Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2017, 12:06   #56
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Carmen rozejrzała się ciekawie, zastanawiając jak wpłynie na nią zapach kadzideł. Przypuszczała jednak, że nie mogą być one zanadto odurzające. Yue w końcu powinna być w stanie działać, gdyby zaszła... taka potrzeba. Angielka przeniosła wzrok na Chinkę, wędrując po jej kobiecych kształtach. Doprawdy czasem zazdrościła jej wdzięków, choć wiedziała, że z taką sylwetką nie mogłaby tak swobodnie wykonywać akrobacji jak obecnie. Uśmiechnęła się ciepło.
- Nie przejmuj się. - powiedziała, po czym zapytała ciszej - To twoja... kochanka?
- Ona… o nie nie nie… to moja duma i rozkosz i największa pomyłka. To była Huai Sien Go. Moja kapitan ochrony. I samozwańcza niańka, sekretarka, opiekunka i… - machnęła ręką ze śmiechem Yue.-... kimkolwiek akurat się czuje w danej chwili. Z racji mej przeszłości… uznałam, że wolę by mojego kuperka broniła kobieta. Z perspektywy czasu stwierdzam jednak, że to nie był najmądrzejszy pomysł.- zaśmiała się Yue nie zmieniając pozycji.- Huai jest bardzo mi oddana i jednocześnie trudna w sterowaniu. Z mężczyznami jest łatwiej.
- Rozumiem. Czy to nasze spotkanie tak ją... zezłościło? - Carmen przysiadła obok - Możesz mi powiedzieć, jeśli przychodzę nie w czas. Trochę się już znamy…
- Nie tyle samo spotkanie, co jego konsekwencje. Dla ciebie opóźniam swój wyjazd. W moim mieście nie jest to mile widziane, ale… cóż… dotrzymujemy słowa.- machnęła ręką i dodała z uśmiechem.- Wyglądasz apetycznie… Huai byś się spodobała. Ma słabość do twojej rasy.
Nie wiedzieć czemu Carmen zarumieniła się. W wojowniczce było coś takiego... jakaś drapieżność, która wydawała się znajoma. Czyżby kojarzyła ją z Janem Wasilijewiczem. Dziewczyna szybko pozbyła się tej myśli, kręcąc głową.
- Jestem tu tylko dla ciebie. No i z powodu tych majtek z pomnika. - uśmiechnęła się, po czym dodała poważniej - Przykro mi, że przeze mnie musiałaś zmienić plany. Niemniej doceniam twoją honorowość, Yue. Naprawdę... cenię naszą znajomość coraz bardziej.
- Może ty byś mogła trochę ją uspokoić. - zamyśliła się uśmiechając lisio i patrząc na rumieniec Carmen. Po czym dodała ze śmiechem.- Nie przejmuj się tym. Huai jest czasem nadopiekuńcza i to bardzo.
Usiadła wygodnie i dodała.- No i widzę, że wpadła ci w oko. Rozumiem to… lubisz dominujących kochanków. Niestety mnie uczono być trzciną, a nie dębem. Jako przegrana.
Tu uklękła na podłodze przed Carmen, po czym usiadła na klęczkach i ułożywszy dłonie na swych udach pochyliła głowę.- Jestem po to by ten wieczór sprawił ci przyjemność i dał okazję czegoś do nauczenia. Nie mogę dziś być twoją panią Carmen-Nushi.
Carmen zsunęła się z fotela i usiadła na kolanach naprzeciwko Chinki.
- Daj spokój Yue. Nikt mi tutaj w oko nie wpadł poza tobą i nagością twych nóg. Nie potrzebuję pani, nie potrzebuję kochanki. Nie po to tu przyszłam i myślę, że w głębi duszy wiesz o tym. Jesteś mi... bliska. Jesteś niezwykle mądrą i... zmysłową kobietą. Zazdroszczę ci czasem tego... magnetyzmu, którym emanujesz. Ale... ja jestem inna. Obie jesteśmy. Dlatego wierzę, że otwierając się na siebie... możemy wiele sobie dać. Nie jako partnerki, nie jako kochanki, ale jako... może to duże słowo, ale myślę, że jest ono na miejscu - jako przyjaciółki. - ujęła dłonie Yue w swoje i leciutko ścisnęła.
- Psujesz zabawę…- zaśmiała się cicho Yue i delikatnie uderzyła dłonią o dłoń Carmen. Uniosła swą głowę uśmiechając się do Brytyjki.- Tak… przyjaźń nasza bardzo mi się podoba. Naprawdę, ale bądź tak miła i trzymaj się swej rólki. Chyba że ci przeszkadza to małe przedstawienie, które dla ciebie wyszykowałam.
