Arya otarła pot z czoła, patrząc w dal za Selmą. Potem przeniosła wzrok na kota, omiotłszy jego postać, spojrzała na Ahaba. Uśmiechnęła się lekko, zmęczonym i oszczędnym uniesieniem kącików ust. Rewolwerowiec wciąż miał ten dziki błysk w oczach, który pojawiał się, gdy mężczyzna zabijał. Było w tym coś fascynującego, coś jak jej własna magia.
- Tam gdzie ty, tam i ja - powiedziała, wyczuwając dylemat, który i jego trawił.
Ahab spojrzał się na Arye i przez chwilę tak po prostu się w nią wpatrywał. Mieszanina różnorodnych uczuć w nim się kłębiła, i sam nie wiedział, którą drogę ma wybrać.
- Wiem, po prostu z jednej strony powinniśmy ją dorwać by odpowiedziała za grzechy, a z drugiej nie jesteśmy katami. Gdyby została i rzuciła nam wyzwanie było by to co innego. Teraz jest niczym zwierzę, ranne i uciekające przed myśliwymi. Przed nami. Choć część mnie pragnie się z nią zmierzyć jeden na jeden, to jednak miasteczko - na chwilę zamilkł - ono nas potrzebuje. Chcę mieć pewność, że gdy będziemy odjeżdżać stąd, ludzie będą wiedzieli i czuli, że Pan dał im drugą szansę. A Selma...niech nią zajmie się pustynia. Jeśli los będzie chciał, spotkamy się z nią.
Ahab podszedł do Aryi, tak że ich ciała prawie się dotykały i zapytał: - A Ty, czego chcesz?
O dziwo, to Iskra pierwsza naruszyła cielesność kochanka, dotykając jego ramienia. Jej wzrok skierował się na meteoryt.
- Myślę, że to on jest zły. Nie Selma. Ona mu tylko uległa. Sam słyszałeś... kiedyś była inna. Nawet teraz... kierowało nią coś w rodzaju lojalności, choć zostało to wypaczone. Tak jak mówisz, niech pustynia ją osądzi. My... musimy się zająć tym świństwem.
- Tylko jak się do niego zbliżyć? - zapytał bo on był od strzelania a nie walki z meteorytami. Nie znał się na tym - A może ksiądz nam pomoże?
- Albo ktoś, kto dysponuje materiałami wybuchowymi. - Arya uśmiechnęła się krzywo.
- Brzmi kusząco. Chcesz zasypać tą dziurę - uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.
Udała, że się zastanawia.
- Możemy spróbować z klecha. A jakby co... plan B jest. - mrugnęła do niego.
- Meteoryt to jedno. Druga rzecz to Ci ludzie muszą sobie uświadomić, że czas by wzięli swoje życie w swoje ręce. Z pewnością pozostało paru wiernych Selmie. Niech zdecydują co ma się z nimi stać. A potem… - zamilkł - właśnie co potem? - zapytał Aryi.
“Nie ma żadnego potem” - szeptały demony w głowie Iskry, toteż nie odpowiedziała od razu. Dopiero po chwili rzekła:
- Potem... niech i nas osądzi pustynia, czyż nie tak?
- To my kierujemy swoim życiem i to my podejmujemy decyzję dokąd chcemy zmierzać. Jeśli nie chcesz teraz odpowiedzieć nie będę naciskać - odparł spokojnie - Dotarliśmy aż tutaj mimo różnic i przeszłości. Przyszłość zależy od nas samych.
Iskra spojrzała na niego ze smutkiem. Wiedziała, że nigdy nie będzie “zwykłą” kobietą, z którą Rewolwerowiec mógłby założyć rodzinę. Znali się jednak dość długo, by zaczynała wierzyć, że on to wie i choć nie ogarnia Losu, którego jest służką... akceptuje ją taką.
- Tam gdzie ty, tam i ja. - powtórzyła znów, po czym dodała ciszej - Miejsce nie jest ważne, lecz... towarzystwo.
Kiwnął tylko głową i skierował swój wzrok przed siebie. Na miasteczko, które mogła czekać druga szansa. - Księże!!!! - krzyknął rewolwerowiec głośno, by ciszej dodać do Aryi - Jednak na wszelki wypadek warto załatwić sobie ten dynamit.
- Mam się tym zająć? - odparła nie bez ochoty.
Oczy mu lekko zabłyszczały, a potwierdzeniem było kiwnięcie głową. Myślał jeszcze by klepnąć ją “na odchodne” w tyłek ale powstrzymał się. Na amory kiedyś przyjdzie pora. Teraz trzeba było dokończyć misję.
- Tylko uważaj na siebie - rzekł jeszcze, a w jego głosie brzmiała troska o nią.
Skinęła mu głową. - Zacznę od siedziby naszej pani szeryf, jakbyś mnie szukał. - powiedziała, po czym dodała bardziej miękko - Ty też na siebie uważaj. |