew
- Ym. Tak. Byliśmy zatrzaśnięci w wozie strażackim, a w wentylacji była radiowa bomba z zapalnikiem czasowym. Miała uwolnić jakąś trującą substancję, ale uciekliśmy w ostatniej chwili… - opowiedziała mu krótko, rezygnując ze szczegółów.
- I gdzie w tym czasie było IBPI, które tak bardzo sobie cenisz? - odparł Joakim. - Nigdy nie dopuściłbym do tego, abyś musiała mierzyć się z podobnymi niebezpieczeństwami. Gdzie twoja eskorta? - zapytał, kręcąc głową. - Gdzie było IBPI, kiedy mafia porwała twoją siostrę? Czy nie sądzisz, że to o czymś świadczy, jeżeli już teraz do mnie zwracasz się z prośbą o pomoc w tej kwestii, zamiast przedstawić ją swoim przełożonym? - Dahl wstał, po czym skierował się do okna, by przez nie wyjrzeć. Światło padające na jego twarz uwidoczniło, że jest znacznie bladszy, niż wydawało się w półmroku. - Już teraz bardziej możesz polegać na mnie, niż mogłaś kiedykolwiek wcześniej na detektywach z IBPI.

Alice przechyliła lekko głowę i również wstała i podeszła za nim do tego okna.
- Cóż. Jesteśmy obserwowani. A ponoć ktoś z IBPI wysłał nas w to miejsce celowo współpracując z Kościołem. Zwracam się do ciebie, bo chwilowo nie mam do kogo, a oboje czegoś potrzebujemy. - stwierdziła. Uczciwa wymiana.
Szybko jednak zaniemówiła, kiedy ujrzała widok z okna.
Świat w płomieniach. Proch i zniszczenie. Apokalipsa. Matki duszące swe dzieci, aby te nie musiały przeżywać koszmarów. Bracia i siostry walczący o przeżycie. Budynki upadające, ikony zniszczone, autorytety w zgliszczach. Wielki cień, który okrył całą Ziemię, spowijając ją przeraźliwym całunem grozy i zgnilizny.
- Kochać to nie znaczy patrzeć na siebie nawzajem, ale patrzeć razem w tym samym kierunku - Joakim przypomniał znany cytat, kiedy obydwoje w ciszy spoglądali na obraz piekła. - Walczę o to, żeby to nigdy nie wydarzyło się. Metody mojej organizacji mogą być czasami zdecydowane, bezlitosne i twarde, jednak czasami trzeba wyzbyć się naiwności i podjąć właściwe decyzje. Nawet gdyby mieli cię potem nazwać potworem - rzekł. - I w tej chwili ty również stanęłaś przed taką decyzją, Alice. Możesz uwolnić mnie i liczyć się z tym, że przyjaciele cię znienawidzą. Jednak to właściwa rzecz i wtedy uzyskasz moją pomoc. Możesz również odwrócić się ode mnie w strachu i powoli spoglądać, jak wszystko, co kochasz, zamienia się w pył, a to inferno urzeczywistnia się - ze smutkiem spoglądał na przeraźliwą wizję. - Trzeba rozbić jaja, aby zjeść jajecznicę - zażartował bez cienia uśmiechu, przywołując kolejny cytat ze znanego filmu. - Przykro mi, że proszę cię o to. Gdyby była inna możliwość, zesłałbym ci gwiazdkę z nieba, nie prosząc nic w zamian. Jednak jestem w tym przeklętym więzieniu. Tak długo, jak tu pozostanę, pozostanę kompletnie bezużyteczny nie tylko dla mych własnych celów, ale również twoich. Rok temu zostałem odcięty od informacji, podwładnych, znajomości, środków, możliwości… i tylko ty możesz coś na to poradzić.

Następnie Joakim obrócił się w jej kierunku. Teraz stali tuż obok siebie i patrzyli sobie prosto w oczy.
- Dlatego zaklinam cię. Albo pomóż mi teraz, albo odejdź na wieki i nie ukazuj mi się już nigdy więcej. Ja również mam punkt, po przekroczeniu którego więcej nie zniosę - dodał chłodniej.