Carmen parsknęła, po czym podniosła się z kolan. Obeszła w koło klęczącą Yue, jakby ją oceniała, po czym usiadła w fotelu.
- Mów więc, jakie wieści przynosisz odnośnie mego... celu, a ja zdecyduję, czy zasłużyłaś na nagrodę. - mrugnęła do Chinki.
- Nigdy nie wspomniałaś o jaki cel ci chodziło.- odparła z uśmiechem Yue i dodała.- I słusznie. Przyjęcie to nie miejsce na takie szczegóły. Więc opowiadaj jakie to problemy spadły na twe barki? Oczywiście… jeśli możesz, bo nie chcę cię zmuszać do ujawaniania tajemnic.
- Muszę odnaleźć tajemniczego sponsora wykopalisk z których pochodził ten wisiorek, który zobaczyłyśmy na aukcji w Paryżu. Wiem tylko że jest Szwajcarem, a szefem wykopalisk był Anglik, niejaki sir Goodwin... obecnie zaginiony. - westchnęła - Nie chcę cię tym obarczać, więc jeśli nic ci to nie mówi, to nawet nie będę prosić o pomoc.
- Nie boisz się, że sprawa cię przerośnie? To brzmi obrzydliwie bogato, a jak wiesz Szwajcaria to kraina bankierów, a i twoje Imperium i Carska Rosja i kilka innych krajów prawie siedzą Szwajcarom w kieszeni.- zamyśliła się Yue przekrzywiając głowę na bok.- Stąpasz po kruchym lodzie. Na szczęście mogę pomóc za… hmm...ile to będzie…- zaczęła liczyć coś bezgłośnie na palcach.- Za niecały tydzień kilka banków urządza w Singapurze coś w rodzaju konferencji. Jest duża szansa na to, że twój Szwajcar na niej będzie.
- Och... to brzmi nieźle. - powiedziała po krótkim namyśle Carmen, po czym dodała - I wcale nie próbujesz mnie zwabić na swój teren?
- Przejrzałaś mnie! - odparła przerażonym tonem Yue i zaśmiała się. - No cóż… na razie tak tylko mogę ci pomóc. Zakładam że ów Szwajcar lubi zacierać za sobą ślady, co?
- Owszem i choć to a dobrze o mnie nie świadczy, to jeśli nie namierzymy Goodwina, obawiam się, że twoja podpowiedź będzie jedyną wskazówką, jaką mam. Powiesz mi coś więcej na temat tej konferencji? Trzeba mieć zaproszenie?
- Oczywiście. Zaproszenie. Pełna ochrona i wszystko zapięte na ostatni guzik. To ich nieformalne spotkanie mające na celu dogadanie się w kwestii różnych finansowych interesów i machlojek. Dostanie się tam jest niemal niemożliwością. Dla ciebie przynajmniej. Ja... zaś mogę wkręcić tam i ciebie i każdą osobę jaką wybierzesz. - uśmiechnęła się skromnie Yue.
- Chyba to jednak ja dziś będę chciała wkupić się w twoje łaski. Yue... wkręcisz mnie? Będę ci szczerze wdzięczna.
- Pewnie w zamian zażądam jakiejś przysługi od ciebie… ale z pewnością zdołam to zrobić. Jeśli zjawisz się w Singapurze z chęcią porwę cię na przyjęcia związane z tym spotkaniem bogatych i wpływowych białych.- odparła Yue z ciepłym uśmiechem.
- Mmmm uwielbiam pakować się w paszczę lwa... lub w tym przypadku węża. - zaśmiała się agentka, po czym z szelmowskim uśmiechem dodała - No dobrze... przejdźmy więc do przyjemniejszej części naszego spotkania... Wciąż czekam na majtki, które z twojego powodu opuściły moje zasoby bieliźniane - Carmen pogroziła palcem Yue.
- Ups… wiedziałam, że o czymś zapomniałam.- westchnęła teatralnie Chinka wstając i stając przed Carmen wyprostowana niczym żołnierz. Swoje ręce splotła za plecami. - Wygląda na to, że będziesz musiała zabrać mi moje w ramach odwetu.
- Ja się dziwię czemu się jeszcze nie wypinasz... - odparła Carmen, marszcząc brwi groźnie.
- Skoro chcesz…- obróciła się tyłem do Carmen i delikatnie wypięła pośladki, szczerząc białe ząbki w uśmiechu.- Oczywiście wiesz, że to oznacza odwet. Następnym razem zdominuję cię całkowicie i wykorzystam z dziką rozkoszą.
