Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-08-2017, 14:06   #23
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Sala wspólna, poranek dnia drugiego. Przebudzenie krzykiem. Bertrand, Bea i Lugolas.

- Oho - Lugolas miał złe przeczucia, ale nauczony dniem wczorajszym wiedział co należy zrobić. Podszedł do posłania Bertranda i bezceremonialnie zaczął go budzić potrząsając za ramiona.
- Wstawajcie Świątobliwy! Praca was czeka.

Przebudzony krzykiem kobiecym, który mieszał mu się ze snem, nie zdążył jeszcze dobrze otworzyć oczu, gdy poczuł ręce elfa szarpiące go. Z wszystkich stron rozległo się złowrogie warczenie, z sufitu z ściany, z przepierzeń. Jeden z psów, “stojących” na ściance przepierzeniu, dyszał prosto w kark elfa, ciepłym oddechem. Białe kły ukazywał w złowrogim warczeniu. Bertrand szybki ruchem dłoni zatrzymał leżąca pomiędzy nim a Beą, Samum. Dłonią jak bochen przycisnął wyrywającą się sukę do posłania. Gwizdem uspokoił sforę.
- Macie życzenie umrzeć Lugolasie? Starczyło krzyknąć by mnie obudzić. Psy miały rozkaz pilnowania i ochrony. Was nie znają zaś na tyle, byście mogli tak bezceremonialnie szarpać mnie czy też Beę niezależnie od powodu. Bea pomóż przy nakładaniu zbroi. Mości Dolonie budźcie się. Odryglowuje i odwalcie klamoty w tym czasie spod zabezpieczonych drzwi.

- Wierzyłem, że wasze psy są dobrze wytresowane czcigodny, skoro jednak jestem w błędzie to następnym razem będą pilnowały na zewnątrz. - Ostrzeżenia kapłana nie zrobiły na elfie większego wrażenia, więc albo był kompletnym głupcem albo co bardziej podobne psy nie stanowiły dla niego żadnego zagrożenia. - Ruszcie się czcigodny, praca czeka. - Ponaglił Bertranda.

Bertrand wciągając elementy kolcze przy pomocy Bei odburknął.
- Psy są doskonale wyszkolone, ale nie sądziłem, że ktokolwiek, zaledwie po dobie znajomości, będzie szarpał się z ich właścicielem. Będą zaś pilnowały tam gdzie ja im nakażę. Na zewnątrz ich pilnowanie nie jest mi w nocy potrzebne, bo nim odrygluje się drzwi to minie nieco czasu. Może obudzicie w tym czasie resztę i odryglujecie drzwi oraz usunięcie wasze dodatkowe zabezpieczenia.

-Nie przewidzieliście, że pełniący w nocy straż będzie was budził? - Twarz elfa nie pozostawiała wątpliwości co szpiczastouchy myśli na temat zdolności umysłowych kapłana lecz jego słowa ani przez chwilę nie przestały być grzeczne. - Nie jestem też przekonany co do tej waszej tresury, znają choć wasze psy komendę do ataku?

Gdy już wciągnął kolcze część zbroi szybko przypasał pas z bronią. Uśmiechnął się
- Sądziłem, iż krzykiem będziecie budzić, bo to mniej czasu zajmuje.
Bertrand zaczął przy pomocy Bei mocować płytowe elementy zbroi, nie widział czy starczy mu czasu.
- Psy zaś potrafią atakować na kilka sposobów, tak by atakować na rozkaz, lub samodzielnie w mojej obronie lub Bei. Szkolone zaś były jako sfora zatem tak też atakują. Razem lub osobno
Potem uśmiechnął się przyjaźnie do elfa.
- Mości Lugolasie proszę was ze względu na moje nerwy, byście zachowali większą ostrożność. Lubię Was, lecz psy nawet tresowane, to jednak tylko zwierzęta, do obcych muszą przywyknąć. Przepraszam was też za moją szorstkość.

- Nie ma problemu, psy od teraz śpią na zewnątrz, chyba, ze udowodnicie mi, ze potraficie nad nimi panować. - Odparł bezpośrednia Lugolas.