Alice zamarła i wzdrygnęła się. Takie obrazy widziała tylko w najdawniejszych koszmarach. Już od lat nie miała ich tak intensywnych, a teraz widok ten stanął jej przed oczami i nie wiedziała co ma powiedzieć. Obezwładniający widok. Harper dłuższą chwilę nic nie mówiła, po czym tak jak on spojrzał na nią i zaczął mówić, tak ona spojrzała na niego i słuchała.

Minęła chwila po tym jak powiedział ostatnie zdanie. Alice zawiesiła się. Czy powinna mu pomóc, czy powinna liczyć na to, że wszystko uda im się załatwić samym we czwórkę? Nie mogła się łudzić, że rozwalą sami całą mafię. Mając ogon w samym IBPI. Zacisnęła wargi, przygryzając dolną. Milczała kolejną chwilę. Ważyła właśnie w dłoniach bardzo ważne sprawy i jednak potrzebowała chwili. Następnie podniosła na niego spojrzenie.
- Dobrze. Pomogę ci, ale nie chcę gwiazdki z nieba. Chcę po prostu by nic złego nie spotkało więcej grona osób na których mi zależy. Daj mi słowo, a jak przyjdzie co do czego wymienie ci te osoby. - postawiła sprawę jasno. Mężczyzna skinął głową, a potem słowem poświadczył, że zgadza się na ten warunek. Zapewne był zadowolony z odpowiedzi Alice, jednak nie zareagował na nią szczególnie pompatycznie. Żadnego zwycięskiego uśmieszku, ani cienia triumfu w oczach. Disneyowski czarny bohater zaniósłby się szatańskim śmiechem, jednak Joakim, przynajmniej w tej chwili, nie sprawiał wrażenia psychopaty.

- Nie mam pojęcia jak utrzymuje się w tej wizji tak długo, ani co się dzieje z moim ciałem. Musisz mi powiedzieć, jak mam ci pomóc. - powiedziała Alice i odsunęła się teraz krok od okna z piekielnym widokiem.
- Wizja jest tak długa i niespodziewana zapewne dlatego, bo… - zamyślił się. Zanim stanął na czele Kościoła Konsumentów był Starszym Badaczem na Antarktydzie i w Oddziale w Tunisie. Światem paranormalnym nie kierowały żadne reguły, lecz ucząc się o nim można było nabyć pewnego wyczucia. A Dahl miał doświadczenie w tym względzie. - Być może jesteś bliżej mnie niż kiedykolwiek wcześniej. W sensie geograficznym. Zapytałbym cię, gdzie jesteś, ale nie mam pojęcia, gdzie sam znajduję się, więc raczej nie ocenimy odległości między nami - rzekł. - Gdybyś kiedyś natrafiła na członka Kościoła Konsumentów, to poproś o rozmowę z Terrencem. Tak ma na imię, ale mów do niego Terry. Powiedz mu, że… - Joakim zastanowił się - w kanadyjskiej stacji Eureka na stałe funkcjonuje osiem ludzi, ale najpiękniejsza jest doktor Rosalie Lee. To coś, co zrozumielibyśmy tylko on i ja, więc na pewno uważnie cię wysłucha i uwierzy, że jesteśmy… a przynajmniej byliśmy ze sobą w kontakcie - Dahl znów usiadł na podłodze i oparł się o ścianę. - Nikt z Kościoła Konsumentów bez wątpienia nie skrzywdziłby ciebie, lecz mógłby porwać i zatrzymać cię wbrew twojej woli, więc taka dzika karta może ci się przydać. Terry, o ile nie umarł w ciągu ostatniego roku, jest jednym z osób najwyżej postawionych w szeregu organizacji. Jeżeli nie mylę się, miałaś już okazję go poznać - dodał.