- Ale czemu? Dopominam się tylko o to, co moje. - prychnęła Angielka, udając obrażoną i... pozbawiając bielizny Yue, przy okazji gładząc jej krągłe pośladki.
- Podoba ci się? Biała koronkowa? Dopasowana do ciebie…- wymruczała z podwijając sukienkę i w pełni odsłaniając swą pupę do podziwiania.- Wybrałam te majteczki z myślą o tobie. Żebyś miała cząstkę mnie zawsze przy sobie. Albo na sobie.
- Czyli jednak to zaplanowałaś? Pokrętna istota... - Carmen schowała zdobycz do kieszeni. A teraz pokaż mi co jeszcze wygrałam w naszym zakładzie. - klepnęła lekko pupę Chinki.
- To chodźmy do mojej sypialni na naukę kaligrafii…- westchnęła Yue. Wyprostowała się pozwalając sukience opaść i zasłonić jej wdzięki.- Oczywiście musisz się rozebrać do naga… lub pozwolić mi cię rozebrać, jeśli taki twój kaprys.
- Myślę, że... sama się rozbiorę. Choć nie od razu. Musisz do mnie mówić. Zdradzać tajemnice nie swojej... funkcji, a osoby... myśli... uczucia... Chcę cię poznać Yue. Więc prowadź mnie i mów. - rzekła, wstając z fotela.
- Myśli? Cóż… przy tobie się relaksuję, ponieważ wiem że mamy swoje tajemnice, których nie możemy zdradzać. Lubię się czasem zabawić, a to niestety nie jest łatwe… na moim stanowisku. I przyjemnie móc pocałować kogoś, kto się ciebie nie boi. I nie próbuje zdobyć.- zaśmiała się cicho Yue poufale obejmując w pasie Carmen.- A poza tym znasz moją pasję, co do zjawisk nadprzyrodzonych. Przykro mi, że ci nie bardzo pomogła.
- Może pomoże mi tej nocy? - powiedziała Angielka dając się prowadzić i rozsznurowując gorset sukni w trakcie tej przechadzki. Niedługo potem została odziana w samą bieliznę i pończochy z podwiązkami - tym razem bez noży.
- Jak… a jakie ty masz pasję poza akrobacjami? Bo ja.. ryzyko…- wymruczała zmysłowo wodząc spojrzeniem po ciele Carmen i cmokając z zadowoleniem dodała.- … zwłaszcza jeśli łączy się z podniecającymi sytuacjami.
- Nie da się zauważyć. Ale to kto tu się ma rozbierać? - Carmen wzięła się pod boki, po czym dodała z uśmiechem - No chyba, że jak będę odpowiadać, ty też się rozbierzesz…
- To zależy… chcesz żebym się rozebrała. Chcesz patrzeć wiedząc, że jeszcze nie wolno ci dotknąć? - spytała prowokującym tonem Chinka.
- To chyba ja miałam rozkazywać. Jesteś bardzo niezdecydowana. - ubrana jedynie w stanik i kuse majteczki Carmen podeszła do Yue i bez ostrzeżenia złożyła pocałunek na jej wargach. Długi i namiętny. A gdy wreszcie się oderwała, szepnęła.
- Ucz mnie Yue... ucz mnie tego, co sama chcesz bym umiała i czerp ze mnie. Bez gierek, bez wstydu. Tak po prostu... może mamy tylko tę noc. Kto wie? Dziś rano zostałam postrzelona. W moim zawodzie... nigdy nie wiem czy będzie ten kolejny raz.Dlatego teraz nie chcę myśleć jak cię podejść. Po prostu chcę ciebie…
- Więc najpierw przyjemność, a potem… obowiązki, co?- wymruczała chwytając Carmen w pasie i nagle obracając się. Teraz to Brytyjka została przyciśnięta do ściany. A usta Chinki zaczęły zwiedzać szyję i dekolt Carmen. Pełne piersi Yue ocierały się o biust Carmen… szkoda że przez bieliznę. Im dłużej panna Stone była całowana, tym bardziej ubrania uwierały. Noga Yue wsunęła się między nogi Brytyjki i kolanem powoli zaczęła pocierać łono kochanki. Odwzajemniając pocałunki z pasja, Carmen również nie próżnowała, jej palce zwiedzały kształty kochanki, bo w końcu dopaść zapięcia sukienki i niecierpliwie zacząć ją rozpinać. Okazywało się, że Yue nie ma nic do ukrycia przed Carmen… pod jedwabnym materiałem stroju kryły się miękkie piersi Chinki z twardymi szczytami. Nic dziwnego, że Księżniczka tak się wzbraniała przed rozbieraniem. Nic pod ubraniem nie miała. Sama zaś zsunęła biustonosz z persi Carmen i zabrała się za pieszczoty dłońmi, obu odkrytych przez siebie skarbów. Jej kolano wciąż prowokacyjnie masowało łono Brytyjki przez bieliznę.