Bertrand gwizdnął modulowanie, trzymając rękę na biczu przytroczonym do pasa z bronią. Psy zeskakując z ścianek, przepierzeń zebrały się pośrodku sali wspólnej. Ustawiły się parami, na przedzie bez pary stała Samum.
- To była komenda do pracy, dlatego ustawiły się tak jak stoją.
Potem zagwizdał sześć razy modulowanie, sześć z psów zebrało się wokół Bertranda. Bertrand wrócił do zakładania zbroi.
- To oczywiście było rozkaz do mnie lub jak niektórzy mówią do nogi.
Bea w tym czasie gwizdnęła dwa razy również modulowanie. Samum i reszta sfory rozproszyła się w pobliżu niej. Psy wspinacze znów zajęły pozycje na wysokości. Jedynie Samum otarła się o nogi dziewczynki, po czym szczenna suka z sapnięciem położyła się w jej pobliżu. Tymczasem Bea nie przerywała zakładania blach zbroi Bertranda.

- A jak brzmi komenda do ataku? - Zaciekawił się Elf.

Bertrand ponownie się uśmiechnął dociągając sprzączki od nałokcic.
- Jest kilka, ale nie mam na kim zaprezentować. Zresztą jak każdy treser szkoliłem tak by wszystkie komendy można było wydać głosem, gwizdem lub znakiem ręki. Dodatkowo te psy nie były szkolone na sprzedaż, dlatego słuchają tylko mnie i Bei.

Twarz elfa wyrażała zwątpienie, szczególnie mocno odbijające się w jego fiołkowych tęczówkach.
- Więc jeśli bym jednemu z waszych psów kazał zostać a wy kazalibyście mu iść to posłuchał by was?

- Tylko mnie lub Bei, nie trenowałem ich na sprzedaż. Chociaż słyszałem że druidzi potrafią uspokoić zwierzęta nawet szkolone do ataku, lecz nie wydadzą im rozkazu. - odparł kapłan spokojnie.

- Rozumiem, więc może się założymy? Każecie jednemu z psów warować przy was, a ja mu wydam rozkaz by przyszedł do mnie. Jeśli posłucha was, będę przekonany, że rzeczywiście nad nimi panujecie, jeśli zaś posłucha mnie wówczas psy nie będą więcej z nami nocowały. - Mówiąc to elf aż klasnął w dłonie z podziwu dla własnego pomysłu.

- Jak już mówiłem psy będą nocowały tam gdzie zechcę i nie macie na to żadnego wpływu. Odparł już zirytowany kapłan.

Elf w odpowiedzi podrapał się za uchem.
- Cóż, rozumiem, nie macie wiary we własne zwierzęta, to tylko podkreśla, że miałem rację i powinniscie psy wyrzucić na zewnątrz.

- Nie wyrzuca się przyjaciół na mróz. - odparł.

[i]- Ale dzikie bestie nie odróżniające przyjaciół od wrogów już tak.[i] - Sparował Lugolas.

- Czarami da się sprawić wszystko. Psy będą tam gdzie im nakażę. - odparł powoli Bertrand.

Elf zaczął się śmiać tak, że o mało się nie przewrócił. - Więc teraz jestem czarownikiem kontrolującym zwierzęta? Jeszcze niedawno twierdziliście, że nie znam się nawet na czytaniu tropów.

- Nie wnikam w to kim jesteście. Odparł spokojnie Bertrand zakończywszy ubieranie zbroi.

- Brak wam pewności siebie i wiary w swe umiejętności czcigodny, może za kilka lat wam to przejdzie jeśli popracujecie nad sobą. - Elf poklepał pancerny naramiennik. - No dama w opresji wzywała, choć wątpię by była wam potrzebna zbroja. Powodzenia oświecony w czynieniu swej posługi. Mnie wzywają inne obowiązki. - Elf w znakomitym humorze minął kapłana i zbliżył się do posłania czarodziejki, wziąwszy uprzednio skrzypce z torby. Ponieważ miał naturę romantyka postanowił, że piękną kobietę obudzi w znacznie przyjemniejszy sposób, muzyką.

Bertrand ujął halabardę.
- Elfi bard phy. burknął pod nosem w krasnoludzkim. Nie dziwił się już wcale krasnoludom, iż nie lubią irytujących elfów.
- Bea chroń dzieciaki.
Potem zawołał.
- Pina, Dereń, Samumm, Wizg [*********].
Na komendę w niebiański psy zaczęły chronić kapłana. Bertrand założył jeszcze płaszcz zimowy, podniósł tarcze i przewiesił przez plecy. Potem podszedł do drzwi, przy których Dolon przesuwał już sprzęty, którymi wieczorem elf zaparł drzwi.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 04-08-2017 o 18:43.
Cedryk jest offline