Alice stała i od chwili gdy pojawiło się imię ‘Terrence’, który nie lubi być nazywany Terry’m, śpiewaczka chciała wtrącić swoje trzy grosze do rozmowy.
- To on?! To on żyje?! Ktoś żyje i wie co się wtedy stało! - rudowłosa zdawała się bardzo mocno podekscytowana tym faktem. Joakim spojrzał na nią wnikliwie, jakby jej reakcja zaskoczyła go. Mimo to uśmiechnął się, widząc entuzjazm Harper.
- Jak rozpoznam, że mam do czynienia z kimś z Kościoła. Macie jakieś świecące napisy na czole? - zapytała pół żartem, pół serio ale było w tym pytanie dużo sensu, przecież nie będzie teraz napadać każdego człowieka i pytać o Terrence’a.
- Inna sprawa, jak to ci pomoże? - zapytała zaraz, marszcząc lekko brwi. Wydawała się lekko skołowana w tym obecnym momencie. Dostała sporo informacji i po prostu emocje trochę ją nosiły. Zaczynała się też zastanawiać częściej co z zadaniem i czy Sharifowi się udało…
- Jak to mi pomoże? - Joakim wydawał się zdziwiony. - To ma pomóc tobie, jeżeli Kościół Konsumentów kiedykolwiek po ciebie sięgnie. Pamiętaj, że jestem w kompletnej izolacji. Nie mogłoby przytrafić mi się nic gorszego, niż świadomość, że w trakcie mojej nieobecności ktoś z moich ludzi postąpił niewłaściwie względem ciebie - pokręcił głową i skrzywił się. - Nie powinnaś też ich szukać. Sam wymyśliłem wiele protokołów, by trudno było nas znaleźć, a uwierz mi, że IBPI przez ten cały czas usilnie próbowało. Nie ma żadnego znaku charakterystycznego. Nie robimy sobie tatuaży, nie wypalamy znaków na ciele. Zamiast tego dbaj o siebie, bez względu na to, jak to brzmi i postąp właściwie, kiedy już jakiś Konsument pojawi się na twojej drodze. Zapewne mają już gotowy plan, jak mnie wydostać, lecz będą do niego potrzebowali ciebie - Joakim dodał enigmatycznie, tak właściwie nie wyjaśniając dlaczego dość prężnie działająca organizacja mogłaby potrzebować pomocy Alice. - Myślałaś, że jak mnie dotkniesz, lub pocałujesz, to wyzwoli się jakaś potężna magia, która momentalnie wyzwoli mnie spod rąk złych ludzi? - uśmiechnął się, kręcąc głową. - Oczywiście możemy spróbować. Tak właściwie myślę, że to może się udać - zażartował, choć wydawał się zbyt zmęczony, by włożyć w to iskrę prawdziwej wesołości.

Alice zmarszczyła ponownie lekko brwi
- Hmm… Czyli rozumiem, że jeśli w jakichś okolicznościach natrafię na kogoś takiego, to skądś się zapewne dowiem, że nie mam do czynienia z kolejnym członkiem kolejnej mafii. Rozumiem. - skwitowała tylko.
- O ile wciąż pozostał tam ktoś kompetentny - Joakim wzruszył ramionami.
- Nie wiem czy do tego czasu, sama już jej nie uwolnię. Najwyżej przytrafi mi się znowu strzelać do następnych mafiozów. - dodała zaraz pochmurnie, obejmując się ramionami, jakby zrobiło jej się zimno od tej myśli.
Kiedy Joakim zaczął żartować, Alice oblała się lekko rumieńcem i odwróciła znów do okna
- To było złośliwe. - powiedziała teatralnie obrażonym tonem. Przytknęła dłoń do szyby i zamarzyła sobie, żeby zamiast tego co tam było widać pojawiła się tam łąka. Byłoby znacznie przyjemniej niż obraz zniszczenia i piekła. Przy okazji wykorzystała chwilę, by się odzawstydzić. Serio pomyślała, że jest coś co mogłaby zrobić, by pomóc mu od razu, a on z tego tak zażartował, zaigrał na jej uprzejmości nieco.
Joakim posłał jej nieco bezczelny, a nieco zawadiacki uśmiech. Zapewne drobna uszczypliwość była najlżejszą rzeczą, jakiej dopuścił się w całym swoim życiu.
- Jeżeli chodzi o Kościół Konsumentów - zmienił wątek. - Coś wartego uwagi wydarzyło się w przeciągu ostatniego roku?
 
Ombrose jest offline