- Słodziutka Piwonio.. nasze życie jest pyłkiem na wietrze. Krótkie ale jakże ekscytujące…- wymruczała całując namiętnie usta Carmen.- Same żesmy je sobie wybrały i musimy ponieść jego konsekwencje.
- Taki mam zamiar - wymruczała w odpowiedzi Brytyjka, niemal zdzierając sukienkę z Chinki, by mieć ją przed sobą zupełnie nagą - To wszystko Twoja wina... -mówiła pomiędzy gorącymi pocałunkami, które teraz spadały na szyję i dekolt Yue - Przez ciebie zaczęłam pożądać również kobiet... przez ciebie jestem w mocy tej Arabki... zapłacisz mi za to…
- Kłamczuszka…- wymruczała Yue ze śmiechem.- Nie myślałaś nigdy o innych przede mną?
Westchnęła cicho, pod wpływem pocałunku i ściskając lekko piersi Carmen dodała.- Nie zwracały twej uwagi inne ślicznotki? Naprawdę? Więc czemu ja… zwróciłam?
Carmen spojrzała na nią ze szczerością. Naprawdę zaczynała myśleć o Chince jak o przyjaciółce, której zawsze jej brakowało. I tylko pozycja Azjatki powodowała, że starała się zachować czujność.
- Bo jesteś kwintesencją zmysłowości. - odparła, po czym dodała - Wiesz, trochę to na początku była gra, by odnaleźć się w roli na tamtej aukcji. Nie myślałam, że mnie... tak wciągnie. A to wyłącznie już twoja zasługa. Wszak zdarzały mi się już takie pieszczoty, ale nigdy... nigdy takie, bym faktycznie się w nie zaangażowała. Rozumiesz?
- Jeszcze trochę takich pochwał i spłonę ze wstydu…- wymruczała cichutko Yue i zsunęła się w dół umykając dłoniom i pocałunku Brytyjki. Kucając zsunęła jej majteczki i musnęła językiem odsłonięty zakątek ciała kochanki. - Więc… otworzyłam dla ciebie nowe horyzonty... dlatego tak zerkałaś łakomie na moją kapitan ochrony?
Zaśmiała się cicho i sięgnęła w głąb języczkiem sprawdzając szczerość emocji kochanki.
Carmen zasyczała, stając na lekko rozstawionych nogach, by nie stracić równowagi. Jej dłoń pogładziła włosy kochanki.
- Z tą łakomością przesadzasz... myślałam... że to twoja kochanka... No i zaciekawił mnie jej... temperament... Yue, miej litość!
- Oj tam… przecież nie jestem zazdrosna. Po prostu..- spojrzałą w górę uśmiechając się do Carmen.- Lubię jak się rumienisz. Lubisz zabawki? Rozładowywałaś sobie kiedyś napięcie jakąś z nich?
I jak na zawołanie rumieniec na policzkach Carmen rozlał się jeszcze obficiej.
- Yue... jak możesz pytać o coś... tak... - jęknęła, nie wiadomo czy z powodu wewnętrznych sprzeciwów, czy też przez języczek Chinki, który znów natarł na jej coraz wilgotniejszą kobiecość - Ja... em... może kiedyś... jeden baron dał mi coś takiego... i z ciekawości... może więcej niż raz... ale zostawiłam to u niego.
- Bo wiesz.. też mam taką… i jak chcesz, to możemy się przekonać jak to smakuje, gdy ktoś robi za ciebie całą robotę.- rzekła zmysłowym tonem Yue przyglądając się twarzy Brytyjki.- W końcu języczek też może się znudzić.
- Nie umiem sobie tego wyobrazić... co najwyżej chcę... więcej... - wyszeptała coraz bardziej rozgorączkowana Carmen, celowo nie odpowiadając na pytanie.
- Więcej języczka, więcej doświadczeń czy może okazji do bycia przyłapaną na lubieżnym akcie? - mruknęła Yue wykonując tańce języczkiem na łonie i w kuszącym kwiatuszku swej kochanki. Pieściła powoli i z precyzją wyjątkowo dobrze się bawiąc tym, że słowami droczyła się z Brytyjką.
- Więcej... ciebie! - Carmen nagle oparła dłonie na ramionach Chinki i popchnęła ją na ziemię, a gdy ta straciła równowagę, od razu przypadła do niej, przyciskając do ziemi. Przypadła do jej piersi, liżąc zachłannie przestrzeń między nimi, a potem dopadając jeden sutek palcami, drugi zaś ustami. Pieszczoty Angielki nie miały w sobie niczego z subtelności Chinki. Była głodna... i drapieżna.
- Carmen… nie zna.. znałam.. cię od tej strony.- jęknęła Chinka pod jej pieszczotami wijąc się zmysłowo, gibka niczym prawdziwy wąż. Jej dłonie wplotły się we włosy brytyjskiej kochanki dociskając jej twarz do swe ciała. A kolano wsunęło się między uda lady Stone pocierając jej łono delikatnie.
- Co by powiedział ów baron na ten widok? Ten.. który dał ci… zabawkę? - nadal próbowała wywołać rumieniec wstydu na twarzy Carmen.
Dziewczyna podniosła nieco głowę.
- Nie wiem. Zabiłam go. - powiedziała beznamiętnie, po czym zsunęła się ustami niżej, wodząc języczkiem po brzuchu Chinki i pełznąc nim coraz niżej.
- To brzmi bardzo… groźnie. Nie przejmuj się.. ja też udusiłam paru kochanków. Jedwabną wstążką.- mruknęła głaszczą Brytyjkę po włosach, bo choć pieszczoty brzucha sprawiały jej przyjemność, nie były intensywnymi doznaniami i pozwalały złapać oddech. - Tobie to nie grozi… tamte zabójstwa były interesami, a ci kochankowie.. byli…- przeciągnęła się zmysłowo.-... klientami. Ale dałam im przyjemną śmierć.
- Nie wątpię... - mruknęła Brytyjka, rozszerzając jej uda i zupełnie nagle składając pocałunki na wejściu do jej groty rozkoszy.
- Podoba… ci… się taka... uległa ja?- mruczała Yue masując swój nagi biust palcami i wypinając bioderka w kierunku twarzy Carmen, by zachęcić ją głębszej eksploracji owej groty. Zdecydowanie Brytyjka sprawiała jej przyjemność.
Carmen podniosła głowę i spojrzała na nią z błyskiem w oku.
- Właściwie, to wolałabym żebyś to ty mnie zdominowała. Ale najwyraźniej nie masz siły... biedactwo. - zachichotała, po czym jej języczek znów zanurkował w coraz wilgotniejszej muszelce.
- Czekaj... czekaj… mam wstążeczkę, to…- wzdychała Yue prężąc się pod dotykiem kochanki władczo dociskając jej twarz do swego łona. Zbliżała się do eksplozji ekstazy i miała przez to kłopoty z mówieniem.-... zwiążę i zdomi… zdominuj… zdominu... tak.. wiesz co... zrobię.
- Coś niewyraźnie mówisz. Możesz powtórzyć? - Carmen wyszczerzyła się, a jej dwa paluszki zanurzyły się w rozpalonym pożądaniem wnętrzu kochanki. Od razu narzuciła ostre tempo, choć wciąż pieszczoty były raczej czułe niż brutalne - Nic nie mówisz... dobrze się czujesz? - pytała z udanym zatroskaniem.
Yue nie odpowiedziała, zakryła ramieniem twarz wgryzając się ząbkami w swą skórę by zdusić jęki. Jej ciało drżało szarpane rozkoszą i po chwili Chinka naprężyła się wyginając ciało w łuk docierając do szczytu rozkoszy. Po czym zadrżała uśmiechając się czule. Carmen uśmiechnęła się w ten sam sposób, wciąż jeszcze pieszcząc kochankę opuszkami palców. A kiedy je wyjęła, przylgnęła do wilgotnej muszelki ustami, by spić niej nektar.
Yue przez chwilę pozwalała Carmen rozkoszować się smakiem swego triumfu, odpowiadając zmysłowymi pomrukami zadowolonia. W końcu jednak rzekła cicho.- No… już wystarczy… chyba że chcesz przez całą noc mi służyć bez zapłaty. A to ja chyba przegrałam zakład nieprawdaż i powinnam sprawić przyjemność twemu ciału.
- Hmmm... przekonaj mnie. - odparła butnie Brytyjka, chuchając w intymne okolice kochanki.
Niczym wąż Yue oplotła nogi wokół szyi Carmen i obracając się gwałtownie powaliła Brytyjkę na plecy. Nie było to idealne ułożenie dla niej, bo Brytyjka nadal mogła językiem sięgać do intymnego zakątka kochanki. Ale Chinka zdołała uklęknąć i powoli odchylała się do tyłu wyginając ciało w idealny niemal łuk. Choć była krąglejsza i pulchniejsza od akrobatki, to okazywała się równie gibka. Sięgnęła palcami między jej uda i musnęła drapieżnie łono kochanki i wrażliwy obszar.
- Nie chcesz poczuć czegoś więcej… podobała ci się zabawka barona…? Pewnie polubisz ją jeszcze bardziej, gdy będzie ona w czyichś rękach. - mruczała, prezentują swą zwinność i kusząc swymi walorami.
Carmen przyglądała jej się z podziwem. Wysunęła rękę, by dotknąć krągłej piersi kochanki.
- Trochę się chyba...stresuję. - wyznała - Ale dziś jestem twoją uczennicą.
Yue powróciła do pierwotnej sylwetki i powoli zsunęła się z leżącej na podłodze Carmen.
- Na łóżko już… już…- pogoniła niczym nauczycielka i ruszyła do niewielkiej szafki zmysłowo kręcąc pupą.
- Nie martw się… jeśli moja zabawka cię przestraszy, to planowałam też figle z pędzelkiem. - rzekła nachylając się nad szafką i wyjmując z niej coś, przez co znów uwaga Carmen skupiła się na jej pupie.- Delikatnym i .. przyjemnym, a wracając do wyzwania.-
Zabawka Yue nie była taka jakiej się Carmen spodziewała. Przede wszystkim była rzeźbiona mniej więcej jak… męski organ rozrodczy… mniej więcej, bo przedmiot ozdobiono łuskami i delikatnymi wypustkami na czubku.
- Jeśli strach cię nie obleciał…- uśmiechnęła się Yue wodząc po przedmiocie pieszczotliwie paluszkami.
Nie chcąc przyznać się do tego, że faktycznie poczuła niepokój, Carmen tylko pokręciła głową. Siedziała teraz na podłodze na piętach i przyglądała się Yue oraz jej... zabawce.
- To prawdziwy rarytas. Pochodzi wprost zza murów Zakazanego Miasta i służył wielu cesarskim konkubinom podczas ich długich samotnych nocy. - Yue klęknęła przed Carmen i pocałowała ją namiętnie w usta, jednocześnie przesuwając przedmiotem między jej udami i delikatnie wodząc nim po jej podbrzuszu.
- Czyżbyś używając go, wyobrażała sobie że jesteś jedną z tych konkubin? A może ich panią? - zapytała Carmen, śledząc wzrokiem przedmiot, ocierający się o jej ciało.
- To by było trudne…- zachichotała Yue całując obojczyk i kark kochanki, coraz bardziej tuląc do niej ocierając biustem o piersi Brytyjki. Przedmiot którego używała był gładki w dotyku choć same łuski były przyjemne w dotyku.
- Nie wiadomo zbyt wiele na temat życia w Zakazanym Mieście, choć zapewne jest ono luksusowe i nudne.- mruczała zmysłowo delikatnie napierając zabawką na bramy rozkoszy Carmen, dodając. - Nie… jest kilka starych chińskich legend o dzieciach smoków. Zastanawiam się wtedy, jakimi kochanki są te smoki.
- Oziębłymi raczej z racji zimnokrwistości. - mrugnęła do niej Carmen.
- Wy ludzie zachodu z całą swoją nauką.- zaśmiała się cicho Yue sięgając ustami szczytu prawej piersi kochanki obejmując go swymi wargami pieszczotliwie. - Jak coś co zieje ogniem może być oziębłe?
Carmen zaś coraz wyraźniej czułą twardą obecność zabawki kochanki wypełniającą jej zakątek między udami. Wąż wpełzał powoli do groty. Samo spojrzenie Wężowej Księżniczki ogniskowało się na twarzy kochanki, zapewne by ocenić jak smakuje Carmen rozrywka serwowana przez Chinkę.
Zamiast odpowiedzieć, Carmen jęknęła cicho unosząc dłoń do ust i przygryzając palce ząbkami.
Yue zachichotała triumfująco, po czym zarządziła stanowczym tonem głosu. - Połóż się wreszcie wygodnie na plecach. W końcu jesteś tu, by przeżyć coś nowego.
Angielka zaśmiała się nerwowo, po czym jednak spełniła polecenie, kładąc się na dużym, włochatym dywanie.
- Na twoim miejscu pomyślałbym też o jakichś więzach. Nie wiem czy zaraz nie ucieknę przed tym powiewem nowości - wskazała narzędzie w dłoniach Chinki.
- Tylko pamiętaj że zawsze możesz powiedzieć nie. Mam jeszcze pędzelek.- mruknęła Chinka wstając i odkładając zabawkę grozy na łóżko. Podeszła do nocnej szafki i wyjęła z nich kilka długich niebieskich tasiemek. Wyglądały na mocne i pewnie w dłoniach Yue mogły posłużyć do zabijania.
Carmen przełknęła ślinę. Z jednej strony chciała skorzystać z doświadczenia Yue, z drugiej jednak nie czuła tego napięcia, co przy Janie Wasilijewiczu. Jej wewnętrzna drapieżność była uśpiona. Toteż po prostu wstała i spokojnym krokiem podeszła do Chinki, by zacząć całować jej ramię bez pośpiechu, ot dla utrzymania klimatu.
- Wydajesz się lekko rozkojarzona… ale nie martw się. Mam i na to radę. - mruknęła Yue wyciągając kolejną tasiemkę tym razem szerszą i czarnego koloru. - A teraz połóż się na łóżku.
- Tak bez motywacji? - agentka ugryzła ją prowokacyjnie w ramię.
- Masz mnie gołą i wesołą… jakiej motywacji jeszcze potrzebujesz?- zapytała pół żartem Yue. Pochwyciła głowę Carmen za włosy i przyciągnęła ją ku swemu obliczu by namiętnie pocałować jej usta, a potem delikatnie ukąsić jej dolną wargę. - Potrafię być władcza, byłam luksusową prostytutką. Mogę przyjąć każdą rolę, ale… z tym trzeba uważać.
Carmen objęła ją w pasie.
- Nie boję się. Chodzi jednak o to, byś też miała z tego przyjemność. Ten buziak na przykład był bardzo motywujący... - to rzekłszy sama wpiła się w usta Chinki namiętnym pocałunkiem.
- O moją przyjemność się nie martw. Mamy całą noc… jeszcze zdążysz mi się odwdzięczyć. Choćby historyjką o tym baronie. - Nadal trzymając ją za włosy przyciągnęła jej twarz do swej szyi, a paznokciami drugiej dłoni przesunęła po pośladku Carmen.
- Auuu! - ni to jęknęła ni zamruczała Brytyjka, udając zdziwienie - Baranie?
- Dobrze wiesz o kogo chodzi. - Yue puściła włosy Brytyjki i odwróciła się nagle popychając Carmen, na łóżko. A potem wykorzystując zaskoczenie, rozchyliła jej nogi i stanowczym ruchem umieściła zabawkę w grocie rozkoszy kochanki. Carmen jęknęła. Poczuła ową obcą twardą obecność między swymi udami. Całkiem nowe doznanie z uwagi na niecodzienny kształt… zaprojektowany jednak tak, by przyjemnie drażnić wrażliwe punkty w jej ciele. Yue uklękła między udami kochanki i nachyliła się ku jej łonu. Języczkiem muskała wrażliwy punkcik rozkoszy na kobiecością Carmen w którym powoli poruszała się zabawka.
- Powiedz gdy tempo stanie się zbyt wolne, wtedy przyspieszę ruchy. - Yue miała rację, Carmen dotąd nie odczuwała takiej kombinacji doznań.
- To jest... to... - znów jęknęła pod wpływem pieszczot kochanki. Miała pustkę w głowie, skupiając się teraz jedynie na odczuciach. Przymknęła oczy, wczepiła palce w pościel i poddała się doznaniom.
- Oczywiście że jest… skup się na swoich doznaniach. Bo będziesz to musiała powtórzyć na mnie. - zachichotała Yue tańcząc językiem wokół wrażliwego obszaru nie przestając poruszać owym twardym przedmiotem tak rozkosznie wypełniającym ciało Carmen doznaniami, a usta jej jękami domagającymi się by głośno wybrzmieć w czterech ścianach hotelowego pokoju. Brytyjka doszła nie wiedząc nawet kiedy ocean rozkoszy porwał ją ze sobą.
- Chyba nigdy nie... nie osiągnę twojej... perfekcji... - wydyszała.
- Ćwiczenie czyni mistrza. - wymruczała Chinka jezykiem tańcząc po łonie kochanki i coraz gwałtowniejszymi ruchami dłoni pobudzając ponownie i wzmagając doznania. Carmen wiła się na łóżku jak piskorz, a jej jęki zmieniły się w dzikie wycie z nadmiaru rozkoszy. Aż doszła… gwałtownie wyginając się w łuk i wykrzykując swą rozkosz… niemal pewna, że ochrona księżniczki słyszała jej aplauz dla talentów Yue.
- Dooość... oddechu... litości... - wyjęczała, z trudem łapiąc oddech.
- Powinnaś popracować nad wytrzymałością. - zadecydowała Yue łaskawie uwalniając Carmen od obecności zabawki i siadając obok leżącej na łóżku dziewczyny.
- Więc… jak ci się układa z Rosjaninem? Tak dobrze jak mi z moją kapitan ochrony czy lepiej?- zapytała.
Carmen przewróciła się na brzuch i wciąż oddychając ciężko, spojrzała na Chinkę. Wiedziała, że do takich spraw ma nosa, więc nawet nie próbowała udawać.
- Dobrze... może nawet dobrze, choć wiadomo, że z braku perspektyw w naszym zawodzie niewiele mamy sobie do zaoferowania. Poza chwilami wspólnego zapomnienia... póki ta misja trwa. Czemu pytasz?
- Z czystej babskiej ciekawości. Nie wygląda bowiem na wyrafinowanego kochanka. A możeee… ma inne ukryte talenty? - zapytała Yue uśmiechając się łobuzersko. Po czym zamyśliła się dodając. - Nie powinnaś się doszukiwać drugiego dna w mych pytaniach. Szkoda czasu… moje zainteresowanie tobą, dotyczy tylko ciebie. - palcami wodziła po wypiętych pośladkach Carmen. - Nie twojej misji.
- Wyrafinowany... hmmm... chyba masz rację, nie jest wyrafinowany. - zastanowiła się Carmen. Nigdy wcześniej nie myślała o tym w ten sposób - Obawiam się jednak, że ja również. Oboje jesteśmy ludźmi czynu, a nie... wiesz sama, że subtelność to nie jest moja mocna strona. - pogładziła Chinkę po udzie.
- Wygląda na to że i ja powinnam. Nie pytać, a brać… - dała głośnego klapsa w pośladek Carmen. Po czym uklękła w rozkroku nad biodrami kochanki i zaczęła leniwy masaż pleców agentki.
- Pochwycić cię za włosy i zmusić do całowania stopy, do wędrówki twych ust po mojej łydce i udzie… - wymruczała zmysłowo rozmasowując mięśnie Carmen. - Jutro wyjeżdżam z miasta, więc to ostatnia wspólna noc. Zachowałaś mój talizman?
- Pytanie czy wtedy mogłybyśmy się przyjaźnić. - szepnęła cicho Angielka, rozkoszując się dotykiem kochanki. - Oczywiście, że go mam. Noszę go w swojej rękawicy. A co do nocy... nie ostatnia, jeśli uda nam się z tą konferencją w Singapurze.
- Niespecjalnie ci dotąd pomógł, ale jeśli ktoś zjawi się u ciebie z identycznym tooo… będzie ode mnie. Podobnie też ów amulet jest przepustką do mnie w Singapurze. Byle rikszarz będzie wiedział gdzie cię zawieźć jeśli mu go pokażesz. - odparła Yue zmysłowo i nie przerywając masażu.
- Mmmm i pomyśleć że taka sława na mnie teraz siedzi. - wymruczała Carmen, poddając się przyjemnemu dotykowi Chinki, po czym dodała - Dziękuję Yue.
- Przyznaję że skłamałabym, jeśli powiedziałabym, iż jesteś pierwszą arystokratką pode mną. - zaśmiała się Chinka rozluźniając mięśnie Carmen. - Ale za to jedną z niewielu, którą pieszczę dla własnej przyjemności. Wypoczęłaś już trochę?
- Dlaczego mam wrażenie, że to nie jest całkiem niewinne pytanie? - zachichotała Brytyjka, po czym dodała - Owszem. Jestem na twoje rozkazy moja pani…
- Nie ma we mnie ni grama niewinności.- stwierdziła ironicznie Yue zsuwając się z Carmen. - Czas żebyś pokazała coś się dziś nauczyła, a potem… to zależy. Chcesz zobaczyć nocne życie Kairu? Te którego nie widzą młode damy z Europy?
- Z przyjemnością. - powiedziała Carmen przeciągając się. Faktycznie czuła się jak nowo narodzona - Yue była bardzo zdolną masażystką. Ujęła w dłoń zabawkę Chinki i uśmiechając się szelmowsko, oblizała ją z własnych soczków, patrząc przy tym wyzywająco na kochankę.
 
Mira jest offline